profil

Analiza porównawcza wiersza Juliusza Słowackiego „[Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli...]” oraz Małgorzaty Hillar „My z drugiej połowy XX wieku”

poleca 85% 311 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Juliusz Słowacki

Współczesnych Słowackiego od współczesnych Hillar dzieli aż cały wiek. Jednak czy jest tak wiele różnic między ludźmi wieku XIX a ludźmi wieku XX? Tak pierwszy jak i drugi podmiot liryczny zawiódł się na swoich współczesnych, co opisuje w utworze, przedstawiając, bez koloryzowania obraz ówczesnego pokolenia.

Z wiersza Juliusza Słowackiego „[Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli...]”, wyziera bezradność i rezygnacja. Podmiot liryczny komentuje duchowe zrywy swoich współczesnych, ich natchnienia, wzloty i stan nirwany osiągany poprzez „upojenie duchem bożym”. Jacy to oni nie byli wówczas wielcy, wszechmocni! Niemożliwe nie istniało! Wszystko było w zasięgu ich ręki! Rzeczywistość była jedną wielką wizją, pozazmysłową ekstazą. Transcendentne zjawiska były ich chlebem powszednim. Śmierci nie było – nawet „ojczyste grobowce przy dźwięku fletni skakały jak owce”. Czas? Czuli się wiecznie młodzi. Nie liczyło się dla nich coś tak ziemskiego jak czas. Nie odczuwali jego niemiłosiernego upływu. Ich „duch nie miał czasu” na zatracanie się w prozaicznie ziemskich rzeczach, byli jedynie gośćmi na ziemi, wiecznie fruwającymi „pomiędzy”. Lecieli bez opamiętania ku tak pożądanej przez nich wieczności. Jednak... było to irracjonalne. Sam podmiot liryczny stwierdza, że wszystko to było iluzją, wizją ludzi, którzy jedynie „się duchem przeświętym popili”. Stan uniesienia nie mógł trwać wiecznie, proza życia sprowadziła ich na ziemię i po duchowym upojeniu nadeszła chwila trzeźwienia... Bardzo bolesna i opłakana w skutkach. Traumatyczne i brutalne zejście na ziemię. Egzystencja z okropnym bólem głowy... Nie ma już wizji, iluzji, magii, surrealizmu, upojenia, słońca... Już nie ma żadnej metafizyki – pozostał tylko tępy ból istnienia. Życie i czas przyniosły im brutalne doświadczenia i rozczarowania. Ci młodzi romantycy egzystujący dotychczas w wyimaginowanym życiu, odkryli bolesną prawdę istnienia. Pogodzeni z realną rzeczywistością, z upływającym czasem i z własną śmiertelnością, w którą tak długo nie wierzyli, teraz czekają pokornie na to, co przyniesie im los.

Zupełnie inną postawę przyjęło pokolenie XX wieku. Małgorzata Hillar ukazuje nasze prawdziwe, niezafałszowane wnętrze, pomimo iluzji o rzekomej obojętności, jaką wokół siebie tworzymy. Zachłyśnięci osiągnięciami ludzkiego rozumu, zdobyczami techniki, o których nasi romantyczni przodkowie nawet nie śnili, podbojem kosmosu, wiekopomnymi wynalazkami, przybraliśmy maskę nieczułych, bezdusznych automatów. Bezgranicznie hołdując rozumowi wstydzimy się odruchów serca, subtelnych wyznań, ciepłej rozmowy kojącej jakże poranioną duszę. Nasze życie przypomina teatr, w którym lekarstwem na każdy przejaw uczuciowości jest cyniczny uśmiech, ironiczny komentarz i pogardliwe wzruszenie ramionami. Zachłyśnięci swoją doskonałością i niezależnością, krztusimy się, gdy przestajemy udawać. Toczymy ciągłą walkę ze sobą i własną duszą, która pragnie wykrzyczeć wszystkie stłamszone emocje. W rzeczywistości jesteśmy nieszczęśliwi i osamotnieni, bezradni z naszą uczuciowością w świecie zimnego intelektualizmu i powierzchowności. To świat się zmienił – my jesteśmy tacy sami. Romantyczni na wskroś, bez względu na to, jak bardzo chcielibyśmy to ukryć. „Dopiero późną nocą przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce umieramy z miłości”. Dopiero wtedy zdejmujemy szczelne bandaże z naszej płaczącej, poranionej duszy.

Oba wiersze przedstawiają prawdę o ludziach, ich słabościaciach i porażkach. Romantycy popadali w czułostkowość, aż nadto chełpili się swoją uczuciowością, żyli we własnych imaginacjach, a ludzie XX w., jakby na przekór, są cyniczni, stąpają mocno po ziemi, skrywają wszelkie przejawy uczuć. Jednak Małgorzata Hillar demaskuje pokolenie XX wieku – udowadnia, że udajemy bezdusznych, niezależnych i chłodnych, ponieważ boimy się własnych emocji. Tak naprawdę mimo wszystko mentalność ludzka się nie zmieniła – odczuwamy, ale nie chcemy tego pokazać. Różnica polega na tym, że romantycy nie kryli swego uwielbienia dla emocji i uczuć, a my za wszelką cenę chcemy udowodnić, że wszystko możemy pojąc naszym „doskonałym” umysłem.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty