profil

Mowa obrończa Zenona Ziembiewicza.

poleca 85% 489 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Zebraliśmy się tu dziś w celu osądzenia obywatela Zenona Ziembiewicza. Trudno mi pojąć, jakim sposobem ta szeroko znana i szacowna osobistość mogła zostać posadzona w ławie oskarżonych, a zarazem czuję się zaszczycony przyjmując na swoje ramiona obowiązek obrony podsądnego. Zatem, wysoki sądzie i czcigodna ławo przysięgłych, pozwólcie, iż udowodnię wam niewinność mojego klienta.

Zacznę od jednego z głównych zarzutów mojego szanownego kolegi oskarżyciela, jakoby oskarżony świadomie dopuścił do strzelania ku strajkującym robotnikom. Oskarżenie to pozbawione jest podstaw, gdyż niech nie ujdzie uwadze zebranych, że nigdzie wśród rozległego materiału dowodowego tej sprawy nie znajdziemy rozkazu mogącego być bodźcem do tego haniebnego incydentu. Co więcej, wiadome jest iż taki nakaz nigdy nie miał miejsca, co szanowni zebrani powinni sobie uświadomić. Ponadto strajk był nielegalny i przebiegał w sposób niezorganizowany, a wszyscy zapewne się ze mną zgodzą, że zgromadzenia takie zagrażają bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu, zatem muszą zostać rozpędzone najszybciej jak to możliwe. Mój znakomity kolego prokurator mógłby w tym miejscu stwierdzić, iż środek był nieadekwatny do czynu, ale ja zadam pytanie – czy naprawdę był wówczas czas, aby przebierać w środkach?

Przejdę do kontrowersyjnego stosunku podsądnego do kobiet. Mój klient nad wyraz kochał swoją żonę, o czym świadczyć może jego wytrwałość w staraniu się o rękę wybranki. Dawał jej pieniądze zarówno na utrzymanie domu, jak i na osobiste życzenia małżonki. Cóż z tego, że zobowiązywał ją do rozwiązywania problemów? W każdym domu występuje podział obowiązków, ktoś zarabia pieniądze, ktoś zajmuje się domem, ktoś dba o finanse; tak i w domu Ziembiewiczów każdy miał inny zakres czynności – nie tkwi w tym nic złego. Utrzymywał pozamałżeńskie kontakty płciowe – to fakt, aczkolwiek odbywały się one za wiedzą, a więc i cichym przyzwoleniem żony. Niechybnie wielu z tu zebranych zauważy w tym zachowanie niemoralne. Niech za argument obronny służy w tym miejscu to, iż każdy wynosi poczucie moralności z domu rodzinnego, a w przypadku rodziców Ziembiewicza postępowanie takie było nieomal na porządku dziennym. Winą należy obarczyć więc niezdrowe stosunki panujące w boleborzańskim dworku, a nie oskarżonego we własnej osobie.

Wcześniejsze jego związki z kobietami – zwłaszcza z niejaką Adelą – mogą wywoływać mieszane uczucia wśród szacownej ławy przysięgłych. Zechciejcie jednak zauważyć, że nie można nazwać tego związku „mariażem z rozsądku”, gdyż rzeczona Adela była damą śmiertelnie chorą i równocześnie śmiertelnie zakochaną w Zenonie. Jedynie jako pozytywną cechę naszego bohatera możemy odnotować to, że nie odrzucił jej uczuć, co mogłoby spowodować załamanie psychiczne i przyspieszyć zgon wątłej kobiety. Nie oszukiwał jej, nie pozorował wzajemności – byłoby to tylko umniejszaniem jej godności. Dbał o nią, a gdy nieodzownie zmuszony był do wyjazdu – zobowiązał swego przyjaciela do opieki nad nią. O opuszczenie kobiety w chwili śmierci posądzić możemy natenczas wyłącznie owego nieodpowiedzialnego przyjaciela.
Kontakty z Justyną Bogutówną wzbudzają natomiast największe emocje. Wedle obiegowej opinii, mój klient uwiódł, wykorzystał i doprowadził do załamania psychicznego niewinnej dziewczyny. Opinie obiegowe jednak mają do siebie to, że w zwykle są niesprawiedliwe i uwzględniają tylko jeden aspekt danej sprawy. Tak jest i w tym przypadku. Justyna nie utrzymywała dystansu do podsądnego, wręcz przeciwnie – można śmiało powiedzieć, że szukała jego towarzystwa i ukazywała przed nim swe wdzięki. Mężczyznę trudno obwiniać, iż niekiedy kieruje nim żądza – to u niego naturalne. Justyna miała zapewne tego świadomość, gdyż każda matka ostrzega swą córkę przed pewnymi zachowaniami, a ponadto dawno nie była już dzieckiem. Nasuwa się myśl – kto kogo tak naprawdę uwiódł? Przypomnę także, że pozwany nie zostawił później dziewczynę samej sobie; gdy umarła jej matka, znacznie wsparł ją finansowo. Z czasem zrozumiał także, że dalsze utrzymywanie romansu z Bogutówną nie jest moralne i postanowił go niezwłocznie zakończyć, co można uznać za niejakie nawrócenie się na drogę moralności, pojęcie swego błędu i próbę jego naprawienia. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że podczas rozstawania z dziewczyną ta stwierdziła, iż jest w ciąży. Podsądny jest człowiekiem konsekwentnym, więc nie odwrócił się od zamiaru zakończenia flirtu, ale i odpowiedzialnym – zostawił jej niemałą sumę na pokrycie potrzeb. Nie brzmi to może przekonywująco, ale zauważmy, iż tok myślenia szanownego obywatela Ziembiewicza był logiczny – czyż mało kobiet symuluje macierzyństwo, aby zatrzymać przy sobie mężczyznę? Dalsze postępowanie Bogutówny podlega już jej sumieniu.
Na koniec chciałbym odeprzeć kolejne pomówienie dotyczące mojego klienta, jakoby był on konformistą i karierowiczem. Zastąpiłbym raczej te wyrażenia słowami : człowiek ambitny i wiedzący, jak do obranego celu podążać.

Wysoki sąd pozwoli na osobistą refleksję – mówi się, że oskarżony zrezygnował z młodzieńczych marzeń. Zechciejcie jednak uświadomić sobie, iż w konfrontacji z prawdziwym życiem każdy z nas musi zrezygnować z przynajmniej niektórych młodzieńczych mrzonek.
W konkluzji proszę u uniewinnienie podsądnego, jako że jest on tylko człowiekiem, popełnia więc takie same błędy jak każdy w pewnym momencie swego życia. Nie popełnił żadnego przestępstwa. Co prawda dwie kobiety poczuły się przez niego zranione, ale nie bez ich winy; ponadto pozwolę sobie na przytoczenie cisnących mi się na usta słów sentencji : „Kto jest bez winy, niech pierwszy ciśnie kamieniem”...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty