profil

Blaski i cienie polskiej szlachty w XVII w.

poleca 85% 588 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Polska szlachta w XVIII w. nie miała równych sobie stanów w całej Europie. Było to związane z kilkoma czynnikami. Jednym z nich był czynnik polityczny – Polska była jedynym krajem o tzw. demokracji szlacheckiej, czyli o ustroju, który odznaczał się równością wszystkich (oczywiście tylko spośród stanu szlacheckiego) wobec prawa. Jak głosiło polskie przysłowie „Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”. Innym czynnikiem, równie istotnym był rozwój kultury tego stanu, zwanej kulturą szlachecka, lub lepiej ze względu na jej pochodzenie kulturą sarmacka.
Nazwa ta wywodzi się od starożytnego plemienia – Sarmatów, którym przypisywano takie cechy jak wrodzoną dumę, waleczność, odwagę, męstwo, wierność. Cechy te bardzo przypadły do gustu, zaczęto wiec tworzyć całą otoczkę stanu szlacheckiego, która później przerodziła się w mit szlachcica – Sarmaty. Jednak w rzeczywistości polska szlachta niewiele miała wspólnego ze starożytnymi przodkami. Ich duma ograniczała się do dumy z przynależności do stanu szlacheckiego, a swój wyraz odnajdywała w mocnym poczuciu wspólnoty. Niestety nie było to poczucie wspólnoty w świetle patriotyzmu, ale bardziej nacjonalizmu i izolacji. Stan szlachecki odznaczał się dużym zamknięciem w sobie i przeniknięcie do niego z niższych sfer było prawie niemożliwe. Waleczność i męstwo były widoczne jedynie w walkach o własne racje, a nie w walkach o wolność i niepodległość Rzeczypospolitej. Jedyne, co było w stanie zmobilizować cały stan szlachecki do walki, było widmo utraty swoich przywilejów, a więc tego wszystkiego, co było znane pod nazwą „złotej wolności szlacheckiej”.
Cechą najbardziej charakterystyczną dla szlachty owego okresu „złotej wolności” było zamiłowanie do wszelkiego rodzaju uciech i spotkań towarzyskich. Nie były to jednak uciechy górnolotne, czy wyniosłe, na co mogłaby wskazywać wiodąca rola szlachty w życiu narodowym, ale rozrywki bardzo przyjemne, jak pijaństwo, hulanki, rubaszne zabawy. Często podczas takich spotkań towarzyskich, na których nie szczędzono alkoholu ani jadła dochodziło do sąsiedzkich sporów i kłótni, które nierzadko kończyły się bijatykami, jak ta opisana przez Jana Chryzostoma Paska w „Pamiętnikach”: „...mnie też już się gniewno uczyniło. Wezmę owego Żeleckiego na ręce (...) i idę z nim, a pomijając Kordowskiego śpiewającego (...) uderzę go w piersi Żeleckim; padł wznak srogi chłop jak dąb, dosiągł jakoś ławy głową, uderzył się w tył, zemdlał”. Pomimo licznych tego rodzaju zajść, szlachta potrafiła podać sobie następnego dnia przyjacielsko dłoń. Dlatego być może najpopularniejszym ówczesnym przysłowiem było „Gość w dom, Bóg w dom”.
Jednak owa szlachta posiadała też bardziej kulturalne uciechy, jak chociażby taniec, który był nieodłącznym elementem wszelkich zabaw i hulanek, ale też wystawnych balów. Oczywiście rodzaj tańca zależny był od miejsca jak i wykonawców. I tak dla przykładu tańcowanie szlachty zaściankowej podczas jej hucznych, obficie zakrapianych hulanek bardziej przypominało ludowe harce, z podskakiwaniem i głośnymi krzykami, ale już taniec szlachty bogatszej, bardziej sytuowanej – polonez, był czymś bardziej wzniosłym. Dowodem na to może być zainteresowanie tym tańcem za granicą, gdzie początkowo był uznawany za powolny i ociężały, jednak po głębszym poznaniu okazywał się subtelnym i eleganckim.
Inna rozrywka, której z chęcią poddawała się szlachta, były wszelkiego rodzaju procesje. Chrześcijańska i wierząca szlachta, bardzo poważnie traktowała sprawy wiary, czego wyrazem mogą być zwyczaje jak unoszenie w górę szabli podczas odmawiania Credo. Panowie mogli wystąpić wtedy w pełnej krasie i okazałości, przystrojeni w najwytworniejsze stroje, mogli dumnie kroczyć w orszaku, ukazując całe swe bogactwo.
Zima, jako okres szczególnie nudny pod względem gospodarczym, gdyż z racji pogody nie było żadnych upraw ani strojów, pełna była rozmaitych okazji do hucznej zabawy. Ulubionym jednak zimowym zajęciem szlachciców był kulig, a wiec ciągnięty przez konie orszak sań, cały rozhulany i rozśpiewany. Bogaci mości panowie, ubrani w grube skóry i futra objeżdżali okolicę. W zwyczaju było, że kulig prowadzili młodzi kawalerowie, a przy objeżdżaniu okolicznych dworków w każdym zatrzymywano się i wychylano kielich za zdrowie gospodarza, namawiając jednocześnie młode panny, aby dołączyły do orszaku. Po pewnym czasie wybierano jeden z dworków na miejsce postoju, gdzie cały orszak zatrzymywał się i wyprawiano ucztę na cześć gości. Gospodarze takiej hulanki starali się jak najmniejszym kosztem zadowolić jej uczestników, wiec raczyli ich takimi specjałami jak wino z „czymś mocniejszym”, a potem dla ochłody piwo. Po takiej mieszance niewielu gości było w stanie trzeźwości, tak więc jeśli tylko nie zasnęli pokątem w owym gościnnym dworku, rozjeżdżali się nocą przy blasku pochodni do swoich domów.
Jednak żadna rozrywka nie mogła równać się z polowaniem. Polowano na rozmaitą zwierzynę: od zajęcy i lisów, poprzez niedźwiedzie i wilki, na żubrach skończywszy. Ze względu na ogólną dostępność do terenów leśnych (oprócz dworów magnackich, których właściciele gonili myśliwych ze swego terenu), polować mogli wszyscy szlachcice. Ukoronowaniem zaś dnia łowów była zazwyczaj obfita kolacja, na której spożywano upolowane zwierzyny, rozprawiano o łowach i oczywiście nie szczędzono napojów.
Wszystkie te przykłady obrazują, jak rozmaite i niekiedy ekstrawaganckie były obyczaje i rozrywki szlachty. Do Polski przenikała moda z zachodniej Europy, której podatni szlachcice poddawali się bezmyślnie i która to stopniowo zastępowała polskie obyczaje i zachowania. Styl życia szlachty miał więc też aspekty ujemne, a wynikało to głównie z zamiłowania do przesady. Styl ten cechowało tzw. „bogactwo bez dobrobytu”, a więc bogata nędza jak to ujął Wacław Potocki. Nastąpił przerost formy nad treścią, a styl ów utworzył stan, w którym obok rodzin, które swój majątek mierzyły sztabami złota, były rodziny żyjące na skraju nędzy. Jednak to właśnie ta rzesza biednej, często i niewykształconej szlachty była jego motorem napędowym. Gotowi byli oni znieść upokorzenia i dać się wykorzystywać bogatszym, aby tylko obronić swój status społeczny.
„Nie brak mu było cech pozytywnych; nie można jednak twierdzić, że nie był w żaden sposób związany z narastaniem sztywnego konserwatyzmu politycznego, z zastojem gospodarczym, z niedolą, jaką cierpiały inne stany, czy też wreszcie z samowyniszczającą słabością Rzeczypospolitej szlacheckiej”. (N. Davies, Boże Igrzysko, Wyd. Znak, Kraków 2000, s. 247)

Autor: Sebastian M III b Warszawa, 07.03.2002



Bibliografia:
· N. Davies: Boże Igrzysko, Kraków 2000
· J. Kitowicz: Opis obyczajów, Wrocław 1970
· W. Konopczyński: Dzieje Polski Nowożytnej, Warszawa 1999

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 6 minut