profil

Charakterystyka syna starego K. z książki Wojciecha Kuczoka pt. "Gnój".

poleca 87% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Syna starego K. poznałam w książce „Gnój” Wojciecha Kuczoka. Nie jest on przedstawiony z nazwiska czy nawet z imienia. Jest po prostu synem starego K., synem swojego znienawidzonego ojca. Mieszkał w dwupiętrowym domu. W czasach szarego PRL-u. Jego rodzina zamieszkiwała przed wojną oba piętra, jednak po wojnie sytuacja finansowa uniemożliwiła utrzymanie dwóch pięter i owa rodzina zamieszkała „górę”. Mieszkał ze swoim ojcem, starym K., matką, żoną starego K., i z rodzeństwem starego K., które zamieszkiwało inną część domu. Siostrą starego K., która charakteryzowała się niebywałą dewocją i brat starego K., który był starym, niemęskim kawalerem. Tak wyglądało rodzinne otoczenie naszego bohatera. Otoczenie patologiczne.
Wyglądem nie różnił się zbytnio od swoich rówieśników. Nosił ciuchy, na jakie było stać jego rodziców, więc nie były to markowe ubrania. Różnił się może od innych dzieci posturą. Był drobnym chłopaczkiem, często nazywany przez ojca „zdechlakiem”, a jego liczne przypadłości chorobowe „zdechlactwem”.
Synek miał wrodzony instynkt uciekania przed bólem, czy strachem. Często umykał przed karami starego K., co jednak działało na niego jak czerwona płachta na byka. Uciekał do matki. Ona próbowała bronić go przed swoim mężem. Jednak ani prośbą ani groźbą nie dało się przemówić do starego K. Jego życie było jednym wielkim poniżeniem, z którym nie mógł sobie poradzić. Nikt go nie rozumiał, a on jak każde dziecko, później młodzieniec, miał swoje problemy. Był skrytym, introwertycznym, cichym, chłopakiem, którego w dość specyficzny sposób próbowała usprawiedliwiać dewocyjna ciotka. Wykazywała krzty zrozumienia, jednak nie dość, aby mały poczuł się potrzebny. Jego pierwszą prawdziwą nauczycielką była ślina. „Ona przywracała mnie do porządku, przerywała nam zabawy (…) ślina pierwsza nauczyła mnie dyskrecji (…) można było się jej spodziewać ze wszystkich stron: prosto w twarz, kiedy przeciwnikowi zabrakło słów; z boku, bo na szkolnych wycieczkach ten, który zaspał, był budzony glutem w ucho; z góry, kiedy się przechodziło pod niewłaściwym balkonem w drodze do szkoły.” ”. Był posłuszny dwóm rzeczom: ślinie i ojcu.
Mały K. żyje w ciągłym strachu o samego siebie. Od najmłodszych lat ulega tresurze swego ojca. Jest traktowany na równi z psem. Określenie „dziecko rasy ludzkiej” towarzyszy mu zawsze przy traumatycznych przeżyciach z wiązanych z biciem pejczem przez starego K. Cały proceder jest bardzo dokładnie opisany w książce. Pejcz jest określany jako ten, co wymierza sprawiedliwość. Zostają mu wymierzane kary za najmniejsze nieposłuszeństwa, a także kary zaległe…Jego życie jednym wielkim zlepkiem strachu, zarówno przed pejczem, który „ma swój zapach”, jak i starym K. Mały jest świadkiem wielu rozpadu jego jakże dziwnej rodziny. Wysłuchuje ciągłych, nieprzebierających w słowach rodziców, którzy jednego dnia nie potrafią żyć bez siebie, a następnego nienawidzą się najbardziej na świecie. Temu wszystkiemu przygląda się synek. Jego największym marzeniem jest zabić starego K. Za to wszystko, co mu zrobił. Chciał go zabić, ale w czasie wojny, w taki sposób, żeby nie był posądzony o ojcobójstwo. Jednak jego „miłość”, jeżeli tak można nazwać jego tęsknotę za domem rodzinnym, gdy został skierowany do sanatorium z powodu często powtarzających się schorzeń górnych dróg oddechowych. Tam też zaznał niezrozumienia. Był bity tylko, dlatego, że trafił na oddział astmatyków. I wtedy zatęsknił za biciem ojca. Zatęsknił za nim, bo on przynajmniej wymierzał kary lub kary zaległe. Stary K. nie był tak do końca złym człowiekiem. Czasami jak Młody był np chory poświęcał mu dużo czasu. W całym domu następowało (chwilowe oczywiście) zawieszenie broni. Dlatego nasz bohater często chorował. Wtedy czuł, że żyje w pewnej społeczności, którą można było nazwać rodzinną.
Bohater tej wstrząsającej powieści jest ucieleśnieniem dziecka, które urodzone w pewnym czasach „uwikłanych historycznie”. Nie przedstawia sielankowego domu. Jest jego zupełnym zaprzeczeniem. Mały K., od najmłodszych lat wychowywany jest pod wielką presją. Nie wie czy to, co chce za chwile uczynić nie będzie srogo ukarane. Jego rodzice są ucieleśnieniem totalnej władzy (ojciec) i oglądnie brazylijskich seriali (matka). Książka Wojciecha Kuczoka na pewno daje do myślenia. Nigdy nie możemy być pewni, co myśli dziecko o swojej rodzinie. Czy rodzina jest dla niego ostoją bezpieczeństwa? Czy może dąży do jej unicestwienia jak synek? Co sądzi o matce, ojcu? Jednak właściwym przesłaniem tej książki jest kara za zło, które „popełniło się” w ziemskim życiu. Tytułowy gnój, „czyli to wszystko, co było w szambie”, pochłania rodzinę K. z wyłączeniem matki i syna, który relacjonuje to wydarzenie. Nie mieszka już w tym czasie w domu rodzinnym. Marzenia małego bohatera stają się faktem. Podmyte fundamenty i szambo, które wybiło, są przyczyną katastrofy. Książka uświadamia czytelnikowi, że jego koniec wcale nie musi się dokonać, z przyczyn naturalnych. Każdy kiedyś poniesie karę za wszystkie złe czyny wyrządzone na Ziemi. I nie pomorze nawet nadgorliwość religijna. Polecam tą książkę o małym „procencie ludności w naszym kraju”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury