profil

Wszystkie Motywy

poleca 79% 3032 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

MOTYW: Człowiek
Człowiek wobec rzeczywistości, w której przyszło mu żyć – rozważania w oparciu o sylwetki bohaterów wybranych dramatów polskich.
Rzeczywistość , która otacza człowieka, jawi mi się jako siła niezbędna i zadziwiająca. Czasem złowroga, innym razem przyjazna. Pytam sam siebie – czy to rzeczywistość kształtuje człowieka czy człowiek rzeczywistość? Widzę istotę ludzką aktywną, mocną, formującą swój świat i widzę słabeusza pełnego niemocy, biernie poddającego się naciskom otoczenia. Stwierdzam, że jeden i drugi uwikłani są w reguły swojej rzeczywistości. Jest to problem, na który literatura od zawsze żywo reagowała, zwłaszcza gdy "rzeczywistość" przybierała konkretne historyczne kontury. Nie ma zresztą w tym nic dziwnego, wszak literatura jest materią rejestrującą zachowania ludzkie ku radości, nauce, przestrodze innych ludzi. Rejestr postaw człowieka wobec swojej rzeczywistości jest bogaty. Temat każe zawęzić swoje rozważania do kręgu dramatów polskich. Dokonam zatem przeglądu ojczystej dramaturgii.
Wypada zacząć od pierwszego dramatu naszej literatury, mam tu na myśli "Odprawę posłów greckich" Jana Kochanowskiego. Mimo, iż autor zaczerpnął treść z mitologii, pisał o problemach związanych z losami Rzeczypospolitej XVI wieku. Zarówno bezpośrednia treść - zabiegi poselstwa greckiego o zwrot pięknej Heleny i odmowa władców Troi, jak i pośrednie przesłanie - krytyka prywaty, przedkładania celów egoistycznych nad potrzeby ojczyzny, przedstawiały postawę człowieka wobec rzeczywistości. Co więcej, możemy mówić tu o dwóch różnych rzeczywistościach - realiach starożytnej Troi i szlacheckiej Polski. Postawy ludzi natomiast okazały się uniwersalne w obu wymiarach, a czy przestały być aktualne? Dramat jest przecież metaforą mówiącą o odpowiedzialności jednostki za losy kraju. Kochanowski oczekiwał od swoich bohaterów rozwagi, poświęcenia, patriotyzmu - prawego kształtowania rzeczywistości, w której przyszło im żyć. A tu... "wszystko złotem kupić trzeba",,...A tu Parys zapomniał o swoich poddanych, dla pięknej kobiety naraził ich na zgubę. Jest wprawdzie Antenor - przykład człowieka i obywatela, który wobec rzeczywistości stanął godnie i uczciwie, kierował się zawsze dobrem, sprawiedliwością, służył radą i czynem. Antenor to wzór obywatela wszystkich krain i czasów.
Skok w przyszłość o dwa stulecia potwierdza mądrość Jana z Czarnolasu. Oto mamy pierwszą komedię polityczną - "Powrót posła" Juliana Ursyna Niemcewicza. Rzeczywistość, która zrodziła ów dramat to wiek XVIII, Sejm Wielki, na którym patrioci usiłują ratować ojczyznę. Ogniskiem zapalnym staje się sprawa liberum veto, dziedzictwa tronu, przymierza z Prusami, słowem walka o reformy. Podejmują ją postacie pozytywne jak Walery - spadkobierca ideałów Antenora i cała rodzina Podkomorzego. Starosta Gadulski zaś, to wzór negatywny - wstecznika i konserwatysty. Patrząc na trud działań patriotów, na dalsze losy Polski, przychodzi do głowy myśl straszliwa - czy przypadkiem właśnie te negatywne, bezmyślne sylwetki nie kształtują świata silniej niż wzorce godne pochwały? Czyż rzeczywistość świata nie do nich należy?
Rzeczywistość wieku XIX okazała się nocą zaborów i niewoli. Nie sposób w rozmowie o dramacie pominąć dramat romantyczny i jego główną personę – bohatera romantycznego. Przyszło mu żyć w czasach burz i naporu, w świecie konwenansów obyczajowych, w czasach powstań narodowo wyzwoleńczych. Bohater romantyczny przyjął postawę aktywną, zmagał się z przeciwnościami historii, oddał z siebie wszystko. Był jednak postacią tragiczną, ponosił klęskę na polu walki publicznej i prywatnej. Konrad-Gustaw z "Dziadów" A. Mickiewicza wystąpił nawet przeciw Bogu. Jako człowieka zniszczyła go nieszczęśliwa miłość, jako bojownika o wolność - własna niemoc i samotność. Kordian z dramatu Słowackiego próbował dokonać zamachu na cara, lecz nie wytrzymał psychicznie odpowiedzialności za zbrodnię. Zniszczyła go ... rycerskość, słabość psychiki. Hrabia Henryk - bohater "Nie-Boskiej komedii" Z. Krasińskiego to najpierw poeta oderwany od życia, pędzący w pogoni za złudnym marzeniem, potem wódz arystokracji. Przegrywa w życiu prywatnym - przegrywa szczęście nie tylko swoje, lecz żony i dziecka. Przegrywa w rewolucyjnym starciu - samobójczy skok w przepaść kończy jego smutne życie. Romantyczni bohaterowie - jednostki wrażliwe, obdarzone talentem, namiętnym pragnieniem walki nie zwyciężyli swojej rzeczywistości. To rzeczywistość określiła ich los, ich charakter, ich tragizm. O nich to myśląc, Ernest Bryll ponad sto lat później napisze, że ojczyzna nasza: „czeka tych, co potrafią płynąć, zabić, nie mdlejących w progu sypialni carskiej...”
Czyli komu podda się rzeczywistość? Czy mocarnym siłaczom bez zbędnych skrupułów i nadmiernej wrażliwości? Edkowi z "Tanga" Sławomira Mrożka czy Hiprrobociarzowi z "Szewców" Witkacego? Trudno mówić, że są to optymistyczne rokowania!
Przyjrzyjmy się jeszcze pewnej "chacie rozśpiewanej". "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego może poszczycić się bohaterem zbiorowym w dwóch postaciach - chłopi i inteligencja. Wyspiański dokonuje eksperymentu - oddaje personom swojego dramatu rzeczywistość "do rąk własnych", do dyspozycji. Stwarza szansę czynu powstańczego, zjednoczenia sił, wielkiej wygranej. I cóż się dzieje? Nic się nie dzieje. Jedni są zbyt bierni i słabi, drudzy zbyt tępi i egoistyczni. Jaśko zgubił złoty róg, bo jego rzeczywistość to osobista czapka z piór, po którą musiał się schylić. Gospodarz zasnął z emocji. Przenikliwie obserwujący swój świat autor napisał: "a tu pospolitość skrzeczy".
Chyba nie ma co marzyć o kształtowaniu rzeczywistości. Pospolitość jest silna, próby ucieczki lub przekształceń - skazane są na niepowodzenie. Zwycięży Edek - ten ze wspomnianego dramatu Mrożka. Edek - prymitywna siła w prymitywnym tańcu, ale siła! Bezmyślna pięść zniszczy wysublimowany intelekt Artura. Kultura masowa zwycięży sztukę. A sztuka to przecież także nasza rzeczywistość. Artur z "Tanga" miał pecha - przyszło mu tyć w świecie na opak, gdzie wszystko zostało odwrócone. Rodzice - obyczajowi rewolucjoniści, syn – obyczajowy tradycjonalista. Nie zwycięży otoczenia, mimo swojej aktywności, ideałów, intelektu. Jest tragiczny jak jego romantyczni przodkowe, Aktywność na nic m się nie przydała.
Za to bohater "Kartoteki" T. Różewicza nie ma za grosz aktywności, jest absolutnie bierny, co dodatkowo podkreśla przez horyzontalną pozycję. To bohater, który leży, bohater w rozsypce, everyman dwudziestego wieku. A cóż mu pozostało, gdy znalazł się w swojej rzeczywistości? Przeżył grozę drugiej wojny światowej, jego młodość i miłość przypadły na katastrofę dziejową, był wobec niej zupełnie bezradny. Teraz nie chce już nic robić - dokonała tego rzeczywistość naszych czasów. Jej produkt to bierny bohater "Kartoteki", w każdej chwili gotów zamknąć się w Beckettowskim kuble na śmieci.
My ludzie końca wieku XX - także mamy swoją rzeczywistość. Uwikłani w swój czas ujrzymy na scenie reprezentanta naszego pokolenia - bohatera, który będzie aktywny lub pasywny, twórczy lub obojętny. Moje wnioski nie wypadły optymistycznie. Wygląda bowiem na to, że aktywność się nie opłaca, bierność też nic nie przynosi, rzeczywistość formuje nas jak chce, określa naszą psychikę i nasze biografie. Brzmi to przygnębiająco. Lecz człowiek chyba nigdy się nie nauczy prawdy i nie uwierzy we własną słabość. Ja także po tylu analizach pozwolę sobie stwierdzić, że może uda mi się wywrzeć jakiś wpływ na moją rzeczywistość. Pajączek
MOTYW: ARKADIA
Wstęp do arkadii
Naturalna tęsknota człowieka za beztroskim i szczęśliwym życiem ma długą tradycję. Już w czasach starożytnych istniała pamięć o mitycznym „złotym wieku” i utraconych na zawsze krainach szczęścia, gdzie człowiek beztroski i niewinny istniał harmonijnie zespolony z naturą. Taką szczęśliwą krainę nazywano Arkadią. Prawdziwa Arkadia mieściła się w środkowej części greckiego Peloponezu, zaś mieszkańcy tego górzystego kraju zajmowali się wypasem bydła, uprawą pszenicy i winnej latorośli. Dzięki literaturze zyskała ona nobilitację i stała się symbolicznym obrazem idealnego kraju, miejsca wiecznej szczęśliwości, jedną z utopii, jakie stworzyła ludzka wyobraźnia obok Edenu, Olimpu i Atlantydy. W kulturze chrześcijańskiej, drugim źródle sztuki europejskiej, również odnajdujemy topos raju utraconego. Biblijni banici Adam i Ewa zostali wygnani z Ogrodu Eden, ale raj pozostał idealny, nie skalany grzechem. Takie właśnie szczęśliwe krainy – Arkadie, próbowali wskrzesić twórcy ery nowożytnej. Każda epoka miała swoją literacką wizję szczęścia. Wiązało się to oczywiście z celami i założeniami danej epoki. Z kolei w czasach renesansu, kiedy gospodarka, zwłaszcza rolnictwo, zaczęły przynosić należyte dochody, beztroski, arkadyjski żywot zaczęto wiązać z życiem wiejskim. Pojawiają się w polskiej literaturze utwory takie, jak „ Żywot człowieka Poczciwego” Mikołaja Reja czy „ Pieśń świętojańska o Sobótce” Jana Kochanowskiego. Kiedy przyszły trudne lata zaborów, mit arkadyjski pojawiał się szczególnie często w polskiej literaturze emigracyjnej. Na prawdziwą Arkadię wykreował w Panu Tadeuszu Adam Mickiewicz Soplicowo, aby „pokrzepić serca” emigracyjnych tułaczy pozbawionych ojczyzny. Dla emigrantów Polska to kraj ludzi bogobojnych, prawych i szlachetnych. Inne utwory, dla których inspiracją stanie się idealne Soplicowo, to Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej i Noce i dnie Marii Dąbrowskiej. Jeszcze raz do motywu arkadyjskiego powróci Stefan Żeromski w swojej ostatniej powieści z okresu międzywojennego pt. „ Przedwiośnie”.
Mikołaj Rej „Żywot człowieka poczciwego”
Żywot człowieka poczciwego Mikołaja Reja to najobszerniejsza i zdaniem wielu badaczy literatury najciekawsza część Zwierciadła albo kształtu, w którym każdy stan snadnie się może swym sprawom jako we zwierciadle przypatrzyć, wydanego w Krakowie w 1568 roku. Utwór ten stanowi podsumowanie doświadczeń i dokonanych przez
Reja obserwacji, którymi pod koniec życia zechciał podzielić się z czytelnikami. Żywot jest przykładem literatury parenetycznej (gr. paraineo – zachęcam, radzę, zalecam). Autor przedstawia w nim ideał „człowieka poczciwego”, czyli szlachcica ziemianina i na– mawia do życia na wsi, w ziemiańskiej Arkadii. Utwór składa się z trzech ksiąg. Księga pierwsza mówi o dzieciństwie i młodości szlachcica. Drugą Rej poświęcił średniemu wiekowi [...] człowieka poczciwego, który pędzi beztroskie, arkadyjskie życie, gospodarując na własnym folwarku. Trzecia księga opowiada o jego starości.
Rej, kreśląc portret ziemianina, daje szereg praktycznych rad, wskazówek i pouczeń na temat wychowania dzieci i młodzieży, strojów, jedzenia, uprawy ziemi, ogrodnictwa, także wyboru żony itp. We wszystkim zaleca umiar, kierowanie się cnotą i uczciwością. Radzi zrezygnować z ambicji, sprośnego łakomstwa (chciwości), które jest źródłem a studnią innych grzechów. Gani m.in. szarą pyszkę, gniew, który wszystkie grzechy śmiertelne w sobie zamyka, pijaństwo, budzące w nim wstręt:
Młody szlachcic, wchodząc w życie, zastanawia się nad wyborem drogi życiowej, nad zawodem, który da mu zadowolenie. Może zostać dworzaninem, żołnierzem lub zająć się służbą publiczną. Rej dość krytycznie odnosi się do tych zajęć. Nie radzi usilnie ani służby wojskowej (z wyjątkiem czasu wojny), gdyż żołnierzowi grożą liczne niebezpieczeństwa, ani piastowania urzędów publicznych, które mamią wieloma pokusami.
Nie zaleca też życia na wielkopańskich dworach, na których panuje obłuda, brak jest szczerości i niezależności, a znaczenie zdobywa się pochlebstwami.
Rej z całego serca radzi życie na wsi, które zapewni człowiekowi niezależność materialną i osobistą, wewnętrzną równowagę, czyste sumienie, a także uczciwość i życie w zgodzie z naturą.
Wieś w ujęciu Reja to Arkadia, w której szlachcic–ziemianin wiedzie spokojny, beztroski żywot. Tu znajdzie szczęście i dostatek. Przyjemność sprawia mu praca i możliwość oglądania jej owoców. Zachwyca go i cieszy piękno ogrodów i sadów. Radość dają polowania, łowienie ryb, dobra kuchnia, poczucie swobody we własnym domu, wieczory spędzane z rodziną i przyjaciółmi przy kominku. Szlachcic–ziemianin wiedzie unormowany tryb życia zgodnie z rytmem natury, która wyznacza mu zajęcia, ale też daje czas na odpoczynek i „krotochwile”.
Wiosną, latem i jesienią człowiek poczciwy dogląda prac w polu i ogrodzie, a każda czynność sprawia mu przyjemność i jest źródłem radości, co Rej podkreśla powtarzającym się często zwrotem azaź nie rozkosz
Latem wspaniale jest cieszyć się oglądaniem owoców własnej pracy.
Jesień to czas zbierania plonów, zimę zaś można przeznaczyć na odpoczynek.
Rejowy człowiek z radością zajmuje się gospodarstwem, pracą na roli i w ogrodzie. Szczęście daje mu też rodzina – dobra żona i „dziatki” (Żywot człowieka poczciwego). W jego Arkadii niczego mu nie brakuje. Wzdycha więc szczęśliwy:
Używaj, miła duszo: masz wszystkiego dobrego dosyć.
Spokojne i unormowane bytowanie szlachcica–ziemianina na wsi Arkadii, w harmonii z przyrodą, jest gwarancją życia cnotliwego, pozwalającego pielęgnować wartości moralne. Zapewnia ono również spokojną starość, której „człowiek poczciwy” nie musi się obawiać, gdyż ten etap życia może być równie pogodny. Wypełniają go refleksje natury moralnej i religijnej, spotkania z przyjaciółmi, spacery. Radość sprawiają dzieci i wnuki, ciekawa lektura.
Pogodny starzec, którego portret kreśli Rej, spokojnie oczekuje na śmierć, której nie musi się obawiać, gdyż ma świadomość, że przychodzi ona do każdego, bo pospolicie po jesieni zima bywa.
J. Kochanowski „Pieśń świętojańska o Sobótce”
Janowi Kochanowskiemu, znawcy łaciny i greki, poezji Horacego, Wergiliusza i Tederyta, znany był mit antycznej Arkadii, krainy prostoty i szczęśliwości. Odwołanie do tego toposu znajdziemy m.in. w pieśni Panny XII, w której kreśli poeta idylliczny obraz wsi, przypominający nieco i utwory antycznych poetów, i Rejowy zachwyt nad przyjemnościami i pożytkami płynącymi z pracy na roli (Żywot człowieka poczciwego).
Pieśń Panny XII należy do cyklu zatytułowanego Pieśń świętojańska o Sobótce, który powstał na początku czarnoleskiego okresu twórczości Jana Kochanowskiego. Cykl ten składa się z dwunastu pieśni. Każda z nich śpiewana jest przez inną pannę, a wszystkie łączy pochwała życia na wsi, zabawy, rodziny, miłości. Pieśń Panny XII wyraża wiarę w to, że szlachcic może znaleźć swoją Arkadię, krainę wiecznego szczęścia, którą jest wieś spokojna i wesoła. Kochanowski idealizuje wieś. Ukazuje jej zalety, wylicza przyjemności i „pożytki” z płynące z pracy na roli, choć jednocześnie ma świadomość, że jest ich tak wiele, że nie starczy dnia, by wymienić wszystkie.
Dzień tu, ale jasne zorze
Zapadłyby znowu w morze,
Niżby mój głos wyrzekł wszytki
Wieśne wczasy i pożytki
Zdaniem Jana Kochanowskiego tylko wieś może zapewnić człowiekowi dostatnie, uczciwe i bezpieczne życie. Pozwala wstyd i cnotę chować w cale. Jest azylem od trosk i zmartwień życiowych. Daje szlachcicowi radość oglądania owoców własnej pracy i możliwość obcowania z przyrodą, która go hojnie obdarza wszystkim, czego potrzebuje.
Życie ziemianina, podporządkowane rytmowi natury, podzielone jest na czas pracy, odpoczynek i na towarzyskie rozrywki. Radość daje szlachcicowi–ziemianinowi szczęście rodzinne. Dobra i troskliwa żona zajmuje się domem, męża wzmaga, jako może. Dba o dzieci, które wychowuje na ludzi uczciwych, wolnych od żądzy bogactw i zaszczytów.
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”
Pan Tadeusz wydany został w 1834 roku w Paryżu, gdzie Adam Mickiewicz przebywał na emigracji. Oddalony od ojczyzny poeta, by zapomnieć choć na chwilę o trudach pielgrzymstwa, pocieszyć siebie i dodać otuchy emigrującym tułaczom, stworzył dzieło, które przenosi czytelnika w świat wyidealizowanego w pamięci kraju lat dziecinnych. Nawłoć to utracona kraina beztroski, szczęścia, harmonijnego zespolenia człowieka z naturą. W tym „raju Ogarnięty nostalgią Mickiewicz tworzy obraz Litwy, która jawi się jako Arkadia, na zawsze utraconym” wszystko jest piękne i dobre, gdyż jest poecie znane i bliskie: Litwa lat dziecinnych staje się dla Adama Mickiewicza jedyną duchową ostoją w czasie wygnania. Mickiewicz przywołuje bliskie sercu każdego Polaka symbole polskości: Madonnę Częstochowską jakiś idealny sezon, w którym mak mami źrenicę wielkością „farb, żywych, różnych” i w którym dojrzewa harbuz, żniwiarze kończą żniwo i kosi się trawę, a święto Matki Bożej Zielnej przypada na Niedzielę Palmową. W tym raju rosną drzewa, krzewy i trawy niby takie same jak w rzeczywistości, podobne, ale jednak inne, piękniejsze, ubarwione i obwiedzione rysunkiem i ugrupowane w szczególnym porządku perspektywicznym, jak na obrazie malarskim. . Przyroda wyznacza rytm pracy i życia mieszkańcom Soplicowa. Bywa też ich sprzymierzeńcem. Przypomnijmy choćby szalejącą nad Soplicowem burzę, dzięki której można było zachować w tajemnicy walkę szlachty z Moskalami: W tej krainie idylli znajduje się Soplicowo. W atmosferze panującej w tym „centrum polszczyzny” odnajduje Mickiewicz „małą ojczyznę”, miejsce piękne, szczęśliwe i bezpieczne, o którym mógł tylko marzyć na emigracji. W soplicowskim dworze, usytuowanym nad brzegiem ruczaju / Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju, możemy odnaleźć obrazy uroków żywota człowieka poczciwego. Sędzia to wzorowy, mądry i zapobiegliwy gospodarz, który o wszystkim myśli i pamięta. Troszczy się o dom i ziemię, toteż dwór jest zamożny i wszystkiego jest w nim pod dostatkiem. Gospodarz Soplicowa jest człowiekiem niezwykle gościnnym. W domu, w którym, jak mówił Bartek Prusak, się człowiek napije, nadyszy Ojczyzny, na każdym kroku widoczne jest przy– wiązanie do polskości i tradycji. Sędzia bowiem Polskę kocha nad wszystko, polskie obyczaje . Na ścianach pobielanego dworku wiszą portrety bohaterów narodowych (Kościuszki, Rejtana, Jasińskiego), zegar wygrywa Mazurka Dąbrowskiego. Życie w soplicowskim dworze oparte jest na etykiecie, która nie tylko określa sposób zachowania mieszkańców, ale też, zdaniem Sędziego, strażnika tejże etykiety, gwarantuje poczucie bezpieczeństwa, zachowanie tożsamości narodowej: Przykładów stosowania się do etykiety i dobrych obyczajów jest w Panu Tadeuszu wiele. Przypomnijmy choćby powrót ze spaceru, określony porządek zasiadania przy stole czy przedstawienie Zosi gościom. Dzięki przestrzeganiu we wszystkim uświęconego tradycją porządku, Soplicowo było oazą spokoju i bezpieczeństwa nie tylko dla jego mieszkańców, ale i dla gości, którzy przyzwyczajali się do tego rytmu życia, do norm i obyczajów panujących na dworze: Adam Mickiewicz tworzy w Panu Tadeuszu bogatą galerię postaci szlacheckich. Zostali tu barwnie opisani i wnikliwie scharakteryzowani zarówno przedstawiciele zamożnej szlachty (ród Sopliców i przyjaciele domu), jak i szlachty zubożałej, zamieszkującej zaścianek. Poeta - realista stara się przedstawić ich obiektywnie i sprawiedliwie. Jednakże nostalgia za krajem dzieciństwa, świadomość, że świat, o którym pisze, już odchodzi w przeszłość (wskazuje na to często powtarzający się wyraz „ostatni”), każą mu w opisie każdej postaci wydobywać głównie jej zalety. Wad natomiast nie ukrywa, ale stara się ich nie wyolbrzymiać. Traktuje je raczej z humorem i pobłażliwością niż z ironią czy sarkazmem. Kreując w taki sposób bohaterów swojej epopei, Mickiewicz wzbudza w czytelniku przekonanie, że w świecie przez niego wspominanym nie było ludzi złych czy bezwartościowych. Bywali wprawdzie kłótliwi, zapalczywi, skłonni do procesowania się (spór o zamek), nieobce im były warcholstwo i brawura (młodość Jacka Soplicy, zajazd), jednak tkwiły w nich także wielkie cnoty, które górowały nad wadami. Mickiewicz podkreśla ich patriotyzm, męstwo żołnierskie, wrodzoną dobroć, umiejętność zapominania o urazach.
Zauważa, iż potrafili zawsze zjednoczyć się, by ofiarnie walczyć z wrogiem. Umiejętność przebaczania, zapominania o wyrządzonych krzywdach, dobroć ludzi zamieszkujących nadniemieńskie okolice widoczne są w wielu fragmentach Pana Tadeusza. Nadrzędną wartością, określającą postawy bohaterów, jest ich patriotyzm. Przejawia się on w przywiązaniu do ziemi i tradycji, w gotowości poświęcenia spraw osobistych dobru kraju, a także w odrzuceniu cudzoziemskich wzorów (mowa Podkomorzego).Wzorem polskiego patrioty jest ksiądz Robak, który po zabójstwie Stolnika, oskarżony o zdradę kraju, przemienia się w cichego, pełnego pokory mnicha oraz bojownika o sprawę narodową, której poświęca życie. Głęboka zmiana, jaka w nim nastąpiła, ma symbolizować przemianę całego narodu szlacheckiego, który, odrzucając tak jak Jacek dumę i pychę, powinien poświęcić się sprawie odzyskania niepodległości. Zapamiętani przez Mickiewicza Polacy dla dobra kraju potrafią zapomnieć o osobistych urazach, zawsze są zdolni do pogodzenia się i solidarności w walce przeciwko nieprzyjacielowi. Gotowi są też opuścić ojczyznę, ilekroć wymaga tego jej dobro. Polacy, skłonni do zwady, kłótliwi, w momencie zagrożenia potrafią się zjednoczyć i ofiarnie walczyć z wrogiem. Dowodem tej solidarności jest choćby bitwa z Moskalami i stosunek do siebie wrogich do niedawna zaścianków
Mickiewicz w przedstawionych Polakach stara się zawsze dostrzec coś dobrego, próbuje usprawiedliwić ich czyny i zachowania. Tak dzieje się z Gerwazym, którego gwałtowność i mściwość tłumaczy poeta niezłomną wiernością dla rodu Horeszków.
Stefan Żeromski „Przedwiośnie”
Arkadia to miejsce, gdzie możemy czuć się bezpieczni, w pełni szczęśliwi, gdzie nic nie zakłóca radosnych chwil. Takim miejscem dla Cezarego Baryki, głównego bohatera Przedwiośnia, był dom rodzinny. Najpiękniejsze dni dzieciństwa mały Czaruś spędził w Baku, gdzie jego ojciec Seweryn pracował jako urzędnik. Matka zajmowała się domem i wychowywaniem syna. Cezary był jedynakiem, oczkiem w głowie rodziców, nie brakowało mu niczego. Otoczony opieką chłopiec spędzał beztroskie dzieciństwo w poczuciu bezpieczeństwa w pełnej ciepła atmosferze rodzinnego gniazda. Idylla szczęśliwego dzieciństwa została brutalnie przerwana. Gdy wybuchła I wojna światowa, Seweryn Baryka został powołany do wojska. Cezary został sam z matką w osierociałym mieszkaniu. Chłopiec miał wówczas czternaście lat. Następne lata w życiu głównego bohatera Przedwiośnia nie były już tak radosne, a szczególnie okres po wybuchu rewolucji w Rosji. Gdy po latach Cezary spotkał ojca, wyruszyli w podróż do Polski. Spotkanie z krajem rodzinnym rodziców było dla niego wielkim rozczarowaniem. Nastał jednak w jego życiu znów czas szczęścia i radości. Był to pobyt w Nawłoci, domu rodzinnym przyjaciela Hipolita Wielosławskiego. To kolejna Arkadia w życiu Cezarego Baryki. Nieliczne prace, które wykonywali mieszkańcy Nawłoci, traktowano także jako rozrywkę. Było to na przykład wspólne sortowanie jabłek. Swoim przyjazdem do Nawłoci Cezary zakłócił spokój tego miejsca, wikłając się w romanse i przeżywając skomplikowane perypetie uczuciowe, co w konsekwencji doprowadziło do tragedii.

MOTYW: BUNT
Literackie wizje i realizacje postawy buntu człowieka wobec zastanej rzeczywistości - rozważania w oparciu o utwory z literatury polskiej i obcej.
Bunt leży w naturze człowieka. To jedna z tych rzeczy, które jesteśmy skłonni robić dla samej przekory, dla samej przyjemności mówienia, nie zanegowania, protestu. Lecz bywają przypadki, kiedy bierność jest potulnością wręcz zwierzęcą. Opór przybiera formy czynne lub bierne - niestety, na opór czynny stać nieliczne jednostki, niemniej jednak bunt pozostaje buntem.
Oskar Wilde powiedział: "W literaturze zużytkowuje się tylko te rzeczy, które w życiu wyszły z użytku". Nie zgodzę się z tym. Gdyby tak istotnie było, nie buntowalibyśmy się już lub nie pisali o tym. A tymczasem jest to motyw poruszany w literaturze tak często i szeroko, że aby nie przekroczyć ram czasowych, zawężę omawianie tego tematu do utworów powstałych w xx w..
Przeciw czemu buntuje się człowiek? Moim zadaniem jest przedstawienie tych, którzy kwestionują w ten czy inny sposób rzeczywistość, którą zastali. Wiek XX obfitował w takie zjawiska, którym człowiek prawdziwie ludzki musiał stawić opór - wojna, totalitaryzm, przemoc. Lecz ludzie buntowali się przeciw rzeczom, które są prawdziwie ludzkie i (niestety!) nie są nam obce: drobnomieszczaństwo, zakłamanie, fałszywa moralność. Spójrzmy teraz, jak realizowali tę postawę twórcy literatury.
Rozpocznę od Gombrowicza i jego słów: "Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie zrobiony mi". Mamy tu bunt przeciwko formowaniu człowieka przez rzeczywistość, przez innych ludzi. Cytat pochodzi z "Ferdydurke". Gombrowicz krytykuje tam drobnomieszczaństwo, mitologizację przeszłości, historycznoliterackie wzorce; jego bohater - Józio - jest zbyt słaby, aby buntować się czynnie, więc robi na przekór, drwi z pensjonarki, z ciotuni i wujaszka, ale nie przełamuje konwenansów jak Miętus. Jego sprzeciw wszyscy biorą za dziecinne kaprysy - tak on rzeczywiście wygląda. Idźmy dalej - Witkacy. Kreuje nowy świat z elementów rzeczywistości, której nienawidzi, którą gardzi - widzimy to w sposobie łączenia tychże elementów. W wielu swoich bohaterów włożył element własnej psychiki - właśnie bunt. Co osiągnęli - nic. Przegrali, ale opór pozostał -jako jedna z rzeczy, które są zawsze.
Czy tak kończy się wszystkie bunty? - na ogół tak. Spójrzmy na Cezarego Barykę - poszedł z innymi, zanegował dotychczasowy ustrój społeczny, to co zobaczył, pozostawiło piętno tak silne, te nie mógł już marzyć, nie mógł ułożyć sobie życia "normalnie" " tak jak inni. Spójrzmy na doktora Judyma - bunt w konsekwencji przyniósł mu samotność i bezdomność, poczucie bezsilności. Wobec tego - czy bunt ma sens? Czy warto cierpieć i przegrzać tylko po to, by stawić opór? Jak bardzo polskie jest ruszanie z motyką na słońce. Dowodzą tego nasze osławione powstania narodowe. Nie ma takiego drugiego narodu. Są jedynie jednostki.
Orwell w słynnym "Folwarku zwierzęcym" i niemniej, a nawet bardziej, słynnym "Roku 1984" ukazuje bunt przeciwko totalitaryzmowi w postaci komunizmu. To bardzo popularny temat - pisali o tym Sartre, Moravia - ludzie, którzy znali faszyzm, ale nie znali codziennej, szarej, przygnębiającej rzeczywistości krajów tzw. demoludu. Widzimy ją za to w wierszach Barańczaka. Odkształcona i przerysowana w prozie Konwickiego. Krytykują jq jako ludzie, którzy znają od dziecka i poznali całą od strony zwykłego, szarego człowieka. Protestują przeciw cenzurze, imprezom pokazowym, nędzy, zagłębiając się w świat ich ugorów wkraczamy w etap pewnego rodzaju manii prześladowczej: czy ktoś nie podsłuchuje, nie podgląda? Przeciw temu się buntowali - zbuntowali - i teraz jesteśmy rzekomo "we własnym domu". Nie stój. Nie czekaj. Co robić? "Codziennie zadaję sobie to pytanie. Odpowiedź proponowana brzmi: "Pomoże" Tak, oczywiście, tylko od czego zacząć. Wobec dzisiejszej rzeczywistości dochodzę do konkluzji, ze buntować się jest najprościej. Przegrać - to tez bardzo prosie - albo zginiesz, albo będziesz prześladowany (o, męczenniku!), albo przejdziesz nad tym do porządku dziennego. Ale ty wygrałeś - nie podoba ci się świat, więc proszę bardzo, stwórz go na nowo. To dopiero jest problem.
Faktem jest, ze ani rzeczywistość, ani literatura, nie za często stawiają swych bohaterów w takiej sytuacji. A szkoda! Jakie szerokie pole do popisu.
Tymczasem buntownicy najczęściej giną lub przegrywają. To takie romantyczne. Gorzej, że inni przez nich cierpią - i to wcale nie jest dla nich romantyczne. Ale następne pokolenia nazywają świętokradztwem odarcie historii z patyny i pozłoty taki los spotkał "Popioły", zarówno książkę Żeromskiego, jak i film Wajdy. Dlaczego tak zależy nam na uwzniośleniu buntu? Dlaczego chcemy nadać mu specjalny charakter? Nie każdemu oczywiście - tym naszym zrywom "powszechnym", w imię sprawy. Jeszcze raz zacytuję Wilde'a: "Doświadczenie to miano, jakie ludzie nadają swoim błędom". Może rzeczywiście nie chcemy, aby ktoś, nawet "swój", wytykał nam błędy. Bo, powtórzę jeszcze pytanie, czy było rzeczy –Czy było rzeczywiście warto? A może lepiej wzorem bohatera "Kartoteki"
Różewicza zająć pozycję horyzontalną. W sumie - co nas to wszystko obchodzi? Ludzie zawsze będą rodzić się i umierać, jeść, pić, oddychać, trawić. Bez względu na sytuację polityczną. Do wszystkiego można się przystosować, a jeśli nie - to po prostu wyjechać. znowu! To herezja! Nie możemy znosić w milczeniu krzywdzącej nas rzeczywistości. Nikt nie będzie nam narzucał władzy, światopoglądów, ograniczeń jesteśmy w końcu - Polakami . Mówimy: nie! Bunt, bunt, bunt... I co z tego mamy?
Zagubieni w świecie, tracimy więcej, niż nas na to stać. Po bitwie nie
możemy żyć od nowa. Błąkamy się prawie po omacku, połykamy się i ranimy -zginąć w bitwie wydawałoby się, nie, nie wydawałoby się - jest najprościej. W końcu każdy prędzej czy później umiera. To postawa Maćka Chełmickiego, który nigdy nie znajdzie swego miejsca. Bo o ile pożar wygląda fascynująco, przerażająco, tragicznie, pięknie i monumentalnie, zgliszcza są żałośnie nędzne. O ile w toku bitwy słychać wystrzały, widać ogień, krew - wrażenia są sprzeczne, ale niezmiennie wzniosłe: strach, fascynacja, a pole po bitwie - trupy w różnym stanie, całe lub fragmenty - niesmak i mdłości. Tak samo jest z buntem, negujemy, protestujemy, manifestujemy, cierpimy prześladowanie władz lub niechęć i pogardę społeczeństwa, a potem... Co potem? Kiedy mamy dość? Kiedy chcemy się poddać, a towarzysze mówią: hańba? Ciągnąć dalej czy przestać? "Być albo nie być” buntownikiem ? Oto jest pytanie.
Pisałam o buncie przeciw społeczeństwu, drobnomieszczaństwu, władzy, siły, przemocy. Pozostaje jeszcze jeden. Ten najbardziej napiętnowany. Przez społeczeństwo. Przez naszą podświadomość. Moralność ukształtowaną przez otoczenie. Wychowaną na zasadach katolickich, chrześcijańskich. Ten blużnierczy, świętokradczy bunt - przeciw Bogu, z programową "Wielką Improwizacją" na czele. W swych czytelniczych peregrynacjach natrafiłem na szczególną pozycję - "Ostatnie kuszenie Chrystusa" Nikosa Kazandzakisa. Rzecz o drodze Jezusa do krzyża i i boskości. Mamy tam dwóch, buntowników. Jezus mówi Bogu, że jest człowiekiem, nie chce umierać za innych, nie chce być bogiem ani prorokiem. Chce żyć i umrzeć jak inni. Taka postawa sprzyja pokusom, i w końcu Jezus ugina się - ale przed Bogiem. Przyjmuje "kielich goryczy". Drugi to Judasz. Dlaczego to on ma być potępiony tylko dlatego, ze Bóg tak chciał? Czy dlatego, że jest najsilniejszy? Początkowo sceptyczny, stopniowo zaczyna wierzyć, a Bóg każe mu zdradzić swego mistrza. Ale on też musi się ugiąć. I dlatego wybiera śmierć. Gardzi pieniędzmi. Musi się ugiąć, jak inni buntownicy.
Buntownicy. "Bez powodu". Nie, zawsze jakiś mieli. Młodzi gniewi - Marek Hłasko, Leopold Tyrmand, James Dean, Zbigniew Cybulski. Żyli w tempie samobójczym i często tak umarli. Buntownicy. Właściwie każdy bunt to samobójstwo - czyli grzech śmiertelny. To oczywiście kwestia dyskusyjna - tak nam mówi Kościół. A my, młodzi, sceptycznie podchodzimy do jego dogmatów. Bunt nam imponuje - właściwie dlaczego? O złożoności natury ludzkiej!
My, młodzież Sól tej ziemi. Przyszłość świata. Owszem, imponują nam młodzi gniewni - idole naszych ojców i dziadów. Ale sami... toniemy w powodzi marazmu, przyjmujemy pozycję horyzontalną i w zasadzie nie obchodzi nas nic. W zasadzie tak, ale... Bunt był, jest i będzie. To archetyp taki jak miłość i śmierć. Wcześniej czy później "ruszymy z posad bryłę świata, nowymi pchniemy ją tory”. Taką mam nadzieję. Nawet więcej: to prawidłowość historyczna. Kiedy będziemy mieli dość wyczynów "starych" weźmiemy się do pracy. Trudno mi w tej chwili określić, czy będzie to zryw romantyczny, czy raczej pozytywistyczny. W każdym bądź razie i my na nowo będziemy pisać o buncie nowe arcydzieła i mniejsze dzieła. Zrobimy to sami ze słowami Gombrowicza na ustach: "Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie zrobiony mi!" Tylko - trochę jeszcze poczekajmy...


MOTYW: MIŁOŚĆ
Wstęp do motywu MIŁOŚĆ:
Miłość uczucie najpiękniejsze i najtrudniejsze. Głębokie i piękne, potrafi dać radość i szczęście, ale potrafi i zabić. Tworzy i niszczy. Nie umiemy powiedzieć, czym jest, ma tak wiele twarzy. Czasem trwa długo, czasem tak prędko umiera, traci swą moc. Czasem się zmienia; jakże okrutna jest siostra miłości, nienawiść...Nie potrafimy żyć, nie kochając. Bez miłości nasze dusze byłyby martwe. To uczucie to jeden z wymiarów naszego człowieczeństwa. Jak wiele możliwości ma człowiek, który chce kochać... Tyle do zaoferowania innym i sobie. Kochamy naszych rodziców już jako maleńkie dzieci. Tak piękne są pierwsze słowa dziecka; w każdym języku świata nazywają one właśnie matkę i ojca. Kochającymi dziećmi pozostajemy na zawsze. Czasem musimy z pokorą wrócić do naszej miłości, jak syn marnotrawny, ale odpowie nam wybaczenie. Kochamy nasze dzieci: ofiarowujemy im wszystko. Czasem, jak nieszczęsny Goriot, kochamy za bardzo i zostajemy zapomniani. Cierpimy, ale i tak kochamy. Brat kocha siostrę. Siostra brata. Antygona oddaje życie dla tej miłości. Nie pozwoli na zhańbienie ciała Polinejkesa. Ile piękna ma w sobie kochające się małżeństwo... ile bólu jest tam, gdzie wkradły się nieuczciwość, obojętność, samotność, nienawiść? Co czuła Justyna, a co Elżbieta? Jaka tęsknota żony świętego Aleksego? Na tysiącach stron opisują twórcy miłość dwojga ludzi: mężczyzny i kobiety. Jak różne są jej oblicza. Bywa wierna i niespełniona, szalona i dojrzała, zmysłowa i platoniczna, radosna i pełna rozpaczy. Za każdym razem inna. W każdej odnajdziemy fragment naszego istnienia. Orfeusz i Eurydyka, Tristan i Izolda, Romeo i Julia, Wokulski i Izabela, Joasia i Judym, Cezary i Laura....Miłość daje nam tak wiele... ale czasem nas gubi. Tak jak Wertera, Gustawa, Wokulskiego, Cezarego, Justynę. Namiętność potrafi nami zawładnąć, odebrać godność, rozsądek, życie. Poprowadzić ku śmierci lub szaleństwu. Jakże często my sami niszczymy miłość my i nasze przesądy, nasze prawa, nasze wojny. Nie odnaleźli szczęścia Abelard i Heloiza. Nie mieli doń prawa Giaur i Leila. Jakże często literatura ukazuje nam rozpacz, tęsknotę, gorycz. Czasem miłość jest jednak szczęśliwa. I nadal jest różna. Jest wiernością, przywiązaniem, serdecznością, tkliwością. Czasem żarem. Pięknie pisali o prawdzie miłości Tetmajer, Leśmian, Pawlikowska. Kochamy... więc jesteśmy. Kochamy innych ludzi. Kochamy Boga. Kochamy ojczyznę. Kochamy świat, piękno, życie. Czasem jesteśmy szczęśliwi. Czasem jednak los jest dla nas okrutny i każe płacić straszną cenę za miłość.
“Mit o Orfeuszu i Eurydyce”.
Mit o Orfeuszu i Eurydyce jest przepiękną historią o głębokiej, silniejszej niż śmierć, miłości małżeńskiej, która rzuca wyzwanie woli wszechmocnych bogów i wyrokom przeznaczenia. Orfeusz, król Tracji, syn boga rzecznego Ojagrosa i muzy poezji, Kaliope, był śpiewakiem i pięknie grał na kitarze. Grą i śpiewem oczarowywał nie tylko ludzi cała natura była nią zauroczona. Kiedy zmarła, ukąszona przez żmiję, ukochana żona Orfeusza, Eurydyke, cierpienie zrozpaczonego śpiewaka było tak wielkie, że postanowił zejść po nią do Hadesu. Swoją muzyką oczarował całe podziemie. Charon przewiózł go za darmo na drugi brzeg Styksu, a władca Hadesu zgodził się na powrót Eurydyki na ziemię. Postawił jednak warunek aż do momentu wyjścia z krainy umarłych Orfeusz nie mógł obejrzeć się, by choć przez chwilę spojrzeć na idącą za nim żonę. Orfeusz nie mógł się jednak powstrzymać i obrócił się. Wtedy Eurydyke została porwana w głąb Hadesu i Orfeusz utracił ją na zawsze. Król śpiewak sam więc powrócił na ziemię. Jego cierpienie było jednak tak wielkie, że nie chciał spojrzeć na żadną kobietę, za co pewnej nocy został rozszarpany przez meady.
Dzieje Tristana i Izoldy
Tristan i Izolda są bohaterami wzruszającej historii miłosnej, która powstała w cyklu legend celtyckich i stała się natchnieniem dla poetów i muzyków wielu epok. Ich dzieje to historia miłości tragicznej, choć odwzajemnionej. Kiedy Tristan, wierny wasal i siostrzeniec króla Marka, wiózł Izoldę do króla, którego żoną miała zostać, przez pomyłkę wypili napój miłosny przygotowany przez matkę Izoldy dla króla i jej córki. Od tego momentu połączyła ich potężna, dozgonna miłość, nad którą nie byli w stanie zapanować. Choć kochankowie mają świadomość tego, że zdradzają i oszukują Tristan swego króla, a Izolda prawowitego męża to jednak nie są w stanie nic na to poradzić, są bezsilni wobec przeznaczenia. Spotykają się potajemnie, kłamią, chwytają się każdego sposobu, aby być choć przez chwilę razem, bo nie mogą żyć ani umrzeć jedno bez drugiego. W rozłączeniu nie było to życie ani śmierć, ale i życie, i śmierć razem. Ilekroć próbują się rozstać, zawsze do siebie wracają. Kochają się tak, że gotowi są oddać za siebie życie, cierpieć, znosić wszelkie upokorzenia. Miłość kochanków, skazana na ziemi na klęskę, zatriumfowała po ich śmierci W nocy z grobu Tristana wybujał zielony i liściasty głóg o silnych gałęziach, pachnących kwiatach, który wznosząc się ponad kaplicę, zanurzył się w grobie Izoldy. Głóg wyrastający z grobu symbolizuje nierozerwalną więź łączącą kochanków i potęgę miłości, która jest wieczna.
„Giaur” Byrona
Giaur, tytułowy bohater powieści poetyckiej Byrona, to człowiek, którego dzieje naznaczone są: miłością, zbrodnią, samotnością i cierpieniem.
Bohater otoczony jest aurą tajemniczości, jego biografia jest niejasna. Wiemy, że był Wenecjaninem. Prawdopodobnie pochodził z dobrego rodu. .W Grecji Giaur zakochał się ze wzajemnością w jednej z żon Hassana, który, dowiedziawszy się o zdradzie, ukarał Leilę śmiercią, pochował w falach. Wenecjanin, by pomścić ukochaną, zamordował Hassana. Po sześciu latach zamieszkał w klasztorze, choć ślubu nie złożył i w niedługim czasie zmarł. Najcenniejszą wartością dla Giaura była miłość, która nadawała sens jego życiu, była wszystkim, co posiadał. Uczucie, którym obdarzył wybrankę, było święte, jedyne i niepowtarzalne. Zabicie Hassana nie uśmierzyło jednak bólu. Targany rozterkami moralnymi, świadomy swoich win, odsunął się od ludzi, skazał na samotność i wciąż przeżywał straszliwe męki. Cierpienie jego było tym boleśniejsze, że musiał trawić czucia nie dzielone z nikim. Życie przestało mieć dla Giaura jakąkolwiek wartość. Nie potrafił istnieć bez miłości, nie umiał odpowiedzieć na podstawowe pytania dotyczące sensu egzystencji. Trawił go ból istnienia, czuł wewnętrzną pustkę, niechęć do ludzi i świata. Dumny romantyk gardził życiem zwykłym, bezbarwnym i ludźmi, których jednym celem jest pogoń za sławą czy zdobywaniem dóbr materialnych. Giaur to romantyczny indywidualista o skomplikowanej osobowości. Cierpi, ma poczucie winy, lecz nie ucieka przed bólem. Tęskni za śmiercią, ale nie myśli o popełnieniu samobójstwa. Dręczą go wyrzuty sumienia, ma świadomość, że jest zbrodniarzem, a jednak nie czuje skruchy. Nie obawia się też kary za swoje przewinienia, gdyż nie istnieje, według niego, większe cierpienie niż rozstanie z Leilą.
Goethe “Cierpienia młodego Wertera”
„Cierpienia młodego Wertera” to powieść która ma formę listów pisanych przez tytułowego bohatera do przyjaciela Wilhelma. W skład utworu wchodzą też dwa listy do ukochanej Loty i jeden do Alberta oraz noty od “wydawcy”.W Cierpieniach młodego Wertera Goethe kreuje postać młodzieńca o wyostrzonej wrażliwości, o wiecznie niespokojnym i nie nasyconym sercu, skłonnego do egzaltacji i poetyzacji życia, wreszcie człowieka często uciekającego w świat marzeń. Werter to młodzieniec, który kieruje się uczuciem. Do ludzi i świata podchodzi w sposób bardzo emocjonalny. Silnie wszystko przeżywa, często wzrusza się i tonie we łzach. Werter, “jednostka niepospolita”, indywidualista tęskniący za głębokim uczuciem . Pewnego dnia poznaje Lotę, w której zakochuje się od
pierwszego wejrzenia. Widzi w niej ucieleśnienie kobiety, na którą czekał i o której marzył. Rozbudzona namiętność zdominowała jego życie bez reszty. W listach do Wilhelma pisze o poznaniu Loty, wyraża zachwyt ukochaną, opowiada o wspólnych spacerach, rozmowach. Analizuje wnikliwie swoje przeżycia i doznania.Kiedy przybywa narzeczony Loty Albert, o którego istnieniu Werter wiedział od początku, obok słowa “miłość” coraz częściej zaczynie się pojawiać “cierpienie” oraz refleksje na temat życia i śmierci. Werter poetyzuje miłość, która stanowi dla niego treść życia. Uczucie łączące kochanków jest idealne i czyste.Opisuje więc przygnębienie, w które popadł Werter, jego ostatnie spotkania z Lotą, która starała się wytłumaczyć mu, że kocha w niej ideał kobiety, jaką stworzyła jego wyjątkowa wyobraźnia. Radzi, by wyjechał i odpoczął. Później przerażona zachowaniem swoim i Wertera, który upadł przed Lotą w całkowitej rozpaczy, chwycił jej ręce, cisnął je do oczu, do czoła; wówczas ona wyraźnie, stanowczo odrzuca jego uczucie . Werter ostatecznie postanowił popełnić samobójstwo.
„Ojciec Goriot”
Historię kariery handlarza mąką, ojca Goriot, tytułowego bohatera powieści H. Balzaca, można by streścić w kilku zdaniach. Natomiast miłości do córek tego wiekuistego ojca, jak nazwał go jeden z bohaterów książki, jego cierpieniom i tragizmowi należy poświęcić znacznie więcej uwagi. Balzac stworzył bowiem doskonałe studium psychologiczne człowieka, który sens życia widział w swoich dzieciach.Kiedy po siedmiu latach małżeństwa Goriot utracił ubóstwianą żonę, całą swoją miłość przelał na córki, które rozpieszczał bez opamiętania. W tych okolicznościach uczucia ojcowskie rozwinęły się u Goriota niemal do obłędu. Przywiązanie swoje, zawiedzione przez śmierć, przeniósł na dwie córki, które zrazu zadowoliły wszystkie jego uczucia.Ojciec spełniał wszystkie kaprysy dziewczynek, sprowadzał dla nich najlepszych nauczycieli, kupił powóz. Kiedy dorosły, pozwolił im wybrać sobie mężów, przeznaczając każdej duży posag (każda miała w posagu połowę ojcowskiego majątku).
Goriot kochał córki miłością ślepą i wyłączną, niekiedy uświadamiał sobie, że są egoistkami, które interesują się jedynie jego pieniędzmi. Jednak, by oszukać samego siebie, myśli takie szybko od siebie odpychał, a córki zawsze rozgrzeszał. Goriot darzył swoje dzieci tak wielką miłością, że nie tylko spełniał wszystkie ich zachcianki, ale też znosił ze strony córek liczne upokorzenia. By nie denerwować zięciów, a córek nie skazywać na mężowskie wymówki, coraz rzadziej przychodził do ich domów, wchodząc potajemnie, kuchennymi schodami. Stęskniony, spragniony chociaż
uśmiechu dzieci rzuconego w przelocie, wyczekiwał na nie na ulicy. Córki z kolei odwiedzały go jedynie wtedy, gdy potrzebne im były pieniądze. Miłość wiekuistego ojca jest tak wielka, że nie pozwala mu myśleć o niczym i nikim prócz córek. Nie zwraca uwagi na siebie. Oddaje im stopniowo wszystko, co posiada. I nawet kiedy nie pozostaje mu już nic, chodzi ubrany jak dziad, mieszka w norze, czuje się coraz gorzej, nadal ciągle myśli z rozpaczą, skąd wziąć pieniądze, żeby spełnić ich kolejne kaprysy. Jest w stanie zrobić dla nich wszystko.Kiedy dowiaduje się, że Delfinie grozi utrata posagu, że mąż Anastazji dowiedział się o jej romansie, mimo osłabienia i choroby, gotów jest walczyć o ich dobro, nie dopuścić, by którakolwiek z nich została skrzywdzona. Goriot żyje wyłącznie życiem swoich córek. Cierpi, gdy są nieszczęśliwe, cieszy się, kiedy są radosne. szczęśliwszym ich szczęściem niż własnym. Nie boi się śmierci, cierpienia. Dlatego jedynie nie chciałby umierać, że, jak sądzi naiwnie, sprawiłby ból córkom. Jakże i tu bardzo się myli stary ojciec. Córki bowiem zajęte swoimi sprawami, wcale nie wybierały się do chorego ojca. Dopiero tuż przed śmiercią ojciec Goriot, nadaremnie czekając na córki, uświadamia sobie ich egoizm i obojętność. Uświadamia sobie błędy, które popełnił, wychowując dziewczęta. Swoją nadmierną troskę i to, że sam je nadto kochał, aby one mogły jego kochać .Prawo jest za mną, wszystko jest po mojej stronie, natura, kodeks... Jest Bóg w niebiosach, który mści się za nas, ojców, bez naszej woli.
Stefan Żeromski “Przedwiośnie”
W powieści Przedwiośnie Stefan Żeromski prezentuje różne rodzaje miłości. Wzrusza czytelnika miłość dziewczęca matki głównego bohatera powieści Cezarego Baryki, pani Jadwigi, która kochała w młodości Szymona Gajowca.Szymon Gajowiec darzył pannę Jadwigę głębokim uczuciem, ale nigdy nie śmiał jej tego wyjawić. Wyznał jej swoją miłość w liście, kiedy była już zaręczona z Sewerynem Baryką.Wbrew głosowi serca, panna Jadwiga wyszła za mąż za Seweryna Barykę. Odrzuciła miłość, wybrała dostatnie życie u boku zaradnego męża. O błędzie życiowym przekonała się, odczuwając tęsknotę za prawdziwym związkiem. Gajowiec kochał panią Jadwigę do końca życia. Kiedy po latach poznał Cezarego, razem wspominali jego matkę.Po wyjeździe męża na wojnę pani Jadwiga całkowicie poświęciła się synowi. Kochała go bardzo, właściwie żyła tylko dla niego. W trudnych czasach rewolucji starała się, aby nie był głodny. Z ogromnym wysiłkiem zdobywała żywność, nie licząc się z własnym zdrowiem i bezpieczeństwem. Cierpiała dla niego i za niego. Romans Laury i Cezarego skończyło bardzo przykre wydarzenie. Narzeczony pani Kościenieckiej pobił Barykę, gdy odkrył jego romans z Laurą. Gdy Laura, stanęła po stronie pana Barwickiego dla zachowania pozorów zrozpaczony Cezary uderzył ją szpicrutą w twarz. Działał pod wpływem impulsu, czuł się oszukany i zdradzony przez ukochaną.Cezary nie wierzył słowom Laury, był zazdrosny o jej życie z Barwickim. Pożegnał ją słowami: Kłamiesz! To ty teraz wszystko depczesz nogami! Nasze szczęście! Tak skończyła się jedyna miłość Cezarego Baryki.
Zofia Nałkowska “Granica”
Miłość małżeńska rodziców Zenona Ziembiewicza opierała się na schemacie zdrady i wybaczania. Pan Walerian Ziembiewicz miał bardzo wrażliwe sumienie i z częstych grzechów lubieżności spowiadał się nie tylko znajomemu proboszczowi z Chązebnej, ale własnej wysokiej i chudej żonie, przed którą klękał błagając ją we łzach o darowanie winy. Pani Ziembiewiczowa wybaczała. Skruszony małżonek towarzyszkę tego swego losu prawdziwie kochał i głęboko szanował. Świadkiem takiej miłości małżeńskiej był główny bohater powieści Granica Zenon Ziembiewicz. Gdy dorósł, zaczął patrzeć na rodziców krytycznie, chociaż ich małżeństwo zachowało pozory szczęśliwego.

MOTYW: RODZINA
Wstęp do motywu RODZINA
Motyw domu i rodziny odnajdujemy w utworach pisarzy wszystkich epok literackich, może właśnie dlatego, że rodzina stanowiła i stanowi podstawową komórkę, na której opiera się całe społeczeństwo. Po raz pierwszy dom rodzinny pojawił się w twórczości Jana Kochanowskiego, w jego znanej fraszce Na dom w Czarnolesie. Odziedziczony po przodkach, nie ma marmurów ani złoconych ścian, ale można w nim żyć dostatnio i spokojnie w gronie rodzinnym, zachowując czyste sumienie i życzliwość sąsiadów. W Pieśni świętojańskiej o Sobótce poeta opowiada o tym, jak wielką rolę ma do spełnienia w domu gospodyni i matka. Dom miał zapewnić w owych czasach Polski niepodległej nie tylko godziwe warunki materialne rodzinie, ale również wpoić młodemu pokoleniu zasady chrześcijańskie, był więc „szkołą życia” dla przyszłych pokoleń .W okresie oświecenia pojawiały się utwory przedstawiające w sposób krytyczny domy szlacheckie i panujące w nich stosunki. Celował w tym Ignacy Krasicki, który, chcąc uchronić Rzeczpospolitą przed upadkiem, naśmiewał się w swoich utworach z Polaków, przepijających ojcowizny, i modnych dam, przerabiających stare dwory szlacheckie na zachodnie pałace. Idealny dom szlachecki przedstawił Julian Ursyn Niemcewicz w Powrocie posła. Żyją w nim w zgodzie i harmonii dwa pokolenia Polaków. Dom zawsze ustępować powinien krajowi – stwierdza Podkomorzy, jeden z głównych bohaterów utworu, i w tym duchu wychowuje swoich synów.
W okresie zaborów dom był również ostoją tradycji i polskości. Dostrzegamy to w Ślubach panieńskich Aleksandra Fredry, a przede wszystkim w Panu Tadeuszu Adama Mickiewicza. W dworku w Soplicowie wiszą na ścianach obrazy Kościuszki, Rejtana, Jasińskiego, kurantowy zegar wygrywa Mazurka Dąbrowskiego. Rodzina Sopliców dawała przykład wielkiego patriotyzmu. Wspaniały dom ukazała Eliza Orzeszkowa w powieści Nad Niemnem. Życie w Korczynie to nie same zabawy i przyjemności. Goście bywają tu rzadziej niż w Soplicowie, a pan domu pracuje od świtu do nocy, aby zapewnić rodzinie godziwą egzystencję; chce utrzymać ziemię i dwór w swoich rękach, aby przekazać ją później synowi.
Czym bliżej jednak współczesności, tym więcej utworów literackich przedstawia konflikty panujące w rodzinach polskich, a nawet tragedie, do których w nich dochodzi. Bohater utworu Gombrowicza Ferdydurke buntuje się przeciwko rodzinie, która usiłowała narzucić mu swoje poglądy i konwenanse. Dom i rodzina, coraz częściej targana konfliktami, zatraca z czasem swoje podstawowe funkcje, przestaje zapewniać bezpieczeństwo materialne i psychiczne swoim członkom.
Molier „Skąpiec”
Skąpiec Moliera to komedia charakterów, która z całą ostrością piętnuje chciwość i skąpstwo głównego bohatera, Harpagona. Utwór ten jest także dramatem rodzinnym ukazującym życie i stopniowy rozkład siedemnastowiecznej rodziny mieszczańskiej. Prezentuje on sytuację dzieci, które muszą cierpieć pod rządami ojca despoty, dla którego nie liczą się żadne wartości prócz skrzętnie gromadzonych pieniędzy. Kocha je ponad życie, więcej niż honor, cześć i cnotę , niż swoich najbliższych.
W domu Harpagona nie dostrzega się żadnych więzi rodzinnych, miłości, zaufania czy przywiązania. Ojciec bardziej niż rodzinę ceni swoją szkatułkę z pieniędzmi, po stracie której cierpi tak straszliwie jak po śmierci kogoś bliskiego. Człowiek, który odchodzi od zmysłów z powodu straty szkatułki, jest zimny i bezwzględny w stosunku do swoich dzieci. Harpagona nie interesują ani uczucia Elizy, ani Kleanta. Nieraz odnosi się wrażenie, że dzieci nie tylko są mu obojętne, ale wręcz mu przeszkadzają.
Od dzieci, uzależnionych od niego materialnie, wymaga całkowitego posłuszeństwa. Nie bierze pod uwagę, że są już dorosłe i że same mogą podejmować decyzje o swoim życiu. Sam zadecydował o małżeństwie Elizy. Postanowił wydać ją za Anzelma, który nie ma więcej niż pięćdziesiąt lat i słynie ze swoich dostatków (a. I, sc. 6).
Nie obchodzi go, że kandydat na męża jest za stary dla młodziutkiej córki i że ta nie chce go poślubić. Nie jest ważne ani dobro dziewczyny, ani jej zdanie. Decyduje fakt, że Anzelm nie żąda posagu, a więc Harpagon nie będzie musiał wydawać pieniędzy. Nie słucha więc próśb Elizy, gdyż, jak mówi: Taką sposobność trzeba w lot chwytać po prostu. Sprawa ta przedstawia dla mnie korzyść, której w innych warunkach nie mógłbym się spodziewać: godzi się ją wziąć bez posagu .
Kiedy ojciec dowiaduje się, że Eliza kocha Walerego, z którym się potajemnie zaręczyła, nie chce nawet o tym słyszeć. I znowu, po raz kolejny, ujawnia swój zimny i obojętny stosunek do córki. Harpagon nie liczy się z uczuciami dzieci. One zaś od dawna świadome tego, że muszą liczyć wyłącznie na siebie, same troszczą się o swój los. Kleant i Eliza obawiają się ojca, odczuwają wobec niego niechęć i pogardę. Zdeterminowany Kleant chce zaciągnąć dług u lichwiarza i skłonny jest przyrzec mu rychłą śmierć ojca.
Kleant wreszcie kradnie ojcu szkatułkę, by szantażem zmusić go do zgody na małżeństwo z Marianną.Chciwość i skąpstwo Harpagona doprowadziły do tego, że nikt w jego domu nie był szczęśliwy. Molier,
kreśląc portrety Harpagona i jego dzieci, piętnuje rodziny, w których zamiast miłości i ufności panują lęk i wieczne podejrzenia, w których nie ma szczęścia, uczciwości, cnoty, szcze–rych uczuć, gdyż wszystko zostało zdeterminowane przez pieniądz.
Julian Ursyn Niemcewicz „Powrót posła”
Powrót posła to komedia polityczna Juliana Ursyna Niemcewicza. Akcja utworu rozgrywa się w posiadłości średniozamożnej szlachty. Gospodarze, Podkomorzy i jego żona, są uosobieniem staropolskich cnót. Na przykładzie ich życia Niemcewicz przedstawia wzorową rodzinę. W ich domu panują harmonia i miłość. Są małżeństwem bardzo szczęśliwym, bo wiedzą, że, jak mówi Podkomorzyna w trakcie rozmowy ze starostą. Podkomorzy, zwolennik reform, patriota, jest wzorowym ojcem i mężem. Podkomorzyna także jest kobietą pełną cnót, bez reszty oddaną rodzinie. W zacytowanym poniżej dialogu Podkomorzy wychwala zalety żony: Podkomorstwo są ludźmi światłymi, rozumieją konieczność przeprowadzenia licznych reform w państwie. Oboje narzekają na zgubne skutki cudzoziemszczyzny i błędnego wychowywania dzieci. Sami wyznają zasadę: Dom zawsze ustępować powinien krajowi i według niej wychowali swoich synów, którym wpoili przede wszystkim miłość do ojczyzny i konieczność służenia jej. Nauczyli też swoje dzieci skromności, rozwagi, kierowania się w życiu sprawiedliwością i uczciwością. Podkomorstwo według podobnych zasad wychowali też Teresę, córkę starosty Gadulskiego, którą zabrali do siebie po śmierci jej matki i pokochali jak własną córkę. Nauczyli ją skromności, szacunku dla starszych, posłuszeństwa. Podkomorzy i Podkomorzyna cieszą się miłością i szacunkiem swoich dzieci i wychowanicy Teresy. Walery, młodzieniec uczciwy, uosobienie cnót patriotycznych i rodzinnych, przywiązany jest bardzo do swoich rodziców i wdzięczny, że wychowali go na człowieka prawego i dobrego obywatela.
W czasie przerwy w obradach sejmu Walery z radością wraca do domu, witany w bramie przez rodziców. Podkomorzy i jego żona zostali bardzo ciepło potraktowani przez autora, który, dla kontrastu, zaprezentował drugie małżeństwo, Starostę Gadulskiego i Starościnę, różniących się we wszystkim od krewnych, u których goszczą. Przedstawiając Gadulskich, Niemcewicz ośmiesza związki małżeńskie zawierane dla pieniędzy i posagu.
Starościna z byle powodu straszy męża rozwodem, marnotrawi jego majątek (np. żąda zlikwidowania dzierżawy młyna, by na jego miejscu urządzić wodospad). Starosta z kolei znosi cierpliwie fanaberie żony, spełnia jej kaprysy, ale nie dlatego, że ją kocha, lecz by nie stracić
pieniędzy, które wniosła w posagu. Starosta jest człowiekiem wyjątkowo skąpym i chciwym. Nie zna uczuć rodzinnych. Nie tylko nie kocha żony, ale też nie żywi głębszych uczuć do córki Teresy, którą po śmierci pierwszej żony oddał na wychowanie krewnym. Choć się nią nie opiekował, to jednak chce decydować o jej losie. Nie licząc się z uczuciami dziewczyny, pragnie oddać jej rękę temu, kto zrzeknie się posagu.
Gabriela Zapolska „Moralność pani Dulskiej”
„Moralność pani Dulskiej” to najbardziej znany i najczęściej wystawiany dramat Gabrieli Zapolskiej. Swój utwór sama autorka określiła mianem tragifarsy kołtuńskiej. Określenie to sugeruje więc, że zarówno zdarzenia, jak i charaktery ukazane będą w perspektywie komediowej.
Akcja dramatu rozgrywa się w saloniku, w mieszkaniu Dulskich. Jego wygląd pośrednio ukazuje charaktery mieszkańców domu. Urządzenie salonu wiele mówi o randze i zamożności rodziny. Umeblowany jest „solidnie”, na pokaz. A oto co się dzieje w domu pani Dulskiej. Zbyszko uwodzi służącą Hankę. Dzieje się to za wiedzą matki, która – w trosce o opinię „publiki” – woli, żeby syn „wyszumiał” się w domu.
Hanka zachodzi w ciążę. Gdy dowiaduje się o tym Dulska, chce wyrzucić służącą, gdyż, jak mówi, takich dziewczyn, co o swoją dobrą sławę nie dbają, nie mogę u siebie trzymać.
Zbyszko, protestując przeciwko obłudnej, kołtuńskiej atmosferze panującej w domu Dulskich, zapowiada, że ożeni się z Hanką. Grożący rodzinie skandal zażegnany zostaje przez sprytną kuzynkę Juliasiewiczową. Hanka żąda tysiąca koron. Z bólem serca Dulska płaci jej za milczenie i z ulgą zamyka za nią drzwi swego domu. Pani Dulska może znowu powrócić do codzienności, żyć po bożemu i dyrygować rodziną.
Główną postacią dramatu Zapolskiej jest tytułowa pani Dulska, niemalże przez cały czas obecna na scenie. Jej postać jest dla autorki pretekstem do wyjątkowo ostrej krytyki stylu życia, działania i sposobu myślenia mieszczaństwa. Postać Dulskiej to synteza kołtuństwa. Charakteryzuje ją przyziemny materializm, zakłamanie moralne oraz brak dążeń wykraczających poza powszechność. Postać Dulskiej ma dwa oblicza. Chcąc korzystnie zaprezentować się środowisku, bohaterka pielęgnuje pozytywny wizerunek rodziny, zachowując pozory godności i moralności, ale jaka jest Dulska naprawdę, wiedzą tylko najbliżsi. To kobieta obłudna, terroryzująca swoją rodzinę, a szczególnie męża. Jest bezwzględna w walce o zachowanie pozycji społecznej i tak zwanej dobrej opinii. Jej zdaniem wolno naruszyć wszelkie normy moralne, pod warunkiem, że nie przedostanie się to do wiadomości opinii publicznej i nie zburzy obrazu porządnej i szanowanej rodziny Dulskich. W interesujący
zostały zaprezentowane córki Dulskiej. Starsza z nich – Hesia, w spojrzeniu na świat, w zachowaniu przypomina matkę. Z kolei młodsza – Mela jest uczciwa, po dziecinnemu naiwna i nie jest świadoma farsy i tragedii, jaka rozgrywa się w jej rodzinnym domu.
Moralność pani Dulskiej wnikliwie prezentuje klimat moralny i styl życia typowej rodziny mieszczańskiej, z którą na co dzień stykała się Gabriela Zapolska. Rodzina kojarzy się z ciepłem domowego ogniska, z wzajemnym zrozumieniem, zaufaniem, miłością. Stosunki panujące w domu Dulskich są swoistą parodią tak pojętych związków między najbliższymi.
Stefan Żeromski „Przedwiośnie”
Główny bohater Przedwiośnia Cezary Baryka, syn Seweryna, dzieciństwo i młodość spędził w Baku, gdzie jego ojciec pracował jako urzędnik. Chłopiec chowany był w dobrobycie, dom Baryków to był apartament, którego posadzki zalegały perskie dywany.
W czternastym roku życia Cezarego ojciec zostaje powołany do carskiego wojska i wysłany na front I wojny światowej. Chłopak z początku odczuwał to jako czas absolutnej wolności, podczas gdy dla jego matki był to okres niezwykle trudny.
Wojna wybucha. – Szybko, w ciągu paru dni, idylla rodzinna została zdruzgotana. Cezary znalazł się sam z matką w osierociałym mieszkaniu. Gdy prowadził ojca na statek wojenny odchodzący do Astrachania, nie czuł żadnego zgoła żalu. Swoboda uszczęśliwiła Cezarka. Przerażeniem napełniła jego matkę.
Cezary nie zadawał sobie takich pytań. Przyrzekał matce, że będzie posuszny, zupełnie tak samo, jak gdyby ojciec był obecny w gabinecie. Postanawiał być posłusznym i uspakajał matkę milionem najczulszych pieszczot. Lecz w gruncie rzeczy duszą i ciałem wyrywał, gdzie pieprz rośnie. Czego nie mógł u matki dopiąć samowolnymi kaprysami, to wypraszał umizgami lub awanturą. On to teraz stawiał na swoim. Robił, co chciał. Nie dostrzegając granic tych obszarów, których mu dawniej nie wolno było przekraczać, rzucał się na prawo i na lewo, w tył i naprzód – żeby wszystko dawniej zakazane dokładnie obejrzeć. Całe teraz dnie spędzał poza domem na łobuzerii z kolegami, na grach, zabawach, eskapadach i wagusach. Gdy się skończyły wakacje, „uczęszczał” do gimnazjum i pobierał w domu jak dawniej lekcje francuskiego i niemieckiego, angielskiego i polskiego języka...Gdy do Baku dociera fala rewolucyjna, Cezary zaczyna wierzyć, że zmiany przez nią niesione są konieczne. Początkowo bierze udział w rewolucji z entuzjazmem, podczas gdy matka podupada na zdrowiu, dbając o jedynaka, zdobywając dla niego pożywienie. Dopiero po pewnym czasie przychodzi otrzeźwienie. Baryka
spostrzega nadludzki wysiłek kochającej go matki, zauważa jej samotność, opuszczenie, oczekiwanie na męża.
Rewolucja, w którą z początku tak bardzo wierzył, zabiera mu matkę. Bohater popada w głębokie osamotnienie, mocno odczuwa brak rodziców, rodzinnego domu. Ojciec pojawił się znów w życiu Cezarego w bardzo trudnym dla niego okresie, gdy podczas rewolucji pracował przy wywozie ciał. Ojciec jednak ponownie go opuszcza, tym razem za zawsze – umiera w czasie drogi do Polski. I znów Cezary zostaje sam. Po powrocie do Polski Cezary Baryka własnego domu zbudo–wać nie umiał. Pokochał Laurę Kościeniecką, kobietę z innej sfery, która wprawdzie darzyła go miłością, ale miała narzeczonego i to z nim planowała wspólne życie. Cezary miał szansę na założenie rodziny z Karoliną Szarłatowiczówną, cioteczną siostrą przyjaciela Hipolita Wielosławskiego. Spotkał ją w Nawłoci, gdzie przebywał na zaproszenie Hipolita i został przyjęty niezwykle serdecznie. W domu tym pierwszy to raz od śmierci rodziców miał w sercu radość, rozkosz bytu, szczęście. Było mu dobrze z tymi obcymi ludźmi, jakby ich znał i kochał od niepamiętnych lat.Karolina była młodą dziewczyną, która obdarzyła Cezarego pierwszą młodzieńczą miłością. Cezary rozkochał ją w sobie, flirtował z nią potajemnie, ale znajomość traktował lekko, bez przyszłości. A przyszłość tych dwojga akceptowała rodzina Wielosławskich, o czym dowiedział się od Hipolita po śmierci Karoliny.
Niezwykle ciepło i pogodnie, a często z dużą dozą humoru, przedstawił Stefan Żeromski dwór w Nawłoci i jego mieszkańców. Zwyczaje tu panujące, ciągłe biesiady i beztroska domowników mogły podbić serce każdego gościa pozbawionego własnego domu. Rodzina spędzała czas beztrosko, właściwie nie mając żadnych obowiązków, a chyba jedynym było wspólne przebieranie jabłek, które też było znakomitą okazją do zabawy. Często urządzano bale, na których spotykało się całe towarzystwo z sąsiednich majątków. Obecność Cezarego Baryki zakłóciła spokój tego domu. Rozkochał w sobie dwie młode dziewczyny, Karolinę Szarłatowiczówną i Wandę Okszyńską. Z pierwszą potajemnie flirtował, druga ich zazdrośnie podglądała. Doprowadziło to do tragedii. Karolina została otruta, a podejrzana o spowodowanie tego Wanda opuściła Nawłoć. Cezary musiał również z Nawłoci wyjechać. Po przykrym incydencie z Laurą i jej narzeczonym utracił, jak mu się wydawało, miłość ukochanej kobiety i pojechał do Warszawy, aby kontynuować studia medyczne. Po latach Cezary spotkał w Warszawie Laurę, która jego obarczyła winą za ich rozstanie. Cezary nie uwierzył słowom Laury. Czuł się oszukany i ją winił za swoją samotność.
Zofia Nałkowska „Granica”
Walery Ziembiewicz, ojciec głównego bohatera powieści „Granica”, nie umiał zapewnić dobrobytu rodzinie. Przez swoją niegospodarność stracił dwa majątki, swój i żony, wreszcie został rządcą w majątku państwa Tczewskich, Boleborzy. Tu wychował się Zenon. Dom boleborzański wywarł największy wpływ na jego poglądy na temat życia rodzinnego. Gdy jednak dorósł, innym okiem patrzył na rodziców i na rodzinny dom. Dostrzegł niedoskonałości i słabostki jego mieszkańców, obłudę środowiska, w którym wzrastał. Zenon wracał z miasta do domu na święta, na wakacje, uczeń pilny i wzorowy, wiozący doskonałe stopnie i świadectwa. Wracał za każdym razem inny – coraz bardziej obcy, odjęty tutejszemu życiu, napełniony wagą rzeczy wiedzianych już i doznanych, wstrząśnięty do głębi swym młodym ujrzeniem świata. Być młodym – och, to nie jest rzecz zabawna. Młodość Zenona jest ciężka i gorzka, jest niezgodą na świat i niezgodą na siebie, jest od początku zmaganiem się z czułością i cierpieniem. Zenon wracał i oczami coraz bardziej dorosłymi patrzył na rodziców. Od tego widzenia stygło mu serce i gorzki wstyd ściskał gardło, jak łzy. Każdy nauczyciel, o którym mówiono tu z lekceważeniem jako o belfrze – był mędrcem wobec tych ludzi najbliższych, którzy mu kiedyś imponowali i których przecież jakoś kocha. Francuskie zdania matki, powtarzane od dzieciństwa przed służbą, zasługiwały na dwójkę w trzeciej klasie – a jej muzyka! Jej walce w ciemnym salonie, którym przysłuchiwał się dawniej z takim wzruszeniem .Ostatnich wakacji dopiero Zenon zrobił to niesłychane odkrycie – ojciec przecież nic nie robi! Całe życie boleborzańskie, widziane w tych nowych kategoriach, przylegało do ziemi małe i całkowicie niepojęte. Dawniej oburzała Zenona w życiu Boleborzy jego niemoralność, teraz zdumiewał go jego nonsens. Gdy Zenon zaczął bywać u pani Kolichowskiej, gdyż udzielał korepetycji jej siostrzenicy Elżbiecie Bieckiej, dom tej starej damy zrobił na nim niezwykłe wrażenie. Dla Zenona Ziembiewicza, ucznia ósmej klasy gimnazjum, mieszkającego na stancji u nauczyciela gimnastyki, salon pani Kolichowskiej był najpiękniejszą rzeczą, jaką w tym rodzaju w ogóle oglądał. W zestawieniu z ubogą pustką i nędzą salonu w Boleborzy to wyładowane, wyścielone, wytapetowane, udrapowane tapicerskie wnętrze stanowiło ostatni wyraz przepychu, gustu i kultury. Pierwszy raz widział tu okryte haftem złotym i kolorowym poduszki jedwabne, leżące wprost na ziemi przy kanapkach, poduszki, na których można usiąść i przytulić głowę do kolan ukochanej kobiety. Jako dorosły już człowiek widział i potępiał młody Ziembiewicz niektóre cechy i zachowania swoich rodziców, które nie pasowały do obrazu idealnej rodziny. Z dawnych czasów pamiętał
Zenon niezrozumiałą przy jej zasadach tolerancję matki. Trzymała we dworze rozmaite dziewczyny, które były jawnie kochankami ojca. Często, jakby czemuś na przekór, wychwalała nawet rozmaite ich zalety. Może, iż nie chciała być pomówiona o rzecz tak jej niegodną jak zazdrość. A może znajdowała w tym jakiś słodki, sobie tylko wiadomy dreszcz poskromienia instynktu. Inaczej wspomina swoje dzieciństwo Elżbieta Biecka. Czuła się niepotrzebnym, niekochanym dzieckiem; jej rodzice rozwiedli się, gdy miała niecały rok. Matka mieszkała za granicą i Elżbiecie ogromnie jej brakowało. Elżbietę wychowywała ciotka, pani Cecylia Kolichowska. Elżbieta nie kochała ciotki. Obdarzyła uczuciem dużo starszego od niej mężczyznę, rotmistrza Awaczewicza. Elżbieta Biecka marzyła o innym domu. Gdy zmarła pani Kolichowska, Elżbieta przyznała się do uczucia, jakim jednak darzyła starą ciotkę. Zrozumiała, że mogła być szczęśliwa w jej domu. Gdy Zenon ożenił się z Elżbietą i został prezydentem miasta, dla młodych Ziembiewiczów odnowiono w parku publicznym dawną siedzibę magnacką.
Pani Kolichowska obdarowała Elżbietę trochą mebli ze swej zasobnej graciarni. Wyjęte spośród oblegającej je szpetoty, odnowione i świeżo obite, niespodzianie stały się ładne. Z obrazów, które ofiarowała jej także, Elżbieta wybrała tylko portret pierwszej żony rejenta Kolichowskiego i zawiesiła go w swoim pokoju.
Ziembiewiczowie żyli więc w dostatku i poważaniu środowiska. Byli bardzo szczęśliwi, gdy w ich życiu pojawił się mały synek. Grono domowników powiększyła matka Zenona, która po śmierci męża zamieszkała z dziećmi; czuła się tu potrzebna i kochana, była spokojna, myśląc o przyszłości swoich dzieci.
Rodzinna sielanka nie trwała jednak długo. Unieszczęśliwiona przez Ziembiewicza Justyna Bogutówna zemściła się. Wylewając Zenonowi na twarz kwas, oślepiła go. Zenon Ziembiewicz popełnił samobójstwo.
Bohater powieści Granica wzrastał w rodzinie, gdzie panowało zakłamanie moralne. Nie akceptował tego, ale z biegiem lat zaczął postępować podobnie jak ojciec. Doprowadziło to do zniszczenia domu, który zbudował z ukochaną kobietą.
MOTYW: TOLERANCJA
“ABY BYĆ TOLERANCYJNYM NALEŻY WYTYCZYĆ GRANICE, TEGO CZEGO NIE WOLNO TOLEROWAĆ” CKN
PRZYJĘCIE POSTAWY W PEŁNI TOLERANCYJNEJ TO JEDNO Z NAJTRUDNIEJSZYCH ZADAN DANYCH CZŁOWIEKOWI. TOLERANCJA TO POJĘCIA BARDZO ROZLEGŁE, OBSZERNE, POWIĄZANE Z KAŻDĄ PRAWIE DZIEDZINĄ ŻYCIA. ISTNIEJE RÓWNIEŻ BARDZO PŁYNNA GRANICA MIĘDZY TOLERANCJĄ A OBOJĘTNOŚCIĄ. KIEDY WIĘC KOŃCZY SIĘ TOLERANCJA, A ZACZYNA OBOJĘTNOŚĆ? CO WYZNACZA TE SUBTELNĄ GRANICĘ, TEN PRÓG, KTÓREGO PRZEKROCZYĆ NAM NIE WOLNO? _PYTANIA O TOLERANCJĘ TOWARZYSZYŁY JEDNOSTCE LUDZKIEJ WŁAŚCIWIE OD ZAWSZE. CZŁOWIEK Z ZAŁOŻENIA JEST ISTOTĄ DUCHOWO WYCISZONĄ, OTWARTA NA OTACZAJĄCY ŚWIAT, PRZYJAZNĄ WSZELKIM FORMOM ŻYCIA. RAJ, KTÓRY STWORZYŁ BÓG, UMOŻLIWIAŁ TAKI SPOSÓB ISTNIENIA I PRZETRWANIA. JEDNAKŻE CZŁOWIEK ODRZUCIŁ TEN PORZĄDEK ŚWIATA I PODJĄŁ PRÓBĘ STWORZENIA INNEJ RZECZYWISTOŚCI. TAK HISTORIĘ UTRATY RAJU NA ZIEMI DEFINIUJE BIBLIA I TU TAKŻE KOŃCZY SIĘ ETAP ROZUMIENIA POJĘCIA TOLERANCJI PRZEZ CZŁOWIEKA. GDY LUDZIE ZACZĘLI DOSTRZEGAĆ CECHY, JAKIMI SIĘ RÓŻNIĄ I CHARAKTERYZUJĄ, UZNALI TO ZA WSPANIAŁU SPOSÓN UDOWODNIENIA SWOJEJ WYŻSZOŚCI. I TAK POWSTAŁY ODRĘBNE GRUPY, WALCZĄCE O SWOJA POZYCJĘ. BIALI CONTRA CZARNI, CHRZEŚCIJANIE PRZECIW ATEISTOM, A WŁAŚCIWIE CZŁOWIEK WYSTĄPIŁ PRZECIWKO DRUGIEMU CZŁWOEIKOWI. ALE CZY WSPÓŁCZEŚNI LUDZIE MAJĄ SZANSĘ BYĆ TOLERACYJNYMI? WOKÓŁ NAS DZIEJE SIĘ TYLE ZŁA, NIEPRAWOŚCI – TO ABSOLTUNIE NIE MOŻE BYĆ PRZEZ NAS AKCEPTOWANE. LECZ CZY MAMY WPŁYW NA PRZEBIEG WYDARZEŃ, KTÓRE POPYCHA SIŁA CZASU? PRZECIEZ KAŻDY Z NAS ZMUSZONY JEST POZOSTAĆ OBOJĘTNYM WOBEC SPRAW, W KTÓRYCH NASZA OPINIA ZUPEŁNIE SIĘ NIE LICZY. NIE MAMY SZANS ODDZIAŁYWANIA NA LUDZI, KTÓRZY PODEJMĄ DECYZJE. PRZYKŁADEM MOŻE BYĆ TRWAJĄCY WŁAŚNIE KONFLIKT W KOSOWIE. JEDYNĄ FORMĄ WYRZUCENIA Z SIEBIE GRZECHU OBOJĘTNOŚCI, JEST POMOC OFIAROM TEJ OWJNY. _I TU GDZIES MIĘDZY DOBREM A ZŁEM, MIĘDZY DECYZJAMI PANÓW ŻYCIA I ŚMIERCI A ZWYKŁYM, SZARYM OBYWATELEM ŚWIATA, LEŻY GRANICA TEGO, CZEGO NIE WOLNO NAM TOLEROWAĆ. TU POJAWIA SIĘ GŁOS MORALNOŚCI, ISKRA CHĘCI ISTNIENIA W OGROMIE ŚWIATA, PUŁAP FAŁSZYWEJ CZY TEZ PRAWDZIWJE TOLERANCJI. _HISTORIA POKAZAŁA, ŻE NA PRZESTRZENI WIEKÓW POJĘCIA TOLERANCJI WZBUDZAŁO WIELE KONTROWESJI, A CZASEM NAWET WYWOŁYWAŁO KONFLIKTY MIĘDZYNARODOWE I WOJNY. PRZYKŁADEM MOŻE BYĆ “ANTYGONA” SOFOKLESA. GŁOWA PAŃSTWA – KREON NIE MOŻE TOLEROWAĆ DYWERSJI POLINEJKESA, MUSI UKARAĆ GO, NAWET PO ŚMIERCI, ZA ZDRADĘ. NATOMIAST SIOSTRA ZDRAJCY, ANTYGONA, KIERUJĄC SIĘ MIŁOŚCIA DO BRATA, WYSTĘPUJE PRZECIW OBOWIĄZUJĄCEMU PRAWU. ZAWIĄZUJE SIĘ KONFLIKT TRAGICZNY, KTÓRY SPOWODOWAŁO WŁAŚNIE NIETOLERANCYJNE PRAWO. NIELIBERALNOŚĆ PRZEPISÓW SPRAWIE, ŻE ZJAWISKO TOLERANCJI NIE MOŻE ZAISTNIEĆ, NAWET W USTROJU DEMOKRATYCZNYM. –PRZYPOMNIJMY TAKŻE SYTUACJĘ W RZECZYPOSPOLITEJ JAGIELLOŃSKIEJ, KTÓRA TO, JAKO JEDYNE PAŃSTWO EUROPEJSKIE TAMTYCH CZASÓW, UZNAWAŁA INNOWIERCÓW ZA PRŁNOPRAWNYCH OBYWATELI. BYŁ TO KRAJ O WYSOKIM
POZIOMIE TOLERANCJI RELIGIJNEJ I WYWOŁYWAŁO TO NIECHĘĆ U KONSERWATYWNYCH SĄSIADÓW. ÓWCZEŚNI WŁADCY JASNO OKREŚLILI WIĘC GRANICE SWOJEJ TOLERANCJI – WYZNACZNIKIEM BYŁA RELIGIA. NA TLE WYZNANIOWYM DO DZIŚ TRWAJĄ KONFLIKTY, KTÓRE WŁAŚCIWIE NIGDY NIE POWINNY ZAISTNIEĆ. WIELE UTWORÓW LITERACKICH POKAZUJE OBRAZY Z WYPRAW KRZYŻOWYCH CHRZEŚCIJAN PRZECIW NARODOM POGAŃSKIM NAJCZĘSCIEJ JEDNAK UTW. TE PISANE BYŁY PRZEZ DUCHOWNYCH KTÓRZY REPREZENTOWALI STANOWISKO WYSOCE SUBIEKTYWNE. NIE DOSTRZEGALI ONI POTRZEBY POKAZANIE KRUCJAT W KATEGORIACH TOLERANCJI, WRĘCZ PRZECIWNIE UZNAWALI JE ZA SWÓJ MORALNY OBOWIĄZEK. DO PODOBNEGO PROBLEMU SIĘGA HENRYK SIENKIEWICZ W “KRZYŻAKACH”. AUTOR WYRAŹNIE WSKAZUJE, ŻE NA GRUNCIE BRAKU TOLERANCJI ROZSTRZYGA SIĘ WIELE ISTNIEŃ LUDZKICH. GDYBY KRZYŻACY TOLEROWALI SPOSÓB ŻYCIA NARODU POLSKIEGO, A PL. ZAAKCEPT. OBECNOŚĆ. ZAKONU, MOŻNA BYŁOBY MÓWIĆ O PRÓBIE ZACHOWANIA WZGLĘDNEJ TOLERANCJI. NIESTETY, MYŚLENIE W TAKICH KATEGORIACH CZŁOWIEK PRZYSWOIŁ DOPIERO POD KONIEC XX WIEKU. _SAM XX WIEK BYŁ JEDNAK OBFITY W ZDARZENIA OBJAWIAJĄCE OGROM BRAKU TOLERANCJI. SZCZEGÓLNIE CZAS II W. ŚW. POKAZAŁY OKRUCIEŃSTWO I DEGENERACJĘ CAŁEJ MORALNOŚCI ORAZ DEFORM. PSYCHIKI LUDZKIEJ. WOJNA WYZNACZAŁA PULAP WYTRZYMAŁOŚCI CZŁOWIECZEŃSTWA. W OBLICZU ŚMIERCI TOLER. NIE MIAŁA WŁAŚCIWIE ŻADNEGO ZZNACZENIA. “KAMIENNY ŚWIAT” ODMIENIŁ LUDZI TAK BARDZO, ŻE CZASY WOJNY MOŻEMY NAZWAĆ PUNKTEM ZWROTNYM ZASAD TOLERANCJI. _PROBLEM TEN PORUSZA A.SZCZYP. W UTW. “POCZATEK”. PRZEDWOJENNA W-WA BYŁA MISTEM WIELONARODOWOŚCIOWYM. W PL. STOLICY MIESZKALI OBYWATELE INNYCH KRAJÓW, PRZEDST. RÓŻNYCH STANÓW, WYZNAŃ I NARODOW. PANOWAŁ JEDNAK POWSZECHNY SZACUNEK I APROBATA. WŁAŚCIWIE NIEOBECNA BYŁA DYSKRYMINACJA I BRAK TOLERANCJI. WOJNA PRZYNIOSŁA JEDNAK PODZIAŁY. BARBARZYŃSKI FASZYZM ODDZIELIŁ LUDZI I WZBUDZIŁ W NICH NIENAWIŚĆ. HITLERYZM WPOIŁ W LUDZKA ŚWIADOMOŚĆ NIŻSZOŚĆ ŻYDÓW, KTÓRA PO WOJNIE, ZAKORZENIONA W LUDZIACH, JESZCZE DŁUGO DAWAŁA O SOBIE ZNAĆ. ZNIKNĘŁA PRZEDWOJENNA TOLERANCJA, STARY PORZĄDEK ŚWIATA, ŁAD EUROPEJSKIEJ KULTURY. WOJNA SPRAWIŁA, ŻE LUDZIE ZE WZMOŻONĄ SIŁĄ PRZEKROCZYLI GRANICE TOLERANCJI. ZNISZCZONA ZOSTAŁA CEINKA LINIA, PRZEZ KTÓRĄ NIE WOLNO BYŁO PRZEJŚĆ. –JEDNOSTKA LUDZKA BYŁA W TAMTYM CZASIE ZBYT ZMĘCZONA WOJNĄ I SPRAGNIONA POKOJU, BY BYĆ W STANIE WYZNACZYĆ GRANICE TEGO, Z CZYM NIE MOŻE SIĘ ZGODZIC. OKRUTNE LATA WALK WŁASNEGO CZŁWOEICZEŃSTWA. LUDZKOŚĆ STAŁA NA KRAWĘDZI UPADKU W NICOŚCI. CZY CZŁOWIEK W PORĘ ZROZUMIAŁ, DO CZEGO ZMIERZA, ODZYSKAŁ ŚWIADOMOŚĆ POTRZEBY AKCEPTACJI I TOLERANCJI INNYCH? A MOŻE WCIĄŻ POZOSTAWAŁO W ISTOCIE LUDZKIEJ PRAGNIENIE ŻYCIA W RAJU STWORZONYM PRZEZ BOGA, ŻE WSZELKIMI GRANICAMI KTÓRE ON WPROWADZAŁ? _ O PROBLEM GRANICY TOLERANCJI CZŁOWIEKA ZAHACZA TAKŻE K. MOCZAR. “ROZMOWY Z KATEM”. GDY PRZEDSTAWIA POSTAC JURGENA STROOPA, ZADAJE JEDNOCZEŚNIE PYTANIE: CZY MOŻEMY ZAAKCEPTOWAĆ LUDZI POKROJU GENERAŁÓW SS? STROOP OFICJALNIE PRZYZNAŁ, ŻE “ŻYDZI, CYGANIE I INNE ROZMAITE MONGOŁY SĄ W ROZUMIENIU PRAWDZIWEJ NAUKI PRAWIE ZWIERZĘTAMI”. GDZIE W NIM
CZŁOWIECZEŃSTWO I TOLERANCJA DLA INNYCH RAS, NARODOWOŚCI, DLA TYCH KTÓRZY WIERZĄ W INNEGO BOGA?! _GŁĘBOKO ZAKORZENIONA ŚWIADOMOŚĆWŁASNEJ WYŻSZOŚCI NIE POZWALAŁA STROOPOWIE NA TOLERRANCJE. ŻYCIE W SYSTEMIE TOTALITARNYM ZMUSIŁO GO DO PRZEKROCZENIA TEJ SUBTELNEJ LINII, GRANICY KTÓRĄ WSZYSCY PRZYJĘLI ZA NIEPRZEKRACZALNĄ. JEDNAK CZY MIAŁ ON SZANSĘ WYZNACZENIA WŁASNYCH GRANIC, KTÓRYCH NIGDY BY NIE PRZEKROCZYŁ? CZY JEGO ZDEFORMOWANY UMYSŁ BYŁ W STANIE MYŚLEĆ W KATEGORIACH OKREŚLANIA WŁASNYCH NORM? A MOŻE FASZYSTOWSKI BRAK TOLERANCJI OGRANICZAŁ JEGO MOŻLIWOŚCI POSTRZEGANIA DOBRA I ZŁA? _WSPÓŁCZESNY CZŁOWIEK MA TRUDNOŚCI Z ODPOWIEDZIA NA TE PYTANIA. TA NIEMOŻNOŚĆ WYNIKA Z FAKTU ŻYCIA W POKOJOWYM ALE JAKŻE TRUDNYM PODSTĘPNYM ŚWIECIE. MY TAKŻE NIE MOŻEMU W PEŁNI OKREŚLIĆ WŁASNYCH GRANIC TOLERANCJI. TOLERUJEMY ZABIJANIE ZWIERZĄT, KUPUJĄĆ PIĘKNE FUTRA, T.KATOWANIE DZIECI W INDYJSKICH FABRYKACH, ZAOPATRUJĄC NASZE DOMY W POCHODZĄCE STAMTĄS DYWANY I GOBELINY; PODZIWIAMY WIELKIE BUDOWLE JAK NP. PIRAMIDY CZY CAŁY S.PETERSBURG, TOLERUJĄC WYLANE TAM MILIONY LITRÓW LUDZKIEJ KRAI... _TRUDNO JEST BYĆ TOLERANCYJNYM, ŻYCIE WYMAGA OD NAS WERYFIKACJI GRANIC, JAKIE SAMI SOBIE WYNACZAMY. JEDNAK PRÓG TEGO, CO NIE MOŻE BYĆ PRZEZ NAS ZAAKCEPTOWANE, NA PEWNO JEST WYZNACZNIKIEM PORZĄDKU ŻYCIA I TOLERANCJI.

MOTYW: TOTALITARYZM
Wstęp do motywu TOTALITARYZM
XX stulecie przyniosło wydarzenia, które okazały się być jednymi z najbardziej tragicznych w dziejach ludzkości. Szukając przyczyn tego wielkiego dramatu, jakim były cierpienia milionów ludzi podczas dwóch wojen światowych (obozy koncentracyjne, planowe eksterminacje ludności na wielką skalę, miliony ofiar zbrodni komunizmu i faszyzmu), natrafiamy na pojęcie – zagadnienie totalitaryzmu. Wydaje się, że to właśnie totalitaryzm, generujący zbrodnicze postępowanie władzy państwowej, jest jedną z głównych przyczyn tego, co się stało. Historia pokazuje, że ustrój totalitarny jest wielkim niebezpieczeństwem dla człowieka, nie tylko ze względu na dokonywane zbrodnie, lecz również z powodu zagrożenia, jakie niesie dla duchowo intelektualnego życia człowieka. Ogrom tragedii powodowanej przez istnienie tego ustroju sprawił, że literatura współczesna dość obszernie podejmuje temat totalitaryzmu, jego genezy i wpływu na człowieka. Przyczyny istnienia w danym państwie ustroju totalitarnego były w zależności od miejsca i czasu różnorodne. Zwykle pojawiał się człowiek lub grupa ludzi, którzy byli przekonani, iż realizowana przez nich ideologia zbawi człowieka i świat, w zależności od uwarunkowań społeczno politycznych. Dochodzili oni do władzy dzięki zamachowi stanu, jak miało to miejsce w 1917 roku w Rosji, lub też zyskiwali mandat do rządzenia od społeczeństwa w wyniku demokratycznego wyboru, co z kolei stało się w Niemczech za czasów Hitlera. Natomiast sposób funkcjonowania, metody działania grupy rządzącej w państwie totalitarnym były bardzo podobne.
Określenie cech państwa totalitarnego będzie pomocne w odszukiwaniu motywu totalitaryzmu w literaturze współczesnej. Jedną z elementarnych cech takiego państwa jest wszechobecność we wszystkich dziedzinach życia społecznego, w celu realizacji stawianych sobie celów. Państwo kontroluje obywateli, począwszy od ich działań gospodarczych, obywatelskich, po życie osobiste. Dobrze widoczne jest to w sferze kultury, która jako oddziałująca na człowieka, jest wykorzystywana w programie powszechnej indoktrynacji, prowadzonej w celu zapewnienia akceptacji dla działań władzy. Przykładem tego typu działań jest chociażby ideologizacja historii i nauki, tak aby uzasadniały istnienie systemu totalitarnego z jego ideologią. W państwie totalitarnym interes państwa dominuje nad interesem jednostki, władza jest zmonopolizowana przez jedną partię, a działalność innych jest zakazana; najmniejsze próby działalności opozycyjnej są dławione przez niezwykle rozbudowany aparat policji politycznej, stosującej terror psychiczny i fizyczny. Państwo totalitarne działa tak, aby wszelkimi dostępnymi metodami podporządkować sobie obywateli.
O utworze Folwark Zwierzęcy ustrój komunistyczny jest przez Georga Orwella bardzo ostro krytykowany. Folwark Zwierzęcy to powieść paraboliczna – ukazuje pewne ważne problemy, posługując się prostą fabułą, która jest pretekstem, a zarazem przykładem. Utwór mówi o budowie nowego społeczeństwa, o tworzeniu się władzy totalitarnej. W powieści autor wnikliwie analizuje mechanizmy tworzenia systemu totalitarnego. Przedstawia metody dochodzenia do władzy i sposoby jej utrzymania. Akcja utworu rozgrywa się na Folwarku Dworskim, którego właścicielem jest pan Jones, i opowiada o społeczności zwierząt. Zwierzęta w utworze Orwella to ludzie, a wydarzenia w folwarku symbolizują wydarzenia w krajach ustroju komunistycznego. Prawda o czynach wodzów (w utworze Orwella – świń) jest prawdą o ludziach, co potwierdziła historia Rosji Radzieckiej i innych państw o systemie totalitarnym.
Po wysłuchaniu przemówienia cieszącego się wielkim autorytetem starego Majora – knura, mówiącego o niesprawiedliwym traktowaniu zwierząt, zwierzęta postanawiają zorganizować rebelię i przejąć władzę na folwarku. Orwell ukazuje, w jaki sposób zwierzęta zdobywają władzę i jednocześnie zadaje pytanie: czy możliwe jest stworzenie państwa o sprawiedliwym ustroju, czy też może idea sprawiedliwości, równości jest tylko fantazją ideologów?
Odpowiedź jest jednoznaczna – w każdej idei zbawienia świata, uszczęśliwienia narodu tkwią zalążki totalitaryzmu. Spójrzmy, co się stało w Folwarku Dworskim. Oto stary, doświadczony Major, przeczuwając zbliżającą się śmierć, zbiera zwierzęta, by uświadomić im ich nędzną egzystencję.
Major roztacza przed zwierzętami wizję przyszłego szczęścia i idealnego państwa, które je zapewni.
Przede wszystkim jednak żadnemu zwierzęciu nie wolno tyranizować własnego gatunku. Silni czy słabi, mądrzy czy nierozgarnięci, wszyscy jesteśmy braćmi. Żadnemu zwierzęciu nie wolno zabić innego. Wszystkie zwierzęta są równe.
Ale trzy dni później przywódca rebelii zdechł. Sprawami organizacji przewrotu zajęły się świnie, uważane ogólnie za najmądrzejsze. Przewodziły dwa młode samce Snowball i Napoleon. Nauki głoszone przez starego Majora zostały opracowane w spójny system myślowy, nazwany Animalizmem.
Zwierzęta dokonują rewolucji – kiedy pan Jones upił się i nie nakarmił ich – przepędzają ludzi i przejmują władzę w folwarku, który zmienia nazwę z „Dworskiego” na „Zwierzęcy”. Ogłoszono zasady Animalizmu w Siedmiu Przykazaniach.
Początkowo na folwarku zapanowała idylla, wszystkie sprawy konsultowano na gromadzących wszystkie zwierzęta wiecach, pracowano wedle własnych możliwości i sił.
Jednak po pewnym czasie okazało się, że utopia powszechnej sprawiedliwości i równości jest niemożliwa do realizacji. Mniej zdolne zwierzęta uczą się na pamięć reguł obowiązujących w folwarku. Pogłębiają się różnice między organizatorami życia w folwarku a zwykłymi zwierzętami. Knur Napoleon wybiera dziewięć szczeniąt, które dzięki specjalnemu wychowaniu i specjalnym względom (lepsze pożywienie) miały stać się elitą w folwarku.
Nadchodzi moment próby odzyskania folwarku przez pana Jonesa. Po odparciu ataku sąsiadujących z Folwarkiem Zwierzęcym gospodarzy zaczęła się pogłębiać różnica poglądów i dążeń między Snowballem a Napoleonem, czego zajęte ciężką pracą zwierzęta nie dostrzegały. Dla Napoleona pretekstem do eliminacji przeciwnika, Snowballa, był zaaprobowany przez wszystkie zwierzęta pomysł budowy spełniającego różnorakie funkcje wiatraka, który został zaprojektowany przez Snowballa. Ta sprawa była decydująca w ich walce o władzę.
Zwierzęta podzieliły się na dwa stronnictwa głosząc takie oto hasła: „Głosuj za Snowballem i trzema dniami pracy” oraz „Głosuj za Napoleonem i pełnym żłobem”. Tylko Benjamin nie wypowiedział się po żadnej ze stron. Nie wierzył ani w to, że żywności będzie w bród, ani w to, że dzięki wiatrakowi tom będzie lżej. Z wiatrakiem czy bez wiatraka, filozofował, życie pójdzie tak, jak szło zawsze, to znaczy kiepsko.
Tracący popularność Napoleon przekupywał swoich przeciwników, aż wreszcie na jednym z wieców, przy poparciu tępych owiec i dziesięciu ogromnych psów w obrożach nabijanych mosiężnymi kolcami przepędził Snowballa i objął rządy. Demokratyczne wiece zostają zlikwidowane, gdyż – według rządzących – to „strata czasu”. Od tej chwili decyzje dotyczące folwarku podejmuje specjalny komitet świń, który obraduje tajnie. Squealen, pełniący funkcję pośrednika między Napoleonem a zwierzętami, „rzecznika prasowego”, demagogicznie tłumaczy zwierzętom poczynania tyrana.
W Folwarku Zwierzęcym rozpoczyna się terror. Wszyscy, którzy żywią jakiekolwiek wątpliwości co do słuszności drogi wytyczonej przez Napoleona, zostają ukarani śmiercią.
Zwierzęta z wyjątkiem świń i psów doznały wstrząsu i czuły przygnębienie. Nie wiedziały, co jest bardziej przerażające – zdrada tych towarzyszy, czy też okrutna kara, jaką wymierzono im na ich oczach. Wprawdzie dawnymi czasy widywały równie okropne krwawe sceny, jednak wydawało im się, że obecne wydarzenia są znacznie gorsze, albowiem rozegrały się w ich własnym gronie. Od odejścia Jonesa żadne zwierzę nie zabiło drugiego.
I oto państwo zwierząt odchodzi od deklarowanych ideałów Stopniowo zaczyna się kult jednostki i propaganda sukcesu. Nadworny poeta Minimus układa nowy hymn, komponuje pieśni na cześć wodza Napoleona, którego teraz określa się mianem Ojca Wszystkich Zwierząt, Dobroczyńcą Owczarni itp. Nieumiejętne gospodarowanie folwarkiem wyjaśniane jest działalnością wroga ustroju, a kiedy warunki życia zniewolonych, wystraszonych zwierząt stają się coraz trudniejsze.
Napoleon i jego świta coraz bardziej upodabniają się do krytykowanych wcześniej ludzi. Zmienione zostają zasady Folwarku Zwierzęcego; Napoleon oszukuje zwierzęta, które są głodne i smutne. Tłumaczy im, że prawdziwe szczęście polega na ciężkiej pracy przy skromnym życiu. Po kilku latach świnie upodobniły się do ludzi, z którymi zawarły sojusz, przywróciły nazwę dawnej posiadłości (Folwark Dworski), zmieniły flagę.
George Orwell używa w swojej powieści masek zwierzęcych, co powoduje, że utwór ma znaczenie przenośne. W związku z tym postaci, które spotykamy w Folwarku Zwierzęcym, są niejako typowe lub reprezentatywne dla pewnych grupy społecznych. Orwell wnikliwie przedstawia, w jaki sposób dochodzi do powstania totalitaryzmu, przed którym ostrzega czytelników.
Gustaw Herling–Grudziński „Inny świat”
W ocenie totalitaryzmu radzieckiego nie sposób pominąć funkcjonowania obozów pracy na Syberii. Temat sowieckich łagrów wyczerpująco ujął Gustaw Herling–Grudziński w powieści Inny świat, w której przedstawił paradoksalne zasady funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w ZSRR i okrutne metody resocjalizacji więźniów. Do łagrów trafiało się na długie lata za przestępstwo, najczęściej sfingowane, dokonywane rzekomo przeciw systemowi komunistycznemu. Patrząc oczyma pisarza i w ten sposób wspólnie z nim przeżywając obóz w Jarcewie, możemy zaobserwować, w jaki sposób zadaje cierpienia i zamęcza ludzi władza totalitarna. Błahe przyczyny aresztowań postaci, które poznajemy w trakcie lektury, wykazują absurdalność sowieckiego wymiaru sprawiedliwości oraz to, iż jest on jedynie fasadą dla dokonywanych w jego majestacie zbrodni, także jego całkowite upolitycznienie. Śledztwo jest tylko grą pozorów, winy aresztowanych zmyślone. Oskarżeni są bici, źle karmieni, dręczeni psychicznie, wskutek czego załamują się i przyznają do nie popełnionych win.
Łagry służyły likwidacji, unicestwianiu ludzi niewygodnych dla komunistów, miały też między innymi dostarczać darmowej siły roboczej. System, który w nich obowiązywał, polegał na tym, by trzymając więźniów w niezwykle ciężkich warunkach, głodem zmuszać ich do pracy. Warunki były ciężkie: mróz dochodzący w zimie do czterdziestu stopni Celsjusza poniżej zera (co w tej okolicy nie jest wcale zjawiskiem niecodziennym), wyżywienie nie przekraczające trzystu gramów czarnego chleba i jednego talerza gorącej zupy na dobę.
W znakomitej większości wypadków metoda wyciskania z więźniów maksymalnego wysiłku fizycznego przy minimalnej podwyżce racji żywnościowej działała gładko i sprawnie.
Gustaw Herling Grudziński opisuje również degradację moralną i psychiczną trzymanych w nieludzkich warunkach więźniów.
Było rzeczą naturalną, że nowo przybyły więzień oddawał brygadierowi resztki swego ubrania z wolności, aby uzyskać pewne względy przy procentowym obliczaniu normy (od którego zależała wysokość racji obozowej) i podział pracy, ale gorszyło niektórych, gdy uboga dziewczyna uginająca się pod ciężarem topora w lesie oddawała mu pierwszego lub drugiego wieczora wszystko, co posiadała, czyli własne ciało. Ta hipokryzja zależała zresztą najczęściej od charakteru przedobozowych powiązań środowiska. Więzień kradnący chleb swemu towarzyszowi zginąłby prawdo– podobnie pod razami „urków”, którzy byli na ogół najwyższymi prawodawcami i sędziami w zakresie etyki obozowej.
Oprócz olbrzymiej udręki, cierpienia związanego ze znoszeniem mrozu, głodu, wyczerpania fizycznego wskutek morderczej pracy, skazani na łagier poddawani byli cynicznym torturom psychicznym. Starano się odebrać im poczucie jakiegokolwiek sensu i nadziei na zmianę położenia. System uzależniający ilość otrzymywanych racji żywnościowych od przepracowanych procentów normy sprawiał, iż nie było mowy o solidarności więziennej.
Było w tym wszystkim coś nieludzkiego, coś łamiącego bezlitośnie jedyną więź, łączącą, zdawałoby się, więźniów w sposób naturalny – ich solidarność w obliczu prześladowców.
W obozie istniała cała machina biurokratyczna, przeliczająca czas pracy więźnia na jego zarobki, które jednak prawie w całości szły na opłacenie kosztów pobytu i utrzymania więźnia w obozie. Byli również i tacy, którzy wedle rachunków więziennych urzędników, mimo katorżniczej pracy, byli zadłużeni w związku ze swoim pobytem. Jedną z bardzo dotkliwych szykan stosowanych wobec więźniów było utrudnianie kontaktów z rodziną; niejednokrotnie po aresztowaniu i uwięzieniu urywała się wszelka więź z bliskimi. Prawda o obozie była strzeżona. Istniał specjalny budynek przeznaczony dla oczu ludzi z zewnątrz, w którym był schludny, przytulny pokój dla odwiedzających.
Więźniowie nie mieli żadnej pewności, że zostaną zwolnieni z obozu w terminie określonym przez wyrok. Jeden z bohaterów Innego świata, Dimka, w ten sposób mówi o koledze, który przesiedział w obozach dziesięć lat, aby po ich upływie dowiedzieć się, że wyrok został przedłużony bez żadnego powodu. Nie mogąc pogodzić się z utratą nadziei na wolność, umiera na atak serca.
Na chwilę przed śmiercią musiał jeszcze, spoglądając wstecz na swoje zmarnowane życie, czynić sobie gorzkie wyrzuty, że podrażnił los bezmyślną ufnością.
Inny świat pokazuje również, że sowiecki aparat represji nie oszczędzał nawet swoich najwierniejszych aktywistów. Do łagru trafił również Gorcew, były enkawudzista, który popadł w niełaski swych mocodawców. Władza totalitarna była bezwzględna.
Kazimierz Moczarski „Rozmowy z katem”
Kazimierz Moczarski, żołnierz Armii Krajowej, uczestnik powstania warszawskiego, szef oddziału w Delegaturze Sił Zbrojnych, po wojnie, w 1945 roku na podstawie fałszywych zeznań został skazany na dziesięć lat więzienia. W 1949 roku umieszczono go na 225 dni w jednej celi więzienia na ulicy Rakowieckiej w Warszawie z Jrgenem Stroopem, zbrodniarzem hitlerowskim. Rozmowy Moczarskiego ze Stroopem stały się podstawą książki Rozmowy z katem (wyd.1977), której głównym założeniem, jak napisał Moczarski (Oko w oko ze Stroopem), było ustalenie, jaki mechanizm historyczny, psychologiczny, socjologiczny doprowadził część Niemców do uformowania się w zespół ludobójców, którzy kierowali Rzeszą i usiłowali zaprowadzić swój Ordung w Europie i w świecie.
Moczarski przedstawił zachowanie, sposób myślenia, historię kariery Stroopa. Wnikliwe studium biografii i psychiki tego ludobójcy posłużyło odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób tworzy się „osobowość totalitarna”, co sprawia, że syn starszego wachmistrza policji z małego miasteczka w księstwie Lippe-Detmold zostaje SS–Gruppen–fuhren und General–leutnant Waffen–SS i zbrodniarzem wojennym. Stroop mówi o sobie dużo i dokładnie. Śledzimy kolejne etapy jego życia: dzieciństwo, młodość, wstąpienie do NSDAP, stopniowe awanse.
W czasie wojny Stroop przebywał między innymi na Ukrainie, gdzie nadzorował prace przy budowie autostrady D–4. W 1942 roku został przeniesiony na Kaukaz, później oddelegowany do Lwowa, gdzie zajmował się likwidacją Żydów. W kwietniu 1943 roku na rozkaz Himmlera przybył do Warszawy, gdzie przeprowadził likwidację getta – „Grossaktion”, z której był bardzo dumny. Później został szefem policji w Atenach. W trakcie jego pracy w Grecji do obozów koncentracyjnych wysłano kilkanaście tysięcy greckich Żydów. Funkcję szefa policji pełnił także w Wiesbaden. W maju 1945 roku został aresztowany przez Amerykanów, a w 1951 skazany na karę śmierci – wyrok wykonano w mokotowskim więzieniu.
Osobowość ludobójcy, umysłu zniewolonego przez totalitaryzm (A. Szczypiorski), kształtowało wiele czynników, m.in. wychowanie w domu rodzinnym, atmosfera panująca w małym miasteczku, w którym Stroop spędził dzieciństwo i młodość, wojsko, ideologia nazistowska.
Model wychowania, jakie Stroop otrzymał w domu rodziców, najlepiej charakteryzuje reakcja ojca na pobicie przez małego Józia (w 1941 r. zmienił imię na Jrgen), brata, za zabranie mu świątecznego prezentu:
Brat miał zakrwawiony policzek, a Józef wściekłe oczy. Mutti dała Józefowi w papę – raz, drugi, trzeci. Ale nadszedł ojciec i pochwalił jasnookiego potomka za spranie „przywłaszczyciela”, choć ten był słabszy. Oberwachtmeister wtajemniczył wówczas dzieci w metody niemieckiego działania: – Bij, synku, nieprzyjaciół jak najmocniej i bez litości [...] Mama załamała ręce, ale potem przyznała ojcu rację.
Innym razem Stroop podkreśla, że żołnierska dyscyplina ojca i reżim matki wyrobiły w nim charakter i ustrzegły od zbytniego rozrostu indywidualizmu.
Stroop dorastał w atmosferze nietolerancji, głębokiego przywiązania do narodowych tradycji, w kulcie męstwa, odwagi, munduru.
Stroop nie był ani zdolnym, ani pilnym uczniem. Ukończył jedynie szkołę podstawową, później dopiero, będąc członkiem NSDAP, uczęszczał na liczne kursy dokształcające, które mu jednak nie dały rzetelnej wiedzy.
Moczarski, w czasie rozmów ze współwięźniem, szybko dostrzegł, że ten nie znał ojczystej literatury, choćby w skali uczniowskiej. Pojętny odbiorca antologii banałów, miał pogardę dla rówieśników o uzdolnieniach intelektualnych i skłonnościach do myśli humanistycznej. (Czytacze i talmudyści – tak ich określał w rozmowach więziennych.) Uwielbiał siłę fizyczną, zapach uprzęży i siodła. Nęcił go mundur i runsztunek wojskowy, ordery, odznaki, naszywki i dryl zewnętrzny.
Marzenia o zrobieniu kariery, komfortowym życiu (dość wcześnie zaczęło się budzić w Józefie pożądanie dóbr doczesnych), pogarda dla słabości, kult wojny, karność – to wszystko sprawiło, że Stroop był doskonałym materiałem na członka organizacji totalitarnej, jaką było NSDAP, gdyż tego typu człowiekiem łatwo manipulować. Partii nie byli bowiem potrzebni ludzie inteligentni, bogaci, lecz osoby niewykształcone, ale ambitne, ślepo posłuszne przełożonym – a taki właśnie był Stroop. Licząc na szybki awans, pomyślną przyszłość, w 1932 roku Stroop zapisuje się do SS, a w trzy miesiące później do NSDAP i oddaje się całkowicie partii i wodzowi. Odtąd zaczyna się jego kariera polityczna, dzięki której dość szybko spełniają się marzenia – bogaci się, mieszka w komfortowych warunkach, otrzymuje liczne przywileje, zbiera pochwały schlebiające jego próżności.
Przydał się w NSDAP taki systematyczny i kaligrafujący człowiek, ślepo zaangażowany, wierny i wierzący w każdą podaną odgórnie prawdę, m.in. w to, że będzie bój, a potem tłuste połacie w spichlerzu.
Moczarski, który stara się bardzo wnikliwie analizować karierę ludobójcy, zwraca szczególną uwagę na te momenty, w których następowała przemiana osobowości Stroopa. Jednym z ważniejszych, zdaniem autora, był okres mnsterski. Wtedy bowiem ukształtował się Stroop jako członek elity SS–mańskiej. W sztabie XVII SS–Abschnittu nauczono go rozeznania „ideologicznego”, tajników biurokracji partyjnej oraz „wyższych metod” prowadzenia śledztwa i stosowania terroru. To chyba w Mnsterze nastąpił u Stroopa początek szybkiego procesu deformacji, który bywa obserwowany tam, gdzie zjawia się błyskawiczna poprawa warunków bytowych, przyznawana ludziom o s ł a b y m i n t e l e k c i e, w a h l i w y m r o z s ą d k u i nie najtwardszym c h a r a k t e r z e; poprawa o cechach u p r z y w i l e j o w a n i a i s e p a r a c j i od dotychczasowych środowisk.
Stroop szybko uległ ideologii nazistowskiej. Lekturę, kolejne szkolenia partyjne, na które sumiennie uczęszczał, nauczyły go pogardy dla litości i współczucia, wiary w wyższość rasy nordyckiej, niechęci do kościoła, wierności Hitlerowi i lojalności wobec organizacji. Moczarski dostrzegł też, że posłuszny umysł przyswoił sobie w sposób mechaniczny słownictwo propagandy i szkoleń partyjnych NSDAP.
Stroop nabrał w 1932 roku nacjonalsocjalistycznego sznytu. Łykał pigułki hitlerowskiej ewangelii, dławiąc się z zachwytu jak foksterier, który boryka się z kością kurczęcia. Już biegle posługiwał się partyjnym językiem. Chodził w długich butach, z pejczem i miał dwa wilczury. Zaniechał noszenia monokla. Nie dlatego, że mu się poprawił wzrok (zawsze miał zdrowe oczy), ale że monokl był źle widziany w partii.
Stroop wierzył w hitlerowską teorię ras, w przyrodzoną „wyższość krwi germańskiej”. Pierwsze nasączenie odebrał, jak wspomniałem, z książek Frau Doktor Ludendorff. Potem wrósł w nauki partyjnych fachmanów i w praktyki Himmlera.
Stroop, człowiek o osobowości wyjątkowo podatnej na wpływy, któremu partia systematycznie wpajała nazistowskie doktryny, stał się jednym z najokrutniejszych zbrodniarzy wojennych, ślepo wykonujących rozkazy zwierzchników. Do końca pozostał wierny ideałom NSDAP. Nawet świadomość klęski, pobyt w więzieniu w oczekiwaniu na karę śmierci, nie zmieniły ani jego poglądów, ani oceny tego, co zrobił.
Z zacytowanego w Rozmowach z katem dokumentu, który Moczarski otrzymał z Prokuratury Generalnej, warto przytoczyć zdanie dotyczące zachowania Stroopa tuż przed egzekucją. Z wyrazu jego twarzy nie wyczytano lęku, śladu wyrzutów sumienia wobec zbrodni, które popełnił. Do końca biła od niego buta hitlerowska. Śmierci się nie bał. Był spokojny, stale trzymał się w postawie żołnierskiej.
MOTYW: WĘDRÓWKA
Wstęp do motywu WĘDRÓWKA
„Idź dalej niezłomnie, a mnie zostaw sny.
Nic nie jest stracone, skończone też nie,
Gdy droga przed tobą, a sam jesteś w tle.”
(E. Stachura, Idź dalej)
Tak pisał Edward Stachura, dla którego wędrowanie było nie tylko celem, ale przede wszystkim sensem życia. Wędrówka – to odnajdywanie miejsc ulubionych, najbliższych sercu, [...] określa również głębszy sens działań człowieka. Topos nieustannie wędrującego człowieka wyraża więc istotę ludzkiej kondycji: wiecznego nienasycenia, poczucia braku i niespełnienia (E. Stachura). Podróż niesie ze sobą nowe doświadczenia, może oznaczać chęć poznania, ucieczkę, poszukiwanie szczęścia czy lepszych warunków życia, może wreszcie wiązać się z misją, posłannictwem. Zwykle oznacza porzucenie na zawsze lub na pewien czas dotychczasowych warunków, środowiska, otoczenia.
Motyw wędrówki, tułacza jest motywem przewodnim Odysei Homera, której powstanie datowane jest na VIII w. p.n.e. Odnajdujemy go także we współczesnej nam Małej Apokalipsie Tadeusza Konwickiego, w której bohater, wędrując po Warszawie, widzi absurdy otaczającej go rzeczywistości. Jest to ostatni dzień jego życia, szuka więc w tej wędrówce sensu i prawdy ostatecznej.
Biblijna wędrówka Izraelitów przez pustynię to dzieje ludzkich potknięć, upadków i powstawań w drodze do Boga – uosobienia miłości i prawdy. Jest ona symbolem dążenia człowieka do pełnej wartości. Pan Tadeusz to swoista wędrówka stęsknionego za Ojczyzną poetywygnańca do kraju lat dziecinnych, w którym wszystko jest dobre, swojskie i kochane, do bliskich sercu krajobrazów i ludzi.
Czytelnik spotyka się w utworach literackich również z wędrówką w zaświaty, umożliwiającą kontakt z umarłymi, którzy – przekroczywszy granicę życia i śmierci – wiedzą więcej i znają ukrytą istotę świata. Ludzkość od początku swego istnienia zadawała sobie pytanie o los człowieka po śmierci, o życie „na tamtym świecie”.
Niezwykle interesującą wędrówkę przedstawił Jonatan Swift w powieści Podróże Guliwera. Ta podróż ma charakter dydaktyczny, a sam utwór jest pamfletem na sytuację społeczną i polityczną w Anglii XVIII wieku i dyskusją z mitami oświeceniowymi.
Niejednokrotnie ludzie nie docierają do celu swej wędrówki, jak Seweryn Baryka. Bohater Przedwiośnia Stefana Żeromskiego był w Rosji w czasie rewolucji i marzył o powrocie do Polski. Opowiadał synowi o rodzinnym kraju, o „szklanych domach”, wspaniałej przyszłości. Zmarł jednak w pociągu przed granicą polską, a przed śmiercią prosił Cezarego: Ty tu nie zostawaj! Jedź tam!
Różne więc były inspiracje autorów do opisania wędrówki, różne motywy działania samych tułaczy. Jednakże każdy z twórców bezsprzecznie starał się potwierdzić znaną od dawien dawna prawdę, którą tak pięknie ujął Edward Stachura w tytule jednego ze swoich wierszy: Wędrówką życie jest człowieka. O prawdziwości tego prostego, ale jak wiele wyrażającego stwierdzenia świadczyć mogą liczne utwory literackie, w których występuje motyw wędrówki.
Homer „Odyseja”
Motyw długiej wędrówki, pełnej trudów i niebezpiecznych przygód, nieodłącznie kojarzy się z Odyseuszem, królem Itaki, który po zakończeniu wojny trojańskiej powracał do domu. O jego dziesięcioletniej tułaczce opowiadają mity, lecz najpiękniej przedstawił ją Homer w 24 księgach swojej epopei, zatytułowanej Odyseja.
Akcja utworu – rozgrywająca się w ciągu czterdziestu dni – rozpoczyna się w dziesiątym roku podróży Odysa i opisuje ostatni etap wędrówek i przygód bohatera spod Troi. Pozostałe
wydarzenia przedstawione zostały w retrospekcjach.
Epopeja przedstawia Odyseusza w różnych rolach. Poznajemy go między innymi jako sprawiedliwego króla Itaki, dobrego ojca i wiernego męża (Odyseja), doskonałego wojownika, wodza drużyny, ale przede wszystkim jako wędrowca uparcie dążącego do celu. W trakcie wędrówki przeżywa wiele przygód, napotyka na liczne trudności, które dzięki roztropności, odwadze i sprytowi zawsze umie pokonać.
Niezwykłą pomysłowością wykazał się na przykład król Itaki na wyspie Cyklopów, gdzie dzięki sprytowi uratował siebie i swoich towarzyszy przed straszliwym, jednookim Polifemem.
Cyklop pożarł sześciu ludzi Odysa, a jego wraz z pozostałymi żeglarzami uwięził w pieczarze. Przebiegły Odys, widząc grozę sytuacji, przedstawił się Cyklopowi jako Nikt, spoił go winem, a gdy olbrzym zasnął, wyłupił mu oko, wbijając w nie zaostrzony kół oliwny.
Srodze zawył, aż wyciem odtętniła srogiem Pieczara. My ze strachu wleźli w kąt głęboko. Kiklop z oka kół wyrwał zbryzgany posoką I od siebie precz cisnął w zajadłej wściekłości, I jął na gwałt Kiklopy wołać, co w bliskości Mieszkali po pieczarach skał wietrznych. Ci, owi, Usłyszawszy krzyk wielki, w pomoc Kiklopowi Przybiegli i jaskinię obległszy dokoła Pytali, co się stało i po co ich woła. Tułacz Odyseusz był człowiekiem bardzo cierpliwym i wytrwałym. Czyż bowiem nie posiadając tych cech, mógłby przez dziesięć lat z takim uporem dążyć do celu, mimo licznych przeciwności losu i nieprzychylności Posejdona, który na prośbę syna, Polifena, utrudniał mu powrót do ojczyzny? Kto inny potrafiłby tak długo znosić niewolę u nimfy Kalipso, która przez siedem lat nie chciała wypuścić Odyseusza ze swojej wyspy?
Po dziesięciu latach tułaczki, dzięki pomocy Ateny, która od początku wspierała bohatera, jak również własnej zaradności, wytrwałości i uporowi, Odyseusz dotarł do Itaki, by połączyć się z wierną żoną Penelopą i synem Telemachem.
Odys stał się bohaterem niezliczonych utworów, które różnie interpretują jego postać. Najczęściej jednak przedstawiają go jako uosobienie wiecznego tułacza, a jego wędrówkę jako symbol drogi człowieka przez życie. Każdy bowiem jak Odys zmagać się musi z losem, doznawać zarówno radości, jak i cierpienia, dokonywać różnych wyborów.
„Legenda o świętym Aleksym”
Historia świętego Aleksego, patrona żebraków i włóczęgów, to motyw wędrowny, którego źródła można odnaleźć w V w.n.e. w Syrii, gdzie Aleksy był jednym z najbardziej popularnych świętych.
Kult świętego w Polsce zapoczątkował święty Wojciech. Polska wersja Legendy o świętym Aleksym pochodzi z roku 1454 i jest niekompletnym (brak zakończenia) tłumaczeniem tekstu łacińskiego. Autor utworu jest anonimowy.
Aleksy to średniowieczny asceta, który, by uzyskać aureolę świętości, świadomie rezygnuje z uroków życia doczesnego, umartwia się, doskonali w cnocie i pobożności, skazuje na cierpienia i upokorzenia. Opuszcza dopiero co poślubioną żonę, rodziców, dom i udaje się w samotną wędrówkę, która jest symbolem drogi człowieka ku świętości i wiecznemu zbawieniu.
W czasie wędrówki oddaje wszystko, co posiada, biednym, przestaje się przyznawać do swego rodu. Żyje z jałmużny, dnie i noce spędzając na modlitwie. By uniknąć rozgłosu, jaki uzyskał wśród mieszkańców miasta (Matka Boska zeszła z obrazu i nakazała kościelnemu wpuścić modlącego się Aleksego do świątyni, by nie marzł na mrozie), udaje się w podróż, aż wreszcie, dzięki Boskiej Opatrzności, wraca do Rzymu, do domu rodziców, gdzie nie rozpoznany mieszka przez 16 lat pod schodami, cierpiąc i znosząc upokorzenia. Przeczuwając zbliżającą się śmierć, spisuje swoje dzieje. Po śmierci świętego mają miejsce liczne cuda: m.in. w kościołach zaczynają same dzwonić dzwony, przy ciele zmarłego dokonują się liczne
uzdrowienia. Historia Aleksego, jego wędrówki i ascetycznego życia, miała się stać dla współczesnych mu ludzi przykładem życia pobożnego, podporządkowanego całkowicie miłości do Boga i wierności jego przykazaniom.
Dante „Boska Komedia”
Boska Komedia Dantego to poemat epicki zbudowany z trzech części („Piekło”, „Czyściec”, „Niebo”). Każda z nich składa się z 33 pieśni. „Piekło” zostało poprzedzone pieśnią wstępną, która stanowi alegoryczne wprowadzenie do poematu. Dzieło Dantego przedstawia wędrówkę autora przez zaświaty. Przez piekło i czyściec prowadzi go Wergiliusz, którego Dante uważał za swojego poetyckiego mistrza. W raju przewodniczką bohatera jest Beatrycze, której pierwowzorem była przedwcześnie zmarła ukochana poety z czasów młodzieńczych. Ta fantastyczna wędrówka jest alegorią dążenia człowieka ku Bogu, ku odrodzeniu moralnemu, które można osiągnąć poprzez miłość. Według Mieczysława Brahmera ogólna linia [poematu] jest dostatecznie jednoznaczna i wyraźna: droga człowieka, zagubionego w gąszczu grzechu, poprzez poznanie wszelkich przewin rodzaju ludzkiego i stopniowe oczyszczanie się ze zmazy, do wejrzenia w najwyższe tajemnice Stwórcy. Autor przedstawia bohatera, który wszedł w mroki grzechu i sam nie potrafi znaleźć drogi powrotnej do życia cnotliwego. Z pomocą przychodzi Wergiliusz, prowadzi bohatera przez kolejne kręgi piekła, w których dusze grzeszników cierpią kary odpowiednie do wielkości swoich przewinień; później przez czyściec.
Dalej Dante prowadzony jest przez dziewięć kręgów piekła, które ma kształt olbrzymiego leja zwężającego się w głąb ziemi. W pierwszym kręgu pokutują dusze nie ochrzczonych dzieci i tych ludzi, którzy żyli przed narodzeniem Chrystusa, w drugim boleją zmysłowi, co nad rozsądek wywyższyli chuci. W kolejnych kręgach Dante zobaczy m.in. dusze obżartuchów, ludzi chciwych, potępionych za zazdrość i pychę, heretyków, morderców, samobójców, stręczycieli, kłamców, zdrajców ojczyzny. Na samym dnie piekła ujrzy w trzech paszczach Lucyfera: Judasza, Brutusa i Kasjusza. W czasie wędrówki przez piekło poeta będzie świadkiem straszliwych mąk i cierpień, na które potępieńcy zostali skazani za popełnione grzechy. Usłyszy krzyki bólu i lamenty.
Następnie wędrowcy udają się na górę czyśćcową wynurzającą się z morza. Przechodząc przez kolejne tarasy opasujące górę, spotykają dusze ludzi, którzy zwlekali z pokutą, zmarli nagle. Widzą też między innymi dusze pokutujące za pychę, zawiść, gniew, lenistwo, skąpstwo. Dusze te również znoszą cierpienia, lecz po odbyciu pokuty czeka je wielka nagroda - wstąpią do nieba. W czasie wędrówki Dante na przykład dowiaduje się, że boska miłość jest tak wielka, iż nawet człowiek wyklęty, jeśli tylko pragnie poprawy, może być zbawiony. Słyszy, że ludzie wolni od grzechu ciężkiego powinni wstawiać się do Boga za pokutujących w czyśćcu. Poeta uświadamia sobie również swoje błędy.
Na szczycie czyśćcowej góry Wergiliusz pozostawia Dantego. Odtąd jego przewodnikiem będzie Beatrycze, która poprowadzi poetę po położonym wśród gwiazd raju, aż do najwyższej części niebios, do siedziby świętych i Boga. W czasie wędrówki będzie odpowiadała na liczne pytania poety, dotyczące m.in. dobra i zła, grzechu pierworodnego.
Dante ukazał więc drogę człowieka do Boga, w trakcie której nauczył się on rozróżniać dobro i zło („Piekło”), wyzbył się wad właściwych grzesznikom i przygotował się do życia w raju („Czyściec”), aż wreszcie dzięki Beatrycze poznał i osiągnął najwyższe szczęście i pokój („Niebo”).
Mickiewicz „Sonety krymskie”
Sonety krymskie, nazywane często poetyckim pamiętnikiem z podróży, to cykl 18 utworów pisanych przez Adama Mickiewicza w latach 1825-26 pod wpływem wrażeń wyniesionych z romantycznej wycieczki po Krymie.
Bohaterem sonetów jest Pielgrzym. Jego wędrówka po krainie dostatków i krasy daje
daje czytelnikowi nie tylko możliwość podziwiania wraz z nim piękna orientalnego krajobrazu i tajemniczych miejsc, ale przede wszystkim pozwala zrozumieć, kim jest ów człowiek, o czym myśli, za czym tęskni.
Kim zatem jest Pielgrzym? To człowiek nieszczęśliwy i samotny, przeżywający głęboko rozstanie z krajem i ukochaną kobietą. Jest bohaterem tajemniczym, którego A. Witkowska (Mickiewicz. Słowo i czyn) określa mianem postaci byronicznej, o niejasnej przeszłości i ciemnej przyszłości. Każdy sonet, ukazując go w innym miejscu i w innej sytuacji, wzbogaca w pewien sposób naszą wiedzę o nim, lecz nie tworzy dokładnego portretu tego romantycznego podróżnika. Poszukując wrażeń, próbując zapomnieć o tęsknocie za ojczyzną, przemierza stepy (Stepy Akermańskie), przechodzi nad przepaścią (Droga nad przepaścią w Czufut–Kale), w blasku słońca, a potem nocą podziwia Bakczysaraj, patrzy na grób Potockiej, mogiły haremu. Innym razem, wsparty na Judahu skale, obserwuje morskie fale uderzające o skały (Ajudach). To znów płynie statkiem po morzu raz spokojnym, raz groźnym i niebezpiecznym (Żegluga, Burza).
Pielgrzym jest z całą pewnością człowiekiem o duszy artysty, bardzo wrażliwym, skłonnym do refleksji.
Orientalna natura krymska zachwyca go swoim pięknem, zdumiewa potęgą (słynne „Aa!” w Widoku gór ze Stepów Kozłowa), fascynuje bogactwem kolorów i kształtów (motyle różnobarwne, niby tęczy kosa, rubinowe morsy, złote ananasy, powietrze tchnące wonią, tą muzyką kwiatów itp.), pociąga swoją tajemniczością, czasem pobudza do rozmyślań nad kruchością życia gdzie jesteś o miłości, potęgo i chwało? (Bakczysaraj).
Bohater sonetów jest jednak człowiekiem bardzo nieszczęśli–wym, gdyż nie potrafi w pełni cieszyć się otaczającym go pięknem. Krymska natura olśniewa go swoim przepychem i cudownością tylko przez chwilę. Patrząc bowiem na orientalny krajobraz, zestawia go z litewską przyrodą. Wsłuchując się w ciszę stepów, chciałby usłyszeć głos z Litwy. Mijając na rumaku lasy, doliny, głazy, chce się odurzyć, upić tym wirem obrazów, na chwilę choć zapomnieć o tym, co go dręczy, lecz jest to niemożliwe. Ciągle wraca wspomnieniami na Litwę gdzie piały [mu] wdzięczniej szumiące lasy niż słowiki baj– daru, myśli o kobiecie którą pokochał w dni swoich poranki i z bólem stwierdza, że hydra pamiątek zbyt głęboko w jego sercu zatopiła szpony. Romantycznego wędrowca ogarnia więc ogromny smutek i tęsknota, tym straszniejsze, że ma świadomość, że nie wróci do kraju, że jego losem jest tułaczka. Z goryczą mówi więc Jedźmy, nikt nie woła, (Stepy Akermańskie), ja dni skończę w samotnej żałobie (Grób Potockiej).
Pielgrzym nie boi się nawet śmierci, bo życie z dala od ojczyzny i bliskich mu osób straciło dla niego sens. W czasie straszliwej burzy morskiej [Burza], kiedy przerażeni pasażerowie modlą się, żegnają z przyjaciółmi, on jeden nawet w modlitwie nie szuka otuchy czy pocieszenia, bo w jego duszy – duszy tułacza – nie ma żadnych pragnień i nadziei. Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego Adama Mickiewicza wydane zostały po raz pierwszy w 1832 roku. Ich adresatami byli polscy emigranci, którzy po klęsce powstania listopadowego zmuszeni byli do szukania schronienia poza granicami kraju. Rozczarowani, pełni rozgoryczenia wiedli długie spory o przyczyny klęski zrywu, wzajemnie się oskarżając.
Aby uśmierzyć spory, dać nadzieję Polakom, dodać tak potrzebnej im otuchy Adam Mickiewicz stworzył niewielkie rozmiarami, ale jakże ważne dzieło o nietypowym kształcie artystycznym. Podniosły język wypowiedzi, stylizowany na biblijny, składnia zdania, szereg przypowieści przypominają Pismo Święte.
Juliusz Słowacki „Kordian”
Kordian, tytułowy bohater dramatu Juliusza Słowackiego, to romantyczny indywidualista, którego rozwój duchowy, dojrzewanie do „historycznych czynów i heroicznej klęski” możemy prześledzić w kolejnych aktach utworu. W jego biografię został wpisany motyw wędrówki, który, choć nie jest może najistotniejszym problemem w dramacie, został wyeksponowany w akcie II („Wędrowiec”).
Kordiana poznajemy w akcie I jako nadwrażliwego, piętnastoletniego chłopca, dręczonego przez samotność, poczucie pustki egzystencjalnej, brak idei, której mógłby się poświęcić. Nieszczęśliwa miłość do starszej od niego Laury, która nie traktuje chłopca zbyt poważnie, poczucie bezsensu życia skłaniają go do próby targnięcia się na własne życie.
Słowacki stworzył wyjątkowo wzruszający portret pielgrzyma co się w drodze trudzi, wygnańca skazanego na wieczną tułaczkę, gdyż jego okręt nie do kraju płynie / Płynąc po świecie. Wygnaniec ten jest przede wszystkim człowiekiem bardzo wrażliwym, skłonnym do autorefleksji, ale jednocześnie skrytym (może dumnym?) – przed ludźmi nie ujawnia bowiem swoich prawdziwych czuć (Dla obcych ludzi mam twarz jednakową / Ciszę błękitu). Jedynie przed Stwórcą odkrywa swoją bezradność i samotność. Bogu zwierza się z bezgranicznego smutku (tak ja płaczu bliski), spotęgowanej widokiem bocianów tęsknoty za krajem i najbliższymi. Skarży się na niepewność swojego losu, z lękiem myśląc o śmierci na obczyźnie (nie wiem, gdzie się w mogiłę położę).
Z rozgoryczeniem mówi, że nie spełnią się jego pragnienia – nie powróci do kraju, choć kazano tam niewinnej dziecinie / modlić się [...] co dzień za niego.
Czy można się zatem dziwić podmiotowi lirycznemu, że mimo urody otaczającego go świata, co chwilę powtarza, niczym w litanii, bolesną skargę: Smutno mi, Boże?
Stefan Żeromski „Przedwiośnie”
„Nieszczęsnym wędrowcem” nazwać można Seweryna Barykę, ojca głównego bohatera powieści Stefana Żeromskiego. Jako młody człowiek wyjechał z Polski do Rosji, by tam znaleźć pracę, która zapewniłaby mu godziwe warunki życia. W Rosji dorobił się majątku, założył rodzinę i zamieszkał w Baku, gdzie bardzo dobrze mu się wiodło. Z tego też powodu ciągle odkładał decyzję o powrocie do kraju. Został powołany do carskiego wojska i wysłany na front I wojny światowej, gdy jego syn Cezary miał czternaście lat. Potem przedostał się do legionów, a gdy w Rosji wybuchła rewolucja, powrócił do Baku, gdzie odnalazł tylko syna.
Seweryn opowiadał synowi, jak się z legionów polskich przekradał, przemycał i prześlizgiwał poprzez całą Rosję, ażeby dotrzeć do rodziny zostawionej w dalekim Baku. Czegóż to bowiem nie przedsięwziął, gdzie nie był, jakich nie zażywał podstępów, udawań, przeszpiegów, sztuk i kawałów – jakie zniósł udręczenia, prywacje, prześladowania, niedole i męki, zanim w przebraniu za chłopa dotarł do miejsca!
Po latach rozłąki połączyły ich wspólne plany powrotu do ojczystego kraju. Zamieszkali razem, zbierali pieniądze i przygotowywali się do wyjazdu. Cezary za Polską nie tęsknił. W Baku spędził szczę–śliwe dzieciństwo, tu z młodzieńczym entuzjazmem zaangażował się w sprawy rewolucji. Wielokrotnie bywało, że Cezary chciał rozstać się z ojcem i wyprawić go samego do mitycznej Polski, a zostać wśród rozumnych i silnych. [...] Nieraz w głębi siebie Cezary żałował, że go ten tajemniczy człowiek, gnany niewygasłą miłością swoją, odszukał w Baku, dosięgnął, chwycił w swe sieci i zabrał stamtąd. [...] Teraz szedł na postronku swojej dla ojca miłości w stronę Polski, której ani znał, ani pragnął. [...] Ojciec nie narzucał synowi swej tęsknoty i żądzy powrotu, lecz sam trząsł się i jęczał jak niegdyś matka. Możnaż było nie pomagać mu w sprawie powrotu?
Cezary był za młody, za słaby, żeby podjąć decyzję o pozostaniu w Rosji. Nie umiał przeciwstawić się ojcu, który mu imponował.
W Rosji trwała rewolucja, wszędzie panował nieprawdopodobny bałagan i bezprawie, więc podróż Baryków do Polski była długa i niezwykle trudna. W drodze do Polski ojciec Cezarego rzucał pytanie zawsze jednakie: czy nie ma pociągu? – To nie było marzenie, nawet nie żądza powrotu do kraju macierzystego, lecz jakiś szał duszy. Jechać! Zdawało mu się, że gdyby mu pozwolono wsiąść do pociągu i jechać do kraju, natychmiast spadłaby mu gorączka, od której się trząsł, albo gorzał, i ozdrowiałby bez wątpienia.
Seweryn opowiadał synowi o rodzinnym kraju, o szklanych domach, wspaniałej przyszłości, jaka ich czeka w Polsce. Dotarłszy do najrdzenniejszej Polski, bo do stolicy – Warszawy – ani po drodze, ani w tym mieście Cezary Baryka nie znalazł szklanych domów. Nie śmiał o nie nawet nikogo zapytać. Zrozumiał, że zmarły ojciec boleśnie zeń przede śmiercią zażartował sobie.
W Polsce młody Baryka odbył jeszcze jedną podróż, która przyniosła duże zmiany w jego życiu. Został zaproszony do Nawłoci, do domu rodzinnego przyjaciela – Hipolita Wielosławskiego. Hipolit Wielosławski wskoczył na przednie siedzenie, umieścił gościa Barykę obok siebie, Jędrkowi kazał zasiąść w górnym miejscu na tyle, wziął wprawnymi rękoma czterokonne lejce i z widoczną rozkoszą wywinął długim batem. Konie wysunęły się ze stacyjnego dziedzińca jak jeden i pomknęły miękkim gościńcem. Cezary nie jeździł nigdy takim zaprzęgiem. Przyznawał w duchu, a głośno wyjawił Hipolitowi, iż w historii jego sportów była to przyjemność – prima! Gdy się kasztany wzięły w siebie, a uzgodniły krok w miarowym skorochodzie, kolaska prawdziwie płynęła w polach. Było po deszczach, droga śliska i pełna wybojów, w których stały jeszcze żółte wody, lecz koła lekkiego pojazdu ledwo muskały owe kałuże – porywane dalej a dalej. [...] Hipolit zawrócił z gościńca w boczne opłotki, w wąską drożynkę między chłopskimi działkami, gdzie dwie koleje, rozdzielone wysokim pasem przez koła w ciągu wielu lat wyoranej skiby, kędzierzawym po wierzch od gęstej murawy, biegły w przestrzeń, równolegle jak dwie szyny. Zmurszałe ploty z sękatych żerdzi sięgały aż do wysokości siedzeń jaśniepańskich. Droga ta była jakby utworzona dlatego, żeby po niej mogła w swą dal pomykać czwórka kasztanów i lekki pański wolancik. Glina wymieciona spod kopyt i kół w postaci okrągłych pacyn i strzelistych bryzgów leciała w tył za pojazd.
Niewątpliwie pobyt Cezarego Baryki w Nawłoci był kolejnym etapem w jego wędrówce do Polski. Tu przeżył swoją pierwszą i jedyną miłość, ale kobieta, którą pokochał wybrała innego, zlekce–ważyła jego uczucie. W Nawłoci poznał dostatnie życie arystokracji, a w Chłodku tragiczną nędzę bezdomnych chłopów, tzw. komorników. Widział ubogie wiejskie chaty, chore dzieci, los starców, którzy zimą wyprowadzani są na mróz, aby szybciej dokonali swojego żywota, gdyż dla młodych i zdrowych brakowało jedzenia. Ten obraz był dla niego wstrząsem – serce mu nieraz pękało. Pobyt w Nawłoci miał tragiczny finał, był dla Cezarego kolejnym rozczarowaniem.
Gdy młody Baryka zetknął się w Warszawie z komunistami, nie mógł pogodzić się z ich poglądami, gdyż na własne oczy widział, jak wygląda rewolucja.
Na ostatnich kartach powieści widzimy jej bohatera, jak – idąc ulicami Warszawy – wodził się za bary ze swoją duszą. Słyszał wewnątrz siebie krzyk przeraźliwy swego ojca i łkanie głuche matki. Kołysał się tu i tam, nie wiedząc, gdzie droga. Zaprzeczał jednym, zaprzeczał drugim, a swojej własnej drogi nie miał pod stopami.
Wędrówka do Polski Cezarego Baryki była długa. Poznawał kraj rodzinny swoich rodziców stopniowo, powoli. Trudno było mu poczuć się w Polsce „jak w domu”, krytycznie oceniał polską rzeczywistość. Lud zgłodniały po wsiach, lud spracowany po fabrykach, lud bezdomny po przedmieściach [...] Tu jest zaduch. Byt tego wielkiego państwa, tej złotej ojczyzny, tego świętego słowa, za które umierali męczennicy, byt Polski – za idee! Waszą ideą jest stare hasło niedołęgów, którzy Polskę przełajdaczyli: „jakoś to będzie”!
Zaakceptował jednak Polskę, skoro wziął udział w manifestacji robotniczej, która szła w stronę Belwederu.
„Powołał mnie Pan na BUNT.” Zinterpretuj tę myśl, odwołując się do wybranych utworów.

Temat buntu to odwieczny motyw literacki, ponieważ towarzyszy on człowiekowi od zawsze. Różne są zarówno formy buntu, jak i „obiekty”, przeciwko którym człowiek występował.
Bunt przeciwko zastanej rzeczywistości epoka romantyczna wpisała w swój program literacki. Bohater romantyczny to przede wszystkim buntownik, który występuje przeciwko konwencjom społecznym, przeciw twierdzeniom nauki, normom klasycznym, spiskuje przeciwko zaborcy, a nawet występuje przeciwko Bogu.
Czucie i wiara silniej mówią do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko...
· stwierdza młody Mickiewicz w balladzie Romantyczność.
Powyższy cytat jest kwintesencją romantycznej ideologii, która zmieniła hierarchię wartości i czuciu oraz wierze przyznała rację w tej klasycznoromantycznej polemice. Uczucie jest równie ważne jak myślenie, stwierdza poeta w wielu swoich wczesnych balladach i dlatego we wszystkim przyznaje rację ludowi.
IV część Dziadów Mickiewicza to nie tylko wielkie studium miłości, ale przede wszystkim bunt romantyczny przeciwko różnicom społecznym, które uniemożliwiają małżeństwo ludziom z różnych stanów i o różnym stanie majątkowym. Gdy sprawa przybiera poważny charakter, rodzice panny kładą kres miłosnej idylli i dziewczynę wydają za bogatego człowieka. Ostatnie spotkanie, rozstanie, rozpacz kochanka w dzień wesela ukochanej – to typowy schemat nieszczęśliwej miłości romantycznej, który odnajdujemy zarówno w IV części Dziadów, jak również w Panu Tadeuszu i w innych lirykach poety.
Niezgodę na zastaną sytuację polityczną, na zabory odnajdujemy niemal we wszystkich utworach romantycznych, zaś bohaterowie tego okresu, Konrad Wallenrod, Konrad czy Kordian, życie poświęcają walce o wolność. Również poezja tyrtejska romantyków krajowych nawołuje do walki z gnębicielami ojczyzny i nie chce przystać na rzeczywistość polityczną, która skazała Polskę na nieistnienie.
Bohaterowie romantyczni buntują się nawet przeciwko Bogu, jeśli zezwolił On na klęskę ich ojczyzny. Konrad w Wielkiej Improwizacji woła:
Jeśli w milion ludzi krzyczących „ratunku!”
Nie patrzysz jak w zawiłe zrównanie rachunku... Jeśli miłość jest na co w świecie Twym potrzebną I nie tylko Twoją omyłką liczebną...
Po Konradzie pretensje do Stwórcy wyraża na przełomie XIX i XX wieku Jan Kasprowicz, młodopolski poeta, w swoich Hymnach. On również ma żal do Boga, że cierpienie, ból i nędzę wszczepił w los ludzki. Również i B. Leśmian w swoich wierszach, wzorowanych na balladach ludowych, buntuje się przeciwko Bogu, że dotknął on człowieka bólem i cierpieniem niezasłużonym.
W epoce Młodej Polski pojawia się w literaturze bunt przeciwko społeczeństwu i jego konwenansom. Poeci młodopolscy nie mogą zaaprobować mieszczuchów–filistrów, którzy na pierwszym miejscu w życiu stawiają pieniądz.
W Moralności pani Dulskiej autorka ostro krytykuje hipokryzję, obłudę i ciasnotę horyzontów mieszczuchów. Zbyszek, który początkowo postanawia zrzucić z siebie mieszczański blichtr, przeciwstawić się rodzinie i konwenansom i ożenić ze służącą – Hanką, szybko jednak z tego rezygnuje. Okazuje się człowiekiem słabym, sterowanym przez matkę, która nie pozwala mu wydobyć się z kręgu dulszczyzny.
Utwór Zapolskiej śmiało więc można nazwać tragifarsą, ponieważ jest to farsa o istotnej problematyce społecznej i obyczajowej, która mogłaby być tematem tragedii. Prezentuje charakterystykę ówczesnego mieszczaństwa, piętnuje dulszczyznę, hipokryzję i kult pieniądza panujący w tych kręgach.
W okresie międzywojennym bunt przeciwko mieszczaństwu i jego moralności kontynuował J. Tuwim w swoich znanych wier–szach, takich jak Mieszkańcy.
Najgorszy jednak z możliwych to bunt prowadzący do przewrotu rewolucyjnego. Znalazł on swoje miejsce w literaturze nie tylko jako konkretny fakt historyczny, lecz również jako abstrakcyjny temat do dyskusji. Odnajdujemy go w takich utworach, jak: Nie– Boska komedia Z. Krasińskiego, Przedwiośnie S. Żeromskiego czy Szewcy Witkacego.
Bunt przeciwko konwencjom literackim zaowocował z kolei nowatorskimi gatunkami w prozie i dramaturgii, wzniecili go romantycy – przekreślając reguły ustalone przez klasyków, wprowadzając do literatury pierwiastek duchowy, uczuciowy i fantastyczny. Twórcy epoki międzywojennej wprowadzili do literatury wiele form awangardowych, które zburzyły stare reguły powieści i dramatu (np. Gombrowicz Ferdydurke, Schulz Sklepy cynamonowe czy Witkacy Szewcy). Futuryzm i awangarda poetycka zmieniły z kolei oblicze poezji międzywojennej, zaś turpizm poezji współczesnej, ponieważ postulował równouprawnienie wszystkiego co brzydkie, kalekie i odrażające.
Niezgoda na rzeczywistość i bunt wobec niej był, jest i będzie konieczny i obecny w literaturze zawsze. Jest on bowiem bodźcem do odkrywania czegoś nowego, co poszerza widzenie i pojmowanie przez człowieka otaczającego go świata. Najlepiej wyraził to poeta współczesny S. Grochowiak w wierszu Święty Szymon Słupnik, myśląc o roli poety w społeczeństwie:
[...] A ludzie mych wierszy słuchając powstają I wilki wychodzą żerującą zgrają...
Powołał mnie Pan
Na bunt.
Piękne i szlachetne postaci KOBIECE w literaturze.
Kobiecość zwykła się nam kojarzyć z kokieterią, urodą i wrażliwością. W ustach niektórych ludzi to pojęcie zyskuje czasem negatywny wydźwięk, bo interpretują to jako zbytnią drobiazgowość i czułość, przesadną delikatność. Często podsumowują to słowami:
„Ach! To przecież takie kobiece”. Czy ta opinia jest słuszna? Wydaje mi się, że nie. Takie rozumowanie jest bowiem nacechowane konserwatyzmem i bardzo jednostronnym spojrzeniem na kobiety. Być może moje słowa zabrzmią bardzo feministycznie, ale twierdzę, że ograniczanie charakteru kobiecego do romansowych skłonności i przesadnej delikatności jest błędne. Już bowiem w Biblii pojawiają się fragmenty głoszące chwałę kobiet:
Kobieta nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. (I List do Koryntian)
Prawa kobiet i mężczyzn są zatem równe – kobieta jest uzupełnieniem mężczyzny i vice versa. Tak więc oboje mogą mieć szlachetne ideały i swoją postawą służyć innym. Literatura dostarcza nam wielu przykładów pięknych i szlachetnych postaci kobiecych. Zanim jednak przyjrzymy im się bliżej, proponuję wyjaśnić znaczenie słów „piękny” i „szlachetny”. Piękno nie ogranicza się bowiem do urody, ale obejmuje również zalety osobowościowe. W tym przypadku mamy do czynienia z platońskim rozumieniem piękna, w myśl którego jest ono jedną z najwyższych wartości, równą dobru i prawdzie. Zdaniem Platona wewnętrzne piękno jest w stanie zapewnić człowiekowi nieśmiertelność. Kobiety piękne i szlachetne to zatem osoby godne naśladowania ze względu na ich pozytywne przymioty.
Aby udowodnić, że płeć piękna ma, oprócz urody, także inne, ważniejsze zalety, przyjrzyjmy się kilku bohaterkom literackim. Jako pierwszą, gdyż, moim zdaniem najsilniejszą, reprezentantkę płci pięknej chciałabym przedstawić Antygonę – tytułową bohaterkę tragedii Sofoklesa. To bowiem niezwykła kobieta, potrafiąca zażarcie i do końca bronić swoich racji. Cechuje ją bezkompromisowa wierność własnym zasadom – mimo kategorycznego zakazu Kreona, decyduje się wypełnić prawo Boskie i pochować Polinejkesa. Jest wyjątkowo odważna – z premedytacją łamie prawo ustanowione przez władcę, by zapewnić bratu godne przejście w zaświaty. Dla miłości i zgodności z wyznawanymi ideałami gotowa jest złożyć ofiarę z życia. Jest przy tym w pełni odpowiedzialna za swe czyny, nie ucieka przed konsekwencjami własnych zachowań. Nie godzi się również na propozycję Ismeny, która pragnie współodpowiadać za popełnione przestępstwo. Antygona daje świadectwo ogromnej siły charakteru, tkwiącej w kobietach. Jest samodzielna, gdyż sama decyduje, co uznać za słuszne i w jaki sposób postępować.
Spadkobierczynią pewnych cech Antygony nazwać można bohaterkę wiersza Adama Mickiewicza Śmierć Pułkownika. Jest nim, jak sam poeta mówi:
Litwinka, dziewica – bohater,
Wódz Powstańców – Emilija Plater.
Jej nieugiętą, żołnierską postawę podczas powstania listopadowego artysta uznał za precedens godny upamiętnienia. Przedstawił więc Plater jako wyjątkowo walecznego wojownika, który mimo że był reprezentantem płci pięknej, dorównywał odwagą i poświęceniem innym dowódcom. Miernikiem wielkości Emilii uczynił Mickiewicz ogrom żalu, jaki żołnierze i prości ludzie okazali przy jej śmierci. Przy umierającej czuwały bowiem tłumy wieśniacze, które zbiegły się z okolicznych wiosek, oraz partyzanci, którym przewodziła. Odejście bohaterskiej dziewczyny wzbudza gorycz i smutek nawet u najbardziej oswojonych ze śmiercią kościuszkowców:
Nawet starzy Kościuszki żołnierze,
Tyle krwi swej i cudzej wylali,
łzy ni jednej – a teraz płakali
I mówili z księżami pacierze.
U wielu zgromadzonych przy zwłokach rycerza zaskoczenie wzbudza fakt, iż ten nieprzeciętnej odwagi wojownik okazał się kobietą. Jej łagodne oblicze i dziewczęce kształty nie pasują bowiem do wizerunku pułkownika zaprawionego w boju. Ale to właśnie kobieca czułość i wrażliwość stała się przyczyną ogromnego przywiązania, jakim darzyli ją ludzie. Ta krucha kobietka umiała w doskonały sposób wyważyć w sobie cechy mężnego bojownika i delikatnej niewiasty. Pogodzenie bezwzględności i surowości z ciepłym i matczynym stosunkiem do żołnierzy uczyniło z niej świetnego dowódcę. Sławiąc imię Emilii Plater, warto zaznaczyć, iż jest to postać prawdziwa, historyczna, a poetycka wizja jej śmierci zawarta w liryku Śmierć Pułkownika jest tylko oddaniem hołdu bohaterce przez wieszcza.
Emilia Plater znacznie odbiega od wizerunku kobiety, jaki funkcjonował w Europie czasów Mickiewicza. Ta szlachetna i dzielna dziewica bliższa jest bowiem mitycznym amazonkom niż romantycznym kochankom rodem od Goethego czy nawet Mickiewiczowskiej Maryli. Przyczyny tego należy upatrywać w nieco odmiennym charakterze polskiego romantyzmu, na którym ogromne piętno wywarło zniewolenie kraju. Dlatego też obok typowych postaci kochanek w rodzimej literaturze romantycznej istnieje specyficzny rodzaj bohaterek kobiecych, które zmuszone są poświęcić szczęście osobiste na rzecz walki narodowowyzwoleńczej. Owo poświęcenie jest – w moim odczuciu – gestem wyjątkowo szlachetnym, świadczącym o duchowym pięknie jego wykonawczyni.
Przedstawicielką tego typu kobiet warto uczynić Aldonę, żonę Waltera Alfa z powieści poetyckiej Mickiewicza pt. Konrad Wallenrod. Ona również zdolna jest do poświęcenia szczęścia osobistego, a konkretnie małżeństwa, w imię wyższych idei. Rozumie decyzję swego ukochanego, który odchodzi od niej, by walczyć o Litwę. Bezgranicznie wierna Walterowi, postanawia rozpocząć życie pustelnicze i godzi się zamurować w wieży. Podtrzymuje swego małżonka na duchu, przyczynia się do wybrania go mistrzem zakonu. Jest wierna i pełna miłości aż do śmierci. Kiedy Konrad popełnia samobójstwo, ona decyduje się na ten sam krok.
Zwykle analizując Konrada Wallenroda, koncentrujemy się na tragicznych losach i niezłomnej postawie tytułowego bohatera. Aldona natomiast pozostaje w cieniu małżonka. Jej ofiarność i poświęcenie nazwać można cichym heroizmem ogarniętego miłością serca. Zmuszona wyrzec się szczęścia u boku męża, targana troską o jego życie, przeżywa swój dramat w samotności. Lojalna w sposób godny podziwu, przeżywa każde posunięcie Wallenroda. Chcąc połączyć się z ukochanym, odbiera sobie życie.
Przykład Aldony, która nie może zachować ukochanego dla siebie, lecz zmuszona jest go oddać Litwie, zbliżony jest do sytuacji polskich matek, które w obliczu zagrożenia niepodległości ojczyzny muszą się godzić na to, że ich synowie giną na polu walki. Problem matek, które wbrew chęci zatrzymania ukochanych dzieci przy sobie godzą się na ich udział w konspiracji, obrazuje postać pani Rollison z III cz. Dziadów. Kobieca szlachetność i szeroko rozumiane piękno wiążą się w okresie romantyzmu w sposób nierozerwalny z patriotyzmem. Płeć piękna również bierze udział w walce. Czy to bezpośrednio – jak Emilia Plater, czy biernie – jak Aldona lub pani Rollison; ich bohaterstwo jest ogromne.
Szlachetność i piękno są wartościami niezmiennymi, stałymi, jednak w zależności od sytuacji kraju i charakterystycznego dla danego czasu światopoglądu można w różny sposób zasłużyć sobie na nie. Stasię Bozowską z Siłaczki Stefana Żeromskiego z całą pewnością zaliczyć należy do grona kobiet godnych podziwu, a droga życia, jaką obrała, zasadniczo różni się od romantycznych koncepcji. Ta młoda i urodziwa dziewczyna z płowym warkoczem odrzuciła możliwość robienia kariery naukowej w stolicy oraz realizowania się jako żona, aby osiedlić się w małej wsi i krzewić oświatę wśród chłopów. Zgodnie z ideą „pracy u podstaw” panna Stanisława pragnęła w utylitarny sposób wykorzystywać swą wiedzę. Otwarta na świat i świadoma sytuacji politycznej kraju, postanowiła być jednostką
pożyteczną w społeczeństwie, które potrzebowało pomocy i podobnej służby. W pracy nad zwalczaniem ciemnoty chłopskiej była wytrwała i zdeterminowana. Nieustraszenie pokonywała trudności. Swą niezłomną postawą zyskała sobie miłość i szacunek mieszkańców wioski. Zapracowana Stasia oddawała się bez reszty innym, nie troszcząc się o siebie. Nie zwracała uwagi na owe słabości, usiłując dać z siebie jak najwięcej. To doprowadziło ją do śmierci.
Bohaterstwo Stasi Bozowskiej i jej moralna wielkość polegały na umiejętności zrezygnowania z kuszącego sposobu życia, kariery naukowej i szczęścia małżeńskiego, odrzucenia wygodnictwa. Jej działalność w małej wiosce świadczy o głębokim zaangażowaniu w sprawy społeczne oraz wrażliwości na los najuboższych. Bezinteresowna pomoc chłopom, pełne oddanie się tej sprawie, świadczą o wielkoduszności panny Stanisławy. Warto również dodać, iż jest to niewiasta w pełni wyemancypowana – sama decyduje o swoim losie i porzuca konserwatywne przyzwyczajenia współczesnych sobie kobiet.
Ostatnią postacią, którą z czystym sumieniem określić można epitetami wskazanymi w temacie, jest Natalia Lwowna, pozornie mało znacząca, drugoplanowa bohaterka Innego świata Gustawa Herlinga–Grudzińskiego. Jest to więźniarka sowieckiego łagru, kobieta mało atrakcyjna, ale wyjątkowo życzliwa, cierpliwa i bezinteresowna. Wielkość tej małej i chorej na serce kobiety polega, moim zdaniem, na zachowaniu ludzkiej godności w warunkach kaźni. Jest ona bowiem jedną z niewielu osób, które w obliczu śmierci zachowują człowieczeństwo. Dobra i uprzejma dla współwięźniów, daje świadectwo, że nawet w skrajnej sytuacji zagrożenia można kierować się wyższymi wartościami, nakazującymi miłosierdzie i niesienie pomocy bliźnim. Znając bestialski charakter łagrów, postawę Natalii uznać należy za akt heroizmu. Ta kobieta posuwa się jednak jeszcze dalej! Udowadnia, że nawet w warunkach zniewolenia zachować można świadomość i tożsamość. Wyznaje bowiem zasadę, iż nawet wobec uwięzienia pozostać można wolnym. Wyznacznikiem tej wolności staje się wówczas prawo do decydowania o własnej śmierci. Jest to bowiem ostatni akt woli człowieka, dowodzący jego niezależności. Czyny i poglądy Natalii są świadectwem jej szlachetności. W nieludzkich okolicznościach pozostaje człowiekiem, który z czystym sumieniem może powiedzieć o sobie, że żyje zgodnie z zasadami etyki. Natalia jest do końca wierna samej sobie, co w podobnych warunkach staje się jedną z nadrzędnych wartości. Jakże piękna i wzniosła jest myśl więźniarki, że należy żyć dla własnych ideałów i w zgodzie z własną moralnością, a kiedy w ten sposób już nie można – nie żyć w ogóle.
Szukając odpowiednich przykładów postaci kobiecych i analizując ich cechy, dochodzę do wniosku, iż w literaturze bardzo niewiele jest osławionych pięknych i szlachetnych niewiast. Zwykle bowiem funkcja kobiet ogranicza się w utworach do towarzyszenia mężczyźnie. To on jest głównym bohaterem, to na nim skupia się uwaga czytelników i to on jest opiewany. Dziewczyna najczęściej pozostaje jego tłem – albo cierpi, kochając bohatera, albo staje się obiektem jego uczuć. Jej rola opiera się głównie na byciu małżonką, narzeczoną, siostrą lub matką. Dlatego, być może, jeżeli już uda się czytelnikowi odnaleźć kobietę samodzielną lub bez bardziej znaczących dla wymowy jej losów koligacji z mężczyzną, jej postać zdaje się być lekko zhiperbolizowana. Owa samodzielność w decydowaniu o własnym losie urasta niemalże do rozmiarów heroizmu, a czynne zaangażowanie w sprawy narodowe to ewenement opiewany przez wieszczów. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź pozostawmy feministkom.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 118 minut