profil

Etyka w biznesie?

poleca 85% 188 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Żądza pieniądza
Dlaczego przedsiębiorcy decydują się podejmować ryzyko i ogromną, stresującą pracę, często kosztem swojego zdrowia i czasu dla najbliższych? Z chęci zysku, nazywanej dosadniej żądzą pieniądza. Dla wielu osób, w tym myślicieli katolickich, dążenie to jest podejrzane. Negowane było przez marksistów, wyśmiewane przez abnegatów, tępione przez komunistów. Jednak pragnienie wzbogacenia się jest tak powszechne i naturalne, a zarazem tak pozytywne, że można by je zaklasyfikować do cech konstytutywnych człowieka i do jednego z filarów rozwoju ludzkości. Nie oznacza to wyłączenia go z ocen moralnych, ponieważ jest kategorią ekonomiczną, jednak jego źródeł trzeba szukać w sferze ludzkiej psychiki i mentalności.
Zysk jest dobry
Co to jest zysk i co się kryje pod tym pojęciem? Nie zawsze jest to przecież pieniądz w czystej postaci. Zysk to wartość dodana, czyli różnica między tym, co firma zarabia na sprzedaży swoich wyrobów, usług, towarów lub majątku, a kosztami, które ponosi, aby móc je wyprodukować i sprzedawać. Zarabianie, czyli wytwarzanie zysku, umożliwia stabilne trwanie firmy, a poprzez jego gromadzenie także przetrwanie czasu dekoniunktury, w którym ponosi się straty. Zysk jest warunkiem każdego gospodarczego rozkwitu, motorem albo paliwem lokomotywy, która ciągnie cywilizacyjny, materialny rozwój. Dzięki niemu powstają nowe miejsca pracy i następuje awans poszczególnych społeczeństw. To nie przypadek, że w rankingach najbogatszych ludzi coraz ważniejszą i bardziej prestiżową rolę pełnią informacje o liczbie stworzonych przez nich miejsc pracy.
W dzisiejszych czasach w krajach rozwiniętych gospodarczo zysk nie jest już zastrzeżony tylko dla nielicznych właścicieli czy też dyrektorów firm. Staje się on dostępny na coraz niższych szczeblach przedsiębiorstwa, a więc dla coraz szerszych grup pracowników. Znajduje to odzwierciedlenie w stosowanych regulaminach wynagrodzeń pracowników, zależnych od zysku wypracowywanego dla firmy, i przyjmuje postać premii, nagród, bonifikat, prowizji itp. Z drugiej strony, coraz częściej pracownicy w swoim myśleniu uwzględniają realia ekonomiczne, w których działa pracodawca. Dla akcjonariuszy bądź właścicieli wciąż najważniejsze jest zarabianie i nieustanne zwiększanie wartości firmy, zysk dzielony jest jednak w coraz większym kręgu tworzonym przez przedsiębiorstwo i jego otoczenie. W jego skład wchodzą m.in. doradcy, firmy usługowe, fundacje, przedsięwzięcia niekomercyjne. Idealny model relacji pracodawca — pracownik to realizacja słynnego wezwania św. Pawła: „jeden drugiego brzemiona noście”.
Celem (...) przedsiębiorstwa nie jest wytwarzanie zysku, ale samo jego istnienie jako wspólnoty ludzi, którzy na różny sposób zdążają do zaspokojenia swych podstawowych potrzeb i stanowią szczególną grupę służącą całemu społeczeństwu. Zysk nie jest jedynym regulatorem życia przedsiębiorstwa; obok niego należy brać pod uwagę czynniki ludzkie i moralne, które z perspektywy dłuższego czasu okazują się przynajmniej równie istotne dla życia przedsiębiorstwa (Centesimus annus n. 35).
Dzięki mechanizmom konkurencyjnym, regulacjom prawnym i rosnącej świadomości zysk staje się kategorią dość powszechną i demokratyczną. Sytuacja wyzysku, czyli opłacania pracownika na poziomie lub poniżej poziomu jego kosztów (utrzymania rodziny i swojego zdrowia), powoli odchodzi lub będzie odchodziła do lamusa gospodarczej historii świata. W krajach ustabilizowanych gospodarczo nadmierna chęć zysku jest równoważona przez mocną i dojrzałą konkurencję, sprawne prawo i długoletnią tradycję.
Potępiany i często lekceważony zysk nigdy nie stał się ideologicznym przechrztą. Nie było socjalistycznego zysku, w przeciwieństwie do socjalistycznego przedsiębiorstwa, ekonomii, demokracji, a nawet socjalistycznej sprawiedliwości. Nie zauważyłem też, aby ktoś używał określenia zysk kapitalistyczny. Zysk ma być co najwyżej duży.
Pragnienie bogacenia jest tak samo ważne i fundamentalne w życiu i w ekonomii, jak w fizyce siła tarcia czy grawitacji. Lekceważenie go przypomina próbę latania bez pamiętania o sile ciążenia albo rozpędzania samochodu na oblodzonej drodze. Może się udać, ale z reguły skutek jest opłakany.
Moralność biznesmenów
Etyka w biznesie wielu kojarzy się z czymś niemożliwym, a nawet wewnętrznie sprzecznym. Z takim samym powodzeniem po rekinie można by się spodziewać głodówki. Jednak sytuacja nie jest na tyle prosta, by można było powiedzieć: zawsze albo nigdy, wszędzie albo nigdzie. Etyka w biznesie nie zależy tylko od moralności przedsiębiorców, ale pełni funkcję podobną do kodeksu drogowego w ruchu ulicznym. Nie wszyscy go przestrzegają, ale gdyby go nie było, na drogach zapanowałby zupełny bezład. Samoregulacja i konkurencja nie wyeliminują draństwa, ale utrudnią mu życie.
Duże pieniądze zawsze rodzą szczególne emocje i obfitują w pokusy, jednak towarzyszy im też stres związany z ogromną odpowiedzialnością za ludzi i powierzony kapitał. Zwycięstwa i porażki firmy, udane bądź nieudane operacje gospodarcze nie są tylko sprawą wrażliwości sumień dyrektorów i prezesów, ale często bywają kwestią „być albo nie być” dla przedsiębiorstwa i zatrudnionych w nim pracowników.
Takie wartości jak demokracja polityczna i wolność gospodarcza potrzebują światła Ewangelii, aby przyczynić się do zbudowania sprawiedliwego społeczeństwa, w którym każdy człowiek i wszystkie społeczności pośrednie znajdą dla siebie właściwe życiowe przestrzenie i aktywnie włączą się w harmonijne budowanie wspólnego dobra.
Dużo nieporozumień i oskarżeń o łamanie zasad etycznych w życiu gospodarczym kreowanych jest przez szukające sensacji media. Wpływa to na społeczny odbiór tej ważnej dziedziny życia. To, co dla osoby niezorientowanej często pachnie skandalem i nadużyciem, w rzeczywistości może być działaniem mieszczącym się w realiach zawodowych czy też branżowych. Z drugiej strony, nieostre granice między tym, co legalne, a co nielegalne, często zmieniające się prawo oraz brak prawdziwych ekspertów powodują bezradność wymiaru sprawiedliwości, który w wielu oczywistych aferach gospodarczych nie potrafi wydać wyroków skazujących winnych ani ujawnić ich przestępczych procederów.
Prawo stanowi bardzo ważny element ekonomii. Jednak nie wszystko, co jest prawnie dopuszczalne, musi być akceptowalne moralnie. Faktem jest także to, że nie da się dziś w Polsce prowadzić działalności gospodarczej w pełnej zgodzie ze wszystkimi przepisami i normami prawa. Teoretycznie nie sposób określić, jak nie przekroczyć cienkiej czerwonej linii, z prawem i moralnością z jednej, a nadużyciem (nawet przestępstwem!) i zupełnym brakiem zasad (grzechem!) z drugiej strony. Przedsiębiorca musi wypracować w sobie umiejętność podejmowania trudnych decyzji. Nic mu nie zastąpi praktycznego kursu ewangelii stosowanej na co dzień oraz prawidłowo funkcjonującej w sumieniu (a więc także samokrytycznej) hierarchii wartości i ważności.
(...) jednym z najważniejszych zadań Kościoła w tej dziedzinie jest pełne delikatności i dyskrecji kształtowanie ludzkich sumień. (...) Tylko wtedy, gdy w sumieniu każdego żywa będzie podstawowa prawda, że człowiek jest podmiotem i twórcą, a praca ma służyć dobru osoby i społeczeństwa, można będzie uniknąć zagrożeń, które niesie praktyczny materializm. Świat pracy potrzebuje ludzi prawego sumienia. Świat pracy oczekuje od Kościoła posługi sumienia.
Rozważając kwestie etyczne w biznesie, nie sposób pominąć odpowiedzialności za poszczególne czyny i ich skutki, a są one zależne od skali działania i dziedziny życia, której dotyczą. Praktyka gospodarcza istniejąca bezpośrednio między podmiotami rynkowej gry nie odbiega wiele od życia, które znamy. Ktoś z kimś współpracuje, ktoś kogoś okrada, ktoś komuś pomaga, ktoś jest zaradny lub nie, a ktoś próbuje nadrobić swoje braki cwaniactwem. Jednak skutki nawet nieuczciwych działań na ogół dotykają tylko stosunkowo wąską grupę ludzi czy firm.
Trochę inaczej rzecz się ma w relacjach między podmiotami gospodarczymi a decydentami, czyli urzędnikami i politykami, stanowiącymi i egzekwującymi prawo, oraz konsumentami, czyli odbiorcami produkowanych dóbr i usług. Warto zastanowić się nad ich wzajemnymi relacjami pod kątem etyki.
Kapitalizm polityczny
Czy decydenci nie są konsumentami? Ależ tak. Czasem nawet zbyt łapczywymi. Właśnie na styku gospodarki i polityki występują nadużycia poważniejsze i groźniejsze niż opisane powyżej nieuczciwości występujące bezpośrednio między podmiotami gospodarczymi. To w tym obszarze najczęściej pojawiają się słowa korupcja, łapówka, protekcjonizm, tu pojawia się dużo niejasności i tzw. kapitalizm polityczny. Degeneracja tych relacji rzutuje w istotny sposób na rozwój regionów i państw — może być siłą destrukcyjną. Obserwujemy to w wielu krajach świata: od Ameryki Południowej, przez południe Włoch, do krajów postkomunistycznych, w których chore relacje między polityką a gospodarką są bodaj główną przyczyną nędzy i barier w ich rozwoju.
Polska początku trzeciego tysiąclecia — choć krocząca drogą niezbędnych reform, na której odniosła również wiele znaczących sukcesów — znalazła się jednak w sytuacji poważnego kryzysu społecznego. (...)
Wypaczona została prawdziwa wizja polityki, która jest wymagającą formą miłości bliźniego i której ostateczną racją jest zaangażowanie na rzecz wspólnego dobra. Oprócz wspaniałych przykładów realizowania takiej właśnie wizji praktyka polityczna była niejednokrotnie w minionym dwunastoleciu zaprzeczeniem tego ideału, stając się synonimem egoizmu indywidualnego i grupowego. Na te braki w rozumieniu i realizowaniu polityki nałożyło się postępujące upolitycznienie życia gospodarczego, dokonujące się w atmosferze walki o strefy wpływu w gospodarce i wykorzystywania państwa do realizacji interesów grupowych. Praktykom tym w nikłym jedynie stopniu przeciwstawiły się media służące często kontrolującym je grupom.
Polska nie jest wyjątkiem, choć trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie jest tak źle, jak za nieodległymi granicami. Niestety, realnej poprawy nie widać, bo często działania antykorupcyjne są bardziej na pokaz niż w celu skutecznego zwalczania patologii, a odnowiciele są albo mało kompetentni i skuteczni, albo też tkwią w dotychczasowych układach. Wydaje się, że wciąż istnieje zbyt duży stopień społecznego przyzwolenia na taki styl funkcjonowania władzy i biznesu, a właściwie państwa i gospodarki.
Dyktatura producentów
Jednak relacje, które są obarczone największą moralną odpowiedzialnością, powstają między konsumentami a producentami. Szczególnie producentami pragnącymi zaspokoić nowe, niedawno stworzone potrzeby człowieka. Mam na myśli tych, którzy najpierw stwarzają popyt, by później móc na niego odpowiedzieć, budując całą machinę podaży. Działają na nowych rynkach oraz w niedawno wykreowanych segmentach gospodarki, nierzadko na bazie powstającego dopiero prawa. Granice gospodarczego działania w tej sferze nie są wyraźnie zarysowane, ale na pewno do tej sfery można zaliczyć:
• część tzw. nowej gospodarki związanej z Internetem i nowym typem wirtualnych usług;
• większość mediów, a szczególnie media elektroniczne;
• przemysł chemiczno–farmaceutyczny;
• przemysł związany z biogenetyką.
Relacja między producentami a konsumentami jest tak ważna, ponieważ oddziałuje na dużą liczbę osób oraz dlatego że dotyczy nowych doświadczeń, które często są jeszcze w sferze eksperymentów.
Człowiek jest istotą inteligentną — przystosowuje się do zmieniającego się świata i norm. Można przyjąć, że część działań podjętych w opisywanej sferze zmienia ludzkie obyczaje, a nawet mentalność, nie aspirując jednak do rozbicia istniejących naturalnych reakcji człowieka oraz relacji między osobami. Przykładem takich czynności może być wymyślenie i wprowadzenie na rynek gazet, telefonu komórkowego czy też przeszczepy serca.
Mam wrażenie, że skutków części aktywności w wymienionych wyżej obszarach nie sposób dziś sobie nawet wyobrazić, nie mówiąc o akceptacji. Działania te nie są idealistycznymi czy pionierskimi wyprawami badawczymi w nieznany świat, inspirowanymi chęcią poznania. Oceniam, że są ściśle podporządkowane bezwzględnym prawom zysku, często pełne manipulacji, kłamstwa i przemilczeń. Gdyby za eksperymentami stała tylko wolna wola i naukowa dociekliwość, to można by być spokojnym i eliminować szaleństwo. Niestety, stoi za tym ludzka chciwość, jak się wydaje, niczym już nieograniczana.
Jeśli rzeczą hierarchii jest nauczanie i autorytatywne wyjaśnianie praw i przykazań moralnych, którym w tej sprawie trzeba być posłusznym, to świeccy — nie czekając biernie na nakazy i wskazówki skądinąd — mają obowiązek przez śmiałe projekty i inicjatywy przepoić zmysłem chrześcijańskim nie tylko obyczaje i świadomość ludzi, ale również prawa i struktury społeczności świeckiej. Niech każdy zada sobie pytanie, co dotąd uczynił i co jeszcze powinien zrobić. Nie wystarczy bowiem przypominać ludziom ogólne zasady, potwierdzać intencje, potępiać krzyczące niesprawiedliwości, wygłaszać śmiałe sądy prorocze. To wszystko będzie bez wartości, jeśli nie będzie temu towarzyszyć pełniejsze poczucie własnego obowiązku i konkretna działalność. Łatwiej jest bez wątpienia oskarżać innych o współczesne niesprawiedliwości, niż zrozumieć, że nikt nie jest bez winy i że trzeba wymagać poprawy od siebie. Taka pokorna postawa, którą trzeba wysoko cenić, uwolni działalność chrześcijan od jakiegokolwiek rozgoryczenia i stronniczości, a także uchroni od zniechęcenia wobec tak olbrzymiego zadania (OA, n. 48).
Choć broniłem wcześniej zysku, to w tych stosunkowo nowych i ważnych obszarach zysk sprzężony jest z delikatną, bo dotykającą ludzkiej natury i jej środowiska, materią działania. Pozbawiony jest najczęściej realnej i skutecznej kontroli. Często pełni rolę absolutnie demoralizującą!
Przykładem może być światowy przemysł farmaceutyczny, bezpośrednio związany ze zdrowiem i życiem człowieka. Duża jego część znalazła się w bardzo ograniczonym kręgu kapitałowym i własnościowym. Prawa antytrustowe, czyli antymonopolowe — które w tym przypadku, z uwagi na charakter branży, powinny być szczególnie restrykcyjne i pilnie przestrzegane — nie przeszkodziły w przerażających fuzjach, przejęciach i konsolidacjach firm produkujących i dystrybujących leki. Powodów takiej sytuacji nie sposób zrozumieć inaczej, niż dostrzegając siłę pieniądza. Dzięki temu powstał mechanizm, nad którym pewnie już nie sposób zapanować. Nie ma cienia szansy, aby w pełni amoralny, wyzuty z wszelkiej odpowiedzialności dyktat pieniądza, znalazł równoważnik. Przy tak jaskrawej dysproporcji pomiędzy siłami decydentów i gigantycznymi fortunami producentów lekarstw przegrać musi każde państwo, a efekty odbiją się nie tylko na jego kieszeni, ale przede wszystkim na jakości środowiska naturalnego człowieka, które ma fundamentalne znaczenie.
Czy nałożone ostatnio miliardowe (w euro) kary na firmy farmaceutyczne (szwajcarski F. Hoffman–La Roche, niemiecki BASF, francuski Aventis, niemiecki Merck, japoński Daiichi), a dotyczące zmowy cenowej producentów witamin, będą wystarczającym sygnałem alarmowym czy też są listkiem figowym skrywającym procesy znacznie bardziej niebezpieczne niż zmonopolizowanie ceny na niegroźne witaminy?
Można przeżyć szok, gdy się poznaje kulisy działania firm chemiczno– –farmaceutycznych, ich sposoby dystrybucji i marketingu, w których dobro pacjenta czy konsumenta tylko przypadkiem może być zbieżne z interesem producenta. Delikatnie tylko zawoalowana korupcja i nagrody dla lekarzy za przepisywanie konkretnych lekarstw, zwane oficjalnie prowizjami i funduszami specjalnymi, są w tym przemyśle fundamentem akcji promocyjno–marketingowych. Czy nałożona ostatnio za takie właśnie postępowanie rekordowa grzywna 875 milionów dolarów na amerykańsko–japońskiego giganta TAP jest w stanie coś zmienić i zlikwidować śmiertelnie niebezpieczną praktykę?
Gdyby namalować obraz będący odbiciem rynku farmaceutycznego, trzeba by uwzględnić manipulacje, coraz to nowe generacje niepotrzebnych, a często szkodliwych leków i specyfików, żerowanie na lęku człowieka i jego medycznej niewiedzy, monopol kilku producentów, czyli nieobecność prawdziwej konkurencji, oraz całkowity brak alternatywy, bo uczelnie kształcą niedouczonych lekarzy, uzależnionych od farmaceutycznych nowinek. Tak to wygląda z perspektywy przeciętnego konsumenta. Strach przejmuje, gdy na sprawę spojrzeć z dystansu. „Znikąd ratunku, znikąd pomocy”.
Podobnie jest w mediach, gdzie najbardziej ponure historie, programy i pomysły zaspokajają przede wszystkich chciwość producentów, a nie tzw. wolność słowa, która jest tarczą ochronną, aby nikt nie dojrzał całej bezwzględnej nagości króla (vide porno–król Larry F. i słynna Pierwsza Poprawka do konstytucji USA). W tych sprawach niemałą rolę odgrywa też mierność — łagodnie mówiąc — decydentów, ich brak woli i wyobraźni.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, jak trywialne, ale i przykre są to sprawy i decyzje. Otóż jeden z bliskich mi swego czasu ludzi, opozycjonista, intelektualista, subtelny poeta i wielbiciel tzw. wartości konserwatywno–chrześcijańskich swoim nazwiskiem, jako dyrektor programowy, firmuje krwawo–erotyczną i demoralizującą chałę najbardziej komercyjnej i prostackiej zarazem stacji telewizyjnej w kraju. Żal słuchać jego publicznych wygibasów służących uzasadnieniu braku zasad moralnych stacji i jej programu.
Kiedyś intelektualiści swoje hańbiące czyny uzasadniali „heglowskim ukąszeniem”, co w warunkach stalinowskiego braku wolności dało sumę wielu moralnie marnych wyborów. Zastanawiam się, czym będą się tłumaczyli dzisiejsi kapłani niektórych mass mediów. Konkurencją? Zyskiem? Czy też wyższą koniecznością — zaspokajaniem potrzeb przed chwilą stworzonych?
Czy deptanie zasad etycznych w warunkach totalitarnej opresji jest moralnie na niższym poziomie niż sprzeniewierzanie się sumieniu w blasku demokratycznych jupiterów i służenie nowoczesnym sutenerom?
O eksperymentach i przemyśle biogenetycznym trudno mi coś odkrywczego powiedzieć. Poza tym, że sprzężenie tej dziedziny z bezwzględną chęcią zysku, a nie daj Boże i z szaleństwem, może spowodować, że znajdziemy się w miejscu tak nieciekawym, że sama natura wymierzy nam karę. Klonowanie człowieka już się zaczęło.
Móc spokojnie patrzeć w lustro
Co mają wobec tego robić przeciętni ludzie prowadzący działalność gospodarczą? Praktycznie niewiele: nie wolno nam rezygnować z refleksji nad skutkami swoich działań gospodarczych, nawet jeżeli pozornie nikogo nie naciągamy i nie oszukujemy. Myślę, że mimo wszystko warto nie łamać reguł fair play, a jeżeli już nie ma innego wyjścia, to na pewno nie można i nie warto przekraczać granicy, za którą spoglądanie w lustro czy też w oczy swojemu bliźniemu staje się dyskomfortowe.

 LECH JEZIORNY ur. 1959, absolwent Politechniki Krakowskiej, związany z duszpasterstwem dominikanów, współzałożyciel Krakowskiego Towarzystwa Przemysłowego, przedsiębiorca, zajmuje się restrukturyzacją i rozwojem kilku krakowskich przedsiębiorstw, mieszka w Krakowie, żonaty, ojciec trzech córek.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 16 minut

Podobne tematy