profil

Wywiad z Małym Księciem.

poleca 85% 419 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Witajcie w waszym ulubionym dziale „Gimbusa”…Wywiady. Dziś chcę wam przedstawić postać wielce znakomitą, bardzo popularną i tajemniczą. Nikt nie wie, jakie jest jej prawdziwe imię i nazwisko, jednak każdy słyszał o.... Małym Księciu Oto zapis naszej rozmowy:
Dziennikarz:Witam cię Mały Książe. Na samym początku chciał bym się dowiedzieć czy to prawda że odbyłeś podróż po 7 planetach?
Mały Książe:Dzień dobry. Tak toprawda zwiedziłem 7 planet.
Dziennikarz: Czy mógł byś opowiedzieć co nieco o swojej podróży?
Mały Książe:Ależ oczywiście. Zaczęło się od tego, że postanowiłem opuścić moją planetę – Asteroid B612 i udawać się kolejno na planety sąsiadujące, również oznaczone tylko numerami.
Pierwszą z nich była planeta 325. Należała ona do Króla, starego człowieka, który za wszelką cenę chciał zdobyć jakichkolwiek poddanych. Pragnął wydawać rozkazy, móc kimś rządzić, bo mimo iż „posiadał” wszystkie gwiazdy, Słońce, Księżyc i tak dalej, nie miał kim w rzeczywistości władać. Uciekał się do proponowania mi różnych posad w swoim „rządzie”, jednak ja nie mogłem tam zostać i postanowiłem wyruszyć w dalszą podróż.
Podczas wizyty na następnej planecie natknąłem się na Człowieka Próżnego. Pragnął on, aby go bez przerwy wielbić. Bardzo ubolewał nad faktem, że okolica ta nie jest zbytnio uczęszczana. Nie miał komu uchylać rąbka swojego kapelusza w odpowiedzi na wszelkie objawy uwielbienia itp. Muszę powiedzieć, że opuszczając to miejsce byłem jeszcze bardziej zdziwiony, niż w poprzedniej sytuacji.
Wizyta na następnej planecie pogrążyła mnie chyba w największym smutku, mimo iż była ona najkrótsza. Zamieszkiwał ją Pijak, teraz wiem, że tak można nazwać takiego człowieka. Chociaż istnieją dla niego także inne określenia, na przykład Tchórz... Uciekał przed własnym zamiłowaniem do picia...
Czwarta planeta z kolei- Asteroid 328 należała do Biznesmena, można też powiedzieć, że do Bankiera. Człowiek ów był tak zajęty liczeniem, że nawet nie zauważył mojego nadejścia. Na moje pytanie, co liczy, odpowiedział, że gwiazdy, które zresztą nalezą do niego. Był to człowiek „precyzyjny i poważny”, – w tym miejscu Mały Książę zaśmiał się nieco ironicznie – jak sam siebie określił. Zapytałem go jeszcze o parę rzeczy, jednak on już wcale nie zaszczycił mnie swoją uwagą, więc nieco zszokowany odszedłem, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że „dorośli są zdecydowanie dziwni”...
Planeta piąta była z tych wszystkich najbardziej interesująca i myślę, że tam mógłbym pozostać, gdyby nie to, że była niezwykle mała. Zamieszkiwał ją Latarnik – człowiek, który był niezwykle oddany swojej pracy. Gdy nadchodził zmierzch musiał zapalać swoją latarnię, gdy słońce wschodziło, miał ją gasić. Problem był jedynie w tym, że owa planeta obracała się tam coraz szybciej, doba trwała tam, zdaje się, że 2minuty, chociaż nie pamiętam tego aż tak dobrze. Czasami szczerze żałuję, że tam jednak nie zostałem.
Moim przedostatnim przystankiem był asteroid 329. Należał on do Starego Pana, człowieka wielce uczonego. Zajmował się on geografią, spisywaniem umieszczenia oceanów, gór, rzek... Brakowało mu jednak bardzo badaczy, którzy dostarczaliby mu o nich wiadomości. Miał on nadzieję, że ja zostanę jego badaczem. Jednak moje plany nie pozwoliły na to i rozstałem się z nim dosyć szybko.
Na końcu zawędrowałem na Ziemię. Była to oczywiście największa planeta, jaką do tej pory widziałem. Wylądowałem na pustyni i spotkałem wspaniałego człowieka, towarzysza i przyjaciela. Mimo istotnej różnicy wieku udało nam się nawiązać przyjaźń, z czego bardzo się cieszę. Nieczęsto spotyka się takich ludzi. Ale wcześniej jeszcze nawiązałem znajomość z pewną Żmiją, Kwiatkiem, różami oraz kilkoma innymi istotami.. W tym miejscu przeżyłem wielkie rozczarowanie. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że moja Róża jest jedyną, a tu nagle się okazało, że są ich miliony... Przede wszystkim jedno z tych spotkań utkwiło mi w pamięci – spotkanie z Lisem. Nie był to taki zwykły lis. Oswoiłem go, był mój. Żegnając się ze mną dał mi w prezencie pewien sekret: „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Chciałbym ,aby właśnie te dwa zdania stały się mottem dzisiejszego programu. Wbrew pozorom są one bardzo cenne, droższe, niż wszystkie skarby świata...
D:Dziękuje za tak wyczerpującą wypowiedź.
MK:Nie ma za co, było to dla mnie dobrym sprawdzeniem mej pamięci.
D:Czy podczas podróży nie przeszkadzało Ci ,że
jesteś sam,bez Róży?
MK:Prawdę mówiąc to nie choć czasem tęskniłem za nią.

D:Będąc na jednej z planet zobaczyłeś ogród pełen takich samych róż jak ta,która zamieszkiwała z Tobą na planecie.Co wtedy sobie pomyślałeś?
MK:Na początku się trochę zdziwiłem i nie mogłem w to wszystko uwierzyć,ponieważ Róża zapewniała mnie ,że jest jedyna w swoim rodzaju na świecie.poczułem się oszukany i zakłamany.
D:A co myślisz o wojnie między barankami i kwiatami?
MK:Jak dla mnie jest on bezsensowna i powinna się jak najszybciej zakończyć.
Powiem jeszcze, że prowadzę negocjacje pomiędzy obydwoma stronami.
D:Czy planujesz następną podróż ?
MK:Myślę,że nie.Chciałbym zostać na swojej planecie i spędzic ten czas z moją ukochaną Różą.
D:Jak oceniasz postepowanie Róży?
MK:Była bardzo wymagająca,kapryśna,zapatrzona w siebie ,ale mimo wszystkoroztaczałą wokół siebie piękno.Często zadawała mi ból i wmawiała mi kłamstwa-czego osobiście nie pochwalałem.
D:Jednak nadal ją kochasz…dlaczego?
MK:Tak,pomimo tego wszystkiego jest ona mą najbilższą przyjaciółką i zawsze będę ją kochał.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut