profil

Dlaczego Santiago zasługuje na mój szacunek – charakterystyka postaci.

poleca 85% 556 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Ernest Hemingway

Santiago El Campeon to główny bohater opowiadania Ernesta Hemingway’a pod tytułem „Stary człowiek i morze”. Był on starym rybakiem, który łowił samotnie ryby w Golfsztromie na Kubie.
„Wszystko w nim było stare prócz oczu, które miały tę samą barwę co morze i były wesołe i niezłomne”. Ten prosty człowiek od wielu już lat wypływał w morze i łowił ryby. Na jego twarzy widniały brunatne plamy po niezłośliwym raku skóry, a ręce miał „poorane głębokimi szramami od wyciągania linką ciężkich ryb”. Mieszkał na wybrzeżu w jednoizbowej chacie zbudowanej z twardych liści palmy królewskiej. Jego domek był bardzo biedny, wręcz nędzny. I takie też było jego życie. Nawet koszulę starego „tyle razy łatano, że przypominała żagiel, a łaty spłowiały na słońcu i przybrały najrozmaitsze odcienie”.
Santiago nie miał nawet pieniędzy na żywność, od dłuższego czasu połowy ryb nie udawały mu się i nie mógł zarobić na własne utrzymanie. Ale nie tracił nadziei, że wreszcie przerwie złą passę i udowodni wszystkim, że potrafi jeszcze łowić ryby. Myślał: „Każdy dzień jest nowym dniem. Lepiej jest mieć szczęście”. Przedtem miał dużo szczęścia, nazywano go nawet Czempionem, gdyż wygrał próbę siły z potężnie zbudowanym Murzynem. Chociaż konkurencja trwała 24 godziny, nie poddał się i ostatecznie pokonał przeciwnika. Tak samo walczył z żółwiami i rybami, które łowił. Podziwiał ich piękno i wytrwałość, szanował za nieugiętość w obronie własnego życia, ale rybak okazywał się zazwyczaj silniejszy i bardziej uparty.
Podczas swojego najważniejszego połowu mówił do ryby jak do człowieka. Żal mu jej było, ale wiedział, że musi ją złowić, aby przekonać siebie i innych, że jest dobrym i szczęśliwym rybakiem. „Rybo – powiedział. – Kocham cię i szanuję bardzo. Ale zabiję cię, nim ten dzień się skończy”. Kilkadziesiąt godzin prawie bez odpoczynku walczył z tym wielkim marlinem. Sam prawie umarł z wycieńczenia, ale nie poddał się, pokaleczył sobie strasznie ręce i plecy, ale mimo bólu nie zrezygnował. Holował marlina do Hawany, ale po drodze zaatakowały rybę rekiny i zjadły większą jej część, choć stary rybak próbował bronić swojej zdobyczy. Całą drogę modlił się o powodzenie swojej wyprawy, miał nadzieję, że Bóg się nad nim zlituje: „Głupio jest nie mieć nadziei – pomyślał –Poza tym to pewnie grzech”. Santiago często zastanawiał się nad wszystkim, co dotyczyło jego pracy: „Nie zabiłeś tego marlina tylko po to, żeby wyżyć i sprzedać go na mięso – myślał – zabiłeś go z dumy i dlatego, że jesteś rybakiem. Kochałeś go, kiedy żył, i kochałeś go potem”. Santiago nie poddał się, walczył do końca, chociaż wiedział już, że przegrał i nie da rady rekinom, które pożarły jego marlina.
Można go podziwiać i szanować za nieugiętość i wolę walki. Przegrał, ale nie czuł się pokonany. Po dotarciu do portu już wspólnie z Manolinem zastanawiał się nad następnym wspólnym połowem. Myślę, że stary rybak mógłby wielu z nas nauczyć dumy i wytrwałości.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty

Teksty kultury