profil

Achilles dzień z jego życia

poleca 85% 1069 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dziś wstałem skoro świt, nie mogąc spać z powodu zniewagi jaka mnie dotknęła ze strony Agamemnona. Jak on śmiał odbierać mi moją niewolnice Bryzeidę? Przecież to przez jego zbrodnie moi kamraci umierali w straszliwych męczarniach, zarazy wywołanej przez gniew Apolla. Moja przysięga obowiązuje, nie wezmę broni do ręki do póki trojanie nie podejdą do mego namiotu. Jam jest syn Peleusa i Tedydy i nikt nie będzie mnie tak obrażał.

Po porannej toalecie tak jak postanowiłem nie przywdziałem zbroi tylko zająłem się grą na lutni. W ogóle nie obchodził mnie los rodaków lub moich przyjaciół. Po pewnym czasie siedzenia bezczynnie ,grania i słuchanie okrzyków bojowych Trojan, wszedł do namiotu mój najdroższy przyjaciel Patroklos mówiąc:

- Dudniący odgłos kopyt nieśmiertelnych rumaków z twojego rydwanu doprowadzał wojska Trojan do paniki. Wszyscy uciekali w popłochu czując twój gniew na karku. Tylko dzięki tobie odniesiemy pełne zwycięstwo, Achillesie zaklinam cię na Zeusa króla bogów nie możesz teraz złożyć broni!
- NIE stanowczo odmawiam. Ta straszna zniewaga jaka mnie dotknęła przez czyn Agamemnona czyli odebranie mi niewolnicy Bryzeidy jest nie do pomyślenia!
- Więc zaślepiła ci twoja duma i ambicja?? A więc daj mi swoją zbroje sam wyjdę do boju.

Tak jak mnie prosił przyjaciel, oddałem mu zbroje niech idzie walczyć lecz ja się stąd nie ruszę.
To była straszna w skutkach decyzja, która przyszła z wchodzącym posłańcem powiadamiającym mnie o śmierci Partoklosa zabitego przez bohatera imieniem Hektor. Słysząc to zalała mnie krew, to było jak grom z jasnego nieba. Szybko wybiegłem na okopy krzycząc z przerażenia i złości, gdy zobaczyłem jak Hektor obdziera mojego ukochanego przyjaciela ze zbroi którą mu dałem. Nie świadomy posypałem sobie głowę popiołem i zacząłem się tarzać na ziemi płacząc z powodu straty jaka mnie dotknęła. Po pewnym czasie ubrany w zbroje podarowaną przez moją matkę szykowałem się do zemsty.

W bojowym amoku obalałem regimenty nieprzyjaciela, słałem gęsto trupy na trojańskiej ziemi i bez najmniejszego oporu szedłem ku murom miasta. Niespodziewany opór spotkałem ze strony boga rzeki Skamander lecz i to mnie nie powstrzymało. Całe wojsko trojańskie uciekało okryte tumanem kurzu z, którego wzlatywały błyski zbroi i krzyki mężów.

Na równinie pozostał tylko jeden wojownik trojański Hektor. Z wierz miasta wzywał go do powrotu ojciec, wzywała go matka płacząc i jęcząc. Nie ruszył się z miejsca. Czekał. Ku niemu szedłem ja w złocistej zbroi świecąc jak promień wschodzącego słońca. Gdy tylko Hektor zobaczył moją wielkość zaczął uciekać. Po gonitwie za przeciwnikiem stanąłem naprzeciw Hektora u źródeł rzeki Skamandra. Po krótkiej wymianie ciosów ugodziłem go i zabiłem na miejscu. Zdarłem jego zbroje, ostrym żelazem przekułem nogi i powrozem przywiązałem ciało do rydwanu. Wielki płacz podniósł się z murów Troi, kiedy ujrzano jak Hektor wlecze się za moim wozem, byłem naprawdę usatysfakcjonowany.
Nacieszywszy się hańbą wroga wróciłem do obozu i cisnąłem Hektora na piasek tuż przy zwłokach Patrokola.

Jednak moje serce ścisną ból kiedy zrozpaczony król Priam przyszedł po zwłoki swego syna. Po wydaniu Hektora udałem się na spoczynek.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty