profil

Odsiecz Wiedeńska

Ostatnia aktualizacja: 2021-03-18
poleca 80% 3208 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Jan III Sobieski Odsiecz wiedeńska

WIEDEŃSKA ODSIECZ, wyprawa wojsk pol. 1683 przeciwko armii tur. oblegającej Wiedeń; była konsekwencją przymierza zawartego IV 1683 przez Jana III Sobieskiego z ces. Leopoldem I; Sobieski na czele połączonych wojsk pol. (ok. 27 tys.) i austr.-niem. (ok. 43 tys.), rozbił 12 IX oblegającą Wiedeń armię tur. (ok. 110–115 tys., dowódca wielki wezyr Kara Mustafa); do zwycięstwa szczególnie przyczynił się atak pol. husarii ze wzgórza Kahlenberg.

BITWA, ARMIA KARA MUSTAFY


12 września o trzeciej nad ranem król polski polecił Karolowi Lotaryńskiemu posłać do przodu dragonów. Godzinę później oddziały niemieckie ruszyły, by szybko zetrzeć się z janczarami. Działa sprzymierzonych wojsk dały ognia do Turków. Ci próbowali kontratakować i zdobyć baterię, ale zostali odparci. W chwilę później książe Karol Lotaryński osobiście poprowadził lewe skrzydło, złożone z Austriaków i polskich dragonów, na pozycje tureckie, chcąc odepchnąć nieprzyjaciela od Dunaju. Do cięższych walk doszło dopiero w okolicy miejscowości Heiligenstadt, gdzie janczarów wspomogła turecka jazda oraz artyleria. Mimo znacznych strat wojska cesarskie koło południa sforsowały potok Grnzingbach i zdobyły Heiligenstadt. Do tego momentu wielki wezyr zaczął już przegrupowywać swe siły na prawym skrzydle, by odepchnąć Austriaków w stronę Lasu Wiedeńskiego. Król rozkazał Karolowi Lotaryńskiemu wstrzymać natarcie i czekać na polskie oddziały.

Po posiłku i wysłuchaniu mszy Jan III przemówił do żołnierzy, po czym polskie siły ruszyły naprzód. Pod osłoną ognia artyleryjskiego posuwała się piechota, mająca za zadanie wyprzeć Turków z wąwozów i winnic oraz oczyścić drogę jeździe. Mimo niedogodności terenowych i sporych strat od ognia tureckiego jej morale było bardzo wysokie. Dzięki temu, oraz przewadze uzbrojenia, do godz. 15 polska piechota opanowała wzgórza dzielące jazdę od podmiejskiej doliny, do której zepchnięci zostali Turcy i zapewniła dogodne warunki do szarży. Tymczasem na polskim prawym skrzydle Tatarzy krymscy próbowali zaatakować oddział hetmana Jabłonowskiego, lecz na widok gotowej do boju dragonii oraz husarii wycofali się bez walki. Chan udał się do wielkiego wezyra, z którym zamienił kilka ostrych słów, a następnie razem z całą ordą opuścił pole bitwy. Tatarzy nie widzieli sensu walki z tak silnym przeciwnikiem, skoro wzbogacili się już i nabrali łupów bogatszych niż wszystko, co dotąd nazwozili na Krym ze swoich wypraw.

Bez dalszych przeszkód ze strony ordyńców jazda polska około godziny 16:00 zajęła pozycje wyjściowe do ataku. Wojska sprzymierzonych rozciągnęły się szerokim półkolem wzdłuż całej równiny wiedeńskiej. W obozie tureckim morale upadało, a czeladź i służba obozowa masowo dezerterowała. Widząc to król zdecydował się na decydujące uderzenie, nie chcąc, aby wielki wezyr nocą przegrupował swe siły i wycofał się za rzekę Wiedenkę. Po krótkim odpoczynku więc chorągiew starosty halickiego, Stanisława Potockiego, ruszyła na rekonesans wdzierając się w szyki tureckie aż pod stanowiska wielkiego wezyra. Została jednak odparta, ponosząc ciężkie straty. Pościg turecki rozbił się o polskie i niemieckie oddziały. Rekonesans spełnił swoje zadanie - okazało się, że Turcy nie będą w stanie oprzeć się zmasowanej szarży kawalerii.

Tymczasem Kara Mustafa ściągał wszystkie swoje siły przeciwko Polakom, koncentrując trzy czwarte armii oraz artylerii w centrum, gdzie spodziewał się natarcia. Ogołocił z wojska nawet atakowane przez Karola Lotaryńskiego prawe skrzydło. W tym momencie bitwa była już praktycznie wygrana przez sprzymierzonych, gdyż siły austriackie mogły praktycznie bez przeszkód przedrzeć się doliną Wiedenki do oblężonego miasta. Król polski postanowił jednak nie poprzestać na tym i powziął zamiar otoczenia i zniszczenia całej armii Kara Mustafy. Wielki wezyr zorientował się w jego planach i rozkazał wesprzeć główne siły oddziałami oblegającymi dotąd Wiedeń, kiedy miny podłożone pod murami miasta były już gotowe do wybuchu. Turcy przeprowadzili jeden atak na siły sprzymierzonych, ale wycofali się pod ostrzałem dragonii i artylerii.

Przed godziną osiemnastą piechota i artyleria polska otworzyła ogień do oddziałów tureckich ze wszystkich dział i muszkietów. Równocześnie jazda zaczęła się szykować do natarcia. Król Jan III rozmówił się jeszcze ze starostą lidzkim i krzepickim, Anastazym Miączyńskim, aby ten ze swoim pułkiem opanował namioty wezyrskie, po czym dał rozkaz do ataku. W ciągu kilkunastu minut runęło na Turków 20000 jazdy, w tym 2,5 tys. husarii. Była to prawdopodobnie największa szarża w dotychczasowych dziejach Europy. Janczarzy i artyleria osmańska zdążyli oddać tylko jedną salwę zanim husaria, polskie chorągwie pancerne, lekka jazda, oraz oddziały niemieckie i austriackie starły się z wojskami tureckimi, rozrywając ich szeregi i przedzierając się w głąb szyku. Na ten widok masy żołnierzy muzułmańskich w panice rzuciły się do ucieczki.

W centrum ostrzeliwały się jeszcze oddziały wielkiego wezyra, oddzielone od wojsk sojuszniczych jarem. Jednak i oni, gdy tylko jazda przełamała opór oddziału Ibrahima paszy na prawym skrzydle, natychmiast podali tyły. Wokół świętej chorągwi pozostało około 5-6 tys. ludzi, głównie dowódców, gwardii przybocznej Kara Mustafy, służby obozowej i niedobitków z walczących dalej oddziałów. Była to resztka armii tureckiej, która niebawem została otoczona z dwóch stron jazdą sprzymierzonych. Świętą chorągiew uratowali Tatarzy Hadży Gereja, którzy pozostali na polu bitwy i nie wycofali się razem z chanem i resztą ordy. Dzięki temu Hadży Gerej niedługo później został chanem tatarskim w miejsce zdetronizowanego Murad Gereja.

W obliczu klęski wielki wezyr wydał rozkaz wycofania się do obozu, by tam bronić się wśród wałów i namiotów. Jazda polska następowała mu na pięty, zdołał jednak dotrzeć do swoich namiotów i umocnić się tam. Gwardia Kara Mustafy broniła się w obozie jeszcze przez prawie pół godziny, ponosząc ogromne straty. Kto żyw, łapał co mu w ręce wpadło i uciekał. Pokojowi wezyra, schwytani po bitwie przez oddziały sprzymierzonych mieli przy sobie broń i klejnoty o wartości kilku tysięcy dukatów każdy. Wreszcie nieliczni ocalali gwardziści, z których jeden złożył i ukrył w zanadrzu świętą chorągiew Mahometa, wsadzili wielkiego wezyra na koń i uszli z nim przez tylną bramę obozu z pola bitwy w stronę Jawaryna.

Późnym wieczorem wojska sojusznicze wdarły się między namioty i do okopów tureckich, gdzie natrafiły na prawie dziesięć tysięcy chorych i rannych Turków, których natychmiast wycięto do nogi. Uwolniono też kilka tysięcy jasyru chrześcijańskiego. W obozie tureckim zdobyto m.in. 983 cetnary prochu i 1500 cetnarów ołowiu, nie wspominając już o bogactwach złupionych przez wojska muzułmańskie oraz skarbie wielkiego wezyra, który prawie w całości przypadł zwycięzcom. Zapadające ciemności przerwały bitwę, toteż Jan III, niezdający sobie jeszcze sprawy z rozmiarów zwycięstwa, nakazał pełną gotowość i zabronił zajmować całego obozu w obawie przed rabunkiem i upadkiem dyscypliny. Wojska sojusznicze wykazały się zdumiewającą karnością - nie brali się do grabieży, ani nawet nie rozpuścili szyku. Rano obozem wstrząsnął wielki huk - ktoś podpalił zapasy prochu pozostałe po Turkach. Dopiero teraz, kiedy jasnym się stało, że muzułmanie są już daleko, rozpoczęło się plądrowanie obozu. W namiotach wielkiego wezyra król Jan III opisał swą wiktorię w liście do Marysieńki, który zaraz posłał przez gońca do stolicy, a największą z chorągwi tureckich (wziętą mylnie za sztandar Proroka) do Rzymu papieżowi Innocentemu XI.

SKUTKI ODSIECZY WIEDEŃSKIEJ


Tak oto zakończyła się jedna z największych bitew XVII wieku. Straty tureckie wyniosły szacunkowo około 15000 zabitych. Plan Sobieskiego okrążenia i wybicia wojsk muzułmańskich nie powiódł się dzięki zaciętemu oporowi gwardii Kara Mustafy, która umożliwiła ucieczkę spod Wiednia znacznej części wojsk. Po stronie chrześcijańskiej straty wyniosły zaledwie około 3500 zabitych i rannych, w tym 1300 Polaków.

Komentując w 250 lat później przebieg operacji wiedeńskiej wybitny historyk wojskowości gen. Marian Kukiel pisał: "Takie przeprowadzenie operacji i bitwy było niewątpliwie dziełem mistrzowskim, przejawem geniuszu wojennego wyższej miary. Jeden z większych w Europie teoretyków wojskowości pruski generał Carl von Clausevitz zaliczył Sobieskiego do najwybitniejszych wodzów wszechczasów ''Nie ma żadnej kariery dowódcy, która by bardziej obfitowałaby w czyny błyskotliwej odwagi i podziwu godnej wytrwałości, niż Sobieskiego'' - stwierdził. Ważniejsze były jednak skutki strategiczne skutki zwycięstwa. Przed bitwą pod Wiedniem Turcja stanowiła pierwsze lub drugie po Francji mocarstwo w świecie, jeśli chodzi o potencjał militarny. Zagrażała poważnie Europie. W latach 1663-1681 stoczyła 4 w sumie zwycięskie wojny z trzema potężnymi państwami: Austrią, Polską, Rosją i Wenecją, uzyskując w ich wyniku znaczne zdobycze terytorialne. Nawet w 1683 roku tylko dni dzieliły Wiedeń - stolicę państwa Habsburgów - od upadku. W bitwie pod Wiedniem ta potęga została złamana raz na zawsze, odtąd przestała Turcja stanowić zagrożenie dla Europy. Niewątpliwie przyczyniły się do tego kryzys wojskowości tureckiej przełomu XVII-XVIII wieku, ale kryzys ów w dużej mierze wystąpił dzięki klęskom tureckim, z których pierwszą i najważniejszą była bitwa pod Wiedniem. Możliwe zwycięstwo tureckie w 1683 r., przynosząc nowe zdobycze terytorialne, łupy, jasyr, wzmocniłoby ekonomicznie imperium osmańskie. Wzbierająca fala turecka została zatrzymana - odtąd miała się już tylko cofać. Wojna z Turkami trwała jeszcze długo i zakończyła się ostatecznie dopiero w 1699 r. pokojem w Karłowicach. Polska odzyskała utracone ziemie, ale na tym się skończyło. Słabnąca Rzeczpospolita nie była w stanie wyzyskać tak świetnego zwycięstwa - owoce zebrali inni.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut