profil

„W cmentarnej kaplicy byłam świadkiem niesamowitego wydarzania”

poleca 85% 169 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

W pewien sierpniowy dzień 2002 roku, razem z koleżankami postanowiłyśmy urządzić sobie noc bez kontroli rodziców, straszną noc... Zebrałyśmy się u mnie, by wszystko omówić. Umówiłyśmy się, że w nocy między 21 a 22 dniem sierpnia, w kaplicy na cmentarzu urządzimy sobie noc wywoływania duchów. Ponieważ jedna z moich koleżanek ma znajomości, załatwiła nam pozwolenie na „wypożyczenie” kaplicy na jedną noc. Ustaliłyśmy, kto co przyniesie, oraz godzinę i miejsce spotkania – tzn. środa, 21 sierpnia, godz. 23.00, przy cmentarnej kaplicy.
W końcu nadszedł ten dzień. Nie mogłam się doczekać. Byłam bardzo ciekawa i (jeszcze) się nie bałam. Tak więc o umówionej godzinie całą siódemką zebrałyśmy się pod kaplicą. Klucze już miałyśmy. Pomyślałyśmy, że najefektowniej drzwi od kaplicy otworzy Iza. Iza doskonale wywiązała się z zadania. Było ciemno, kaplica pusta, deszcz zaczął padać, dreszcze przeszły mi po plecach, kiedy Asia przypomniała nam, że dookoła nas, w ziemi leżą trupy. Trzeba było przygotować miejsce do wywoływania duchów, a w międzyczasie straszyłyśmy się nawzajem. Kasia uświadomiła nas, że za ścianą znajduje się kostnica cmentarna i są tam trupy czekające na pochowanie. Ania straszyła nas, że może jest tam jakiś straszny facet, który jest w stanie śmierci klinicznej, zaraz się obudzi, wyskoczy z kostnicy i będzie zły, że go tam zamknęłyśmy i nas pozabija na różne sposoby, o których wolę już nie pisać... Przygotowałyśmy miejsce do wywoływania duchów. Na zegarku buła godzina 23.50. Zatem usiadłyśmy w kółku, zapaliłyśmy świece, a było ich bardzo dużo, położyłyśmy na środku książkę, klucz... Należy dodać, że usiadłyśmy w miejscu, gdzie na pogrzebie stoi trumna ze zmarłym. Na dworze panowała burza, w tle leciała muzyka, która dodawała większej niepewności i strachu. Kilka minut przed północą wprowadziłam wszystkich w nastrój, a z wybiciem godziny dwunastej rozpoczęłam, wraz z pomocą koleżanek wywoływanie duchów. Byłam bardzo ciekawa, czy uda nam się, ale też się bałam, ponieważ wiedziałam, że podczas obecności ducha nie wolno się śmiać i wychodzić z pomieszczenia. W przeciwnym razie duch pozostanie i będzie straszyć wszystkich obecnych nawet przez kilka lat. Zapytałam, kto i czyjego ducha chce przywołać. Jedna z dziewczyn powiedziała, że chciałaby przywołać swojego dziadka. Mówiła, że umarł on bardzo dawno i chciałaby porozmawiać z nim chociażby w ten sposób. Wszystkie zabrałyśmy się za wywołanie tego ducha. Nagle usłyszałyśmy łamanie gałęzi, głośne kroki. Dreszcz przebiegł mi po plecach, pomyślałam: „Udało się? O, rety! Boję się! Ja chcę stąd wyjść! Nie! Nie mogę wyjść! Muszę zostać! Przecież może być fajnie!” Spojrzałam na koleżanki. W ich oczach widziałam tylko strach i przerażenie. Pomyślałam: „Wiadomo! Dziewczyny zawsze boją się takich rzeczy! Z resztą, kto by się nie bał...?” Ruszyła się książka. To był znak od ducha, że jest obecny i gotowy na pytania. Aby sprawdzić ducha zadałyśmy mu kilka „banalnych” pytań, np.: czy dzisiaj jest poniedziałek, czy dwa plus dwa jest pięć, itd. Duch wykazał się wiedzą pozytywnie. Później dziewczyny zadały mu bardziej konkretne pytania. Po pewnym czasie powiedziałam, że duch pewnie ma już dosyć tych pytań i trzeba go poprosić, by odszedł. Na szczęście ducha nie trzeba było długo przekonywać, widocznie miał już nas dosyć. Zapytałam, czy chcą jeszcze kogoś przywołać, powiedziały, że jeszcze jednego ducha. Zastanawialiśmy się kogo można by przywołać. Padało wiele propozycji, ale umówiłyśmy się, że przywołamy ducha młodego przystojnego, polskiego aktora. Przystąpiłyśmy do przywoływania drugiego ducha. Duch przyszedł szybko. Od razu posypały się konkretne pytania, bardziej dotyczące jego życia na ziemi. Gdy każda zadała mu kilka pytań, z żalem musiałyśmy poprosić go, by odszedł. Doskonale wiedziałyśmy, że nie można za długo trzymać duchów. Kiedy duch odchodził, bardzo dobrze słychać było szum drzew. Po chwili ciszy padło pytanie: „Chcecie jeszcze?” Ale jednogłośnie stwierdziłyśmy, że jak na jedną noc to już wystarczy. Zostałyśmy w tym kółku jeszcze jakieś dwie godziny i wymieniałyśmy się wrażeniami. Później opowiadałyśmy sobie trochę strasznych historyjek.
Nigdy nie zapomnę tej nocy. Noc 21/22 sierpnia 2002 roku będę pamiętać do końca życia. Takiej strasznej nocy pełnej stresu i emocji jeszcze nigdy nie przeżyłam. Ale mimo tego ogromnego strachu, warto było to przeżyć. Za kilkanaście lat, jak się spotkamy, na pewno będziemy miały co wspominać.

Aneta „Ana” Koberling



P.S. Praca była sprawdzona. Dostałam za nią 5. Kiedy otrzymałam tą pracę, polonistka dodała, że jest to bezbłędna praca. Dlatego śmiało można to przepisać. Będę się cieszyła, jeśli w ten sposób będę mogła komuś pomóc. Mój e-mail: [email protected] . Trzymajcie się! Pa! Pa!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty