profil

"W oczekiwaniu na listy uczniów przyjętych do mojego wymarzonego liceum" - opis przeżycia wewnętrznego.

poleca 85% 163 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Gdy przygotowywałem się do egzaminów do liceum miałem jeden cel, dostać się do tego jednego wymarzonego. Noce i dnie spędzałem nad książkami, a z radia i telewizji chwytałem jak hiena wszystko to co mogło by być pomocne. Po ponad roku takiego życia zasiadłem z drżącymi rękoma do testu. Pisałem, a w głowie roiło się od lęku i obaw. Ku mojemu zdziwieniu gdy pojawiły się wyniki wcale nie byłem ostatni, wręcz przeciwnie. „To dobry znak!” powiedziałem do siebie i zaraz po szkole pobiegłem zanieść podanie. Po tym pozostało mi jedynie cierpliwe czekać. Nadszedł dzień wywieszenia listy uczniów przyjętych do szkoły. Już po pierwszych krokach w stronę jej gmachu poczułem, że coś mnie ściska w gardle, coś we mnie wzbiera z niepowstrzymaną siłą, nogi mi drętwieją, a włosy stają dębem. Nawet gdybym zechciał, nie mógłbym wydobyć z siebie głosu. Listy jeszcze nie ma. Czyżby coś się stało? Może małe opóźnienie? A może by tak uciec? Wyniki sprawdzić przez kolegę? Nie, nie. Muszę dotrwać. Boję się, denerwuję, niecierpliwie. Rany! Przecież to jedna z moich ważniejszych decyzji w życiu! To właśnie moje wykształcenie ze szkoły średniej zdecyduje częściowo o moim losie! Słucham przez chwilę dla zabicia myśli innych ludzi czekających depresyjne na listy. Jedni nerwowo przestępują z nogi na nogę, a drudzy podrażnieni opóźnieniem klną po nosem. Nie jestem sam – uśmiechnąłem się w duchu do siebie. Nagle przez tłum całej tej tłuszczy przetoczył się szmer. „Listy! Właśnie wywieszono listy przyjętych!” Usłyszałem pierwsze optymistyczne śmiechy, ale także i pesymistyczny płacz. Wszyscy ci ludzi stawiali opór i skutecznie uniemożliwiali dojście do listy pchając się jeden na drugiego heroicznie chcąc się do niej dostać. Wreszcie gdy udało mi się dojść do kartki z nazwiskami zdawało mi się, że litery poruszają się przed moimi oczami. Kompletna pustaka w głowie. Dusza spoczywa i na ramieniu. Cz... Czy to ja? Czy to na pewno moje nazwisko? Lekkie wątpliwości i niepokój, ale zaraz po tym wybuch radości! Co za ulga, przyjemność, werwa! Jestem! To ja! Drugie nazwisko od góry! Przyjęli mnie! Hurra! Jak wariat zacząłem skakać i śmiać się jednocześnie. Moja dusza się wypogodziła, serce biło wesoło , a umysł ogarnęła cudowna lekkość. Przeżyłem w życiu wiele gorzkich rozczarowań, lecz nie zdarzyło mi się płakać. Teraz jednak nie mogłem się powstrzymać. Był to płacz szczęścia otwierający nową drogę w moim życiu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty