profil

Dzielnica we Wrocławiu, w której mieszkam. Wypowiedź pisemna w formie idiodektu człowieka myślącego, oczytanego, obeznanego z tekstami kultury, humanisty.

poleca 85% 159 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Moja familia od stosunkowo niedawna żyje w stolicy Dolnego Śląska, Wrocławiu. Jest to bardzo ruchliwe i zakorkowane miasto, a przez to, że mieszkam przy jednej z najbardziej uczęszczanych przez kierowców ulic – Placu Grunwaldzkiego – odczuwa się to o wiele bardziej.

Śródmieście jest zaraz po Starym Mieście najmniejszą dzielnicą Wrocławia. Jego granica biegnie od Sępolna, poprzez Zacisze i Zalesie, na Rynku i Zachodnim Ostrowie Tumskim skończywszy. Wiąże się z tymi miejscami wiele przepięknych podań i legend. O naszyjniku ze Złotych Skarabeuszy, który leży w nurtach Odry. O mostku czarownic, o kamiennej głowie i kuli armatniej. Albo chociażby o wybudowaniu podziemnych tuneli i schronów pod Placem Grunwaldzkim i obecną Politechniką. Choć to ostatnie jest najbardziej prawdopodobne. W podwórkach domów znajdują się liczne zasypane płyty, które mogą być wejściem do podziemi. Porywające, lecz nie wspanialsze od miejsc, które były natchnieniem ludzi, którzy spisali te opowiadania. Niejednokrotnie może zabraknąć tchu w piersi, gdy ujrzy się Katedrę, Rynek, czy liczne mniejsze kościółki. Ale nie zawsze mieszkańcom wiodło się tak dobrze, jak obecnie. Nie cały czas można było podziwiać kolorowe kamieniczki, czy wysokie wieżowce. Dzielnica ta przeżyła wiele tragedii i ciężkich sytuacji, ale dalej trwa.

Już w IX wieku istniała osada na obecnym Ostrowie Tumskim, najstarszym miejscem w mieście. Obecnie uchodzi za pierwszy punkt programu zwiedzania. Zdumiewające, że w samym centrum można znaleźć tak spokojne uliczki. Wbrew wszystkiemu, samochodów w tej okolicy jest wyjątkowo mało. Najwięcej jest autokarów z całego świata. Dzięki temu widoczne jest zainteresowanie obcokrajowców naszym miastem.

Nie wiadomo, jak się nazywała osada wybudowana na fundamentach obecnej stolicy Dolnego Śląska, jak żyli w niej ludzie, lecz pewnym jest, iż był to zarodek dzisiejszego Wrocławia. Dobudowywano, dołączano wsie i miasteczka, a w końcu w XII wieku do miasta został wcielony Ołbin wraz z dzisiejszym Placem Grunwaldzkim. Kiedyś uchodziły za jedną dzielnicę. Dopiero potem odłączyły się i obecnie razem wchodzą w Śródmieście. Choć można by spokojnie powiedzieć, że teren między Mostem Zwierzynieckim, Mostem Jagiellonów, a Mostem Grunwaldzkim jest odłączoną od innych dzielnicą. Nigdzie indziej nie zobaczy się tego typu wieżowców, jak studenckie Ołówek i Kredka. Występuje specyficzny „klimat”, który nie spotka się w żadnym innym miejscu.
Vratislavia, bo tak go nazywano na samym początku, wędrował od rąk do rąk, nigdzie nie mogąc znaleźć miejsca. Po dziś dzień, żyją tu przodkowie Czechów, Austryjaków i Prusów. Po wyczerpujących wojnach, gdzie ucierpiało zarówno Stare, jak i Nowe Miasto, Wrocław dostał się pod niemiecką władzę Prus. Szybko zauroczył ich swą wielkością i niewykorzystanym potencjałem. Stał się jej trzecią stolicą. Jednak wysokie podatki zachwiały gospodarką.

Dopiero po rozbiorach Polski, wrócił do dawnej świetności. Ten zastrzyk finansów i taniej siły roboczej uleczył Wrocław z choroby. Przełom nastąpił zwłaszcza po otwarciu kolei, Dworca Świebodzkiego; był najważniejszym węzłem po wschodniej stronie Niemiec. Dzisiaj jest zaniedbany. Na murach pełno jest dzieł graficiarzy, a na dawnych, pięknych i sławnych peronach organizowane są nielegalne handle. To smutne, jak mieszkańcy nie szanują swej historii, nawet jeśli należy ona również do znienawidzonych Niemców.

W wieku XIX zburzono budynek Wielkiej Wagi i Dom Płócienników, stojących na Rynku, by na ich miejsce wybudować nowy, neogotycki Ratusz, podziwiany teraz przez turystów. W „nogach” budynku otwarta jest nowa wersja Piwnicy Świdnickiej. Dawniej otwarta jedynie dla szanowanych obywateli w garniturach lub sukniach, teraz wejść może każdy. Gdzie podziały się wspaniałe, dawne potrawy ? W kartach znajduje się dziś między innymi pierogi i żurek. Działo się jeszcze lepiej, po zjednoczeniu Rzeszy. Nowe Miasto zaczęło dorównywać Staremu. Wybudowano nowe przejścia graniczne po stronie południowo - zachodniej, za mostem Zwierzynieckim, otwarto nowe inwestycje i sklepy. Gospodarka kwitła. Bezrobocie równało się praktycznie zeru. Mogę spokojnie stwierdzić, że Wrocław podupada i chyba najlepiej było mu w Rzeszy Niemieckiej.

Wygospodarowano miejsce na najstarszy obecnie Park Szczytnicki, który zajmował 500 ha. Można tam znaleźć niespotykane gdzieś indziej gatunki roślin. Ponad 400 rodzajów drzew i krzewów. Zachwycał urodą i przepychem. Zaprojektowany w stylu angielskim, w lasku znajdował się XVI wieczny kościółek pod wezwaniem Nepomucena. Ludzie sami pilnowali, by kwiaty kwitły, drzewa by rosły zdrowe, a dzieci nie niszczyły przyrody. Podczas ostatniego spaceru widać było pourywane gałęzie, brudną wodę Odry i puszki po piwie w rogu połamanej ławeczki. Straszny widok. Po zniszczeniu przez wojska napoleońskie został odbudowany, a na początku XX wieku otwarto Park Japoński, na potrzeby którego ściągnięto z wyspy najbardziej znanych japońskich ogrodników i dekoratorów. Obecnie jest ogrodzony, a wstęp jest płatny. Dzięki strażnikom, można wciąż podziwiać dawną konstrukcję ogrodu.

Wrocław zajmował pierwsze miejsce w Rzeszy. Podsumowaniem pomyślnego okresu rozwoju miasta była Wystawa Stulecia, upamiętniająca antynapoleońską wojnę wyzwoleńczą i otwarcie Hali Stulecia. Obecnie zmieniono jej nazwę na Halę Ludową. Dalej jest jednym z najwspanialszych budynków miasta, organizuje się w nim mecze i targi przedmiotowe. Tłumy przyciągają również Morskie Oko i Pawilon Czterech Kopuł. Lecz niedługo przed rozpoczęciem wojny Wrocław zaczął podupadać.
Wraz z końcem panowania Hohenzollernów, Wrocław przestał panować nad Rzeszą. Słabość gospodarcza tkwiła w braku połączeń w sieci kolejowej. W 1919 rozpoczęto na obrzeżach Wrocławia budowę niewielkich zespołów osiedlowych na terenie Popowic, Grabiszynu Sępolna i Tarnogaju. Obecnie są tam głównie akademiki i wieżowce i przez to mnóstwo studentów.

Wybuchła wojna światowa. Gdy AC zaczęła zbliżać się do Wrocławia, cała ludność niemiecka została ewakuowana. Zostało jedynie 2 tysiące Polaków. Rozpoczęło się Festung Breslau, które zniszczyło większość miasta. Liczne bombardowania zniszczyły mnóstwo zabytków. Po dziś dzień przechadzając się po tamtej okolicy można zauważyć niekompletne panteony, rzeźby i naruszone kamieniczki. Ucierpiała również szklana kula nad centrum handlowym „Feniks”. Nadal na szczycie budynku znajduje się pustka, a poszukiwania sponsora, który miałby to odbudować są bezowocne. Część zachodnia została zniszczona w ponad 90 procentach, lecz uchroniły się Biskupin i Sępolno, oblegane najmniej. Właściwie te tereny nie były zamieszane w wojnę.

Okres wojny bardzo zmienił wygląd placu Grunwaldzkiego; przed wojną znajdowała się tu dzielnica pełna eleganckich kamienic, które zamieszkiwali lekarze, wykładowcy pobliskiej uczelni, jednym słowem spokojna elegancka dzielnica. Duże zmiany zaszły jeszcze przed wybuchem wojny, jednak ich kumulacja wystąpiła z chwilą zamknięcia okrążenia przez Rosjan. Po odbudowie miasta zwiększył się napływ Polaków. Za koniec wojennej okupacji i renowacji uważano zorganizowaną Wystawę Ziem Odzyskanych w Hali Ludowej. Wybudowano Iglicę i nie istniejące już Wstęgi Odzyskane. Można pominąć fakt, iż o te obiekty również się nie dba, a całkiem niedawno jakiś dowcipniś zawiesił na szczycie Iglicy tenisówkę.

Wybudowano nowe szkoły, teatry, osiedla mieszkaniowe. W Śródmieściu zabudowano Plac Grunwaldzki oraz rejon ul. Drukarskiej. W 1985 udało się po 39 latach starań i wysiłków udostępnić społeczeństwu Panoramę Racławicką, uważaną za jeden z najpiękniejszych obiektów Wrocławia.

Większości osób mieszkających tu nie obchodzi, co działo się tu zanim to miasto wróciło do rąk polskich. Wielokrotnie można zobaczyć jakieś dzieło graficiarza namalowane sprawną ręką na którymś z obiektów, który ma więcej lat, niż najstarszy obywatel Wrocławia. Dość przygnębiający obraz rzeczywistości. Stworzono wiele inwestycji, mające na celu odnowić miasto do dawnej świetności. Lecz, czy im się to udaje ? Wątpię. Bez współpracy wszystkich mieszkańców, żadna renowacja nie ma sensu.

Szare i posypujące się ze starości budynki otoczone brudnymi i brukowanymi ulicami. Pełno pojazdów mechanicznych, a tym samym trującego smogu. Coraz mniej drzew i krzewów. Można by niejedno zmienić, zwłaszcza w zachowaniu ludzi. Polacy mogliby pogodzić się z tym, że tak naprawdę nie mieszkają w swoim mieście. Przez setki lat należał do Niemiec i to oni właśnie doprowadzili Wrocław do miana miasta światowego. A co robią obecni właściciele ? Powinniśmy gromadzić i głębić kulturę, zawartą w naszych domach, zabytkach i placach. Czemu nie spróbujemy kontynuować dzieła naszych sąsiadów ? To proste. Bo nie potrafimy i nie chcemy się przyznać do oczywistego faktu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 7 minut