profil

Temat: Serce ma swoje racje, których rozum nie ma Uzasadnij że dewiza Pascala, była bliska wielu bohaterów literackich

poleca 85% 1007 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Sofokles Stefan Żeromski

Gdybym mówił językiem ludzi i aniołów,
a miłości bym niemiał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.

(List św. Pawła do Koryntian)

Aby zrozumieć mechanizmy działania człowieka owładniętego miłością, warto zastanowić się nad tym, czym tak naprawdę jest owo uczucie. Bezsprzecznie towarzyszy nam wspomniane wyżej już od początku powstania świata. Na pierwszy rzut oka kojarzy się z tym, co piękne, trwałe oraz szczere. Niestety w rzeczywistości sytuacja w większości przypadków przedstawia się nieco inaczej – mniej barwnie i bezproblemowo, bowiem prawda jest taka, że miłość równie często uszczęśliwia człowieka, co doszczętnie go niszczy. Czy warto zatem kochać? Pytanie to należy raczej do rzędu retorycznych, gdyż wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę z faktu, iż jesteśmy niejako skazani na nagłe porywy serca, a jak ukazuje nam literatura serce nie wybiera i nie ulega podszeptom rozumu.
Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć kiedy, w kim, czy też dlaczego pokocha. Ponoć miłość spada jak piorun z jasnego nieba, totalnie oszałamia człowieka i pozbawia zdrowego rozsądku, doprowadzając go jednocześnie do obłędu, szału, skrajnych zachowań z chorobą Otella włącznie.

W większości przykładów literackich, które przywołam w dalszej części rozważań, starając się udowodnić, że rozbieżność między wyborami dyktowanymi przez serce i rozum jest nagminna, miłość ukazana jest jako ta, która ma destrukcyjny wpływ na „zarażoną” jednostkę. Człowiek, który kocha bez pamięci często jawi się jako pogrążony w rozpaczy, potencjalny samobójca choć obdarzył uczuciem najwyższym.
Słowa Pascala, jak sugerowałem wcześniej, były i są odzwierciedleniem emocji oraz dyktowanych nimi poczynań większości bohaterów literackich. Już w Biblii dostrzec można wspomniany wątek. Potwierdzeniem tego postać Jezusa, któremu pisana była męczarnia pod pręgierzem i na krzyżu w imię zbawienia ludzkości. Syn Boży zstąpił jednak na ziemię pod postacią człowieka i tak jak człowiekiem targały nim liczne wątpliwości. Miłował grzeszników całym sercem ale rozum skażony szatańskimi sugestiami przypominał o bólu będącym następstwem miłosierdzia oraz poświęcenia. Jezus mimo swej „wielkości” szedł na śmierć pełen obaw, najbardziej przyziemnych, czysto ludzkich. Podjął jednak decyzję płynącą z głębi czystego serca, silniejszego niż zdrowy rozsądek Ci, których umiłował zgotowali mu w rezultacie gehennę i piekło na ziemi, których był w pełni świadom.

Podobny problem porusza Sofokles w „Antygonie”. Tytułowa bohaterka jest postawiona przed trudnym wyborem. W jej wypadku ścierają się bowiem dwie równorzędne racje – jedna wynika z prawa pisanego, ustanowionego przez prawowitego władcę Teb – Kreona, druga zaś z wewnętrznej potrzeby dopełnienia obowiązku wobec nieżyjącego członka rodziny i tym samym wobec bogów. W tym przypadku również wygrywa serce, Antygona dokonuje pochowku brata, zapewniając mu tym samym pośmiertny spokój, siebie skazując na przedwczesną śmierć. Można zastanawiać się po co główna bohaterka wchodziła w konflikt z prawem. Zdawała sobie bowiem sprawę z konsekwencji swego czynu, następstw, które on za sobą pociągnie. Wbrew pozorom nie trudno ją zrozumieć. Kiedy umiera nam ktoś bliski, to rzeczą oczywistą staje się fakt, że oddanie hołdu jego duszy i ciału jest potrzeba naszego serca. Koniec, końców to nie ona przegrywa jednak walkę z rzeczywistością. Prawdziwa karą okazuje się według Sofoklesa nie śmierć lecz samotność i niekończące się wątpliwości, z którymi sam na scenie pozostaje Kreon. Wnikliwy analityk ludzkich charakterów jakim był niewątpliwie autor Antygony przemawia wkładając niepodważalna mądrość w usta ironicznie nucącego chóru:

Nad szczęścia błysk, co złudą mar,
Najwyższy czar, rozumu dar.

Analogicznie do poprzedniej epoki i w średniowieczu odnaleźć możemy podobne, pełne poświęcenia i zaangażowania płynącego z serca, nie zaś racjonalizmu, postawy. Mimo, iż okres ten jawi się jako czas promowania szeregu modeli parenetycznych i on w swej tematyce nie zdołał uciec przed omawianymi treściami. Teksty średniowieczne ukazują nam walecznych rycerzy, którzy walczą o miłość swojej kochanej. Prócz harmonii pojawia się także i tutaj ślad klęski bohaterów, którymi kieruje serce. Nie sposób nie wspomnieć o parze kochanków, których cierpienia, dzięki Joseph’owi Bedier’owi, głośnym echem odbijały się będą po wsze czasy, czyli o Tristanie i Izoldzie. Nieszczęśnicy, pozbawieni zmysłów przez napój miłosny, omamieni żarliwym uczuciem, konali za życia nie mogąc połączyć się jedno. W odróżnieniu jednak od poprzednich bohaterów szukali oni rozwiązań logicznych, dzięki którym mogli kosztem własnego szczęścia pozostać lojalni wobec dobroczyńcy i przyjaciela – króla Marka. Ich historia potwierdza ogólnie przyjęte stwierdzenie, iż rozum jest źródłem nieporozumień i marnym doradcą jeśli idzie o kwestie uczuć.
W kolejnym utworze literackim, który w ramach mych rozważań winien się pojawić, uwidocznione zostały efekty niesione przez nieodwzajemnioną miłość. „Lalka” Bolesława Prusa to obraz destrukcji jaką poczynić może ludzka obojętność, krótkowzroczność i egoizm. Zakochany w rozpieszczonej pannie z dobrego domu – Izabeli Łęckiej, nowobogacki mieszczanin - Wokulski cierpi, ponieważ nie widzi świata poza obiektem swych westchnień. Zdaje sobie sprawę z niedorzeczności jaką jest jego uczucie do zepsutej, pełnej pretensji kobiety, niestety zdaje się on nie mieć najmniejszego wpływu na to, co dzieje się z nim, a jednak poza nim. Kocha serdecznie i szczerze, choć wie, że miłość ta prowadzi go do zguby. Odtrącony i poniżony postanawia odebrać sobie życie, ponieważ świadom jest, że to właśnie bliskość Izabeli stanowi jego siłę napędową.

Przeciwieństwem Wokulskiego jest doktor Judym, jeden z bohaterów „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego. Lekarz rezygnuje z uroków życia dla dobra ogólnego. Pragnie poświęcić się, przyjąć postawę męczennika ale nie tę podyktowaną uczuciową porażką. Być może jego zachowawczy pomysł na życie i świadomość prawdopodobnej klęski na drodze emocjonalnej stanowi pewne rozwiązanie, czyż jednak wyrzekając się tego, co w człowieku najpiękniejsze, stosując zasadę „coś za coś” nie wyrzekł się przede wszystkim prawdziwego, mimo wszystko chyba możliwego, szczęścia i tym samym siebie?

Powyższe argumenty dowodzą tego, iż konflikt między rozumem, a sercem istniał od zarania dziejów. Ludzie zmagali się z wieloma rozterkami, poddawani byli próbom wytrzymałości. Cierpieli ale w większości decydowali się podążyć drogą trudną, i krętą, na końcu której spodziewali się znaleźć radość, spokój i ukojenie. Niestety nasze oczekiwania często nie pokrywają się z rzeczywistością, a rzekoma nagroda jest niewspółmierna jeśli idzie o poniesione wcześniej straty, czy ogrom poświęcenia. Mógłbym w nieskończoność mądrze prawić, udzielać rad i wytykać błędy wszystkim, którzy padli na kolana przed ogromem miłości. Wiele rozwiązań podpowiada mi bowiem rozum, serce jednak bije silniej i co ważne w zupełnie innym niż on rytmie. I podobnie jak wielu innych nie wiem: „Cóż będę czynić, w tak straszliwym boju? Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie.”

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 6 minut