profil

Turystyczne i krajoznawcze wedrówki

poleca 85% 228 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Turystyczne i krajoznawcze wedrówki piesze, rowerowe czy kajakowe moga miec zbawienny wplyw na rozwój i wychowanie mlodego pokolenia o tym przekonywac nikogo, zwlaszcza dzialacza turystycznego, nie trzeba. Problem w tym, jak dobrze organizowac takie imprezy i jak zachecic do udzialu w nich dzieci i mlodziez, których aktywnosc coraz czesciej ogranicza sie do poruszania mysza komputerowa, przyciskania pilota TV i spacerów do osiedlowego klubu internetowego.

Pozytki plynace z czynnego uprawiania turystyki i krajoznawstwa w ostatnich latach nabieraja szczególnego znaczenia. W kontekscie zapoczatkowanej kilka lat temu reformy polskiej edukacji, kladacej nacisk na rozwój nauczania zintegrowanego, turystyka i krajoznawstwo staja sie dziedzinami wprost idealnymi do wykorzystania jako teren wielokierunkowych, zintegrowanych dzialan edukacyjnych i wychowawczych.
Krótka wycieczka krajoznawcza, biwak, rajd czy obóz to okazja do przekazania mlodym uczestnikom wiedzy i umiejetnosci niemal ze wszystkich dziedzin: od jezyka polskiego, historii i geografii, po fizyke, chemie, wychowanie muzyczne czy fizyczne. Mozna terz realizowac wiele zadan wychowawczych bez nieco sztywnej i mzacej z natury atmosfery lekcji szkolnych.
Wizyta w Muzeum Wojska Polskiego czy w miejscu pamieci to okazja do poglebienia wiadomosci z historii, a wzbogacona porywajaca opowiescia przewodnika lub swiadka wydarzen historycznych, duzo lepiej rozwinie uczucia patriotyczne mlodych ludzi niz niejedna akademia szkolna. Zwiedzanie muzeum Kraszewskiego w Romanowie czy nastrojowej lesniczówki Pranie Galczynskiego zapewne bardziej zapadnie w pamiec niz "przerabianie" utworów tych pisarzy na lekcji polskiego. Marsze na orientacje, nauka poslugiwania sie kompasem i mapa moga stac sie przyczynkiem do zainteresowania geografia, a gotowanie zupy biwakowej - okazja do przypomnienia wiadomosci z chemii lub fizyki. Z doswiadczenia wiadomo, ze czesto pierwsze samodzielne dokonania nastolatków: przyszycie guzika, zrobienie kanapki, obranie ziemniaków czy wypranie skarpetek maja miejsce wlasnie na imprezie turystycznej. Zwlaszcza obecnie, kiedy wychowywanie dzieci w warunkach "cieplarnianych" i rozpowszechnienie nowoczesnych urzadzen gospodarstwa domowego nie nastreczaja wielu okazji do nauki zaradnosci i samodzielnosci.
Zycie turystyczne wyrabia tez w mlodych ludziach wiele cech pozadanych w zyciu spolecznym. Nocleg w wieloosobowym schronisku czy namiocie, dostosowywanie swoich zachowan do wymagan ogólu - to dobra szkola tolerancji i umiejetnosci wspólzycia w grupie. Pokonywanie trasy w pocie czola, w sloncu i w deszczu, pieszo czy na rowerze - uczy wiary we wlasne sily i przezwyciezania slabosci. Zabladzenie na szlaku czy przezycie burzy w górach na dlugo utrwalaja zasady odpowiedzialnosci, zdrowego rozsadku i szacunku dla polecen opiekunów.
Kazdy woli rozbic namiot na pieknej, zielonej trawie w czystym lesie, a nie na wysypisku smieci - i juz jest okazja do uczulania mlodych na kulture korzystania ze srodowiska naturalnego i wdrazania nawyku sprzatania po sobie. Negatywne przyklady znajda sie same - w postaci "turystów" myjacych samochody w jeziorze i wypoczywajacych na lonie natury z halasujacym radiem. To przemówi do swiadomosci ekologicznej bardziej niz pogadanki w szkole.
Na imprezach turystycznych i wycieczkach krajoznawczych jest tez okazja do nauki kulturalnego zachowania w miejscach publicznych. Dla niejednego dziecka, zwlaszcza ze srodowisk gorzej sytuowanych, bedzie to pierwsza w zyciu wizyta w restauracji i nauka poslugiwania sie sztuccami, której, niestety, mlodziez czesto nie wynosi dzisiaj z rodzinnego domu.
Aspektem turystyki i krajoznawstwa, który nabiera w ostatnich latach szczególnego znaczenia, jest aktywnosc fizyczna. Jeszcze 20 lat temu widok dzieci biegajacych po podwórku "od rana do nocy" byl codziennoscia. Zima sanki i urzadzanie lodowiska na kazdym boisku i stawie, latem zabawy na trzepaku, rower, wspólne wyprawy nad jezioro, skakanka, gry w dwa ognie, w chowanego, w pilke nozna, w gume, w noza, w statki, w przeskakiwanki, chlopka, klasy, kapsle, podchody itd. - byly znane wszystkim dzieciom, jak Polska dluga i szeroka. Dzis smiem podejrzewac, ze wiele z tych nazw brzmi dla mlodziezy równie obco, jak pogrzebacz. Wynika to z jednej strony z obaw rodziców, którzy w obliczu nasilonych w ostatnich latach zagrozen (zlodzieje rowerów, chuligani, dewianci, dealerzy narkotyków, zwiekszony ruch samochodowy) boja sie wysylac dzieci na podwórko. Z drugiej zas strony same dzieci sa czesto niechetne do tego rodzaju aktywnosci, preferujac bierne formy spedzania wolnego czasu: komputer i telewizje. W tym kontekscie rola krajoznawstwa i turystyki jako aktywnosci fizycznej pod opieka osób doroslych i ukierunkowanej na zdobywanie pozytecznych umiejetnosci i wiedzy jest nie do przecenienia.
Jak powinna byc dobrze zorganizowana impreza krajoznawczo-turystyczna, by mogla konkurowac z tak atrakcyjnymi dla wspólczesnej mlodziezy formami spedzania wolnego czasu jak gry komputerowe, Internet czy telewizja?
Z pewnoscia znalezienie odpowiedzi na to pytanie moze sie przyczynic do zahamowania obserwowanego w ostatnich latach zjawiska malejacej liczby uczniów chetnych do udzialu w imprezach turystycznych organizowanych przez miejskie i szkolne kluby turystyczne, do pustoszejacych schronisk szkolnych PTSM, do trudnosci w skompletowaniu skladów letnich obozów wedrownych i ogólnego zaniku wsród mlodziezy checi do aktywnych zajec pozalekcyjnych. Dzialacze turystyczni musza sobie odpowiedziec na pytanie, co jest przyczyna tego stanu rzeczy i co nalezy zmienic w metodyce organizowania imprez turystyczno-krajoznawczych, by staly sie na powrót magnesem przyciagajacym mlodziez i kuznia przyszlych kadr PTTK.
Jako przyczynek do dyskusji na ten temat podam kilka wlasnych refleksji.
Po pierwsze - koszty. To prawda, ze dwutygodniowy obóz wedrowny za 700-800 zl to wciaz atrakcyjna oferta wakacyjna w stosunku do wczasów z biurem turystycznym za 1 500 zl, ale dla wielu rodziców poprzeczka wciaz nie do przeskoczenia. Byc moze da sie cos jeszcze zaoszczedzic, np. zrezygnowac z noclegów w schroniskach za 20 zl dziennie na rzecz namiotów i skrócic czas trwania imprezy do 1 tygodnia, maksymalnie dziesieciu dni. To w dalszym ciagu bedzie swietna okazja do zarazania krajoznawstwem. Byc moze warto zamiast autokarem czy pociagiem wybrac sie na wyprawe rowerami?
Generalnie oferta musi byc bardziej zróznicowana pod wzgledem kosztów, bo sa zapewne rodzice, którzy wola, by dziecko wypoczywalo w komfortowym osrodku kolonijnym i tacy, którzy chetnie zgodza sie na skromniejsze warunki turystyczne.
Po drugie - program. Wydaje sie, ze czas imprez w starym stylu, zakladajacy wole samoksztalcenia uczestników i chec cierpliwego zapoznawania sie z dziedzictwem historii, architektury i kultury, niestety - mija. Dzis organizator turystyki musi miec nie tylko szczególowa wiedze, ale wykazac sie zdolnosciami menedzerskimi, tak ukladac program imprezy krajoznawczej, by byla ona interesujaca dla wspólczesnej mlodziezy. Nie przyciagnie amatora gier komputerowych haslo: "zwiedzanie kosciola czy muzeum w miejscowosci X", ale moze zacheca go tajemniczo brzmiace punkty programu: "wizyta w lochach króla Y" lub "kaplica czaszek". Nie rozbudzi krajoznawczej pasji nudny, drobiazgowy wyklad przewodnika, pelen trudnych do spamietania faktów i dat, ale moze sprawi to z humorem opowiedziana anegdota czy legenda poparta demonstracja, najlepiej z czynnym udzialem mlodego turysty, który zostanie np. zakuty w dyby czy osadzony na chwile w zamkowym lochu. Wiadomo, ze przepisy muzealne narzucaja tu pewne ograniczenia, ale przy odrobinie pomyslowosci mozna zapewne wymyslic impreze, która pogodzi obie sprawy.
Akcent organizacyjny musi byc zdecydowanie przesuniety z wychowywania "odbiorców produktu krajoznawczego" na aktywnych uczestników. Trzeba zachecic mlodziez do wlaczenia sie w organizacje imprezy turystycznej: opracowanie programu (praca z mapa i przewodnikami), przygotowanie sprzetu i prowiantu oraz - juz na imprezie - do nauki pozytecznych umiejetnosci (rozbicie namiotu, rozpalanie ogniska, gotowanie, rozpoznawanie jadalnych roslin). Wiadomo, ze rozleniwieni mlodzi ludzie z poczatku stawia opór, zwlaszcza gdy wszechwiedzacy opiekun stale krytykuje i poprawia, ale kiedy uwierza w swój realny wplyw na ksztalt imprezy, byc moze bedzie to poczatek trwalej przyjazni z turystyka.
Wiele do tego zagadnienia moze wniesc analiza przyczyn, dla których mlodziez tak chetnie siega po gry komputerowe, w których mozna zwyciezac dzieki szybkosci, przebojowosci, sile i zrecznosci. Byc moze jest to swoista rekompensata braku mozliwosci wykazania sie sprawnoscia i sukcesami w realnym zyciu. Ten aspekt, na pierwszy rzut oka odlegly od tematu, tez warto wziac pod uwage w przygotowywaniu imprezy turystyczno-krajoznawczej.
Po trzecie - organizator. W zasadzie najwazniejszy dla sprawy zarazania krajoznawstwem. Jezeli ma charyzme, poradzi sobie w kazdych czasach, nawet tych zdominowanych przez kulture wideo, TV i Internetu. Nie jest to z pewnoscia dobry organizator, który "opowiada" mlodziezy o zabytkach, czytajac im przewodnik czy ulotke kupiona przy wejsciu. Nie jest to ten, który zabiera grupe na obóz wedrowny, polegajacy glównie na przesiadywaniu w schronisku, "zeby sie dzieci nie zmeczyly". Nie jest to konserwatywny mentor, wykladowca, który ma zawsze racje, prawi moraly i zada bezwzglednej dyscypliny, ani tez wesoly kumpel, który wspólnie z uczestnikami chodzi na piwo i niczego nie wymaga.

Bibliografia:
1. Kazimierz Denek, Na turystycznych szlakach Polski, Wydawnictwo Adam Marszalek, Torun, 1996
2. Janusz Wojtycza, Organizacja turystyki mlodziezy szkolnej, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, Kraków 2000

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut