profil

Autobusowa codzienność - felieton

poleca 88% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Parkuj i jedź” to hasło promujące akcję przesiadania się z samochodów do komunikacji miejskiej. Jak każdego ranka, dziś też stoję w korku. Jadę autobusem – jak zwykle czuję się jak sardynka w puszce. Na wysokości moich oczu plakat promujący akcję. Ale myślę sobie „za żadne skarby” i z zazdrością patrzę na rozluźnionych ludzi w autach. Tak, oni też stoją w korku ale mają czas na poprawę makijażu, poczytanie porannej prasy czy choćby na zebranie myśli w odpowiednich i komfortowych warunkach. Spoglądam na swoich współpasażerów i widzę, że też są coraz bardziej poirytowani. Wreszcie ruszamy, korek się rozładował, a my popychając się i szturchając jedziemy w milczeniu. No cóż, „sardynki” nie mają łatwego życia. Od czasu do czasu słychać dziwne dźwięki z telefonów młodzieży jadącej do szkoły. Teraz taka moda. Już nie nosi się słuchawek na uszach. Teraz puszcza się muzykę dla wszystkich. I nieważne czy ją lubisz czy nie. Słuchać musisz. Nic, tylko podziękować. Gdzieś w oddali słychać kłótnię młodego małżeństwa ale słychać tylko argumenty jednej strony gdyż to pewna pani rozmawia przez telefon nie mając umiaru i szacunku dla współpasażerów. Przystanek Dworzec Centralny. Kilkadziesiąt osób próbuje wydostać się na zewnątrz. Kilkoro śmiałków stojących na przystanku zapomina o zasadzie „najpierw wysiadanie, potem wsiadanie” i w poszukiwaniu najlepszych miejsc w „puszcze” wpychają się do środka nie czekając aż reszta wysiądzie. Zaczynają się kłótnie, wyzwiska a nawet przepychanki. Po kilku minutach sytuacja wraca do normy – „puszka” nadal jest pełna choć zawartość trochę się zmieniła. Nadal jest ciasno i duszno. Klimatyzacja owszem jest, ale nie działa. Pasażerowie nie zostawiają suchej nitki na kierowcy obwiniając go o awarię klimatyzacji. Kilka pasażerek straszy go złożeniem skargi do zarządu transportu miejskiego. Kolejny przystanek, sytuacja wygląda podobnie. Kierowca już chce zamykać drzwi ale ktoś ze środku autobusu krzyczy „Panie kierowco, jeszcze chwileczkę!”. Okazuje się, że ktoś biegnie do autobusu. To starsza pani więc kierowca choć już bardzo spóźniony postanawia na nią zaczekać. Starszej pani już udało się wsiąść ale…no tak…wycieczka po stolicy w poszukiwaniu najtańszego cukru, więc do autobusu trzeba jeszcze wciągnąć wózek. Autobus nadal stoi na przystanku, i nadal słychać „Panie kierowco, jeszcze chwileczkę!” choć tym razem to krzyk bezradności starszej pani. W końcu jeden z mężczyzn spieszących się do pracy lituje się nad staruszką, wciąga jej wózek do środka autobusu i możemy jechać dalej. Starsza pani dozgonnie wdzięczna młodzieńcowi zaczyna opowiadać mu o pogodzie, celu swojej podróży, ofertach w sklepie a nawet o czasach swojej młodości. Siłą rzeczy słuchamy wszyscy ;) My, pasażerowie autobusu linii 150.
Kolejny przystanek i już mamy nowego bohaterem. Tym razem to pan z ogromnym psem. Pies nie ma kagańca. Z trudem wciskają się do autobusu. Słychać delikatne westchnięcia pasażerów niezadowolonych z obecności psa. A pies jak to pies, komuś stanął łapą na place, komuś polizał nogę, kogoś pacnął ogonem. Jednak kierowca nadal nie zamyka drzwi i nie rusza w dalszą podróż. Po chwili ku zdziwieniu pasażerów kierowca jest już w środku autobusu tuż obok pana z psem i kategorycznie zabrania mu przejazdu autobusem, gdyż pies jest bez kagańca. Pasażerowie dzielą się na dwa obozy: „A co pani piesek przeszkadza?” i „To tylko pies, nie wiadomo co mu do głowy strzeli”. Wielka wojna wisi w powietrzu. Jednak po kilku minutach pan z psem rezygnuje z dalszej jazdy i autobus może ruszać dalej. A my powoli, przystając co chwila w korku jedziemy będąc coraz bliżej celu.
Przy każdym przystanku atmosfera znacznie się ożywia. Rozpoczyna się walka o jak najszybsze wydostanie się na wolność lub zajęcie najlepszego miejsca. Wreszcie przystanek docelowy. Wysiadam, w końcu mogę odetchnąć z ulgą. Czuję się jakbym jeździła przez 3 godziny rollercoasterem. Choć jestem spóźniona i niewiarygodnie zmęczona to jestem szczęśliwa. Mam świeże powietrze, nikt mnie nie popycha, nie depcze, nie szturcha. Tylko marzenia pozostały mi wciąż te same – własne cztery kółka. I już nikt nie namówi mnie do przesiadania się do komunikacji miejskiej. Nawet twórca akcji „Parkuj i jedź”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 3 minuty