profil

Noc listopadowa.

poleca 85% 1083 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Noc Listopadowa" - W. Kossak

Wieczorem 29 listopada 1830 grupa cywilnych spiskowców współpracujących z podchorążymi rozpoczęła akcję powstańczą atakiem na Belweder - siedzibę rosyjskiego dowódcy armii polskiej. Inne oddziały miały za zadanie zajęcie koszar rosyjskich i rozbrojenie znajdujących się tam żołnierzy. Sygnałem dla całej Warszawy o rozpoczęciu działań miało być podpalenie browaru na Solcu - budynku znajdującego się w bezpośredniej bliskości koszar jazdy rosyjskiej. Nieszczęśliwym zrządzeniem losu siedziba Rosjan nie zajęła się ogniem. Mimo to działania kontynuowano.

Grupa belwederczyków pod dowództwem Ludwika Nabielaka i Seweryna Goszczyńskiego miała na celu złapanie lub zgładzenie znienawidzonego wielkiego księcia Konstantego. Plan ten się nie powiódł. Konstantego bronili jego adiutanci, którzy wcześniej składali mu przysięgę wierności. Zdołał się on ukryć i nocą przedostać do oddziałów rosyjskich. Wówczas podchorążowie prowadzeni przez Piotra Wysockiego połączyli się z grupą cywili przebili pierścień kawalerii rosyjskiej na Placu Trzech Krzyży i razem rozpoczęli przemarsz ulicami miasta.

Wcześniej młodzi oficerowie nie uzyskali też poparcia ze strony wszystkich dowódców oddziałów polskich, których dowództwo przyjęło postawę obojętną, a nawet wrogą wobec działań powstańczych. Niektórzy z generałów zapłacili za to życiem (gen. Potocki). Tej nocy pełnej dramatycznych wydarzeń obowiązywała zasada, że kto nie z nami, ten przeciwko nam. Grupa młodych patriotów szła Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem do centrum Warszawy z okrzykiem na ustach: Do broni! Jednak ich wołanie pozostawało bez odzewu ze strony mieszkańców stolicy. Sytuacja była dramatyczna.

Losy powstania odmienił lud Starego Miasta i Powiśla. Rzemieślnicy, robotnicy, urzędnicy, ludzie wolnych zawodów, księża, sprzedawcy sklepowi i służba domowa tłumnie wylegali na ulice i ruszyli wraz z żołnierzami 4 pułku piechoty liniowej (czwartacy) pod Arsenał. Ludzie ci sforsowali wrota starej warszawskiej zbrojowni, aby zdobyć broń. W wyniku starć ulicznych 30 listopada stolica była wolna. Wojska rosyjskie oraz jednostki polskie wierne Konstantemu wycofały się z miasta w kierunku Wierzbna.

Noc Listopadowa - 29 listopada 1830 r.

Groźba wykrycia spisku i aresztowania wśród warszawskich studentów znacznie przyspieszyły wybuch walk. W przeddzień powstania - w niedzielę, 28 listopada kierownictwo sprzysiężenia spotkało się z grupą oficerów reprezentujących te pułki, w których sieć konspiracyjna była najważniejsza. Ustalono ostateczne szczegóły planu przygotowywanego od dawna przez Zaliwskiego. Podjęto decyzje, że powstanie ma wybuchnąć już nazajutrz. Przebywało wtedy w Warszawie około 10 000 polskich żołnierzy, siła rosyjska wynosiła około 6 500 ludzi. Dodatkowo oddziały armi carskiej były rozmieszczone na korzyść powstańców.

Przygotowywując swój plan Zaliwski liczył głównie na podstawowy atut - zaskoczenie. Wychodził z założenia, że sprzysiężenie dysponuje wystarczającymi siłami, by równocześnie zlikwidować obydwa zgrupowania rosyjskie - jazda zlokalizowana była na południu, w okolicy Łazienek a piechota w koszarach położonych na północy. Dzieliła je więc znaczna odległość - prawie przez całe miasto w którego centrum stacjonowało większość żołnierzy Polskich. Zaliwski wyznaczył więc trzy podstawowe rejony działania: południowy, północno-zachodni (centrum) i północny.

Na południu Szkoła Podchorążych, wsparta sześcioma kompaniami piechoty oraz czterema działami miała okrążyć i zmusić do kapitulacji jazdę rosyjską. Równocześnie specjalny oddział spiskowców miał uderzyć na Belweder i zabić wielkiego księcia Konstantego - brata cara Rosji, naczelnego dowódce armii Polskiej, który w praktyce miał w swym ręku pełnię władzy polityczniej w Królestwie. Walkami toczonymi na południu dowodził Wysocki. W centrum cztery kompanie miały przeciąć połączenie z południa na północ, zabezpieczyć Arsenał oraz umożliwić saperom oraz znacznej części 4 pułku natarcie na koszary gwardii wołyńskiej przy Dzikiej. Dowództwo objął tam Zaliwski. Na północy dwie kompanie miały opanować mosty na Wiśle, zająć magazyn prochowy na Pradze i zabezpieczyć miasto od strony Modlina. Pozostałe siły miały rozbroić pułk gwardii litewskiej w koszarach aleksandryjskich.

Jako czas rozpoczęcia działań przyjęto godzinę szóstą, przy czym sygnał do wystąpienia miał być dany dopiero wtedy, gdy amunicja znajdzie się w miejscu przeznaczenia. Z amunicją był bowiem pewien problem. Magazyny amunicyjne mieściły się w obozie powiązkowym i na Pradze. W koszarach ostrą amunicję żołnierze winni byli zdawać tuż po zakończeniu służby, po czym znowu odwożono ją do obozu i na Pragę. W tej sytuacji oficerowie związkowi musieli wykraść amunicję z obozu powiązkowego i rozwieźć ją do oddziałów, które jej nie miały. Wspomnianym sygnałem do rozpoczęcia walk miało być podpalenie starego browaru Weissa na Solcu.

Jednak zła organizacja dała o sobie znak już w chwili rozpoczęcia powstania. Tak to zdażenie relacjonował Seweryn Goszczyński - poeta romantyczny, uczestnik ataku na Belweder:

„Dochodziliśmy do posągu Sobieskiego, który według planu miał być punktem zbornym dla oddziału belwederskiego, kiedy błysnęła łuna pożaru na Solcu - hasło powstania na wszystkich punktach, a tym czasem nie było jak w pół do szóstej, a nas wszystkich przy posągu ledwo kilkunastu. W tej chwili uderzono alarm na koszarach - odezwały się dzwonki odwachów, posyłki żołnierskie zaczęły się przemykać po lasku. W tym niepojętym dla nas rozruchu nie pozostawało nam nic jak rozproszyć się i przeczekać, aż się rzecz wyjaśni.”

Jednak w końcu działania ruszyły a osiemnasto osobowa grupa ( w której znajdował się także S.Goszczyński), podzielona na dwa dziewięcio osobowe oddziały wyruszyła na Belweder. Akcja jednak nie powiodła się. Belweder udało się zdobyć, jednak wielkiego księcia Konstantego w Belwederze nie odnaleziono...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut