profil

Co by było gdyby...? Dalsze losy bohatera noweli „Latarnik”

poleca 85% 374 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Henryk Sienkiewicz

„... W kilka dni później widziano Skawińskiego na pokładzie statku, idącego z Aspinwall do New Yorku. Biedak stracił posadę. Otwierały się przed nim nowe drogi tułactwa; wiatr porywał znowu ten liść, by nim rzucać po lądach i morzach, by się nad nim znęcać do woli. Toteż stary przez kilka dni posunął się bardzo i pochylił; oczy miał tylko błyszczące. Na nowe zaś drogi życia miał także na piersiach swoją książkę, którą od czasu do czasu przyciskał ręką, jakby w obawie, by mu i ona nie zginęła...”

„Latarnik” Fragment.

... Ale ta właśnie książka była mu wierna jak nikt inny. Przez całą swoją drogę do New Yorku bał się zerknąć na białe karty dzieła. Za każdym razem, gdy spoglądał no okładkę, Polska coraz mocniej wyłaniała się ze starej, mglistej pamięci. Skawiński bał się bólu, który wypalał mu serce jak kwas. Cały pobyt na statku spędził zamknięty w swojej kajucie. Próbował spać, lecz wspomnienia nadal wracały, coraz silniejsze, coraz bardziej bolesne, coraz bardziej wyraźne.
Trzeciego dnia podróży nareszcie „Big Luck” dobił do brzegów. Skawiński pospiesznie zszedł na ląd. Przystanął na chwilę i spojrzał do góry. Na wysokim palu przybito tabliczkę z napisem „Welcome in New York”. Staremu o mały włos z żalu nie pękło serce. Znów poczuł jak jest daleko od swojej ukochanej Polski.
Doszedł do małego parku, znalazł wolną ławkę w cieniu, usiadł i zaczął czytać. Z każdym wersem przypominały się staremu okolice, w, których był. Czytał i patrzył na Zosię w białej sukience, na rumieńce Tadeusza, na kokieterię Telimeny, był księdzem Robakiem zabijającym niedźwiedzia.
Obudził się następnego dnia, przed południem. Na przemian płakał i śmiał się. I wtedy już nic nie mogło go powstrzymać, chwycił książkę i czym prędzej ruszył na nabrzeże. Podszedł do marynarzy pomagających przy załadunku, poczym powiedział:
-Dzień dobry!
-Dzień dobry.
Odpowiedział mu jeden z marynarzy.
-Nie wiecie, który ze statków płynie do Europy?
Zapytał.
-O ile mi wiadomo, „św. Victoria” płynie do Neapolu
Powiedział jeden z marynarzy i wskazał mu miejsce w, którym zacumowany jest statek.
-Bardzo dziękuję.
Odpowiedział i szybko udał się we wskazane miejsce.
Nowo poznani marynarze obiecali zabrać go, jeżeli pomoże im przy ładowaniu skrzyń. Skawiński zgodził się, pomimo iż był już stary; myśl o powrocie dodawała mu sił.
Z ładowaniem wszyscy męczyli się do południa. O godzinie osiemnastej „św. Victoria” zostawiła z tyłu brzegi Ameryki, a przed nią rozpościerał się tylko ocean. Skawiński udał się do wskazanej mu kwatery. Na drzwiach wisiał wieszak, na podłodze leżał niewielki chodnik, poza tym była tam jednoosobowa koja oraz stolik. Zapalił, więc świece i położył się.
Wszystko ożyło. Stał teraz w przedsionku swojego domu, witał się z rodzicami, płakał. W głównym pokoju stała cała rodzina, bliższa i dalsza. Wszyscy cieszyli się tak, jakby wrócił z zasłużonych wakacji; on też był szczęśliwy. Przywitał się z rodziną i krewnymi. Pierwszą rzeczą, którą zrobił - udał się na pole obsiane pszenicą. Rozejrzał się poczym powiedział –wszystko po staremu...
Nastał ranek, jeden z marynarzy przyszedł do starego ze śniadaniem, ale nawet nie drgnął. Marynarz myślał, że śpi, więc krzyknął – „pobudka”, lecz stary nie poruszył się. Marynarz podszedł bliżej. Na ustach Skawińskiego malował się uśmiech, w kąciku oka błyszczał duża łza.
Nie żył.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty