profil

„Byłam w Eldorado” – reportaż z pobytu w krainie dobrobytu

poleca 85% 332 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Światem wstrząsnęło wielkie odkrycie dwóch
wędrowców. Westfalijczyk Kandyd i Tukumańczyk
Kakambo dotarli do mitycznej krainy Eldorado.
Wraz z grupą badawczą która wyruszyła szlakiem
odkrywców udała się nasza reporterka.

Dotrzeć do owej krainy nie było łatwo. Prowadzi do niej tylko jedna mała rzeczka, która jest jak igła w stogu siana w porównaniu do gór, rzek, lasów i przepaści które ją otaczały. Mało tego, podróż tą rzeczką była także niebezpieczna. Z pozoru niewielka, po pewnym czasie znacznie się rozszerzała a nurt jej stawał się coraz bardziej rwący, a ona sam wpływała pod wielkie skały. Wysiłek jaki trzeba było poświęcić na przebycie jej nie poszedł na marne. Po upływie prawie doby wypłynęliśmy spod skał a naszym oczom ukazał się piękny widok. Kraj który był zarządzany z widoczną troską zarówno o rozkosz jak, o pożytek; wszędzie pożyteczne łączyło się z przyjemnym. Szczególną uwagę przykuły piękne, lśniące pojazdy ciągnięte przez barany szybsze o najpiękniejszych rumaków Andaluzji, Tetuanu i Mekinezu.

Pierwsze kroki

Pierwsze kroki skierowaliśmy do przydrożnej karczmy. Tam ugoszczono nas po królewsku. Na syto zastawionym stole można było znaleźć kilka rodzajów zup, około dwustukilową pieczeń z kondora, dziewięćset kolibrów, tysiąc zimorodków i z dwa tuziny wspaniałych ciast. Ludzie byli uprzejmi, mili i dowcipni, jednak dało się wyczuć jakiś dystans do nas. Po uczcie karczmarz przygotował nam powóz i wysłał nas do króla. Władca powitał nas jak starych przyjaciół. Zaprosił nas na biesiadę, która była jeszcze wystawniejsza niż w karczmie.

Strach przed światem

Widząc stosunek mieszkańców Eldorado do nas, postanowiliśmy wypytać ich króla czego się boją jego poddani. Odpowiedź była następująca : „My, mieszkańcy Eldorado gardzimy złotem i srebrem. Traktujemy je jak zwykłe kamienie, za to dla was jest to skarb. Boimy się, że skoro tylko opuścicie nasz kraj, zdradzicie tajemnice jego położenia, a do nas zaczną napływać ludzie żądni bogactwa. Gotowi będą nas pozabijać dla złota. My tu taj nie prowadzimy wojen, nie mamy nawet więzień, jesteśmy prości i spokojni. Nie chcemy aby w naszym kraju rozpętała się bitwa.”

Codzienność

Przebywając wśród mieszkańców Eldorado postanowiliśmy się czegoś więcej dowiedzieć o ich kulturze i zwyczajach. Poprosiliśmy więc jednego z bardzo cenionych ludzi, 172 – letniego starca o przybliżenie nam ich zwyczajów. „Wierzymy w jednego Boga, o nic go nie prosimy, tylko za wszystko mu dziękujemy, bo wszystko nam dał. Nasza ojczyzna była kiedyś zamieszkiwana przez Inkasów, jednak chcieli oni poznać nowy świat, ale przez swoją nieroztropność ponieśli śmierć z ręki Hiszpanów. Ci zaś książęta, którzy pozostali w ojczyźnie, nakazali za zgodą narodu, ze żaden mieszkaniec nie wyjdzie nigdy po za granice naszego kraju, co dało nam zachować dawną niewinność i szczęście.” Chcąc uspokoić ciekawość postanowiliśmy się wybrać jeszcze do karczmarza, w którego karczmie posilaliśmy się zaraz po przybyciu do tej niezwykłej krainy. „Nieczęsto zdarza się nam tu gościć obcych Podstawą naszego wychowania jest wpajanie od dziecka, że złoto i srebro to tylko kamienie. Nie mają one żadnej wartości. Są przecież o wiele wartościowsze rzeczy jak miłość, przyjaźń. Wszyscy tu sobie pomagamy. Panuje ogólna dobroć i zgoda. Karczma moja jest utrzymywana przez państwo. wszyscy mogą tu zjeść za darmo. Wszystkie gospody utrzymywane są przez rząd dla dogodności miejscowego handlu.”

Żegnajcie !

Po dość długim pobycie w Eldorado, postanowiliśmy powrócić Do naszego kraju. Jak mówi stare przysłowie „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Nie wiedzieliśmy jak podziękować za tą wspaniałą gościnność królowi, chcieliśmy mu coś podarować. Jednak nie mogliśmy nic wymyślić, ponieważ postęp techniczny był większy niż u nas. Żegnając się z królem, przepraszaliśmy go, że nic mu nie możemy ofiarować. On tylko lekko się uśmiechnął i powiedział nam, że najlepszym prezentem dla niego jak i dla całego narodu będzie nasze milczenie. Po pożegnaniu poza góry wyniesiono nas wielką machiną z zapasem żywności.


Powrót do normalnego życia

W czasie powrotu toczyliśmy bardzo ożywioną kłótnię. Mieliśmy różne opinie wobec sprawy dotrzymania słowa danego królowi. Według ostatecznej decyzji postanowiliśmy nie wyjawiać miejsca położenia Eldorado. Może wielu z państwa czytających tą gazetę odczuje zawód. Jednak nie chcieliśmy zmącić odwiecznego pokoju oraz harmonii panującej w tej krainie. Przytaczając słowa jednego z psychologów przebywającego na wyprawie chciałabym zakończyć ten reportaż: „Słabość i ułomność ludzkiej natury, która jest nastawiona na zdobywanie dóbr i osiąganie jak najlepszych pozycji społecznych byłaby zagładą dla tej krainy szczęścia i dostatku. Ludzie starając by się zdobyć bogactwo pozabijali by nie dość, że mieszkańców Eldorado, to jeszcze siebie. Wybuchłaby wojna bratobójcza, nie było by żadnych zasad. Zapanowałby kompletny chaos

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty