profil

Odwołując się do realiów współczesnego świata, którego mottem byłaby jedna z sentencji moralnych zawartych w II części Dziadów piszesz opowiadanie z dialogiem

poleca 85% 269 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz

Godzina wychowawcza w szóstej klasie szkoły podstawowej jednej z warszawskich szkół. Trochę hałasu i gwaru, ot normalna szkolna lekcja. Do klasy wchodzi wychowawczyni – pani Otrębska. Spokojnym głosem mówi do dzieci „Cisza!” i sprawdza listę obecności.
- „Ambrozik”!
- Obecny!
- „Batrycznak”!
- Jestem!
- „Domkowska”
- Proszę pani, ja właśnie w sprawie nieobecności Oli.
- Słucham.
Na środek klasy wychodzi niewysoka dziewczynka.
- Ola jest chora. Od jej mamy wiem, że to coś z mięśniami i Ola musi leżeć w łóżku. Jest już w domu. Myślałam, że może zorganizowalibyśmy z klasą jakiś prezent dla niej i kartki z życzeniami, a jakieś trzy osoby poszłyby do niej, żeby to zanieść.
Pomysł Justyny spodobał się pani wychowawczyni i klasie z wyjątkiem jednego chłopca – Romana.
- Nie będę dawał pieniędzy na jakieś maskotki! To idiotyzm!
Jednak klasa zrealizowała swój pomysł. Dzieci nie były zdziwione zachowaniem Romana. On zawsze był taki. „Dasz odpisać matmę, bo nie miałem czasu zrobić? – Nie. Wytłumaczysz mi, o co chodzi w tej całej dynamice? Jutro sprawdzian, a ja nic nie rozumiem. Ty jesteś najlepszym uczniem w klasie. – Nie mam czasu. Możesz oddać pani moje wypracowanie, bo ja idę już do domu? – Nie.”
Po jakimś czasie dzieci przestały zadawać mu takie pytania. Kiedyś zapraszały go na przyjęcia urodzinowe, ale po kilku nieprzyjemnych odmowach, przestały.
Roman nie był w klasie lubiany. Nie tylko za to, że nigdy nie wyświadczył nikomu przysługi, ale też dlatego, że był bardzo … nieprzyjemny.
Nie było dnia, w którym nie powiedziałby komuś czegoś przykrego. To Izie, że jest gruba jak hipopotam, to Maćkowi, że nieuk, to Kindze, ze ubiera się jak z czasów średniowiecza. Nikt w klasie go nie lubił, bo kto chciałby się zadawać z kimś takim.
W ławce siedział sam, bo na szczęście było o jeden stolik więcej. Nie miał numeru telefonu do nikogo z klasy. To znaczy, kiedyś tam miał do paru chłopaków, ale wyrzucił. Roman wychodził z założenia, że przyjaciele są mu niepotrzebni.
W domu mieszkał z mamą, ale w zasadzie sam z książkami i komputerem. W internecie szukał nowych wiadomości ze świata nauki i „pochłaniał” książki. Nie czytywał książek-książek, tylko książki-encyklopedie i książki-leksykony. Zamknął się sam we własnym świecie nauki i tego, co większość dwunastolatków nazwałaby nudziarstwem.
- Po co mi przyjaciele do jasnej ciasnej?! Chyba tylko po to, żebym miał mniej czasu dla siebie i szkoły. – mawiał.
- Z powodu przyjaciół opuściłbym się w nauce i spadł do twojego poziomu! – odpowiedział, a raczej fuknął zapytany przez zdenerwowanego jego zachowaniem Wojtka „Czy ty naprawdę nie potrzebujesz przyjaciół?”.
Do czasu…
***
- Słyszeliście, że Roman miał wypadek samochodowy? Podobno potrącił go, kiedy przejeżdżał na rowerze przez przejście dla pieszych.
- A kogo to obchodzi?! A poza tym on umie jeździć na rowerze?
- No wiesz? Przecież w „Leksykonie wiedzy dla snobów i samolubów” jest wszystko czarno na białym, jak jeździć na rowerze!
- Pewnie tak!
W tym momencie cała grupka rozmawiająca na korytarzu wybuchła głośnym śmiechem.
- Wejdź na rower i uważaj, żeby nie pobrudzić spodni. – przez śmiech krzyknęła Elka
- Nie zapomnij przedtem wytrzeć siodełka i kierownicy chusteczką, bo przecież ktoś tego wcześniej dotykał, a nie był to na pewno Einstein. – dodał Kuba
- Potem naciskając nogami pedały, recytuj grecki alfabet. – rzuciła Martyna
- Przestańcie, bo zaraz uduszę się ze śmiechu. – Izie łzy ciekły po policzkach ze śmiechu
- I co teraz powie nasz pan „Snob Mądraliński”?
- Nic, pewnie jest teraz pogrążony w lekturze „Leżenie w łóżku – jako przedmiot badań naukowych”
***
Do pokoju Romana wchodzi jego mama. Przyniosła mu kisiel. Roman z wielkim trudem siada w łóżku. Jest cały poobijany. Ma złamane obie nogi i stłuczony łokieć prawej ręki. Na głowie osiem szwów. Nie da się ukryć, że nie wygląda najlepiej.
- Lepiej się już czujesz? – pyta z troską mama.
Roman kręci głową, tak, że ledwo to widać.
- Roman, dlaczego nikt z klasy do ciebie nie przychodzi? Już prawie miesiąc minął od twojego wypadku, a nikt nie zadzwonił, nie mówiąc już o odwiedzinach? Roman?
Ale Roman odwrócił się tylko twarzą do ściany i otulił kołdrą...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty