profil

Prawdy o człowieku zawarte w „Innym Świecie” G. Herlinga - Grudzińskiego.

poleca 85% 194 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Gustaw Herling Grudziński

Jest rok 2600 i strasznie się dziwię, że jeszcze żyję, a wszystko to przez technologie, która poszła tak nieoczekiwanie do przodu. Teraz już nikt nie stosuje hibernacji. Mniej więcej w 2030 roku wynaleziono specjalne mini urządzenie, a raczej należałoby nazwać to mikroprocesorem, który był wszczepiany w okolice skroni. Sprawiał on, że organizm poddawany był opóźnionemu procesowi starzenia się. Gdy miałam 49 lat wszyscy szliśmy do punktów opieki zdrowotnej i z czystej ciekawości zgadzaliśmy się na zabieg. Jako Wyższy Oficer Floty Przestrzennej zostałam wybrana do przeprowadzenia eksperymentu nad nowym pojazdem, który pozwalał na poruszanie się w czasie. Z bardzo dużą dokładnością można było określić rok, a nawet godzinę i minutę końcowej fazy lotu, czyli lądowanie. Gdy już przeszkolona w zakresie obsługi tego pojazdu, siedziałamw jego wnętrzu mój opiekun pozwolił mi wybrać datę. Wybrałam Neapol i rok 1955 mając nadzieję spotkać tam Gustawa Herlinga - Grudzińskiego. Wiele razy czytałam jego książki, ale już od licealnych lat najbardziej do gustu przypadła mi książka jego autorstwa pod tytułem „Inny Świat”. Krótko po wylądowaniu wyszłam z pojazdu i ukryłam go w bezpiecznym miejscu, w niewielkim lesie, położonym na dość dużym wzniesieniu. Moją misją było sprawdzenie prawidłowej daty.

Czy rzeczywiście można ją samemu ustawiać. Zeszłam do miasta. Ludzie dziwnie patrzyli na mnie i mój ubiór, więc postanowiłam je szybko zmienić na mniej rzucające się w oczy. Przechodząc niewielką uliczką spostrzegłam, przez szybę wystawową, smutną twarz Herlinga siedzącego w malutkiej kawiarence. Właśnie na ten moment czekałam i strasznie się denerwowałam. Weszłam i spytałam go, czy mogę się przysiąść. Przytaknął głową. Widać było w jego oczach zainteresowanie moją osobą. Zaczęliśmy rozmowę. Od słowa do słowa przeszłam do wytłumaczenia kim tak naprawdę jestem. Opowiedziałam mu o znaczeniu jego książek dla mojego świata. Był bardzo wzruszony i patrzył na mnie z niedowierzaniem i nieufnością. Dopiero, gdy wyciągnęłam z mojej torby bagażowej jego książkę uwierzył i zaczął mówić:

-„Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy jak ostatnia wojna potrafiła zniszczyć w człowieku wyznawane dotąd wartości, a kryteria oceny etycznej zawodziły w stosunku do nowych, niewyobrażalnych niegdyś, a zaistniałych wtedy sytuacji i postaw ludzkich. Doświadczenia sowieckie i niemieckie potwierdziły w pewnym stopniu, że dolna granica wytrzymałości i wytrwałości ciała ludzkiego nie istnieje w ogóle: słowem – że nie ma takiej rzeczy, której by człowiek nie zrobił z głodu i bólu. Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach i uważam za potworny nonsens naszych czasów próby osądzenia go wedle uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich – tak jakby wodę można było mierzyć ogniem, a ziemię piekłem.”

-To oznacza, że nie możesz pogodzić się z tą oceną, mimo tego, że rozumiesz, do czego zdolny jest człowiek w warunkach nieludzkich?

-„Tak. Głód najczęściej łamał kobiety, kiedy je raz złamał, nie było już zapory na równi pochyłej, po której staczały się na samo dno.”
W tym momencie przypomniały mi się losy młodej Polki spod Mołodeczna oraz Tani, primadonny opery moskiewskiej. Ze smutkiem wspominałam słowa zawarte w książce, jak za jedzenie, za cień nadziei na przeżycie człowiek zdolny był do każdego czynu. Fizyczne męczarnie ciała potrafiły złamać w człowieku jego ducha, zniszczyć osobowość i wyznawane zasady etyczne.

-Ale przecież na pewno zdarzały się takie osoby jak Natalia Lwowna.

- „ Ach, Natalia. Masz absolutną rację. Natalia była jednym z przykładów postaw niezłomnych ludzi, którzy pomimo doznawanych cierpień potrafili zachować swą godność i człowieczeństwo. Mówiono mi, że jej ojca rozstrzelano natychmiast po powrocie z terenów sprzedanych Japończykom. Jedyną jej nadzieją, pocieszeniem była lektura „Zapisków z martwego domu” Dostojewskiego. Znalazła w niej punkt oparcia i odkryła możliwość samobójstwa. Pamiętam jej słowa: „Jest zawsze miejsce na nadzieję, gdy życie okazuje się czymś tak beznadziejnym, że staje się nagle naszą wyłączną własnością... (...), gdy nie można podnieść ręki na los, właśnie dlatego, że jest losem, pozostaje jeszcze jedno – obrócić się przeciwko samemu sobie! Och, pan chyba nie potrafi zrozumieć, jaka pociecha tkwi w wyborze rodzaju i czasu śmierci... tego nauczył mnie Dostojewski..” Drugim takim przypadkiem był Kostylew. Podziwiałem go za odwagę. Okaleczał się opalając sobie rękę w ogniu, żeby otrzymać zwolnienie lekarskie i nie pracować. Czas spędzał wtedy na lekturze zakazanych książek przebywając wtedy psychicznie w innym świecie niż realny. W ten sposób bronił swojej niezależności duchowej, własnej tożsamości, ale cena, jaką zapłacił była najwyższa – własne życie.” Przez chwilę próbowałam sobie wyobrazić, czy byłabym w stanie sama sobie zrobić taką krzywdę. Doszłam do wniosku, że człowiek, którego stać na coś takiego musi być naprawdę doprowadzony do ostateczności. Jednocześnie musi to być bardzo silna jednostka.

-Wiesz może, co się stało z tym towarzyszem, którego spotkałeś już po wojnie?

-Nie – powiedział cicho – ale cały czas myślę o nim. Jeszcze dziś pamiętam jak do mnie mówił: „Miałem więc do wyboru własną śmierć lub śmierć tych czterech (...). I wybrałem. Miałem dość lasu i tego przeraźliwego, codziennego wywijania się od śmierci – chciałem żyć. Złożyłem zeznanie. Rozstrzelano ich za zoną w dwa dni potem”. Prosił mnie o zrozumienie, chciał rozpocząć nowe życie. Ja jednak nie potrafiłem wypowiedzieć tego oczekiwanego przez niego, jedynego słowa „rozumiem”. „Może wymówiłbym bez trudu to jedno słowo nazajutrz po zwolnieniu z obozu. Może... . Miałem jednak już za sobą trzy lata wędrówek wojennych, udziału w bitwach, normalnych uczuć, miłości, przyjaźni, życzliwości... . Dni naszego życia nie są podobne do dni naszej śmierci i prawa naszego życia nie są również prawami naszej śmierci”. Zrozumienie tego postępowania byłoby równoznaczne z zaakceptowaniem tych praw śmierci.

- Ale przecież ten człowiek pozostanie na pewno do końca swego życia wewnętrznie rozdarty i będzie żył z poczuciem winy!

- Każdy człowiek musi samodzielnie odpowiadać za swoje czyny.

- I to jest jedna z rzeczy, która nadal obowiązuje w naszym 2600-tym świecie, mimo, że tak bardzo się zmienił od tego, który ty Gustawie opisujesz.
Pokiwał ze zrozumieniem głową. Uznałam naszą rozmowę za skończoną, więc się pożegnałam i wyszłam. Lecąc z powrotem cały czas rozmyślałam o naszych rozważaniach. Zastanawiałam się jak nasze postępowanie oceniać będą ludzie przyszłości. Mówi się, że prawda jest tylko jedna, ale okazuje się, że ma wiele twarzy. Tak samo prawdy o człowieku zawarte w książce „Inny Świat” Grudzińskiego powinny być odczytywane przez czytelników jednoznacznie, ale w zależności od wnętrza psychiki czytającego budzą różne refleksje na temat postępowania poszczególnych bohaterów. Dla mnie była to trudna lektura, ponieważ nie potrafiłam sobie wyobrazić jak wielkie może być okrucieństwo wojny.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 6 minut