profil

"Ania z Zielonego Wzgórza" upicie Diany - opis sytuacji.

poleca 82% 3805 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Ania z Zielonego Wzgórza”
Lucy Maud Montgomery
Upicie Diany

Był już październik. Za oknem nadal świeciło słońce. Rozciągał się z niego fantastyczny widok na całe Avonlea. Wszystkie drzewa, które rosły na Zielonym Wzgórzu przybierały najróżniejsze odcienie zieleni, purpury i złota. Pewnego sobotniego ranka, gdy Ania zachwycała się całym światem, Maryla miała do przekazania wiadomość.
- Aniu, jadę dziś na spotkanie kółka charytatywnego do Carmody i… Nie jestem pewna, czy dobrze robię, ale… możesz zaprosić dziś na podwieczorek Dianę. Tylko proszę, nie narób znowu żadnych głupstw.
- Och, Marylo! To cudownie! Już nie mogę się doczekać! Pędzę do niej, żeby od razu jej o tym powiedzieć! Aha, mam jeszcze jedno pytanie. Czy mogę wziąć serwis w różyczki? Proszę…
- Oczywiście, że nie! I co jeszcze?! Możecie otworzyć słoiczek konfitur, pokroić keks, podać herbatniki i kruche ciasteczka. Nie zapomnij zaparzyć herbaty. Jeżeli nie będziecie miały na nią ochoty, to w szafce, w kuchni jest napoczęty sok malinowy.
- Nie martw się o to. W jej towarzystwie o niczym nie zapomnę.
Ania naprawdę była zachwycona tym pomysłem. Od razu pobiegła, by podzielić się tą wiadomością z przyjaciółką. Ta również nie wstydziła się, by okazywać emocje. Z radości podskoczyła prawie do sufitu. Przez cały dzień Ania wyobrażała sobie jak będzie fajnie, gdy przyjdzie Diana, usiądą przy stole i będą zachowywać się jak prawdziwe damy. W końcu nadszedł czas podwieczorku. Młoda pani Barry zapukała do drzwi domu rodzeństwa Cuthbertów.
- Dzień dobry. Proszę wejdź. Usiądź przy stole, a ja zaraz przyniosę coś słodkiego. Czego się napijesz? Herbaty, czy soku?
- Nie wiem… Może soku.
- Już przynoszę.
Ania poszła do kuchni, nalała soku i przyniosła szklankę do pokoju.
- Dziękuję. A ty nie chcesz?
- Nie, na razie nie. Może później.
Gdy dziewczynka wypiła jedną szklankę, poprosiła o następne. Sok był pyszny i wypiła chyba z 6 szklanek.
- Aniu… czuję się… pijana… Zaczyna mnie boleć głowa… Muszę szybko iść do domu i położyć się do łóżka.
- Ależ Diano! Co Ci się stało?! Oczywiście odprowadzę Cię do domu.
Na Zielone Wzgórze wróciła bardzo niespokojna. Gdy zauważyła to Maryla, która już przyjechała, od razu zażądała wyjaśnień. Ania nie chciała nic mówić, ponieważ była „na dnie rozpaczy”, ale została do tego zmuszona.
- Ojej… To rzeczywiście sprawa. Ale chwileczkę… - coś jej się przypomniało. – Pokaż mi butelkę, z której nalewałaś sok.
- Dobrze, za chwilę przyniosę. Najpierw muszę trochę odsapnąć.
Gdy już odpoczęła, zrobiła to, o co prosiła ją Maryla. Kiedy opiekunka zobaczyła to, co chciała zobaczyć, w jej oczach zaczęło malować się przerażenie i za razem rozbawienie całą tą sprawą.
- Aniu! Wiesz, co dałaś jej do picia?! To było wino! Musiała sporo tego wypić, skoro zaczęło jej się kręcić w głowie. Najlepiej od razu pójdę do państwa Barrych i wyjaśnię wszystko zanim dojdą do pochopnych wniosków. Wiesz, że są to porządni ludzie i na pewno nie zostawią tak tej sprawy. A ty nie martw się, bo nic się takiego nie stało. Tak naprawdę, to moja wina. Zapomniałam Ci o tym powiedzieć. Połóż się i odpocznij.
- Dobrze.
Ania, co prawda położyła się, ale nie mogła odpoczywać, bo co chwilę przypominała sobie o całym zajściu.. Nie mogła się doczekać, kiedy przyjdzie Maryla. Kiedy już przyszła, minę miała niewesołą.
- Pani Barry powiedziała, że już dawno powinnam przestać robić wino. A ja na to, że Diana, gdyby była bardziej rozsądna, nie wypiłaby tyle szklanek jakiegokolwiek napoju.
Następnego dnia podopiekuńcza Cuthbertów była jeszcze bardziej przybita. Z samego rana, przy śniadaniu czekała na nią Maryla ze złą wiadomością.
- Spotkałam dzisiaj mamę Diany. Powiedziała mi, że… no…
- Oj, powiedz mi to wreszcie. Nic już bardziej nie popsuje mi humoru.
Ania jednak się bardzo myliła.
- No… nie byłabym tego taka pewna. Powiedziała mi, że już nigdy masz nie przychodzić do jej córki. To jest najwredniejsza, najnierozsądniejsza kobieta w całym Avonlea!
- To jest okropne! Jak ona mogła nam to zrobić… Idę nad Jezioro Lśniących Wód. Może akurat będzie tam Diana. Przynajmniej będę mogła się z nią pożegnać.
Jednak nie stało się tak jak chciała. Wróciła do domu i bez słowa poszła do swojego małego pokoiku. Siedziała tam ciągle i nawet nie schodziła na dół, aby coś zjeść.
Po kilku dniach przybiegła do niej zdyszana przyjaciółka.
- Aniu! Chodź szybko!
- Co się stało? Czyżby twoja mam zmieniła zdanie?
- Ni e, niestety nie. Minnie May jest bardzo chora. Rodzice wyjechali do miasta, a nasza młoda opiekunka nie wiem, co zrobić. Proszę, chodź!
- Dobrze, tylko się ubiorę.
Szybko pobiegły do jej domu. Ania była mądrą dziewczynką i oczywiście wiedziała, co zrobić. Dopiero, gdy było już po wszystkim, przyjechał lekarz. Pochwalił ją. Gdy wróciła było już późno, O razu poszła spać.
Rano, w kuchni, zastała zadowoloną i uśmiechniętą Marylę.
- Dlaczego cieszysz się z cudzego nieszczęścia?! – krzyknęła oburzona podopieczna.
- Gdy Ci o czymś powiem, nie będziesz już tak myślała. Będziesz zadowolona, jak nigdy nie byłaś.
- Teraz chyba nic nie uszczęśliwi.
- A jednak. Zgadnij, kogo dziś spotkałam! Panią Barry! – odpowiedziała nie czekając na odpowiedź –Powiedziała, że wie o tym, co zdarzyło się wczoraj. Możesz znowu spotykać się ze swoją przyjaciółką.
Pewnie domyślacie się, jaka była reakcja Ani na te słowa.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie