profil

Opowiedz historię kuszenia i wygnania, czyniąc narratorem Ewę lub węża

poleca 85% 289 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Chodziłam pewnego pięknego, ciepłego dnia po ogrodzie. Słońce ogrzewało me ciało, śpiew ptaków radował uszy, a kwitnąca roślinność cieszyła oczy. Czułam się szczęśliwa i lekka. Spacerowałam długo i nie wiedząc kiedy, znalazłam się w samym środku ogrodu. Wtedy usłyszałam złowrogi syk. Odwróciłam się i zauważyłam węża.
Wylegiwał się na gałęzi drzewa, oplatając je swym lśniącym zielonkawym ciałem. Promienie słońca odbijały się w jego łuskach, sprawiając wrażenie, jakby obsypany był magicznym, błyszczącym pyłem. Poczułam się dziwnie. Nigdy nie spotkałam się z takim uczuciem. Czyżbym się bała? Nie, to niedorzeczne! Dlaczego miałabym bać się węża?
- Czy to prawda, że Bóg powiedział: „Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” – zapytał gad.
Odpowiedziałam, że nie wolno nam jeść owoców tylko jednego drzewa. Tego, które rośnie w samym środku ogrodu… Tego, które widziałam przed sobą…
Było wielkie. Pień miało gruby, gałęzie silne, mogące udźwignąć z tuzin panter, a owoce! Jakież one wspaniałe! Wielkie, błyszczące w pięknym, wysyconym, purpurowym kolorze. Gałęzie wprost uginały się pod ich ciężarem.
Byłam oczarowana. Do tej pory nie zauważałam urody tego drzewa. Tym razem było inaczej. Nie mogłam od niego oderwać oczu. Połączeni byliśmy niewyobrażalną siłą. Tylko ja i drzewo… I owoce… I złowieszczy syk węża: „Zjedz je! Zjedz je!”.
Zerwałam zakazany owoc. Gdy go dotknęłam, poczułam zachwycający zapach i zrozumiałam, że nie mogę postąpić inaczej. Zatopiłam zęby w kruchym miąższu. W ustach poczułam rozkoszny smak… Podałam owoc memu mężowi. Zjadł kęs i wtedy… Wydało mi się, że spadam w niekończącą się przepaść. Nagle zamiast cudownie lekką, poczułam się ciężką. To było tak, jakby miliardy kropel deszczu wbijały mnie w ziemię lub jakby owijał mnie bluszcz i przyciskał do skały… Nie mogłam uwolnić się od tego uczucia.
Spojrzałam na Adama. Na jego twarzy zauważyłam coś dziwnego. Coś jakby rumieniec… Odwrócił się ode mnie i schował za drzewem. Wtedy pojęłam dlaczego.
Byliśmy nadzy! Jak to się stało? Czemu? Czy zawsze tak było? „To ten owoc” – przeszło mi przez myśl. To przez niego! Co ja zrobiłam? Dlaczego? Przecież nie wolno mi było! Czułam się strasznie. Obok ogromnego poczucia winy z powodu nieposłuszeństwa dotknęło mnie uczucie, którego do tej pory nie znałam – wstyd. Wstydziłam się swojej nagości. Czułam, że poza ciałem, na widok publiczny została wystawiona ma straszna wina…
Mój mąż wpadł na dobry pomysł, aby zasłonić się figowymi liśćmi. Trochę nam to pomogło. Poczuliśmy się lepiej.
Wtem usłyszałam kroki Boga Jahwe. Oboje z mężem ukryliśmy się wśród krzewów. Nagle Bóg zawołał Adama. Gdy usłyszał, że on wstydzi się wyjść, gdyż jest nagi, zadał mu pytanie, którego tak się bałam. „Czy może zjadłeś z drzewa, z którego zakazałem Ci jeść?”. Słowa te odbijały się w mej głowie niczym echo w skalistym kanionie. Spuściłam głowę. Adam opowiedział o złamaniu przeze mnie zakazu. Głos mi się trząsł, gdy odpowiadałam na pytanie Boga o przyczynę mego nieposłuszeństwa.
Po tym, jak Jahwe dowiedział się o namowie węża, ukarał go przeklinając na wieki. Potem zwrócił się do mnie. Dreszcze przeszły mi po plecach, gdy zapowiedział, że w bólu będę rodziła dzieci, a mąż mój będzie nade mną panował. Adama Jahwe ukarał niepłodnością uprawianej przez niego ziemi. Wiedziałam, że to wszystko moja wina…
Ale najgorzej czułam się, gdy Bóg wygnał nas z Edenu. Smutek ogarnął me serce, gdy przekraczaliśmy bramy ogrodu. Miejsca, które było naszym domem, a które z powodu mojego nieposłuszeństwa przestało nim być.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty

Teksty kultury