profil

Notatki Odyseusza

poleca 85% 882 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Wracaliśmy z pod Troi. Byliśmy dumni z siebie, po wygranej wojnie. Fale zaniosły nas dziś na wyspę. Wyszliśmy na brzeg i wpatrując się w głąb lądu, ujrzeliśmy rośliny. Sześciu moich towarzyszy, skosztowało ich, ponieważ byli już od dawna o pustym żołądku. Po chwili wraz z resztą moich towarzyszy doszliśmy do wniosku, że kto skosztował ich, nie chciał udać się już w dalszą drogę. Musieliśmy siłą zapędzać naszych sześciu otrutych na statek.


Czułem smutek po straceniu moich sześciu towarzyszy. Moje okręty wymagały naprawy. Po długotrwałym zmaganiu się z morzem, ujrzałem wyspę.
Zacumowaliśmy. Zebrałem załogę i powędrowaliśmy w głąb lądu. Pełen obaw szedłem przed siebie, nie wiedząc co zaraz mnie spotka. Nareszcie! W prześlicznej dolinie dostrzegliśmy zamek. Zostaliśmy ugoszczeni przez czarodziejkę o imieniu Kirke. W reszcie czułem się bezpieczny, bowiem wiedziałem że nie grozi mi nic złego z otaczającego mnie świata. Lecz pomyliłem się. W tedy jeszcze nie podejrzewałem gościnnej jak dotychczas czarodziejki, o złe intencje wobec nas. Bowiem zamieniła ona wszystkich moich towarzyszy, prócz mnie w świnie. Nie wiedziałem co robić, bojąc się o własny byt. Bogowie jednak dziś mi sprzyjali. Z ich pomocą, udało mi się przezwyciężyć czar złej Kirke. Czułem się w tedy jak bohater A, że zrobiła się tak łagodna, zostaliśmy u niej cały rok.


Każdy dzień, był dla mnie dniem wielu rozmyślań. Po roku postanowiłem wyruszyć w dalszą drogę. Przed podróżą, Kirke dała mi radę, abym udał się na najdalsze krańce zachodu i w podziemiach wywołał duszę zmarłego wróżbity Terezjasza. A więc wyruszyliśmy. Ze smutkiem było mi rozstawać się z czarodziejką, z którą spędziłem rok. Tym razem mieliśmy cel, jest nim wróżbita Terezjasz, zamieszkujący mroczną krainę zmarłych.
Po wielu dniach żeglugi, zacząłem mieć wątpliwości co do tego, czy faktycznie dotrzemy do krainy zmarłych. Po kilku dniach wreszcie, ku mojej uciesze dotarliśmy do mrocznej krainy, zwanej też krainą Kimeryjczyków. Nie chcieliśmy, lecz musieliśmy powędrować w głąb lądu. Poszedłem na czele wyprawy. Czułem wielki strach, choć nie chciałem go okazywać przed moją załogą. W końcu udało nam się dotrzeć do celu. Mieczem wykopałem dół w ziemi. Najpierw lałem miód i mleko, potem wino, wreszcie wodę zmieszaną z drobinami mąki. Wybrałem kilka owiec, następnie poderżnąłem im gardła, wierząc że zapach świeżej krwi zwabi błędne dusze, a w tym dusze Terezjasza. Przez moment zwątpiłem. Po chwili ujrzałem wiele dusz błąkających się a w nich wielu moich ziomków, którzy polegli na wojnie pod troją. Nastał kolejny moment zwątpienia. Lecz ostatnią z dusz, była dusza Terezjasza, on zaś przepowiedział mi dalszą tułaczkę.


Strudzeni po ciężkiej przeprawie przez paszczą Scylli, dryfowaliśmy bezsilni i o pustych żołądkach po morzu. Nagle zza horyzontu ujawnił mi się widok wyspy. Czułem się uradowany a przede wszystkim, kiedy byliśmy coraz bliżej wyspy wiedziałem, że w końcu zaspokoimy swój głód. Wyszliśmy na brzeg. Rzuciliśmy się od razu, na pastwiące się nieopodal stado wołów. Nigdy przedtem nie zaznałem takiej radości z pożywienia. W pełni sił wróciliśmy na statki. Wtem niebo zachmurzyło się. Od razu wiedziałem że to bogowie mają coś nam za złe. Stało się! Rozszalała się straszliwa burza! Nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje! Kiedy wypadłem za burtę wiedziałem, że wszystkie moje statki pochłonęło morze. Zmagałem się wiele dni z rozszalałym morzem, ale utrzymywałem się w przekonaniu, że muszę dotrwać do końca.


Obudziłem się na wyspie. Na początku nie miałem pewności gdzie się znajduję. Szczęśliwy zdałem sobie sprawę, że jestem na mojej rodzinnej itace ! Nagle ku mojemu zdumieniu ukazała się mi Atena. Powiedziała mi, że wszyscy uważają mnie za zmarłego. Powiedziała mi też, że moja itaka jest biedna, a zalotnicy starają się o rękę mojej żony Penelopy, która ich zwodzi. Poczułem wielką złość a zarazem i radość, ponieważ Penelopa wierzyła w dalszym ciągu w moje istnienie. Atena zmieniła mnie w żebraka dla niepoznania. Udałem się do pałacu czując nijako tremę. Wszedłem. W komnacie przebywało wielu zalotników. Gdy widziałem ich starających się o rękę mojej żony, napinających łuk który tylko ja mogłem napiąć, wstąpiła we mnie wielka złość. Pojąłem łuk i zacząłem strzelać do wszystkich zgromadzonych w komnacie zalotników. Opadły ze mnie łachmany żebracze. Penelopa padła mi w ramiona, a ja czułem się tak jak nie czułem się od dwudziestu lat! Wiedziałem, że będę czekał na śmierć, która wyjdzie do mnie z morza.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty