profil

Reportaż "Wyszłam z nałogu..." - historia siedemnastoletniej Eweliny, której udało się zwyciężyć w walce z narkotykami

poleca 92% 107 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Ewelina sama zaproponowała, żebym napisała o niej reportaż. Jest moją bardzo dawną koleżanką. Spotkałyśmy się pierwszy raz od paru lat, przypadkowo, w autobusie. Zapytała mnie, gdzie się uczę. Odpowiedziałam „w Maczku, w dziennikarskiej klasie. A ty?” To pytanie, pozornie proste, spowodowało, że do oczu Eweliny napłynęły łzy. Nie wiedziałam dlaczego. Ewelina przeprosiła mnie, że nie jest w stanie mi teraz tego opowiedzieć, bo to wraca jak zły sen. Chyba zdała sobie sprawę, że nie może tak pozostawić tej niezaczętej jeszcze historii, nieźle mnie już nastraszywszy, zaprosiła mnie po południu do kawiarni.

Spóźnia się 15 minut. Gdy zachodzi mnie od tyłu i siada przy stoliku, chcę powiedzieć, że czekam na kogoś. Nie poznaję jej. W perfekcyjnym makijażu, ślicznej fryzurce i eleganckich ciuchach wygląda jak modelka. „Przepraszam, może miałaś na dziś inne plany – mówi. Muszę komuś wreszcie opowiedzieć tę historię i pomyślałam, że ty, jako przyszła dziennikarka, możesz ją opisać – uśmiecha się słabo.”

Długo rozmawiamy o wszystkim, tylko nie o głównym powodzie naszego spotkania. Wreszcie zaczyna opowiadać swoją historię.
„Ten pierwszy raz pamiętam najlepiej – mówi. Zerwał ze mną chłopak, pokłóciłam się z rodzicami, w szkole zebrałam średnio po jednej jedynce z każdego przedmiotu, słowem świat mi się walił. W piątek wieczorem poszłam na dyskotekę. Byle tylko ni siedzieć w domu. Nie tańczyłam. Siedziałam przy barze, chcąc zatopić moje smutki w alkoholu, gdy podszedł do mnie chłopak, kolega z osiedla. Stwierdził, że obserwuje mnie od dłuższego czasu, że jestem bardzo smutna i że on może mi pomóc. Zamówił małe piwo, wsypał do niego biały proszek, postawił przede mną, powiedział „będziesz szczęśliwsza” i poszedł. Początkowo odsunęłam szklankę, ale potem pomyślałam, że na złość rodzicom – czemu nie? I wypiłam. To był błąd. Teraz to wiem. Następnego wieczora poszłam tam znowu. Znalazłam tego chłopaka. Poprosiłam o jeszcze jedno takie piwo. Zamiast niego dał mi jednak dwie małe tabletki, jak witamina C, tyle że białe. Wzięłam. Nawet nie wiem, co to było. Potem zaczęliśmy tańczyć. Podłoga falowała, mnie cudownie kręciło się w głowie, świat wydał się lepszy i bardziej kolorowy. Rodzice niczego nie zauważyli, a ja traktowałam to jak świetną zabawę. Zaczęłam tam chodzić co tydzień, stopniowo coraz więcej płacić. Już wtedy czułam, że muszę coś wziąć. Kłamałam mamie, że potrzebuję pieniądze na książki, na bilety, na kosmetyki. Brałam coraz więcej i częściej, i wreszcie byłam naprawdę wolna i szczęśliwa. Znalazłam nowych przyjaciół, chodziliśmy razem po pubach, czułam się lubiana i doceniana. Gdy mama zaczęła wypytywać, z kim i dokąd wychodzę, przestała dawać kasę, groziła aresztem domowym, zaczął się koszmar...” w tym momencie Ewelina przerywa opowieść. Widzę, z jakim trudem mówi to wszystko. Nie chcę jej ponaglać. Po małej coli zaczyna mówić dalej. „Uciekłam z domu. Wiem, wydaje się to śmieszne, bo przecież nie miałam w domu jeszcze aż takiego piekła, nawet nie byłam pewna, czy rodzice wiedzą o tych narkotykach. Ale uciekłam. Przez trzy miesiące nocowałam u koleżanek. Marihuanę brałam już codziennie. A, właśnie, pytałaś rano o szkołę. Przestałam tam chodzić, po prostu.” Mojego przerażenia i szoku w tym momencie nie da się już ukryć. „Nie wierzysz mi?”- pyta Ewelina. Odpowiadam jej również pytaniem „dlaczego miałabyś kłamać?”. „Bo zdaję sobie sprawę, że to jest równie nieprawdopodobne, co szokujące. To, że z braku pieniędzy zaczęłam kraść, napadać na ludzi i zastraszać dzieci. To, że zaczęłam nocować na dworcu...”. Widząc mój pytający wzrok, Ewelina powtarza. „Tak, nocowałam na dworcu”. I kontynuuje – „Potem potoczyło się już bardzo szybko: głód narkotykowy, potrzeba kasy, włamanie do sklepu, policja, miesięczny areszt”. Ewelina bierze głęboki oddech i wyrzuca z siebie – „No i odwyk. Prawie pół roku.” Wreszcie widzę słaby uśmiech na twarzy Eweliny. „Uświadomili mi, że jestem uzależniona – mówi. Terapia była najgorszą rzeczą w całym tym koszmarze, ale zdałam sobie sprawę, że muszę z tego wyjść. I wyszłam – Ewelina uśmiecha się do siebie. Tak, mogę powiedzieć, że wyszłam z nałogu.” Słyszę dumę w jej głosie. „Powtarzam teraz trzecią klasę gimnazjum, potem chcę iść do technikum, może nawet do liceum. Wierzę, że mi się uda.” Do naszego stolika przysiada się nagle przystojny chłopak. Ewelina wita go namiętnym pocałunkiem. „To Igor. Nadał sens mojemu życiu – wyjaśnia mi dziewczyna.” Teraz już szeroko uśmiechnięta. Wierzę, że razem im się uda.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty