Wizja apokalipsy królowała w literaturze polskiego dwudziestolecia międzywojennego. Najbardziej dramatyczne obrazy odnajdujemy u poetów z grupy Żagary: Czesława Miłosza, Jerzego Zagórskiego, Aleksandra Rymkiewicza. Ich wizje nie są racjonalnie uzasadnione, mają charakter metafizycznych przeczuć, pojawia się też w nich diagnoza kryzysu wartości i kryzysu cywilizacji. Czesław Miłosz w swym tomie z 1936 roku, Trzy zimy, sięgnie po motywy ognia, popiołu, dymu. O całkowitej zagładzie mowa np. w wierszu Roki (tytuł oznacza posiedzenie sądu). Padną w nim znamienne słowa:
Wszystko minione, wszystko zapomniane,
tylko na ziemi dym, umarłe chmury,
i nad rzekami z popiołu tlejące
skrzydła i cofa się zatrute słońce,
a potępienia brzask wychodzi z mórz.
(Czesław Miłosz, Roki)
Miłosz posługuje się paradoksem: „I nienawidzić pora, co kochałeś,/i kochać to, co znienawidziłeś”. Katastrofa nie wyklucza jednak aktywności, w wierszu padają też słowa: „pora, żebyś ty powstał i biegł”. Aleksander Rymkiewicz w poemacie Tropiciel przedstawia z kolei katastrofę z perspektywy kosmicznej:
Przez czarne piaski i diuny wiruje jaskrawa planeta,
O żółte wybuchy eterów śliskim ociera się grzbietem.
(Aleksander Rymkiewicz, Tropiciel)
Jego opis katastrofy nasycony jest symbolami, następują odwołania biblijne,np. do postaci Kaina. Z kolei u Jerzego Zagórskiego – autora tomu Przyjście wroga – pojawiają się motywy biblijne, także w formie bluźnierstwa („W Jordanie utopił się Jan”; „Duch Święty drżał, pocił się”). Pojawia się również motyw szatana, który zwycięża Boga:
Grzmiały w powietrzu trąby i kule biegły naprzeciw
Gdy Bóg do kolan szatana przypadł raz trzeci
A szatan śpiewał zwycięsko spowity ciemnymi chmurami,
Święty Ryszardzie grzeszniku, przestań się modlić nad nami.
(Jerzy Zagórski, Widzenie IV)
W zupełnie inną groteskową formę ujmował apokaliptyczne wizje Konstanty Ildefons Gałczyński. Już sam tytuł poematu Koniec świata. Wizje świętego Ildefonsa, czyli Satyra na Wszechświat sugeruje odmienny klimat niż w utworach żagarystów. W klimacie tym żart łączy się z dramatycznym przerażeniem – tylko groteska jest w stanie udźwignąć absurd i chaos rzeczywistości („Kosmiczna zaczęła się chryja/z całą straszliwą atmos-/ferą. Vide św. Jan/Apokalipsa– Patmos”). Przemieszanie języków: patosu apokaliptycznej wizji św. Jana z Patmos, łacińskich wyrazów (vide) i potocznych określeń (chryja) to typowe cechy groteski. Autor ewidentnie „puszcza oczko” do czytelnika, jak gdyby mówił: śmiej się ze mną przez łzy; towarzyszy temu typowa dla Gałczyńskiego ironiczna autokreacja („JA TO WSZYSTKO SŁYSZAŁEM/W NIEBIOSACH PRZEZ TELEFON/I W XIĘGI ZAPISAŁEM/SŁUGA BOŻY ILDEFONS”).