profil

Rola motywu snu w "Zbrodni i karze" Fiodora Dostojewskiego

Ostatnia aktualizacja: 2022-11-08
poleca 84% 3013 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Zainteresowanie problematyką snów sięga do czasów starożytnych, kiedy ich ezoteryczny charakter łączono z ingerencją boską, co stało się przyczyną narastającej wokół tego tematu aury tajemniczości. W konsekwencji egzegezą onirycznych przywidzeń zajmowali się wyłącznie najwyżsi kapłani, a wśród zwykłych ludzi zaczęło rozwijać się „mythopoiesis”, czyli proces „tworzenia mitów”, ściśle związany z tradycjami i elementami charakterystycznymi dla danej cywilizacji. Zjawisko obejmowało szerokie kręgi kulturalne i odznaczało się ogromną różnorodnością, lecz niezmiennym było pojmowanie snu jako zjawiska metafizycznego. W Europie szczególne znamię pozostawiła mitologia grecka, za sprawą wielkiego wpływu, jaki wywarła na późniejszą kulturę Rzymu, a wreszcie na cały kontynent. Antyk inspirował na przestrzeni różnych epok: renesansu, rokoka, klasycyzmu, romantyzmu.

Motywy oparte o elementy greckie znajdują swe miejsce także w „Zbrodni i karze” Fiodora Dostojewskiego (Hypnos–Sen to brat Tanatosa-Śmierci – w książce widoczna jest specyficzna korelacja pomiędzy tymi dwoma stanami). Ujmując powierzchownie wątek zawarty w powieści można sformułować wniosek, iż sen jest odpowiednikiem wyrzutów sumienia (Nmezis – jedna z córek Nocy; nieubłagana mścicielka popełnionych zbrodni odciska swoje piętno w podświadomości zabójcy). Nieświadomość w rzeczywistości ujawnia się symbolicznie za pomocą archetypów w tym, co irracjonalne – w snach.

Tytułowego bohatera – Rodiona Raskolnikowa dosięgają koszmary i lęki już przed dokonaniem morderstwa: „jeżeli tak się boję teraz, to cóż by to było, gdyby rzeczywiście do tego doszło”, jest znerwicowany i ma kłopoty ze spokojnym snem – „Nazajutrz obudził się późno, po niespokojnym śnie, który go nie pokrzepił. Obudził się w nastroju żółciowym, rozdrażniony, zły i z nienawiścią spojrzał (...)”. W oparciu o psychoanalizę Freuda można wysnuć hipotezę, że owa dysharmonia jest wynikiem zaburzeń powstałych na gruncie, zagnieżdżonego już gdzieś w umyśle, zamiaru popełnienia zabójstwa – „Nihil est in intellectu quin prius fuerit in sensu” – nie ma niczego w umyśle, czego by przedtem nie było w zmysłach; umysł nie ma pojęć wrodzonych, jest on czystą tablicą – (Arystoteles „O duszy”).

Pierwszy sen Raskolnikowa to bolesny obrazek z dzieciństwa, poprzedzony różnymi formami strachu – „Nerwowy dreszcz zmienił się w jakieś febryczne drżenie. Zaczęło go nawet ziębić: w taki upał zrobiło mu się zimno.”. Koszmar przypomina o brutalnym zakatowaniu kobyłki dla zabawy. Obraz wzbogacono konfabulacją i dlatego pełno w nim fantasmagorycznego okrucieństwa wydobytego z owładniętego zbrodnią umysłu– „(...)okolica zupełnie taka jak ta, co przetrwała w jego pamięci; ale nie: w pamięci zatarła mu się daleko bardziej niż to, co teraz miał przed sobą we śnie”. Proweniencji tego zjawiska należy szukać w rozstrojonej psychice bohatera. Trauma z dzieciństwa nabrała nowego wymiaru w świetle planowanego przez Rodiona morderstwa – „Sny tego rodzaju, chorobliwe sny, zawsze są długo pamiętane i wywierają silne wrażenie na rozstrojonym i już podnieconym organizmie człowieka”. Symbole zawarte w sennej wizji uwypukliły i skonfrontowały niewinność oraz delikatność dziecka („Płacze. Serce podstępuje mu do gardła, płyną łzy (...)”) z bezwzględnością przyszłego mordercy (Podobny motyw znajduje się w „Kurtynie” Agathy Christie, w której Norton pełen wrażliwości dla zwierząt jest jednocześnie idealnym mordercą bez skrupułów).

W śnie zostaje nakreślony wizerunek bohatera o dualnej osobowości, gdyż jak „yin-yang” posiada zarówno cząstki dobra jak i zła. Interpretacja snu nie jest jednoznaczna – „(...) praca marzeń sennych dokonuje, zatem niezwykłej w swym rodzaju transkrypcji myśli sennych; nie jest ona tłumaczeniem dosłownym. (...) Przedmiotów oznaczonych jest niewiele, natomiast symbolów wyjątkowo dużo” – (Freud „Wstęp do psychoanalizy”).

Koszmar przybiera charakter złowróżbny, jest kasandrycznym przeczuciem Raskolnikowa – „(...) przy pomocy marzeń sennych chodzi widocznie o to, by ukryte myśli, ujęte w słowa, zamienić na obrazy(...)”. (Podobną złowieszczą istotę kryły w sobie sny mitologicznych królowych: Hekabe i Jokasty – ich synowie mieli przynieść zagładę państwom). Rodion budzi się, ale jego działania są determinowane przez sen – (zabija staruszkę jak kobyłę :„Siekierą ją, co tam ! Skończyć z nią od razu”), przekładając na rzeczywistość symbole, pomimo początkowych obaw. Wszelkie wątpliwości skrupulatnie represjonuje i usuwa ze świadomości (,ale w głębi duszy pozostają na zawsze).

Drugi sen ogarnia umysł Raskolnikowa już po dokonaniu morderstwa: „Rozebrawszy się, czując, że dreszcze chodzą mu po plecach niczym zajeżdżonemu koniowi na grzbiecie, położył się na kanapie (...) i natychmiast zapadł w niepamięć”. Bohater słyszy narastające wycie, jęki, zgrzytanie, łkanie, odgłosy bijatyki, a następnie odgłos uderzania głową o stopnie schodów i wrzaski gospodyni. Zdaje mu się także, że na klatce zgromadził się tłum gapiów, a za chwilę ci ludzi przyjdą po niego, ponieważ morderstwa nie da się ukryć – „Znaczy, że zaraz po niego przyjdą, a skoro tak...To na pewno...z tamtego powodu...z powodu tego...co wydarzyło się wczoraj...Boże kochany”. Ze snu wyrywa go bolesne odrętwienie, a później nie może zasnąć – „(...) opadł na kanapę, lecz oczu już nie mógł zmrużyć: przeleżał jakieś pół godziny cierpiąc katusze, nigdy bowiem dotąd nie doświadczył chwil grozy tak przerażającej i bezgranicznej”. Rodion doświadcza podobnych symptomów psychozy do tych, które męczyły szekspirowskiego bohatera dramatu – „Makbet zabił sen, niewinny sen”.

Kolejnym etapem choroby jest obsesja na punkcie krwi – niezmywalnego piętna zbrodniarza, które doprowadza Lady Makbet do obłędu, Balladynę do wściekłości, a Raskolnikowa do utraty przytomności, mizantropii i majaczenia. Przez trzy dni cierpi na somnolencję – senność patologiczną, ma gorączkę i zwidy: tłum chce go gdzieś zabrać; siedzi sam w pokoju, bo się go boją i obserwują przez szparę w drzwiach.

Ponadto ma zaburzoną percepcję czasu i przestrzeni – raz mu się wydaje, że choruje miesiąc, a innym, że to jeden i ten sam dzień. Nie pamięta o zbrodni, ale pamięta, że zapomniał o czymś bardzo ważnym – powoduje to u niego furię i strach. Z letargu budzą go promienie słoneczne padające na mroczny kąt pokoju („przecie to w tym kącie, w tej obmierzłej szafie, wyległo się tamto i dojrzewało już przeszło miesiąc”) – jasność, która odstrasza ciemność i strach, daje poczucie bezpieczeństwa – „słońce długim pasmem kładło się na prawej ścianie jego izdebki i oświetlało kąt przy drzwiach (...) Raskolnikow uniósł się na łokciu” (zbieżność motywu i roli światła w obronie przed złem z szekspirowską Lady Makbet, która dla bezpieczeństwa nie rozstawała się ze świecą – wierzyła, że wtedy nie zginie). Ukazana we śnie panika bohatera oraz jej konsekwencje na płaszczyźnie fizycznej i psychicznej, podkreślają zaawansowane stadium choroby.

Trzeci sen Raskolnikowa rozpoczyna się na ulicy, późnym wieczorem, ale „doskonale pamiętał, że z domu wyszedł w jakimś wyraźnym celu, że coś zamierzał pilnie zrobić, ale co mianowicie, tego nie mógł sobie przypomnieć”. Rodionowi zdaje się, że ktoś daje mu znaki ręką, więc podąża za ta osobą i niespodziewanie trafia do kamienicy starej lichwiarki – „Co najosobliwsze jednak, ta klatka schodowa wydała mu się dziwnie znajoma! (...) Ba! Przecież to jest to owo miejsce, które malowali robotnicy”. Coś ciągnęło Raskolnikowa do mieszkania Alony Iwanownej. Wokół panuje ciemność – znak grzechu i śmierci (obecny podczas morderstw Makbeta i w chwili śmierci Chrystusa), ale Rodion przy świetle księżyca („To dlatego jest tu tak cicho, że księżyc przez okno zagląda (...) najpewniej chce odgadnąć, co się tutaj wydarzyło”) powraca na miejsce swej zbrodni i przeżywa swoiste „djà vue” całej zbrodni – „bezszelestnie wyjął z pętli siekierę i uderzył staruchę w ciemię, raz i drugi” – z tą jednak różnicą, że lichwiarce nic się nie stało, a nawet „starucha siedziała i się zaśmiewała”.

Bohater nie może wytrzymać i „zaczął walić siekierą w głowę staruchy, jednakże za każdym uderzeniem śmiechy i szepty dochodzące z sypialni stawały się coraz donośniejsze i coraz wyraźniej było je słychać, starucha aż trzęsła się od chichotu. Rzucił się do ucieczki, ale cały przedpokój był już pełen ludzi (...) wszyscy patrzyli na niego, lecz jakby się przyczaili i czekali na cos w milczeniu”. Sen ujawnia najgłębiej skrywane lęki bohatera – „Marzenia senne są dziełem i pewnego rodzaju wypowiedzeniem się śpiącego” (Freud) – budzi się w nim panika przed wyjawieniem makabrycznej tajemnicy oraz koszmarne cierpienie duszy i wyrzuty sumienia, które są jak permanentnie powracająca fala – „irremeabilis unda”, i prowadzą do obłąkania .

Nieświadomość według Freuda jest silniejsza od świadomości, a zatem bodźce, pragnienia i myśli pochodzące od Id (sfera pierwotnych biologicznych popędów) i Superego (głos moralności – skutek uspołecznienia się człowieka. Odpowiada potocznemu pojęciu sumienia. Kształtuje się i funkcjonuje nieświadomie) mogą sprawić, że Ego (jedyna świadoma część umysłu – sfera działań na przedmioty zewnętrzne i zrealizowania celów zewnętrznych) zostanie stłumione przez lęk.
Funkcjonowanie psychiki polega na stałej grze wrodzonych impulsów – Id, tłumiącego je sumienia, czyli Superego i podświadomych lub świadomych decyzji, które podlegają rzeczywistości – Ego. Wprawdzie osobowość człowieka jest układem zachowującym równowagę tych trzech składników to stale zagraża jej dysharmonia.

W przypadku Raskolnikowa proweniencją dezintegracji impulsów jest konflikt pomiędzy Ego a Superego, a wynikiem tej sprzeczności jest brak normalnego funkcjonowania – „Sen to jeszcze, czy już jawa?”. Życie bohatera zaczyna kierować się ku obłędowi – umiera wewnętrznie, przerażony uświadamia sobie, że tą zarąbaną siekierą „kobyłą” jest nie starucha, ale on sam! – „Czyż ja zabiłem staruchę, siebie zabiłem, a nie staruchę. Ot tak, od razu, zakatrupiłem siebie na wieki”, bo „qui gladio ferit, gladio perit” (kto mieczem wojuje, od miecza zginie), i że jedynym wyjściem jest samowolne oddanie się pod sąd i przyjęcie kary jako formy ekspiacji – pokuty.

Ostatni sen Raskolnikowa ma miejsce na katordze, w dniu Zmartwychwstania Pańskiego. Bohater doświadcza apokaliptycznej wizji świata padającego ofiarą zarazy, która powoduje, że „w ludzi, w których ciała weszły, natychmiast wstępował bies i widoczne były oznaki obłędu”, bo „każdy bowiem myślał, że tylko on jeden posiadł prawdę” i uważał się za jednostkę wybitną stojąca ponad innymi. System ideologiczny zawarty w śnie jest tożsamy z początkowymi poglądami Raskolnikowa i jego podziałem na „ludzi” i „wszy” – sen wskazuje na wcześniejsze błędne, szkodliwe poglądy i ich konsekwencje wprowadzenia w życie.

Skutkiem rozprzestrzeniania się zarazy jest zagłada ludzkości (jak biblijny potop), z której ocaleje tylko kilka osób „lecz nikt i nigdzie jak dotąd ich nie widział, co więcej – nie słyszał nawet ich głosu”. Sen porusza Raskolnikowa, czego efektem jest doświadczenie łaski skruchy, wewnętrzne zmartwychwstanie duszy i nawrócenie bohatera oraz okazanie miłości Soni.

Uporczywe sny dotykają także innych, którzy wstąpili na niewłaściwą ścieżkę. Swidrygajłow jest człowiekiem nikczemnym, bez skrupułów, jednak jego próby zdobycia Duni okazują się daremne, a odrzucony po raz kolejny nie może o tym zapomnieć. Zaczyna majaczyć, męczy go szum liści za oknem – strach wydarty z najgłębszych zakamarków podświadomości. Następnie gasi świeczkę (czyli pozbawia się talizmanu bezpieczeństwa) i nie jest w stanie zasnąć (brak spokojnego snu znakiem wyrzutów sumienia – jak Makbet), pojawia się stopniowo sylwetka Duni, od której nie może się opędzić – „niedobry znak!”. Następnie próbuje, ale bezskutecznie, złapać mysz, która chodź jest blisko – wymyka się (tak jak Dunia). Świecy nie zapala i „przywidzenia jedno za drugim, nachodziły go same, nękały go strzępy różnych zdarzeń, bez początku i bez końca, bez związku ze sobą” – są karą za natarczywość wobec dziewczyny.

Drugi sen Swidrygajłowa przedstawia uśmierconą przez niezasłużony wstyd niewinność dziecka – „w trumnie spoczywała, cała spowita w kwiaty, dziewczynka w białej tiulowej sukience, mająca złożone i przyciśnięte do piersi rączki (...) jej rozpuszczone jasnoblond włosy były mokre; wianuszek z róż okalał jej skronie (...) uśmiech (...) pełen był jakiegoś niedziecięcego smutku i bezgranicznej boleści (...) popełniła samobójstwo topiąc się. Miała zaledwie czternaście lat.” Na Swidrygajłowa jako niemoralnego i zepsutego człowieka spływa odpowiedzialność za śmierć dziecka i to właśnie jest głównym przekazem snu.

W trzecim śnie ma miejsce „metamorfoza” przemoczonej, zapłakanej pięcioletniej dziewczynki (,która zasypia jak niewinne dziecko) w francuską kokotę – „czerwień policzków była jakby jaskrawsza i mocniejsza od normalnych dziecięcych kolorków na twarzy (...) czarne rzęsy poruszyły się i jakby porozumiewawczo trzepotają, spod nich wyzierają się zaś figlarne, chytre, wcale niedziecięce oczka (...) w końcu zupełnie przestała się hamować (...) błysk czegoś nachalnego, wyzywającego, pojawił się na tej absolutnie niedziecięcej twarzy: błysk wyuzdania przemienił twarz dziecka w twarz damy kameliowej”. Swidrygajłow nie może uwierzyć własnym oczom – „Jakże to tak! Pięcioletnia!”.

Sen jest odzwierciedleniem dewiacji mężczyzny. Psychika Swidrygajłowa zostaje prześwietlona i obnażona, odkryte zostają najskrytsze lęki, słabości i pragnienia – cios zostaje zadany w najczulszy punkt, sprawiając tym samym gigantyczny ból. Bohater uświadomiony o swym zboczeniu i krzywdach, jakie wyrządził, decyduje się na paliatyw, jakim jest samobójstwo.

Swidrygajłow nie zmienia swego życia lecz je kończy, natomiast Raskolnikow postawiony w podobnej, a nawet cięższej sytuacji przechodzi długoletnią pokutę i doświadcza łaski. (Podobny motyw został zawarty w Biblii w Nowym Testamencie, kiedy spośród dwóch apostołów, którzy zdradzili Chrystusa – Judasza i Piotra – pierwszy popełnia samobójstwo, a drugi postanawia naprawić swoje winy i staje się najwierniejszym uczniem, a później następcą Jezusa.) Autor książki konfrontując ze sobą te antynomie, pokazuje jak chwiejny i słaby jest człowiek, jak zależny od psychiki. Dostojewski opisując historię morderstwa poprzez pryzmat wyrzutów sumienia w onirycznej postaci, ukazuje czytelnikowi ogromną ingerencję snu w życie – jawy w rzeczywistość, w takim stopniu, że można by nawet powiedzieć: „vita somnium breve” (Arnold Bcklin).

Źródła
  1. „Zbrodnia i kara” – Fiodor Dostojewski, wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy - 1978
  2. „Wstęp do psychoanalizy; Marzenia senne” - Sigmund Freud , wyd.(...) - 2001
  3. „Freud”- (...) Rosińska, wyd. (...) - 1993
  4. „Leksykon symboli” – Hanz Biedermann, wyd. Muza SA - 2001
  5. „Atlas filozofii” - Peter Kunzmann, Franz-Peter Burkard, Franz Weidmann, wyd. Prószyński i S-ka – 2003
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Komentarze (5) Brak komentarzy

Praca napisana przez kogos kto sie zna o czym pisze :) Dzieki

trochę za długa

Świetna praca. Bardzo dobrze opisane, a do tego dużo cytatów, a nauczyciele to lubią :) Pomogło mi w napisaniu jakie było znaczenie snu Raskolnikowa :)
...najwyższa ocena:) pozdro

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 12 minuty

Teksty kultury