profil

Recenzja spektaklu pt. "Antygona w Nowym Yorku".

poleca 85% 207 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

20 października wybraliśmy się do teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu na spektakl pt.: „Antygona w Nowym Yorku”. Przedstawienie to wywarło na mnie duże wrażenie. Byłam pozytywnie zaskoczona, mimo iż przed jego zobaczeniem miałam mieszane uczucia, które były spowodowane dość niecodziennym, a bynajmniej na początku nie zrozumiałym dla mnie tytułem.

Reżyser Samwel Baginjan przy współpracy z Mirosławem Bednarkiem stworzył bardzo interesujące przedstawienie na bazie scenariusza Janusza Głowackiego. Realizatorzy tego przedsięwzięcia mogą sobie pogratulować sukcesu, jaki odnieśli dzięki „Antygonie” nie tylko w Polsce, ale też np. w Nowym Yorku i Moskwie.

W spektaklu główne role zagrali: Grażyna Rogowska - Anita, Michał Świtała – Sasza, Mirosław Bednarek – Pchełka i Maciej Namysło – policjant. Są to jedni z najbardziej znanych i od lat związanych z opolskim teatrem aktorów. Ludzie ci wspaniale potrafili odegrać swoje role, co wynikało z braku tremy, obeznania na scenie i tego, iż grając dali z siebie wszystko.

Kolejnym przykuwającym uwagę widza elementem była muzyka Grzegorz Guzika i scenografia Maryny Gamończyk, które wspaniale ze sobą współgrały. Sceneria była prosta, co spowodowane było głównym wątkiem spektaklu, jakim byli bezdomni i ich ubogie życie, ale jednocześnie bardzo efektowna i w pełni oddająca klimat miejsca, w którym się to działo – parku Tompkins Square (Nowy York). Muzyka natomiast bardzo umiejętnie współgrała z akcją, tematyką i światłami, które w zależności od momentu i sposobu ich użycia budziły lęk, pełniły funkcję symboliczną skłaniającą do refleksji, nadawały przedstawieniu atrakcyjności, również dzięki nim łatwo można było poznać czy akcja jest napięta czy też nie. Oświetlenie, muzyka i scenografia tworzyły zgrany zespół w połączeniu z toczącą się akcją.
Sztuka ta mówiła o bezdomnych, ich sposobie bycia, ich życiu, o tym jak łatwo jest popaść w nałóg, a jak trudno z niego się wyleczyć i go powstrzymać. Przedstawienie pokazuje jak wygląda życie „w parku na ławce”, jakie układy panują w takim środowisku, gdzie jeden jest wrogiem drugiego, mimo że podaje się za jego przyjaciela, w którym za każdym rogiem czai się niebezpieczeństwo oraz to, że powrócić stamtąd jest bardzo ciężko.
Bohaterowie sztuki nie są ludźmi do końca normalnymi mają własne wymyślone przez siebie samych światy, w których starają się żyć. Jedni chcą pomagać, drudzy niszczyć szczęście innych i po ich cierpieniu i bólu podążać do własnego sukcesu. Dla tych ludzi ważne jest tylko to by przetrwać, przeżyć, nie interesują ich takie wartości w życiu jak przyjaźń, szacunek, szczerość. Zachowanie tych ludzi mogą usprawiedliwić jedynie słowa, J.J.Rousseau’a: „Trudno myśleć o szlachetności, kiedy myśli się tylko o tym, jak przeżyć”.

Problematyka spektaklu jest aktualna zarówno wtedy, gdy Głowacki go pisał jak i w dniu dzisiejszym, bo porusza problem społeczny, moralny, a dla wielu ludzi nieunikniony. Problem ludzi bezdomnych dotyka wszystkie pokolenia i różnych ludzi jedna krótka chwila może spowodować, że nagle tracimy wszystko i nie mamy, dokąd pójść. Wtedy jedynym miejscem na przenocowanie i przetrwanie może być właśnie park.

Nie możemy przechodzić obojętnie obok czyjegoś nieszczęścia, musimy pomagać sobie nawzajem, bo nigdy nie wiadomo czy jutro my nie będziemy potrzebowali czyjejś pomocnej dłoni. Życie nie jest rzeczą pewną, bo zdaniem W.S.Reymonta: „Życie nie daje nam tego, co chcemy, tylko to, co dla nas ma”. Takie przesłanie moim zdaniem niesie ze sobą sztuka „Antygona w Nowym Yorku” i zachęcam do jej zobaczenia każdego człowieka wrażliwego na ludzką krzywdę, każdego, któremu nie jest obojętny los bliźniego.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty

Gramatyka i formy wypowiedzi