profil

Oskarżenie systemów totalitarnych znanych pisarzy.

poleca 88% 102 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Gustaw Herling Grudziński Inny Świat

Wielu współczesnych historyków uważa, że poprzedni wiek był wiekiem totalitaryzmu. Dyktatorzy pokroju Stalina czy Hitlera opanowały masy. Swoimi demagogicznymi mowami sprawili, że naród ich pokochał. Nie możliwe są zbrodnie ludobójstwa dopóki nie zostaną zaakceptowane przez większość narodu. Niemożliwa jest krzykliwa propaganda dopóki ludzie nie będą jej słuchać. W społeczeństwie demokratycznym, w którym istnieje pluralizm, wolność słowa i myśli nie ma miejsca na totalitaryzm. Ludzie mogą pytać, poddawać coś w wątpliwość, znajdować alternatywne rozwiązanie. W systemie totalitarnym nie ma miejsca na odczucia jednostki, ona nie ma prawa do własnej opinii. Dlatego zanim się go wprowadzi należy wpierw urobić masy. Trzeba narzucić wszystkim jeden punkt widzenia, który odpowiadałby zamysłom wodza. Nie ważne, jaki kolor będzie miał mundur, czy symbolem będzie sierp i młot czy swastyka. Najważniejsza jest jednolitość. „Ein Reich, ein Volk, ein Fhrer”- krzyczał Hitler do rozentuzjazmowanego tłumu, który zaprowadził poza granice człowieczeństwa.

Totalitaryzm ogłupia ludzi, oducza ich myślenia. Tu kryje się największe niebezpieczeństwo. Jeśli wszyscy uwierzą wodzowi-, kto będzie w stanie mu się przeciwstawić? Ludzie odstający od norm przyjętych przez system za właściwe zostaną wyeliminowani, a reszta pójdzie za swoim przywódcą. Taka ludzkość staje się bezwolną masą, traci swoje podstawowe atrybuty- wolną wolę i współczucie.

Literatura bardzo uważnie przygląda się totalitaryzmowi. George Orwell stworzył doskonałe studium komunizmu w „Folwarku zwierzęcym”. W „Roku 1984” przestrzegał przed inwigilacją życia jednostki i podporządkowanie się systemowi. Nawet w „Ferdydurce” Witolda Gombrowicza można dostrzec obawę przed utratą indywidualizmu. Wieczna niemożliwa ucieczka przed upupieniem. Michaił Bułchakow przedstawił w „Mistrzu i Małgorzacie” Moskwę, w której ludzie przepadają bez wieści. Pisarz osadził akcje powieści w Moskwie, w której jak w całym kraju, panował komunizm. Wszystko było zbiurokratyzowane, nawet diabeł Woland zdołał tylko wstrząsnął stolicą ówczesnego Związku Radzieckiego, a nie ją zniszczyć.

Najbardziej dramatyczna rola przypada literaturze faktu. Dopiero świadectwa ludzi, którzy przeżyli tragedie jest w stanie nami wstrząsnąć. Taką rolę spełniają „Medaliony” Zofii Nałkowskiej. Autorka była członkinią Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Opowiadania- reportaże przedstawione są bez jakiegokolwiek odautorskiego komentarza. Książka należy do krótkich, ale według mnie, jest to jedna z najbardziej przerażających pozycji w literaturze polskiej.

Pierwsze opowiadanie, „Dr. Spanner”, opowiada historie jakby wyjętą z ponurej groteski. W niemieckiej fabryce pracuje naukowiec, człowiek wykształcony i inteligentny. Bohater tytułowy w toku prowadzonych badań, wynajduje niezwykłą recepturę. Udaje mu się znaleźć sposób na przetwarzanie z ludzkiego tłuszczu mydło. W pracy pomagają mu asystenci, wśród których jest młody chłopak opowiadający o tych zdarzeniach. Opowiada o preparacji ludzkich ciał bez jakichkolwiek emocji. Owszem, na początku brzydził się używać tego mydła, ale potem nawet się do niego przekonał, bo bardzo dobrze się pieniło. Dwudziestoletni chłopak, dla którego wykorzystywanie ludzkiego tłuszczu do produkcji mydła było czymś normalnym! To nawet powód do podziwiania Niemców, na koniec zeznał: „ „Niemcy (…) potrafią zrobić coś z niczego.”.To skala wartości w pojęciu narzuconym chłopakowi przez totalitarny system: „czymś” jest mydło, „niczym”- ludzkie ciało. Doktor Spanner i jego asystenci byli dziećmi nazistowskiej propagandy. Przestali być ludźmi. Wykonywali te potworne czynności jakby robili coś najzwyklejszego w świecie. Totalitaryzm odebrał im umiejętność wątpienia. Jak mieli to robić, skoro czynili to co władza uznała za słuszne! A co z sumieniem? Zamilkło, teraz mają tylko sumienie aryjskie. Przecież to ciała podludzi! Nie należał im się żaden szacunek. Gdyby pewnie nakazano Spannerowi robić mydło z SS-manów, byłby oburzony, przecież to nieetyczne i nieludzkie!! Żydzi i Słowianie to co innego. Dla nich nie było miłosierdzia, bo to nie ludzie. Takie myśli zapewne przechodziły doktorowi przez głowę, kiedy wykonywał kolejne kostki mydła. Oto moc faszyzmu w pełnej krasie!

Kolejni bohaterowie sami są oskarżeniami niszczącej machiny totalitaryzmu. Odczłowieczeni byli nie tylko oprawcy, ale i ofiary. Kobiety z opowiadania „Dno” dopuszczały się kanibalizmu byle tylko przeżyć, wykrzykiwały nazwiska konspiratorów, traciły zmysły… Niemiecki żołnierz z opowiadania „Człowiek jest mocny” powiedział te słowa do silnego mężczyzny- Żyda, który podczas zakopywania zwłok odnalazł wśród zabitych swoją żonę i dzieci. Wolałby także zginąć, lecz bijący go Niemiec, (mówił przy tym „Ten człowiek jest silny, może pracować.”) i zmusił go do dalszej pracy. To ludzie stworzyli ten system. To oni mu się bezwolnie poddali, sami ruszyli jego machinę. Ale również tylko ludzie mogą ją zatrzymać. Nałkowska nie ocenia. Przedstawia tylko suche fakty.

Kolejnym pisarzem oskarżającym faszyzm jest Tadeusz Borowski, który podczas wojny był więźniem obozu zagłady w Oświęcimiu. W jego opowiadaniach nie ma podziału na katów i ofiary- wszyscy są częścią jednej wielkiej machiny zabijania. Tadek został tak samo zarażony śmiercią jak jego potencjalni mordercy. To człowiek zlagrowany, który w obozie czuł się zupełnie normalnie. Zasymilował się do tego stopnia, że wiedząc, że inni umierają z głodu, on najadał się do syta, handlował żywnością i gardził tymi, którzy nie byli tak zaradni jak on. Diagnoza Borowskiego była jednoznaczna: nie ma takiej okropności, do której człowiek nie byłby zdolny. Nie ma wartości moralnych, ludzie żyją według odwróconego dekalogu. Jedynym narzędziem utrzymującym więźniów w posłuszeństwie był obozowy terror narzucony odgórnie. Obozy wprowadzone przez faszyzm, służyły do oczyszczania narodu i przyszłego Lebensraum. Ci, którzy nie pasowali lub nie zgadzali się z systemem właśnie tam trafiali. Panujące tam prawa to potworna norma. Zastanawiając się nad źródłem faszyzmu, autor stwierdził, że zło, którego Europa zaznała w latach wojny, było i dawniej udziałem ludzkości (np. społeczeństwa niewolnicze w starożytności). Czyli wina nie leżała tylko po stronie totalitaryzmu, ale także całej kultury europejskiej, która głosząc humanistyczne wartości, nie potrafiła zapobiec zagładzie milionów ludzkich istnień. Borowski przedstawił, że nie tylko Niemcy zostali wtłoczeni jako trybiki faszystowskiej machiny, ale i sami więźniowie jej służyli. Poprzez donosy i kolaboracje z wrogiem za jedzenie.

W rozważaniach nad totalitaryzmem nie wolno zapomnieć o książce „Inny świat” Gustawa Herlinga- Grudzińskiego. Jest to jedna z bardziej wstrząsających pozycji literatury łagrowej. Wyrasta ona z samych przeżyć i doświadczeń autora. Jego utwór jest specyficznym zapisem przedstawiającym całą prawdę o człowieku w systemie radzieckich łagrów, do których można trafić za nazwisko lub oficerki. Pisarz został skazany na 5 lat pobytu w obozie sowieckim. Poprzez Witebsk, Leningrad, Wołogdze trafił do obozu w Jercewie. Przeżył tam 18 miesięcy i po protestacyjnej głodówce został zwolniony w 1942 roku.

Komunizm jako system totalitarny, oparty był na kulcie jednostki Józefa Stalina. Według jego dyrektywy nie można się było wyróżniać. Ukształtowała się nowa moralność oparta na strachu, niepewności i pogardzie dla słabości ludzkiej. Radzieckie więziennictwo służyło mobilizacji milionów rzeszy ludzkich do pracy niewolniczej, uchybiającej wszelkim zasadom humanistycznym i humanitarnym. Rytm dnia był wyznaczany przez ciężką pracę, czasem przekraczającą ludzką wytrzymałość. Śmierć, której wszyscy się obawiali a jednak czasem po cichu o niej marzyli, nie była tak nagła jak w obozach hitlerowskich, ale również nieunikniona. Stosowana zamiast tortur praca, dokonywała naturalnej selekcji. Grudziński przedstawia etapy drogi wiodącej ku śmierci.

W sposób rzeczowy i nieeksponujący siebie bardziej niż wymaga tego wiarygodność uświadamiania, że poniżony człowiek, poddany prawom łagru zapomina o współczuciu, miłości do bliźniego, wzajemnej solidarności, przedstawia obozowe zycie. Obóz jest miejscem nieludzkim, który człowiek chce przeżyć, dlatego przystosowuje się do panujących praw lub ginie. Autor nie ocenia i nie komentuje zachowania donosicieli i złodziei, kobiet, oddających się za porcję wyżywienia.

W łagrze człowiek uczy się nie dzielić ze współwięźniem kromką chleba. Egoistycznie próbuje dostosować się do otaczającej go rzeczywistości. Jednak pisarz nie starał się odebrać człowiekowi nadziei na ocalenie człowieczeństwa, wskazał postawy różnych więźniów, którzy na przekór wszystkiemu chcieli zachować godność. Wystarczy wspomnieć Kostylewa („Ręka w ogniu”), który skazał się na męczeństwo zamiast prace dla znienawidzonego systemu, umarł, bo oblał się wrzątkiem, sam wybrał sposób i rodzaj śmierci. Inna więźniarka, Natalia Lwowa, czytając „Zapiski z martwego domu” Fiodora Dostojewskiego, doszła do wniosku, że obozy, więzienai były zawsze, a człowiek zadawał człowiekowi cierpienie. Po lekturze tej przesyconej pesymizmem i rozpaczą książki, doszła do wniosku, że „cała Rosja była i jest po dziś dzień martwym domem”. Jedynie śmierć może uwolnić człowieka od cierpień i współuczestnictwa w zbrodni.

Grudziński nie potępiał więźniów, można jednak wyczuć pogardę dla całego systemu, który upodlił człowieka do tego stopnia, że za porcje żywności potrafi sprzedać swojego przyjaciela, siebie i innych, zniszczyć w sobie to, co najlepsze: współczucie i miłosierdzie. System nie pozostawiał żadnych dodatkowych opcji. Albo się poddasz albo zginiesz pracując dla niego. To chyba była jedna z największych tragedii mieszkańców obozu. Nie chcieli tego, ale musieli dla niego pracować. Im jednak dłużej pozostawali w łagrze tym trudniej było im wrócić do grona

Wszystkie wymienione przykłady nie dają pełnej odpowiedzi ani czym jest totalitaryzm ani jakie są jego mechanizmy. Oskarżenia wysuwane przez pisarzy i poetów (szczególnie tych, którzy pisali po II wojnie) są przestrogą dla kolejnych pokoleń. Niech nikt już nie widzi dymu z kominów krematoriów, ani niekończących się wagonów bydlęcych jadących na wschód. To czy ludzie jeszcze kiedykolwiek dadzą się porwać jakiemuś „wybitnemu wodzowi” zależy tylko od nas samych i tego jak silna będzie potrzeba samodzielnego myślenia a nie posiłkowania się wyświechtanymi ideami i populistycznymi hasłami. Dopóki ludzie będą zadawać pytania i szukać na nie odpowiedzi jesteśmy bezpieczni. Jak długo potrwa spokój? Zależy to tylko od nas. Musimy pamiętać, że historia często zatacza koło. Nie pozwólmy, aby kiedykolwiek doszło do tego, że za porcję chleba będziemy bez zmrużenia okiem poświęcali swoje człowieczeństwo. Tak łatwo zapomnieć o tym, że „Ludzie ludziom zgotowali ten los”…

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut