profil

Jestem Odysem – opowiadanie z opisem przeżyć wewnętrznych

poleca 85% 616 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze
wojna trojańska

Po skończeniu wojny Trojańskiej wyruszyłem do mojego rodzimego miasta. Rozpierała mnie radość na myśl o powrocie do domu. Pogoda była wspaniała. Przez siedemnaście dni nie padał deszcz, wiał lekki wiaterek, aż miło było patrzeć na morze. Cały czas, gdy wspominałem sobie o mojej Penelopie czułem w sobie narastające szczęście. To już tak blisko...
Ale po jakimś czasie, zamiast Itaki ujrzałem wyspę dotąd mi nie znaną. Była to wyspa Lotofagów. Tubylcy spożywali kwiaty lotosu. Niestety kilku z moich ludzi też skosztowało tego kwiatu. Gdy nie chcieli wrócić na statek poczułem gniew. Mieli być mi posłuszni! Zastanawiałem się, jak jedna roślina może zmienić człowieka o sto osiemdziesiąt stopni. Zawiedziony zachowaniem moich towarzyszy zostawiłem ich na złudnej wyspie, a sam wypłynąłem na otwarte morze.

Wiele dni żeglowałem, gdy trafiłem na dziwną, nieznaną mi wyspę. Zaciekawili mnie jej mieszkańcy. Byli to cyklopi. Chcąc zbadać ich zwyczaje udałem się wraz z towarzyszami do jaskini jednego z nich. Czekając tam na tubylców prawie cały dzień nie nudziłem się - oglądałem ohydny „wystrój” wnętrza pieczary. Ściany były pochlapane krwią, a na ziemi leżało mnóstwo zwierzęcych kości. Mimo wojennych scenerii jakie przeżyłem w swoim życiu żołnierza, widok ten przyprawiał mnie o obrzydzenie. Wreszcie popołudniu gospodarz wszedł do swojego domu razem ze stadem owiec. Przeraził mnie jego widok. Był to olbrzym z jednym wielkim okiem umieszczonym na środku czoła. Na jego twarzy malowało się okrucieństwo mrożące krew w naszych żyłach. Poczułem mdłości. W tym momencie zwątpiłem, że ujrzę kiedykolwiek moją ukochaną Penelopę. Cyklop zobaczywszy nas zasunął wejście ogromnym głazem. Rozpalił ognisko i bez żadnych rozmów chwycił jednego z nas i zjadł bez żadnych skrupułów. Wpadliśmy w panikę. Zaczęliśmy biegać krzycząc, klnąć i jednocześnie modląc się do wszystkich bogów. Ku naszemu przerażeniu potwór pożarł jednego za drugim jedenastu moich towarzyszy. Wściekły zacząłem gorączkowo myśleć o ucieczce. Wpadłem na bardzo dobry pomysł. Przedstawiłem się potworowi jako Nikt. Upiłem go alkoholem w nadziei, że zaśnie. Tak też się stało. Z pomocą moich ludzi udało mi się podpalić długi konar i oślepić monstrum. Uciekliśmy mu.
W tym momencie czułem się wielkim zwycięzcą. Byłem dumny i szczęśliwy, tak jak wtedy, gdy zdobyłem Troję! Czułem się królem i dumnym przywódcą! A gdy potwór z rykiem wybiegł ze swej jaskini – wykrzyczałem mu swoje zwycięskie imię – aby zapamiętał do końca swoich dni – kto go pokonał.

Tak, byłem dumny i szczęśliwy, ale tylko na krótki moment. Znów obce wiatry dmuchały w moje żagle, a ja nadal byłem daleko od swej ojczyzny, od swego królestwa i kochanej żony. Tak wiele lat minęło od naszego rozstania. Czy moi bliscy pamiętają mnie, czy ukochana czeka jeszcze na mnie. Przecież jest taką piękną kobietą... Tam ma na pewno wielu zalotników, a ja jestem nie wiadomo gdzie...
Moje rozważania przerwał gniew boga morza – samego Posejdona. Niestety cyklop, którego zraniłem okazał się jego synem. Posejdon rzucał piorunami w mój statek. Wichry smagały żagle, rwąc je na strzępy. To było prawdziwe piekło. I znów zwątpiliśmy, że jeszcze kiedyś ujrzymy wschód słońca.

Po wielkiej, nieskończenie długiej nawałnicy wszystko ucichło i naszym oczom ukazała się kolejna przedziwna wyspa. Spragnieni słodkiej wody i lądu pod stopami wylądowaliśmy na tej zdawałoby się przyjaznej wyspie. Władcą jej był król Eol. Przyjął nas i ugościł, a także obdarował dziwnym prezentem. Był to worek ze wszystkimi wiatrami, które miały pomóc nam powrócić do Itaki. Na statku wypuszczałem dobre wiatry, które dmuchały w nasze żagle dając nadzieję na szybki powrót do domu. Po dziewięciu dniach podróży, gdy dzielił nas tylko jeden dzień przed postawieniem naszych stóp na ojczystej ziemi, moi towarzysze zawiedli mnie w sposób najokrutniejszy. Nie wierzyli mi, myśleli, że wiozę worek złota, którym nie chcę się z nimi podzielić. I stała się rzecz okrutna – otworzyli wór uwalniając tym samym wszystkie wiatry. Zakotłowało się, jak przy huraganie i gdy oprzytomnieliśmy znajdowaliśmy się znów daleko od domu, gdzieś na środku morza.
Dopłynęliśmy do kolejnej obcej nam wyspy. W nadziei, że zamieszkują ją przyjazne istoty zeszliśmy na ląd, aby uzupełnić zapasy słodkiej wody i pożywienia. Tam niestety przeżyliśmy kolejną tragiczną przygodę. Tubylcami okazali się bardzo agresywni olbrzymi. Obrzucili nasze statki głazami pod którymi drewno trzaskało rozpadając się na kawałki. W ten sposób utraciłem kolejne statki i wielu moich ludzi tam poległo. Jedynym statkiem, jaki nam pozostał wyruszyliśmy w dalszą podróż.

Spotykaliśmy po drodze jeszcze wiele wysp przyjaznych i nieprzyjaznych. Spotykały nas przygody przerażające, ale też i ciekawe. Jedną z ciekawszych wysp , jakie odwiedziliśmy była wyspa wiedźmy Kirke. Wiedźma zamieniła moich ludzi, których wysłałem na zwiady w świnie. Jednakże z pomocą boga Hermesa, który obdarował mnie antymagicznymi ziołami pokonałem wiedźmę i uwolniłem swych towarzyszy. Tu przebywaliśmy przez cały rok. Kolejną wyspą, jaką odwiedziliśmy była wyspa Heliosa. Nie chciałem na niej lądować, ale moi ludzie wbrew mym zakazom wyszli na brzeg wyspy, porwali krowy, ale nie cieszyli się długo jedzeniem Bóg Helios okrutnie ich pokarał pozbawiając życia. Ja sam, na kawałku drewna uciekłem na otwarte morze.

Dryfowałem długo, i gdy straciłem wszelką nadzieję ujrzałem piękna wyspę Kalipso. Właścicielka wyspy była piękna nimfa. Muszę przyznać, że zakochałem się w niej ze wzajemnością. Nie miałem statku, na którym bym odpłynął. Tu na chwilę odzyskałem spokój i miałem dom. Wieczorami rozmyślałem o swej żonie i dalekiej ojczyźnie, ale prawdę mówiąc dobrze było mi tutaj. Tak minęły kolejne lata. Pewnego dnia przybył do Kalipso bóg, który uświadomił nam, że nie możemy żyć w związku, ponieważ ona jest nimfą a ja człowiekiem. Ja mam wracać do swej ojczyzny. Nie miałem statku , więc zbudowałem sobie tratwę i wypłynąłem na otwarte morze.
Nie wierzyłem, że uda mi się na takiej skorupce daleko dopłynąć. Na szczęście pewnego dnia moim oczom ukazała się kolejna wyspa. Zamieszkiwali ją bardzo bogaci i gościnni Feakowie, od których otrzymałem w prezencie statek wraz z załogą. Byłem szczęśliwy, bo w tym momencie uwierzyłem, że naprawdę powrócę do Itaki.

I tak się stało. Po wielu dniach, które przespałem zaczarowanym snem dopłynąłem do lądu. W pierwszej chwili nie poznałem swojej ziemi. Gdy uświadomiłem sobie, że to jednak mój kraj, poczułem , że mam skrzydła u ramion. Chciałem pędzić do swego zamku, do swej Penelopy, ale mądra Atena powstrzymała mnie. Zamieniła mnie w żebraka i pod tą postacią udałem się do swego zamku.
Atena uprzedziła mnie, że Penelopa ma wielu konkurentów. Na zamku spotkałem swego syna. On mnie poznał, a ja nie mogłem się nadziwić, że jest takim pięknym młodzieńcem. Zastanawialiśmy się jak uwolnić Penelopę od adoratorów. Wpadliśmy na pomysł, aby Penelopa urządziła konkurs strzelecki. Adoratorzy mieli naciągnąć cięciwę łuku, który był moją własnością. Miałem nadzieję, że nikomu się to nie uda. I tak się stało. Wielu śmiałków brało w swe ręce broń, ale nikomu nie udało się nawet napiąć cięciwy. Gdy wszyscy zrezygnowali, ja nieśmiało podszedłem i wziąłem w swe ręce mój wspaniały łuk. Pewnymi ruchami napiąłem cięciwę i wystrzeliłem strzałę przeszywając nią dwanaście głowic toporów.
Poczułem zwycięstwo! Penelopa rozpoznała we mnie swego męża. Była piękna, jak przed laty, a ja poczułem siłę jak młody król. To niedowiary! Nie było mnie tu aż dwadzieścia lat!. Teraz powróciłem, przegoniłem konkurentów, odzyskałem miłość żony i syna. Znów byłem królem, mężem, ojcem i bohaterem. Warto było dla takiej chwili przeżyć tyle przygód. Jednakże tylko miłość, wiara, nadzieja i wytrwałość w dążeniu do celu pomogła mi przeżyć i powrócić do domu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut