profil

A może pod bezsensem kryje się sens? – moja przygoda z groteską w literaturze dwudziestolecia. (Irytuje, śmieszy, skłania do refleksji...?)

poleca 85% 414 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Groteska była jedną z częstszych obok paraboli, metod przedstawiania rzeczywistości w literaturze dwudziestolecia. Rzeczywistość groteskowa staje się absurdalna, bezsensowna, czasami śmieszna i jednocześnie groźna, a nawet bardzo „nieprzyjemna”. Zdeformowanie rzeczywistości nie jest jednak bezcelowe, gdyż właśnie takie zaszokowanie odbiorcy, zmusza go do głębszych refleksji. Oczywiście jeżeli czytelnik ma ochotę na wysuwanie refleksji, tym bardziej, że książki dwudziestolecia wymagają czasami dwukrotnego przełknięcia swojej zawartości. Bezsensowność groteski jest doskonałym środkiem wyrażającym bunt autora widzącego szaloną „komercjalizację” świata i zanik indywidualności jednostki. Wydaje mi się, że o bezsensowność można oskarżyć „cywilizację szczęśliwych mrówek”, a nie groteskę, która właśnie taki świat, w krzywym zwierciadle opisuje i przeciwko takiemu się buntuje.

Poza tym groteskowy utwór jest dobrym obrazem indywidualności autora i jego „dziwnej” walki ze „zbaraniałym społeczeństwem”. Jest jakby wizją świata oczyma autora. Groteska sztuki dwudziestolecia jest związana z pojmowaniem przez człowieka siebie i swych relacji ze światem. Nie jest ona „zwykłym” żartem i absurdem jakim wydawać może się przyzwyczajonemu do klasycznej książki czytelnikowi.

Właśnie jak taki „przeciętny” czytelnik zasiadłem do lektury „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza. Pierwsze wrażenie jakie wywarła na mnie ta groteskowa powieść, nie należało do pozytywnych. Książka ta wyglądała na opowieść o trzydziestoletnim dewiancie seksualnym, czy używając popularnego dziś słowa pedofilu, któremu całe otoczenie kojarzy się tylko z pupami i łydkami. Innymi słowy, przeczytałem tę książkę, jak czyta czytelnik przyzwyczajony do komercyjnych schematów. Ostatnie słowa z „Ferdydurke”: „...A kto czytał, ten trąba!” skierowane są, wydaje się, właśnie do takiego zbulwersowanego czytelnika. Tymczasem dopiero szkolne „rozkodowanie” tej książki niszczy jej bezsensowność. Okazało się, że łydka, pupa i gęba niewiele mają wspólnego z określeniami części ciała człowieka, a są terminami filozoficznymi. Upupienie to pozbawienie jednostki indywidualności i wtłoczenie jej w formę, czyli w system konkretnego sposobu bycia, myślenia, wypowiadania się i działania charakterystycznego dla jakieś grupy: uczniów, nauczycieli, czy chłopów. Zarówno człowiek, jak i społeczeństwo nie mogą istnieć bez ustalonych form. Człowiek bowiem potrzebuje jej po to, by zaistnieć wśród ludzi, by inni go zobaczyli. Forma tworzy się dopiero w kontakcie międzyludzkim i jest czymś sztucznym, nienaturalnym dla człowieka. Formy nie istniałyby zapewne dla człowiek żyjącego na bezludnej wyspie. Stanowią one jednak największe zagrożenie indywidualności. Zakładają na nią nieszczerą maskę. Dlatego bronić trzeba swojej „autentyczności” przed naciskiem kultury, czy przed ustalonymi konwencjami. A obroną jest tylko ucieczka z jednej formy w drugą, gdyż człowieka zawsze można jakoś określić i zaklasyfikować do jakieś formy, czyli upupić. Życie w chaosie, jakby w stanie rozdarcia i rozproszenia, jest po prostu nieistnieniem. Przedstawiając te, wydaje mi się słuszne rozważania filozoficzne, w formie groteski, a więc w formie dziwactwa, Gombrowicz chciał jak gdyby uniknąć zakwalifikowania siebie, swoich poglądów i książki do jakieś formy. Czy mu się to udało? Cóż, zakwalifikowaliśmy „Ferdydurke” do powieści groteskowych.

Groteskowe jest w tej książce ukazanie narratora. Nie jest on człowiekiem opowiadającym o wspomnieniach swojego dzieciństwa, tylko jakby dwoma zrównanymi ze sobą postaciami: człowieka dorosłego i nastolatka. Ta dziwna i senna przemiana narratora i bohatera wygląda na parodię romantycznej przemiany Gustawa w Konrada. Gombrowicz kompromituje i parodiuje system szkolny. Groteską jest lekcja języka polskiego na której nauczyciel Bladaczka tłumaczy wielkość poezji Słowackiego tym, że był on wielkim poetą i odwrotnie. Podległość uczniów wobec belfra uniemożliwia pojawienie się jakichkolwiek zachowań spontanicznych. Każda grupa zachowuje się stosownie do swojej formy lub przynajmniej przyjmuje pozę jakieś formy. Groteskowa jest rodzina Młodziaków, w której dominuje nowoczesna Zuta. Jest ona razem z matką odporna na wszelkie próby naruszenia panujących w ich świecie zasad. Właściwie w ich domu nie ma żadnych zasad, a one skutecznie bronią się przed wszelkimi zasadami. Joanna Młodziakowa chciałaby nawet, aby córka zaszła w nieślubną ciąże, bo byłoby to niezmiernie nowoczesne. Ale ciekawe, czy dziecko i pieluchy, też byłyby dla Młodziaków nowoczesne? Nowoczesność tej rodziny udało się dopiero zburzyć Józiowi, który sprowadzając nocą do sypialni Zuty równocześnie obu jej adoratorów - Pimkę i Kopyrdę oraz umiejętnie sterując wydarzeniami wprowadza w życie Młodziaków zamieszanie. Tak samo groteskowo jak u Młodziaków, jest też na wsi, gdzie kontynuowane są w absurdalnych rozmiarach dawne porządki i systemy władzy, a żądanie Miętusa, by spoliczkował go chłop doprowadza do rewolucji i ironicznego chaosu.

Groteska demaskuje i poniża mechanizmy rządzące światem i ludźmi. Wyśmiewa sztuczność i nienaturalność ludzkich zachowań. Skompromitowany jest superbelfer Pimko, podkochujący się w nowoczesnej Zucie. Wyśmiana jest nowoczesność Młodziaków, bo skandal powoduje nagłą przemianę rodziców w tradycyjnych ludzi, a ich poglądy nie wytrzymują tak silnego ciosu. Sparodiowany jest porządek panujący na wsi. Gombrowicz kpi ze wszystkich i ze wszystkiego przez cały tok powieści, tylko, że z tej kpiny można wysnuć całkiem filozoficzne poglądy.

Dlatego myślę, że dla bardziej zdolnego czytelnika groteska może być ciekawym sposobem „pojmowania” zasad rządzących światem.

Z groteskowo zdeformowaną i zniekształconą rzeczywistością spotkałem się w „Szewcach” - dramacie równie „groteskowego” twórcy Stanisława Ignacego Witkiewicza.

Wszystko jest w tym dramacie nierealne i pogmatwane. Już umiejscowienie zakładu szewskiego na szczycie góry położonej z dala, obok jakieś miejscowości jest nienaturalne. Tymczasem w zakładzie tym tętni życie. Księżna dręczy seksualnie prokuratora Scurvyego, szewc Sajetan wulgarnie i jednocześnie śmiesznie przeklina wszystko i wszystkich. Także język bohaterów jest groteskowy. Ich wypowiedzi są zagmatwane, bezsensowne i pełne dziwacznych neologizmów. Prości i młodzi szewcy wyrażają się czasami nadzwyczaj uczenie i mądrze. Szewcy wydają się zmechanizowani, gdyż nie mogą wytrzymać bez pracy w „nieziemskim” więzieniu. Również Dziarscy Chłopcy zarażają się od nich pracowitością. Inni bohaterowie czują, że żyją tylko w tej sztuce, że od początku wywodzą się z groteski i dla niej zostali stworzeni. W groteskowy sposób Witkacy obala mit chochoła Wyspiańskiego. Okazuje się, że spod słomy wychodzi „udający” chochoła człowiek.

Świat w tym dramacie jest makabryczny, okrutny i śmieszny jednocześnie. Rządzą w nim żądze i instynkty. Prokurator zamienia się w ujadającego z miłości i wściekłości psa. Księżnę podnieca umierający amant, sama później zostaje zamknięta w klatce. A Sajetan z siekierą w głowie zamiast umierać jest żywy i głośny jak nowonarodzone dziecko. Słowem na scenie panuje kompletny chaos, ordynarność, erotyzm, komizm i tragizm jednocześnie.

Czy może być w tym koszmarze jakiś sens? Sensowne wydaje mi się ukazanie mechanizmów rządzących rewolucją i przejęciem władzy. Zamach Dziarskich Chłopców jest groteskowym obrazem przewrotu faszystowskiego, a późniejsze przejęcie władzy przez czeladników jest karykaturą nadchodzącej rewolucji, po której wkrótce i oni stracą władzę. Witkacy pokazuje, jak szybko więdną ideały, których używa się jako preteksty do rewolucyjnego zdobycia władzy. Zamieniają się one w pomniki i symbole, które mają karmić naiwnych. A cała reszta dramatu? Dziki popęd seksualny księżnej i Scurvyego, niejasne i naukowe wypowiedzi szewców. Czy pod tą groteską kryje się jakiś sens? Może jest to jakaś wizja przyszłości ludzkości. Bo przecież „Szewcy” prezentują sporą gamę ówczesnych warstw społecznych: znudzoną i przeżytą już arystokrację, ciągle „niedocenioną” burżuazję, zawsze niedoskonałą władzę, a także chłopów i robotników. I wszyscy oni są jakby chorzy na groteskową chorobę psychiczną, wszyscy są zaprzeczeniem znanych dotąd wzorców warstw społecznych.

Przytoczone tutaj utwory dwudziestolecia nie są jedynymi w których bunt, pogarda i strach dla cywilizacji oraz „szczęśliwych mrówek” wyrażone są przy pomocy groteski. Podobnie „Proces” Kafki jest przeczuciem nadchodzących przemian totalitarnych. Ukazana rzeczywistość jest bezdusznym i martwym światem. „Proces” jest groteskową opowieścią o samouduszeniu się człowieka w machinie, którą sam stworzył i nad którą nie panuje. Nie ma w niej uczuć, ani współczucia. Bohaterowie nie mają duszy i sami nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Jest bezsens, nuda i brak idei.

Myślę, że groteska jest doskonałym narzędziem do parodiowania rzeczywistości, a dzięki karykaturze pokazuje ona prawdę o świecie i ludziach, dosadnie wyrzucając ich mankamenty. Pisarze dwudziestolecia widzieli bardzo dużo ujemnych stron rozwijającej się cywilizacji. Chyba nawet zbyt wiele. Dzięki ironii i nie zawsze smacznemu humorowi mogli wyrazić swój lęk, bunt i pogardę. Nie każdy czytelnik potrafi jednak odróżnić bełkot dadaisty od głupio-mądrych wykładów Sajetana i odnaleźć przesłanie groteski. Poza tym utwory groteskowe mają wiele możliwości interpretacji. Czasami wydaje mi się, że autor napisał groteskę tylko po to, abym ja szukał sensu, którego w ogóle nie ma.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut