profil

Streszczenie "Wesela".

poleca 85% 1663 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Bronowice pod Krakowem, listopad 1900 r.

Uczestnicy wesela pojawiają się kolejno po dwie, trzy osoby w izbie przytanecznej i prowadzą między sobą krótkie rozmowy. Czepiec próbuje rozmawiać z Dziennikarzem o polityce, ale ten go zbywa. Nie chce odpowiadać na pytania chłopa interesującego się wydarzeniami na świecie. Dziwi się, że chłopom nie wystarcza ich własny wiejski świat. Ma dość rozmów o polityce, woli poflirtować z Zosią.

Rozmowa Radczyni z Kliminą nie wiąże się. Radczyni nie ma pojęcia o pracach na roli i zadaje zabawne pytania. Padają zdania:

„Wyście sobie, a my sobie.
Każden sobie rzepkę skrobie".
„Jeden Sas, a drugi w las".

Pan Młody rozmawia z różnymi gośćmi - z Księdzem, Żydem, Rachelą, Poetą, Gospodarzem i Panną Młodą, której urodą nacieszyć się nie może. Zachwyca się też wsią. Rachela wabi Poetę, upaja się radosnym nastrojem wesela, rozśpiewaną chatą i zapewnia Pana Młodego, że ta „chata rozśpiewana" do poezji się nada, jeśli on trochę zmieni, doda. Pan Młody odpowiada:

„ja to czuję, ja to słyszę, kiedyś wszystko to napiszę".

W dalszych rozmowach między gośćmi weselnymi (Poeta, Gospodarz, Czepiec, Ojciec) padają wypowiedzi pod adresem chłopów i inteligencji. Chłopi są silni, zdrowi i chętni do walki, tylko trzeba nimi pokierować. Dziad wspomina okres rzezi galicyjskiej z 1846 r. Pod adresem inteligencji padają słowa krytyki. Rachela chce poetyczności i proponuje, by zaprosić na wesele wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy, brzęczenie, a Poeta podpowiada, że i chochoła, co też Młodzi Państwo czynią wśród śmiechów i żartów. Pan Młody mówi:

„przyjdź, chochole, na Wesele [...]
Sprowadź jeszcze, kogo chcesz, ciesz się z nami,
ciesz Godami!"

Kiedy w izbie przytanecznej pustoszeje, bo weselnicy wychodzą uczestniczyć w ludowym obrzędzie oczepin, o północy pojawia się Chochoł, zapowiadający przybycie gości. Widzi go i wypędza z izby mała Isia. Po nim ukazują się kolejno następne zjawy.
Marysi pojawia się Widmo, które chce ją zobaczyć, chce zatańczyć z nią. Po nim Dziennikarzowi objawia się Stańczyk, witając go słowami „Salve bracie" i przeprowadza z nim długą rozmowę. Dziennikarz lamentuje nad rzeczywistością:

„przywdziewamy szarą barwę, koncept narodowy gaśnie",
„gasną świece narodowe, okropne rzeczy się dzieją".

Stwierdza, że Polacy są bezczynni i sam przyznaje się do bezczynności. Winę za ten stan rzeczy zrzuca na przeszłe pokolenia („w pijaństwie duszę zabili"), w przeszłości szuka przyczyn słabości Polski i jej rozbiorów. Gdy Stańczyk zwraca mu uwagę, że on czyni spowiedź z cudzych grzechów, Dziennikarz odpowiada:

„Wina ojca idzie w syna,
niegodnych, synowie niegodni; [...]
ród pamięta, brat pamięta,
kto te pozakładał pęta
i że ręka, co przeklęta, była swoja."

Społeczeństwo polskie, które bez oporu, bez walki zmierza ku swej zgubie, porównuje Dziennikarz do mew lecących ku zatraceniu. Stańczyk opowiada z kolei o zawieszeniu dzwonu Zygmunta, który kiedyś był symbolem dumy narodowej, a dziś oznajmia tylko wiadomości o pogrzebach.

Dziennikarz czyni następnie uwagi na temat ideologii pozytywizmu i mówi, że wolałby nawet walkę przegraną niż taką sytuację, jaka jest obecnie w Polsce. Stańczyk zwraca mu uwagę, że nie wolno źle wspominać przeszłości:

„ale Świętości nie szargać,
bo trza, żeby święte były,
ale Świętości nie szargać: to boli."

Dziennikarz skarży się Stańczykowi:
„Nad przepaścią stoję
i nie znam, gdzie drogi moje."
„Nie chcę żadnych więcej prób."

Stańczyk wręcza mu błazeńską laskę i żegna go słowami:
„Masz tu kaduceusz polski,
mąć nim wodę, mąć"

W czasie rozmowy z Poetą Dziennikarz przeżywa swoją wewnętrzną rozterkę, ale z rezygnacją ulega temu, w czym tkwił dotychczas.

Przed Poetą natomiast staje zakuty w zbroję Rycerz, który przychodzi wprost z pola grunwaldzkiego i pyta go: „Wiesz ty, czym ty mogłeś być?" i odsłania mu jego bezużyteczność w czasach, gdy społeczeństwu potrzebna jest literatura nawołująca do walki o wolność i niosąca nadzieję na przyszłość. Przypomina mu wielkość czasów Jagiełły i bohaterstwo Polaków pod Grunwaldem.
Panu Młodemu ukazuje się Hetman i słyszy z jego ust słowa:

„Hetmaniłeś ty, hetmanie,
chocia byłeś łotr, [...]
a my dzisiaj w psiej niewoli".

Hetman odpowiada Panu Młodemu:
„czepiłeś się chamskiej dziewki?!
Polska to wszystko hołota,
tylko im złota."

Dziadowi ukazuje się Upiór i prosi o wiadro wody, aby się obmyć z krwi, mówi:
„Przyszedłem tu do Wesela
bo byłem ich ojcom kat,
a dzisiaj ja jestem swat!!"

Gospodarzowi objawia się Wernyhora i nakazuje, aby przed świtem rozesłał wici oraz zgromadził uzbrojony lud przed kościołem, gdzie wszyscy mają nadsłuchiwać tętentu od krakowskiego gościńca czy nie nadjeżdża on z Archaniołem. Wernyhora przekazuje Gospodarzowi złoty róg, którego głos ma porwać naród do walki o niepodległość.

Gospodarz misję zwołania chłopów do powstania powierza Jaśkowi, wręczając mu złoty róg, który otrzymał od Wernyhory, a sam próbuje się przespać. Jasiek chętnie przyjmuje polecenie od Gospodarza i wybiega z izby, by zwoływać chłopów do walki.

Za progiem gospodarza Staszek znajduje złotą podkowę (zgubioną przez konia Wernyhory) i oddaje ją Gospodarzowi, a Gospodyni chowa ją do malowanej skrzyni. Przed świtem zmęczeni goście weselni rozmawiają leniwie półgłosem. Zjawia się Nos pełen zniechęcenia, popija alkohol i wygłasza nieudane hymny na jego cześć. Panna Młoda opowiada Poecie sen. Śniło się jej, że wsiadła do karety, którą powoziły diabły. Na pytanie, dokąd ją wiozą, usłyszała odpowiedź: „do Polski". Panna Młoda zastanawia się, gdzie znajduje się teraz Polska i zadaje to pytanie Poecie. On każe jej przyłożyć rękę do piersi i stwierdza, że Polska leży w sercu chłopki.

Czepiec próbuje dobudzić śpiącego Gospodarza, oznajmia, że chłopi, uzbrojeni w kosy, stoją u stóp wzgórza, gotowi do walki i niecierpliwią się, bo zbliża się już świt oraz usiłuje dowiedzieć się czegoś od niego mówiąc:

„wstawaj pon;
boć kum pono rozkaz wzion jakiś ważny,
najważniejszy, i papiery, czy tam co [...]
Pon mają pójść razem z chłopami,
a chłopi tu wsioscy już som gotowi - i stoją tam!"

Zaspany Gospodarz nie może sobie przypomnieć zleceń Wernyhory i wówczas zniecierpliwiony Czepiec zwraca się do inteligencji:

„Panowie, jakeście som,
jeźli nie pójdziecie z nami,
to my na was - i z kosami!"

Usiłuje on zmobilizować do czynu także Pana Młodego i Poetę. Pan Młody zachwyca się pięknem przyrody i wcale nie zwraca uwagi na przestrogi Czepca, jakoby o tej właśnie porze miał być dany znak. Zdenerwowany Czepiec, którego rozsadza energia, zarzuca panom:

„Pon ino widzisz pchły,
pchły, świecidła, rosę, ćmy,
a nie chcesz znoć, co som my [...]
że nas tu jest ze dwiedzieście
z kosom, cepem, żelaziwem
i że to, to nie som sny:"
„Pany - wyście ino do majaki".

Wreszcie Gospodarz budzi się, przytomnieje, przypomina sobie Wernyhorę oraz jego polecenia i czeka, a wraz z nim goście weselni i tłum uzbrojony na dziedzińcu. Wszyscy wypatrują znaków i nadsłuchują. Wreszcie słychać tętent. Oni pochyleni, zasłuchani, dzierżąc w rękach kosy, nieruchomieją, zastygają w oczekiwaniu i trwają w bezruchu. Oczekują Wernyhory i cudu, a zjawia się Jasiek, który jest zdziwiony niezwykłym widokiem zebranych; letarg i bezruch zgromadzonych przeraża go i nagle przypomina sobie, że miał trąbić w złoty róg.

Z przerażeniem spostrzega, że róg mu zginął gdzieś po drodze, a bez jego dźwięku nikt nie będzie mógł ruszyć do boju. Próbuje obudzić wszystkich, ale nadaremnie. Chochoł, który wszedł za nim do izby, wyjaśnia mu, że zgubił on róg w momencie, gdy schylał się po czapkę z pawich piór i podpowiada mu, co ma czynić:

„Powyjmuj im kosy z rąk,
poodpasuj szable z pęt,
zaraz ich odejdzie Smęt.
Na czołach im kółka zrób,
skrzypki mi do ręki daj;
ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram."

Bezradny, posłuszny Jasiek wykonuje polecenia Chochoła, który zaczyna grać na skrzypcach i przyśpiewuje:

„Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur."

Weselnicy w takt muzyki Chochoła wiodą w milczeniu powolny i monotonny taniec, jakby byli pogrążeni w letargu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut

Teksty kultury