profil

Sprawozdanie z wycieczki do Torunia

poleca 84% 2909 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Mikołaj Kopernik

W ubiegłą środę, tj. 20.10.2010 w naszej szkole odbyła się wycieczka do Torunia. Na wyjazd wybrały się trzy pierwsze klasy: a, b, c oraz 3d. W charakterze opiekuna występowała mama Michała, tata Tomka oraz nauczycielka j. angielskiego; pani X. O godzinie 5: 30 pod naszą szkołę przyjechał autokar, który miał zabrać rozkrzyczaną gromadkę na zwiedzanie miasta słynącego z pierników. Oczywiście nie odbyło się bez kłopotów. Ktoś nie odezwał się przy odczytywaniu listy i żmudny proces sprawdzania obecności trzeba było zacząć od początku. Na szczęście sprawa się szybko wyjaśniła i już bez przeszkód mogliśmy wyruszyć na podbój małej ojczyzny Kopernika. Podróż przebiegła bez większych kłopotów, dlatego u celu wycieczki byliśmy tuż po 11. Po przeliczeniu członków wycieczki i dołapaniu ewentualnych uciekinierów udaliśmy się do planetarium. Dwudziestominutowa prezentacja o planetach okazała się być zbyt długa, dlatego też poniektórych można było przyłapać na drzemaniu, jedzeniu lub słuchaniu muzyki. Oczywiście, rozumiem, że nie każdego muszą interesować wywody o Wszechświecie, ale jakaś kultura musi być, prawda?
Po nie do końca trafionej atrakcji, jaką było planetarium, wybraliśmy się do domu Mikołaja Kopernika, w którym obecnie mieści się muzeum. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie pani od angielskiego, która zapomniała biletów na zwiedzanie tego obiektu. Musieliśmy się, więc zadowolić zrobieniem wspólnego zdjęcia przed domem astronoma. Może to nawet lepiej, bo biorąc pod uwagę zachowanie niektórych uczestników wycieczki, nasza wizyta w muzeum mogłaby zakończyć się tragicznie dla większości eksponatów. Z zapominalstwa pani X wyniknęła jeszcze jedna pozytywna sprawa: więcej czasu wolnego. Z dwóch godzin zrobiły się trzy. Teoretycznie każdy mógł chodzić gdzie mu się podobało, ale jak wiadomo zawsze są jakieś ograniczenia. W naszym przypadku nie wolno było wychodzić poza obszar Rynku Głównego. Ja wraz z kilkoma kolegami wybrałem się na pizze, ale znalazły się osoby, które postanowiły zwiedzić większą część miasta i w tym celu odjechały autobusem w przysłowiową „siną dal”. Kto nie widział miny naszych opiekunów nie może wyobrazić sobie powagi sytuacji, gdy po upływie trzech godzin czasu wolnego nasze „turystki na wielka skalę” nie pojawiły się na zbiórce. Cała akcja wydała się dopiero po piętnastu minutach, kiedy jedna z uczestniczek wycieczki łaskawie zadzwoniła do pani X z powiedziała, że się zgubiły. Podała nam też nazwę ulicy, na której się znajdowały. Kierowcy zajęło niecałe dziesięć minut odnalezienie dziewczyn. Ich „wyczyn” nie obejdzie się bez konsekwencji, a w historii szkoły zapiszą się, jako „Turystki z Torunia”. W Kaliszu byliśmy przed 21. Autokar dowiózł nas pod szkołę, gdzie z utęsknieniem czekali na nas rodzice. Nie wliczając drobnego aczkolwiek śmiesznego incydentu z zagubionymi dziewczętami wycieczka była jak najbardziej udana i liczę na więcej takich.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 2 minuty