profil

Twoje refleksje na temat utworów Tadeusza Borowskiego i Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. („Opowiadania”, „Inny świat”)

poleca 85% 1052 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Gustaw Herling Grudziński Inny Świat

Literatura poświęcona wojnie jest obszerna i bogata. Wielu pisarzy przeżyło ja, ich utwory to świadectwo tragicznych czasów. Ten okresy był moralną próbą człowieka jego siły lub słabości psychicznej.

Polacy nie wybierali sytuacji, ale musieli jej sprostać. Opowiadania Tadeusza Borowskiego były oskarżeniem faszyzmu i wielkim rozczarowaniem do moralności. Sam autor to kronikarz obozu koncentracyjnego, odsłonił go i stworzył wstrząsającą wizję człowieka zlagrowanego zniszczonego przez system hitlerowski. Wnikliwie ukazywał metody i skutki upodlenia ludzi. Tadeusz Borowski uważał, że: „Żywi powinni dać pełne/świadectwo prawdzie”. Pragnął przekazać wszystko o rzeczywistości obozowej. Pisarz dokonał rozrachunku z własnym wojennym życiem. Przebywał w szpitalu oświęcimskim jako sanitariusz. Tadeusz Borowski ukazał w opowiadaniach hitlerowski obóz zagłady, pokazał oddziaływanie jego na psychikę człowieka, upodlenie, zanik moralności utratę człowieczeństwa. Traciły znaczenie wartości wyższe jak: miłość i kultura, utwierdziły się brutalne prawa walki o byt. Pożywienie było tematem rozmów więźniów, treścią marzeń, celem ich dążeń i aktywności życiowej. Głód w obozie stanowił główne doświadczenia życia. Ludzie poddani próbie głodu zrywali ze sobą wszelkie więzi. Walczyli między sobą o jedzenie, przestali sobie pomagać, współczuć i poczuwać się do solidarności. „Głód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na/drugiego człowieka jako na obiekt do zjedzenia.” Ludzie pragnęli przetrwać obóz. Tymczasem było nieustanne zagrożenie śmiercią. Tadeusz Borowski ukazał degradację moralną człowieka w warunkach obozu koncentracyjnego, całkowity zanik godności. Widoczna była bierności brak oporu ze strony ofiar. W obliczu walki o życie pojawiało się krańcowe upodlenie człowieka. Więźniowie nie znali takich uczyć jak: solidarność, współczucie i litość. Mężczyźni milczeli, kiedy kobiety, wiezione do gazu prosiły o ratunek. Nikt nie potrafił przeciwstawić się złu, było to zniewolenie. Ludzi wciąż szli na śmierć. Przykładem degradacji człowieczeństwa był zanik instynktu macierzystego. Matki wyrzekały się swoich dzieci, gdyż chciały uratować własne życie. Ten, kto przeżył obóz nie był niewinny. Przerażała uległość wobec prześladowców i bezwzględność w stosunku do współwięźniów. Człowiek przydatny do pracy mógł przetrwać, słabi przeznaczeni byli na śmierć. W obozie panowało prawo pięści i ogromny egoizm. Stawką było bowiem życie. W obozach nie dostrzegano różnicy między katem a ofiarą. Człowiek pragnął zjeść, wyspać się i obronić swe życie. Opowiadania Borowskiego wywarły na mnie duże wrażenie. Uważam, że więźniowie byli ofiarami faszyzmu. Brak człowieczeństwa stanowi kontrowersyjną sprawę. Sądzę, że nawet w najtrudniejszych chwilach życiowych nie należy tracić swoich wartości moralnych. Człowiek człowiekowi nie był człowiekiem to zasada wyniesiona z utworów Borowskiego. Nie potrafię zrozumieć zaniku wszystkich uczyć. Moim zdaniem godność należy zachować zawsze, w każdych okolicznościach, ale jest to rozważanie teoretyczne. Człowiek był tylko numerem wytatuowanym na ramieniu. Stał się twardy tak jak drzewo lub kamień, nie reagował na zło, rozpacz i śmierć.

Gustaw Herling-Grudziński powiedział z przekonaniem: „Człowiek jest ludzki w/ ludzkich warunkach”. Obraz radzieckich łagrów podobno był do wizerunku lagrów hitlerowskich. Wyroki zapadały za drobne kradzieże, spóźnienie do pracy, chuligaństwo i uchybienia przeciw dyscyplinie fabrycznej. Samookaleczenie ręki lub nogi siekierą na ściętym pniu uchodziło w brygadach leśnych za pewny sposób wydostanie się do szpitala. Dawało przywilej spędzenia paru tygodni pod prawdziwym dachem. Mróz dochodził w zimie do 40C poniżej zera, wyżywienie nie przekazało 300g czarnego chleba i jednego talerza gorącej zupy na dobę, mieszkano w szałasach gałęzi jodłowych. Ludzie mieli odebraną nawet nadzieję. Ani jeden z więźniów sowieckich nie mógł wiedzieć na pewno, kiedy skończy mu się wyrok. Były wypadki, gdy przedłużono go o następne 10 lat, jedynym pociągnięciem pióra NKWD w Moskwie. Stary kolejarz, Ponomarenko modlił się bezgłośnie lub bił siwą głową o deski pryczy. Nie było dla niego współczucia w baraku. Umarł na atak serca z powodu przedłużenia wyroku. Był sobie winien, gdyż codziennie mówił o zbliżającym się dniu zwolnienia. Dzień pracy trwał 11 godzin, więźniowie mięli łapcie, odsłonięte części nóg, ramion, piersi. Liczono na odmrożenie, by wyjednać sobie chociaż parę dni zwolnienia. Więźniowie mieli twarze skurczone, z bólu, zaropiałe oczy, słaniali się z wycieńczenia na nogach, domagali się błagalnym głosem dolewki. Wybuchały spory, słychać było błaganie żebracze panowały gniew, zazdrość i nienawiść. Znikało poczucie solidarności więziennej, nieprzytomnie goniono za wyrobieniem normy prac. Starszy wyrzucano do „trupiarni”. Do rzadkości należeli więźniowie, którym udało się przechować z poprzedniego wieczora kromkę suchego chleba. Pracowano cały dzień pod gołym niebem, ludzie po pas zanurzeni byli w śniegu przemoczeni, głodni i bardzo zmęczeni. Donosicielstwo uchodziło w obozie za naturalną rzecz. Dodatkowym obciążeniem była „kurza ślepota”, choroba, na którą zapadła większość więźniów w obozach. Teoria prawa sowieckiego opierała się na założeniu, że nie ma ludzi niewinnych. Współwięźniowie potrafili siebie nienawidzić i uważać się za wrogów. Kobiety traktowało się jak prostytutki, miłość jak spacer do wychodka, kpiono z ciężarnych dziewcząt. Narrator modlił się: „Boże daj samotność, gdyż/nienawidzą ludzi”. Więźniowie nie znali swego cmentarza. Bali się śmierci, zwłaszcza we śnie. „Trupiarnia” oznaczała zwolnienie od tortury pracy nie przyniosła ulgi od męki głodu.

Uważam, że chęć przeżycia za wszelką cenę pozbawiała wrażliwości na cierpienie innych. Hitler wyniszczył miliony ludzi, Stalin wykończył ich fizycznie przez pracę ponad siły. Umierano z głodu, popełniano samobójstwa, wyczerpywano pracą, ale normalny, obozowy dzień trwał.
„Wypalano gorącym żelazem / wszystkie uczucia ludzkie”. Życie w obozie poniżało człowieka nawet w jego oczach. Niemieckie lagry i radzieckie łagry słynęły z okrucieństwie, pozbawiały ludzi ich osobliwości. „Czas pogardy” odebrałem z dużym wstrząsem psychicznym, koszmarna egzystencja ludzi napełniła mnie strachem. Karty historii są odległe, ale wrażenia z przeczytanych lektur pozostaną na długo w mojej pamięci. Dobrze, że obecnie nie dymią piece krematoriów, czas socjalistycznej rzeczywistości minął, ale przyszłość napawa niepokojem.
Czy Polacy nie będą tak bezradni jak sześćdziesiąt lat temu? Marzę o życiu bez głodu, cierpienia, okrucieństwa, o poszanowaniu człowieka dla człowieka.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut