profil

Dziennik z wyprawy Magellana

poleca 85% 405 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dzień 20 września 1519r.
Ferdynand Magellan zaczyna swoją wyprawę do Indii.
Pierwszy dzień zaczął się spokojnie wszyscy żeglarze byli podekscytowany wyprawą.
Mieli nadzieje na wszelkiego rodzaju bogactwa i sławę. Na wyprawę wyruszyło pięć statków:
San Antonio
Concepcion
Victoria
Santiago
Trynidad – okręt flagowy Magellana.

Dzień 13 grudnia
Wpłynęliśmy do portu Rio de Janeiro gdzie zaopatrzyliśmy się w prowiant na dalszą drogę. Gdy płynęliśmy dalej po jakimś czasie zauważyliśmy cieśninę, na którą się kierowaliśmy. Temperatura z dnia na dzień spadała i było coraz zimniej. Dzień 31 października Zatrzymaliśmy się w porcie San Julian, aby przezimować. Podróż trwała bardzo długo, załoga statku zaczęła się niecierpliwić, każdy miał już dosyć tej podróży, Ferdynand zapewniał nas, że podróż będzie krótka i owocna. Następnego dnia czasie kilku marynarzy wywołało bunt, przestali pracować i przekonywali innych ludzi o przyłączenie się do nich. Na szczęście Magellan szybko zareagował na bunt i ludzi którzy go rozpętali kazał zabić, więc bunt szybko ucichł. Następnego dnia na południowych wodach rozpętał się gwałtowny sztorm. Statkiem kołysało coraz bardziej, bardzo się bałem więc zszedłem na dolny pokład i dalej w spokoju mogłem pisać. Dowiedziałem się od jednego marynarza, że statek Santiago zatonął. Byłem wściekły ponieważ na tamtym statku był mój kolega,lecz byłem także szczęśliwy sztorm ucichł.
Dzień 21 października następnego roku Już myślałem że ta wyprawa będzie nieudana. Podróżowaliśmy już bardzo długo nikt nie miał ochoty dalej płynąć, lecz zauważyliśmy cieśninę tak wąską, że z ledwością się przeciśniemy. Następnego dnia kiedy mieliśmy już wpływać w cieśninę kapitan i załoga statku San Antonio zawrócili i popłynęli z powrotem do Hiszpanii z niewyjaśnionych mi przyczyn. Kolejnego dnia wpłynęliśmy w cieśninę bez kolejnego statku. Dzień 28 listopada 1520 roku
Nareszcie udało się nam wypłynąć z tej strasznej cieśniny i do tego nie straciliśmy żadnego statku to był cud. Wypłynęliśmy na wielką wodę. Ocean po którym płynęliśmy był tak spokojny że w pewnym momencie Ferdynand rozpłakał się i krzyknął: Mer Pacifico co oznacza Ocean Spokojny. Od tej pory płynęliśmy na północ ku równikowi. Kapitan powiedział, że do pięciu dni dopłyniemy do wysp korzennych. Ocean ten miał bardzo dużo wysepek udało nam się je ominąć i kurs biegł tuż obok wysp Juan Fernandez, Sala y Gomez i Wysp Wschodnich. Ominęli również Pitcairn, Ducie Oneo i Henderson. Na pokładach natomiast zaczął się szerzyć głód i pojawił się najgorszy przeciwnik marynarzy – szkorbut. Zapasy psuły się błyskawicznie w słońcu, pingwiny i foki które wcześniej zostały zasolone okazały się niejadalne. Jedliśmy zarobaczone i cuchnące odchodami szczurów suchary; piliśmy żółtą, zgniłą wodę. Żywiliśmy się też skórami cielęcymi i szczurami, za które płaciło się po pół korony i wciąż ich brakowało. To wszystko skończyło się śmiercią 19 marynarzy. Niektórzy z załogi zdolni byli zabić za szklankę wody.

Dzień 6 marca 1521 roku
Dopłynęliśmy do wysp Mariańskich. Gdy przyszedł ranek, 49 z nas zeszło z pokładu do wody i pomaszerowało przez nią na odległość dwóch strzałów z kuszy, zanim osiągnęliśmy brzeg. Łodzie nie mogły dobić do brzegu z powodu licznych skał w przybrzeżnej wodzie. Pozostałych 11 ludzi zostało do pilnowania łodzi. Gdy dotarliśmy do brzegu, miejscowi uformowali się w trzy oddziały w liczbie ponad 1500 ludzi. Gdy nas zobaczyli, zaatakowali, wydając głośne okrzyki. Muszkieterzy i kusznicy przez pół godziny strzelali do nich na dystans, ale bezskutecznie... Rozpoznawszy kapitana, tak wielu rzuciło się na niego, że strącili mu hełm... Tubylec cisnął bambusową włócznię w twarz kapitana, ale ten zabił go natychmiast swoją piką, która utknęła jednak w ciele. Próbując wyciągnąć miecz, zdołał to uczynić jedynie do połowy, gdyż został ranny w rękę bambusową włócznią. Gdy tubylcy to zobaczyli, rzucili się wszyscy na niego. Jeden ranił go w lewą nogę długim nożem przypominającym szablę, ale jeszcze większym. Spowodowało to, że kapitan upadł na twarz, a ci rzucili się na niego z żelaznymi i bambusowymi włóczniami i nożami, aż zabili nasze światło, nasze pocieszenie i naszego prawdziwego przewodnika. Gdy go uderzali, odwracał się jeszcze, aby ujrzeć, czy wszyscy dostaliśmy się do łodzi. Zobaczywszy jego śmierć, ranni wycofaliśmy się jak najszybciej do łodzi, które już odbijały. Magellan osobiście nie dotarł do wyznaczonego przez siebie celu - Wysp Korzennych. Był pierwszym, który zdecydował się opłynąć świat, udało się tego dokonać, choć już nie z nim na pokładzie. Jedynie zrobił to jego statek, z Sebastianem del Cano jako kapitanem i 18-osobową załogą. Magellan miał zaledwie 41 lat gdy zmarł. Wszystkim nam szkoda tak wspaniałego żeglarza i kapitana. Lecz musieliśmy ruszać dalej lecz było nas za mało by płynąć trzema statkami. Więc zatopiliśmy Concepcion i wyruszyliśmy dalej na Wyspy Korzenne. Gdy dopłynęliśmy do wysp zabraliśmy zapas korzeni i się rozłączyliśmy, ja płynąłem na statku zwanym Victoria a reszta załogi na uszkodzonym Trynidad który został zdobyty przez Portugalczyków a załoga została wzięta do niewoli. Natomiast ja na pokładzie Victorii uszliśmy cało.
Dnia 6 września 1522 roku
Kiedy w końcu dopłynęliśmy pod dowództwem Juliana Sebastiana Elcano, do portu Hiszpanii, na pokładzie znajdowało się 18 chorych i wycieńczonych marynarzy, ja nie czułem się zbyt dobrze lecz nic mi nie było. Byliśmy z siebie dumni ponieważ jako pierwsi opłynęliśmy ziemię. I nie ulega wątpliwości to, że 26-tonowy ładunek przywieziony przez Victorię zrekompensuje wszelkie koszty podróży.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 5 minut