profil

"Jądro ciemności" Josepha Conrada punktem wyjścia rozważań o rozwoju cywilizacji ludzkiej, postępie, podboju...

poleca 85% 851 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Książka Josepha Conrada, pt.: „Jądro ciemności” porusza wiele problemów egzystencjalnych. Część zagadnień jest ponadczasowa i odnosi się także do dzisiejszych dziejów. Jednym z nich jest szeroko pojęta cywilizacja. Jak należy w ogóle rozumieć to słowo?? Jest to stopień rozwoju osiągnięty przez społeczeństwo w danej epoce historycznej, jednak każda kolejna jest tylko cieniem poprzedniej. Wydaje nam się, że postęp taki może nieść tylko same korzyści, uważamy, iż „nasza cywilizacja jest lepsza, bo mamy więcej rzeczy i wymyślamy ciągle nowe, mamy też więcej broni i więcej pieniędzy. I uprasza się rozmaitych hipokrytów o nie zawracanie głowy, jakoby istniały jeszcze jakieś inne wartości. Może i istnieją. Może facet, który obwieszony granatami idzie się rozerwać, jest bardziej od nas eschatologiczny. Ale pod względem siły i dostatku my jesteśmy lepsi”. Czy do takiego rozwoju i hierarchii wartości na świecie dążyli nasi przodkowie kolonizatorzy?

Autor „jądra ciemności” opisuje wiele krajobrazów, książka jest wręcz wypełniona opisami lasów, rzek i nie odkrytych lądów. Wprowadza nas w świat pewnej opowieści. Historii człowieka odbywającego swoją życiową wyprawę, podczas której odkrywa ciemną stronę swego charakteru, a także diametralnie zmienia swoja osobowość. Podróż ta, oprócz sensu dosłownego, miała być swoistym sprawdzianem swojej wytrzymałości i swych możliwości.

Marlow - bo o nim tu mowa, to główny bohater, a zarazem jeden z narratorów powieści. Podczas swej „wyprawy życia” snuje ciągłe rozważania na temat tajemnicy nieznanych ziem, dzikich ludzi i wszystkich tych lądów, które jeszcze nie odkryte, niebawem staną się gruntem pod zasiew nowego życia kolonizatorów. Jego mniemanie na temat dotychczasowej, krwawej kolonizacji było niskie. Wyobraźnia żeglarza przedstawiała tą wizje jako „istny koniec świata, morze barwy ołowiu, niebo barwy dymu, okręt o sztywności akordeonu”.

Akcje „misji białego człowieka” określał jako „podbój ziemi, polegający przeważnie na tym, że się ja odbiera ludziom o odmiennej cerze lub trochę bardziej płaskich nosach” Uważał jednak, że poczynania jego pokolenia są słuszne i zgodne z moralnością. Nie zdawał sobie sprawy, iż mimo mniej radykalnych i krwawych środków, wciąż byli tymi samymi ludźmi, którzy wkraczają na dziewicze tereny lądów, już zamieszkałych przez rdzenne cywilizacje.

W myśl idei postępu i rozwoju odbierali im własną odrębność, kulturę, a przede wszystkim tożsamość. Nasuwa się pytanie czy można było uniknąć takiego rozwoju? Zadając to pytanie coraz bardziej zaczynam wierzyć, iż zaprzestanie cywilizacji można by porównać do wstrzymania produkcji tlenu lub działania promieni słonecznych. Misja kolonizacyjna była nieunikniona. Pozostaje więc tylko kwestia ustosunkowania się do sposobu jej przeprowadzania. Przekrój wieków przedstawia nam proces ucywilizowania jako barbarzyński wyścig władców po nowe ziemie i ludy.

Nawet w XXI wieku staramy się ułatwiać sobie życie, przez co automatycznie cywilizujemy otaczający nas świat. Powstają wielkie aglomeracje, rozrasta się technologia wraz z postępem czasu. Cywilizacja porządkuje i ujarzmia świat, powoduje rozwój technologiczny, ale i może np. wydłużyć życie za pomocą działu usług jakim jest medyka. Lecz cywilizacja, co warto podkreślić, zatraca indywidualizm. Uniformizacja powoduje, że ludzie stają się szarzy i schematyczni. Brakuje wybitnych i wyróżniających się jednostek. Ludzie, wbrew swej woli, zaczynają brać udział w słynnym wyścigu szczurów o sławę i pieniądze.

Mimo ,że sama jestem dzieckiem ery komputerów, internetu, bomb atomowych i genetyki, nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż wszystko to, choć bardzo potrzebne i użyteczne pcha nas w niewłaściwym kierunku.

Wielu ludzi narzeka, iż świat staje się globalną wioską, a jednak wciąż uporczywie doszukujemy się wyższości kultury i cywilizacji jednego narodu nad drugim „Wszystko to stało się możliwe dzięki naszej cywilizacji.

Naszej, to znaczy czyjej?

Polacy, mówiąc to, z pewnością podstawiają nogę tam, gdzie kuje się nieco większego konia niż specyficzna kultura narodowa. Kiedy pytam ludzi, co jest takiego w naszej kulturze, czego nie byłoby w innych, z wielkim bólem wymyślają dzielenie się opłatkiem, Pana Tadeusza i kiszone ogórki. Dodajmy nawet do tego Polaka-katolika, żubra, ruczaje i bociany. Wciąż nie bardzo widać powód, czemu miałoby to być lepsze od Beowulfa, nosorożca czy minaretów. Gdzie jest zatem ten koń, lepszy od innych?”. Gdzie jest zatem ta wspaniała cywilizacja, którą tworzymy od wieków……

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury