profil

Jesteś Orfeuszem kroczącym przed Eurydyką, pamiętnik Orfeusza

poleca 85% 121 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Orfeusz

Czas chaosu, nadziei, radości i goryczy…
Ja Orfeusz, król Tracji, uzbrojony w lutnię wyruszyłem w podróż ku przeznaczeniu w bezmiar i otchłań ciemności Tartaru. Tam czeka na mnie moja Eurydyka, brutalnie wpędzona w podziemia przez Aristajosa i zazdrość bogów. Łąki i niebo straciły kolor. Żal i rozpacz przeważyły strach i zdrowy rozsądek. Czarne chmury moich myśli kołowały mi nad głową, niczym sępy rozszarpywały moje serce, przeżyłem śmierć mojej duszy. Nie pozostało mi już nic innego, nic nie miało znaczenia.

Szedłem przed siebie w dół i w dół, kierowany dziką furią rozpaczy. Ręce same biegały mi po strunach lutni, oddając ciszy moc mojej udręki. Nie wiem jak długo tak szedłem, ale mijałem tłumy dusz oczekujących na przeprawę przez Styks. Rozstąpili się przepuszczając mnie do Charona, który bez słowa przewiózł mnie na drugi brzeg. Jęki ucichły, Cerber nie szczekał, gdy doszedłem do władcy podziemia. Wtedy wybuchły moje uczucia. Dzikie ruchy palców na strunach mojej „broni”, słowa same układały się w melodię żalu w najczystszej postaci. Fala mojej muzyki skruszyła kamienny mur martwych serc bezlitosnych Erynii. Trwałem w nadziei, bo nadchodził czas rozstrzygnięcia. Krew odpłynęła mi z rąk i twarzy, ale nie czułem odrętwienia. Nic nie czułem, wydawało mi się, że serce przestało mi bić. Trwało to chyba wieki.
Hades oddał mi ją, pod jednym okrutnym warunkiem, że nie obejrzę się za siebie gdy będę wracał .W końcu los się do mnie uśmiechnął. Serce zaczęło mi bić, krew powoli ogrzewała moje skostniałe ciało, odżyłem! Nic nie da się porównać z tym uczuciem. Wszystkie moje męki miały sens, teraz wiem że los nie przywiódł mnie tu na próżno. Wszystko zaczęło nabierać barw. Najciemniejsze skały Tartaru wydawały mi się jaśniejsze. Nawet nie wiem kiedy zacząłem iść. Nogi same niosły mnie w rytmie bicia serca. Wśród echa moich kroków, słyszałem jedynie ciężki chód Hermesa. Daremnie natężałem słuch, a kroków mojej Eurydyki nie było. Ciarki przebiegły mi po plecach. Czyżby Hades ze mnie zadrwił? O ja głupi, łudziłem się, że skruszyłem jego serce. To był podstęp, zabronił mi oglądać się za siebie bym nie spostrzegł, że Eurydyka nie podąża za mną. Lecz jeśli mówił prawdę? Czy nadal jest taka piękna, czy mnie kocha, czy o mnie nie zapomniała? Myśli jak szalone biegały mi po głowie. Ta niepewność była nie do wytrzymania. Targały mną sprzeczne pragnienia. Zbyt długo czekałem. Muszę sprawdzić!

Hades nie kłamał - Eurydyka była za mną! Ale jakaś inna, stawała się eteryczna. Próbowała mi coś powiedzieć. Jej usta układały się w słowo „nie”. Daremnie próbowałem ją obejmować. Tartar zaczynał ją pochłaniać, wyciągnęła do mnie rękę i zniknęła mi z oczu. Biegłem za nią, ale Hermes mnie zatrzymał. Rzuciłem mu się do kolan, na próżno grałem moją pieśń. Krzyczałem dopóki gardło nie odmówiło mi posłuszeństwa. Oczy napłynęły mi łzami piekącymi niczym kwas. Płacz mój rzewny dźwięczał w skałach piekła. Oblał mnie zimny pot. Serce podeszło mi do gardła. Moja miłości! Co ja zrobiłem? Nie wytrzymałem próby. Tak niewiele brakowało, a bylibyśmy razem.
O bogowie, jak można być tak okrutnym! Czym zawiniłem na taką karę? Jestem tylko słabym człowiekiem, robakiem zdeptanym przez niepojętą bezduszność bogów. Twoje piękno doprowadziło cię do śmierci. Gdybym tylko mógł cofnąć czas. Tyle niesprawiedliwości jest na tym świecie. Wszystko co dobre i piękne musi zginąć. Jakie to życie jest kruche. Jak łatwo jest przerwać jego cienką nić. Ludzie go nie szanują. Prowadzą bezsensowne wojny, mordują się wzajemnie. A ja tu konam z rozpaczy za moją ukochaną. Przeżyłem podwójnie Twoją śmierć. Samotność uderzyła we mnie niczym grom z jasnego nieba. Moja dusza tak już stargana nieszczęściem przyjęła śmiertelny cios niesprawiedliwości. Czara goryczy już dawno się przelała. Moje życie to niekończący się koszmar. Zaprzepaściłem jedyną szansę. A może to tylko zły sen.

Szukając wszędzie Eurydyki wróciłem do Tracji, lecz tam też jej nie było. Moje życie straciło sens. Nic nie wyleczy już tej rany. Nie odbiorę sobie życia. Będę wciąż grał na lutni, aby innym nieść radość, śpiewając opowiadać o minionym szczęściu. Bo byliśmy przecież bardzo szczęśliwi. A gdy nadejdzie mój kres, spotkam ukochaną Eurydykę i już zawsze będziemy razem.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty