profil

Szkoła - miejsce intelektualnego i duchowego rozwoju czy źródło niepotrzebnych stresów? - rozprawka

poleca 85% 198 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Szkoła, to miejsce, w którym każdego dnia przebywamy wiele godzin. O niej myślimy i mówimy. Dobrze lub źle. Serdecznie lub z poczuciem goryczy. Kiedy analizowałem temat, więcej argumentów przemawiało do mnie za tym, że szkoła to jednak źródło niepotrzebnych stresów. Szczególnie po ostatniej reformie oświaty, kiedy utworzono gimnazja, mogę stwierdzić, że nauka w nich to jeden, wielki, niepotrzebny stres. Ale może tak kolejno.

Do znudzenia powtarza się nam, że nie potrafimy czytać ze zrozumieniem. A kto - pytam się - nas tego nie nauczył? Większość uczniów nie potrafi w ogóle płynnie czytać, a co tu mówić o czytaniu ze zrozumieniem. W nauczaniu początkowym traci się czas na mało ważne sprawy, a nauka czytania, czy ładne pisanie są zepchnięte na margines. Jak starczy czasu? Kiedy? Wtedy, gdy ukształtuje się już charakter pisma podobny do "drapania" kury. A sprawa czytania? Z jednej strony mówi się, że nie czytamy książek, a z drugiej strony przerabia się np.: fragmenty "Pana Tadeusza" albo ogląda się film zamiast czytać książkę.

Głowy zaśmieca się nam niepotrzebną, encyklopedyczną wiedzą, która w większości się później nikomu nie przyda. A gdzie czas na zrozumienie podstawowych rzeczy? Nie patrzy się na to, czy wszyscy zrozumieli temat, czy każdy potrafi liczyć np.: na ułamkach, czy zna części mowy, zdania, czy potrafi swoje myśli przelać na papier, czy w ogóle potrafi logicznie myśleć. Tylko "leci się" z programem, byle zdążyć. A dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Na końcu nauki w gimnazjum czeka nas egzamin. A on to znowu kolejny bzdurny stres. Egzamin ten urósł już do rangi niemalże matury. Mówi się, że gimnazjaliści zdają dwa egzaminy, ale z ośmiu przedmiotów. Nawet matura nie obejmuje takiej ilości przedmiotów, ale chyba nasz egzamin jest ważniejszy. Albo może nie wypada, żeby "bezboleśnie" zakończyć naukę w gimnazjum, skoro zaczyna się ją takim szokiem. No, bo jak inaczej nazwać taką sytuację, kiedy to z przedmiotu "przyroda" w szkole podstawowej robi się w gimnazjum biologię, chemię, geografię i fizykę. A na matematyce dowiadują się niektórzy, że jest coś takiego jak tabliczka mnożenia.

Tyle o takich dużych sprawach. Na ten niepotrzebny stres składają się też dni codziennej nauki w szkole. Według naszych nauczycieli "ich" przedmiot jest najważniejszy. Czyli w naszym planie mamy trzynaście bardzo ważnych przedmiotów. Musimy być codziennie przygotowani. Bo przecież my, uczniowie nie możemy mieć gorszych dni. Takie prawo ma nauczyciel, a uczeń? Uczeń, jak komputer musi zmieniać w głowie dyskietki i pisać, czy też "klepać" wyuczone regułki. Przecież i komputer trzeba czasami wyłączyć. Albo jak można na siódmej lekcji pisać sprawdzian z języka czy rozwiązywać zadania z matematyki, fizyki czy chemii. Ale widocznie można, a nawet trzeba. Więc pytam od razu - jak?

Kiedyś były po południu zajęcia czy kółka zainteresowań. Można było wzbogacać swoją wiedzę w ulubionym kierunku. Teraz nie! Teraz mamy tylko naukę, naukę i po raz setny naukę. Żeby ogarnąć ten ogrom wiedzy, nie ma czasu na sprawy prywatne, na spotkanie z kolegą, czy chociażby dobrą książkę.

Wydaje mi się, że jeszcze dużo czasu upłynie zanim szkołę będzie się postrzegać jako miejsce intelektualnego i duchowego rozwoju. Według mnie teraz jest to źródło niepotrzebnego stresu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty