profil

Zbrodniarz - Rodion Raskolnikow

Ostatnia aktualizacja: 2022-10-31
poleca 85% 882 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Rodion Raskolnikow był mordercą, tak jak jest nim każdy, kto targnie się na życie niewinnego człowieka. Nie, co do tego nie ma wątpliwości; Raskolnikow zamordował z zimną krwią Alonę Iwanowną oraz jej siostrę Lizawietę. Jedyne pytanie, jakie się w tej sytuacji nasuwa, to pytanie o drogę, która doprowadziła go do tego czynu.

Istnieje co najmniej kilka wiarygodnych przyczyn, dla których Rodion Raskolnikow mógł zdecydować się na popełnienie zbrodni. Powodem, który nasuwa się na myśl jako pierwszy, może być chęć osobistego zysku a zarazem zrozumiałe skądinąd pragnienie poprawy swojej i rodziny katastrofalnej sytuacji finansowej. Mówiąc krótko, próba zapewnienia sobie oraz matce i siostrze bytu, uratowania od śmierci głodowej, a także zapobiegnięcia fatalnemu w skutkach małżeństwu siostry Duni z bezwzględnym człowiekiem, jakim niewątpliwie jest Łużyn. Inną z przyczyn morderstwa mogła być pogardliwa nienawiść do samej osoby lichwiarki – Alony Iwanownej, udzielającej bliskim skrajnej nędzy studentom kredytów daleko poniżej wartości zastawianych przedmiotów, naliczając przy tym ogromne odsetki.

Mimo, że obie te możliwości brzmią logicznie i prawdopodobnie, nie wydaje się, by któraś z nich mogła być faktyczną przyczyną morderstwa popełnionego przez Raskolnikowa. Ktoś, kto nie zna osoby Rodiona tak dobrze, jak ma okazję go poznać czytelnik powieści Fiodora Dostojewskiego „Zbrodnia i Kara”, istotnie mógłby przyjąć do wiadomości te dwie prawdopodobne przyczyny i na tym poprzestać. Lecz znajomość tej lektury każe doszukiwać się o wiele bardziej mrocznego, pokrętnego wytłumaczenia tego postępku.

Przeciwko pierwszej ewentualności przeczy fakt, że Rodion, choć z trudem, mógł jednak utrzymać się samodzielnie, lub z niewielką pomocą matki, a to za sprawą korepetycji, czy też tłumaczeń proponowanych mu przez Razumichina. Człowiek, który ma rozwiązanie problemu w zasięgu ręki, nie decyduje się na tak dramatyczny krok jakim jest morderstwo. W dodatku, o czym wiemy z książki, Raskolnikow nie wykorzystuje zrabowanych lichwiarce pieniędzy, z czego można wnioskować, że nie kierowały nim pobudki natury materialnej. Drugą możliwość obala słuszne przekonanie Rodiona, że lichwiarka była zaledwie jedną z wielu podobnych w Petersburgu, dlatego zabicie jej nie zmieniłoby w żaden sposób położenia biednych studentów – straciliby oni co najwyżej ostatnie źródło dochodu.

Aby poznać i zrozumieć motywy zbrodni, proponuję sięgnąć do jej genezy. U podstaw zamysłu Rodiona leży świat, który go otacza, na który codziennie zmuszony jest patrzeć z okna swej „nory” w środku najgorszej z dzielnic Petersburga. Dookoła niego tańczy zło i zepsucie we wszelkich znanych jemu postaciach, począwszy od lichwiarzy, oszustów, żebraków, przez zapijaczonych bywalców szynków, złodziei, częstokroć nieletnie prostytutki, na gwałcicielach skończywszy.

Niepospolicie piękny, inteligentny Raskolnikow, zmuszony dzień w dzień oglądać miejską degradację moralną i zwykłą fizyczną brzydotę, nabiera poczucia własnej wyższości nad złym, zdeprawowanym społeczeństwem. Jako że jest człowiekiem wrażliwym, boli go ta wszechobecna nędza i brzydota, jątrzy powszechna znieczulica tego piekielnego miasta. Narasta w nim bunt przeciwko cierpieniu w imię źle pojętej chrześcijańskiej uległości. Przekonanie o własnej wyższości nad moralną zgnilizną prezentowaną przez społeczeństwo wyzwala ciąg przemyśleń na temat podziału świata na „wszy” i „ludzi”. Mianem „wszy” nazywa Raskolnikow jednostki zwichnięte moralnie, słabe, niezdolne do wielkich czynów, „ludźmi” zaś istoty ponad wszelką miarę, wybitne, zdolne i władne łamać wszelkie zasady, przekraczać nieprzekraczalne granice moralne i etyczne.

Siebie samego klasyfikuje jako „człowieka”. Na podstawie tych właśnie przemyśleń tworzy Rodion swój traktat o prawie do zbrodni, logiczny wywód oparty na obserwacjach, racjonalnych doświadczeniach oraz chłodnej kalkulacji. Jego rachunek jest prosty: jeśli nie pomylił się i słusznie uważa się za nadczłowieka, jest zdolny zabić lichwiarkę, tę „nic nie wartą wesz”, nie ponosząc za ten czyn żadnych konsekwencji, nie doznając „choroby upadku woli, zaćmienia rozwagi”. Nie poczytuje tego czynu za zbrodnię, czyn niemoralny, gdyż moralność jest według niego miarą ludzi słabych, a zbrodnią nie może być usunięcie nikomu do niczego niepotrzebnej, szkodliwej wręcz istoty.

Trudno nie zauważyć, że zbrodnia Raskolnikowa nie nosi znamion pospolitego przestępstwa, lecz stanowi swoisty manifest, próbę zwalczenia zła złem, a także pewnego rodzaju eksperyment, test charakteru. Planując zabójstwo Rodion pyta: „...czy jestem wszą jak wszyscy, czy też człowiekiem? Czy potrafię przekroczyć zasady moralne? [...] Czy jestem drżącą kreaturą?”

Jego plan zakładał zabicie lichwiarki. Zaskoczony przedwczesnym powrotem, zabija także ciężarną Lizawietę, siostrę Alony Iwanownej – lichwiarki. W wyobrażeniach Rodiona uległa, ufna Lizawieta stanowiła niemal uosobienie dobra, przeciwieństwo cynicznej lichwiarki. Śmiertelnie ugodzona, osuwa się powoli na ziemię, zasłaniając się ręką, bezbronna jak dziecko. Ten widok miał odtąd prześladować Raskolnikowa. Albowiem Rodion, wbrew swoim wyobrażeniom, złamał się. Nie przewidział strachu, zgrozy, obrzydzenia które na niego spadły, przecenił swój brak wrażliwości. „Starucha była pomyłką, nie zabiłem człowieka lecz zasadę, którą chciałem przekroczyć. Zabiłem, ale czy przekroczyłem? Nie, pozostałem po tej samej stronie.” Jest rozgoryczony, zawiódł się na sobie, oto wyszło na jaw, że nie jest człowiekiem niezwykłym, lecz okazał się zwykłą wszą. Tym gorszą, że zwraca się do Sonii o pomoc. Niegodzien jest Napoleona - swego autorytetu, nadczłowieka, niepodobny greckim tytanom, herosom. Nie dopatruje się w swym czynie winy, lecz szuka błędu w rozumowaniu. I znajduje.

Odkrywa, że jego starania z góry były skazane na niepowodzenie, ponieważ mylnie zaliczył siebie do nadludzi. Zdradziły go pytania; „... czy potrafię? ...czy podołam?”. Nie mógł być nadczłowiekiem, który z natury swojej pytać nie potrzebuje, nie dręczą go wątpliwości. „... nie miałem prawa tam iść, ponieważ jestem taką samą wszą jak inni..” – oto, co wykazało morderstwo – eksperyment.

Więc oto mamy zbrodnię Raskolnikowa, rozłożoną na czynniki pierwsze. Został on osądzony jak za pospolite morderstwo z chęci zysku, lecz jego motywy z pewnością odbiegają od motywów większości takich czynów. Włamał się do mieszkania lichwiarki i zabił dwie osoby, lecz zrabował jedynie zastawione przez studentów przedmioty o niewielkiej wartości, pozostawiając w mieszkaniu dużą sumę w gotówce. Skrzynkę z zastawami zakopał pod kamieniem na jednym z podwórek nie naruszając jej zawartości. Choć podejrzenia nie padają na niego, sam przyznaje się do winy. Nie, z pewnością nie można nazwać Raskolnikowa zbrodniarzem pospolitym.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut