profil

Drogi poznania Boga

poleca 85% 2257 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dzisiaj byłam u Inki. Ona od trzech miesięcy mieszka w MONARZE. Kiedyś była normalną dziewczyną, ale kiedy zmarła jej mama, zaczęła ćpać, a teraz jest na odwyku. Czasami odwiedzam ją i razem rozmawiamy. Inka nie chodzi do kościoła, nie wierzy w Boga, nie modli się. Uważa, że wiara nie jest jej potrzebna, uważa, że kiedyś wierzyła w istnienie i dobroć Boga, ale „on odebrał mi mamę, zniszczył moje życie, postawił na mojej drodze narkotyki, od których nie mogę się uwolnić”. Teraz „ on nie istnieje, Bóg nie jest istotą rzeczywistą, jest tylko wymyślony przez ludzi, a po śmierci jest nicość” – te słowa wypowiadane przez Inkę bardzo mnie poruszyły. Wiele razy zastanawiałam się jak ją przekonać, że Bóg istnieje i jest dobry. Ja w to wierzę, ale ona…

Postanowiłam „poznać Inkę z Bogiem”. Wiem, że nie docierają do niej moje słowa, dlatego przedstawiłam jej poglądy innych. Święty Anzelm również zastanawiał się nad istnieniem Boga. Zapytałam Inkę, czy wierzy, że jest coś, co jest najdoskonalsze. „Oczywiście jest wiele takich rzeczy” powie-działa, i podała mi kilka przykładów. Tłumaczyłam jej wówczas, że jeżeli coś jest najdoskonalsze to istnieje ono nie tylko w naszej myśli, ale także i w rzeczywistości (oparłam się na przykładach, które podała mi Inka). Idąc tą drogą dochodzimy do wniosku, że jeżeli Boga uważamy za najdoskonalszego, to musi On być rzeczywisty. Nie przekonało to Inki. Poszłam więc inną drogą. Oparłam się na rozważaniach św. Tomasza. Zapytałam Inkę, czy wie, jak powstała nasza planeta. Wyklepała mi zapamiętaną z lekcji biologii czy geografii definicję książkową, że niby powstała z wybuchu, który to powstał ze zderzenia się gazów, i tak dalej..., aż w końcu doszła do momentu, gdzie encyklopedie nie podają dalszych definicji, ten ciąg przyczynowo-skutkowy utknął w martwym punkcie. I co było wcześniej? – zapytałam, lecz odpowiedzi nie było. Musiał istnieć Ktoś, lub Coś. Jakiś pierwszy i najlepszy, od którego wszystko się zaczęło i który istniał od zawsze – Pierwszy Poruszyciel. Tak naprawdę to uważam, że jest to obojętne, czy my nazywamy Go Bogiem, Jahwe, Stworzycielem czy Ojcem, wiadomo, że zawsze chodzi nam o Kogoś, kto stworzył świat. Przedstawienie Boga jako Przyczyny wszystkiego innego bardziej dotarło do Inki, bo przecież ona jak każdy człowiek musi zaspokoić swój umysł i przyjąć jakiś początek. Jako podsumowanie zadałam jej jeszcze jedno pytanie: „gdzie, w jakiej kulturze i od kiedy mamy do czynienia z religią?”. No właśnie... Już u najstarszych form praczłowieka zauważamy wierzenia i uznawanie kultu. Nie ma na Ziemi miejsca, gdzie ludność różnych kultur (czarni, biali, Indianie, buddyści, Żydzi, Chińczycy, Amerykańczycy, itd.) nie wyznawałaby „jakiegoś” boga.

Nie wiem, czy te moje tłumaczenia dały jakiś efekt i Inka uwierzy w Boga. Ale przecież nie ma tak naprawdę dowodów namacalnych, które przepowiadałyby do nas z większą bądź równą siłą co argumenty popierające prawa fizyki, matematyki, czy chemii. Drogi poznania Boga są tak naprawdę rozważaniami filozoficznymi i zawsze możemy mieć jakąś niepewność, wątpliwości czy pytania, na które nie uzyskamy jednoznacznej odpowiedzi, ale właśnie dlatego mamy do czynienia z wiarą. Inaczej przyjmowalibyśmy pewne fakty do wiadomości, tak jak przyjmujemy (bądź nie) prawa chemików, wydarzenia historyczne..., a my wierzymy w Boga.

Mam nadzieją, że moja rozmowa z Inką nie poszła na marne. Myślę, że żadna rozmowa o Bogu nie może być bez sensu i choćby nie skłoniła osoby do uwierzenia i uznania Boga, to powoduje głębsze zastanowienie, wewnętrzne rozważania, a to już jest wielki postęp. Chciałam „poznać” Inkę z Bogiem i myślę, że mi się to udało, bo zgodziła się iść ze mną do Kościoła

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty